Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2022, 10:09   #55
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Edro szybko otrząsnął się z zaskoczenia, sięgając po buławę i celnie uderzając pająka. W tym samym momencie na jego plecach wylądował drugi, najwyraźniej czekający tylko na okazję do ataku. Na szczęście wojownik w porę zasłonił się puklerzem i został jedynie obryzgany jadem z żuwaczek. Kiedy tylko Edro odsunął się od wejścia, oba pająki przyczaiły się, nie atakując, jakby czekały na ruch ofiary.
Edward widząc co i w jakich ilościach zalęgło się wewnątrz baszty zdecydowanie nie wyglądał na uradowanego. Nie był pewien czy jest sam w stanie spalić te pajęczyny, jednak był osobiście przekonany że od dużej ilości pająków w jednym miejscu, duża ilość pająków w różnych miejscach jest jeszcze gorsza..
- Osłońcie ogień przed wiatrem!
Rzucił krótko do towarzyszy z pochodniami po czym postanowił przecisnąć się zaraz pod same drzwi obok Zoda i rozpocząć inkantację wiatru chcąc jak najskuteczniej unieruchomić rój dając reszcie czas na zajęcie się ogniem. Skumulowany podmuch powietrza wystrzelił z rąk maga, rozrzucając naokoło strzępy pajęczyn oraz słabiej trzymające się podłoża pajączki.
Zaraz potem przez strugę wiatru przedarł się Amos, dopadając do wielkiego pająka i ciosem szabli rozpłatując go na dwoje. Zwinnie uskoczył przed rzucającym się na niego drugim stworem, po czym sieknął go na odlew toporkiem i krzyknął:
- Spalcie pajęczyny!-
Jin spróbował rzucić w rannego pająka specyfikiem własnej produkcji, ale czy to ze względu na pogodę, czy zasłaniających widok towarzyszy, spudłował, a przy drzwiach koło Edwarda rozbryznęła się galaretowata, lepka masa.

Zaraz potem Zod wpadł do środka pomieszczenia, ignorując draśnięcie pajęczych żuwaczek i rozmaślając go na podłodze trzonkiem topora. Zza jego pleców wystrzelił wyczarowany przez Finnseacha strumień trzaskających wyładowań elektrycznych, przysmażając część roju. Chmara robactwa, unieruchomiona przez stworzoną przez Edwarda ścianę wiatru, kryła się w rogu pomieszczenia, gotowa obleźć każdego, kto podejdzie zbyt blisko Edro dopadł do niej chmary i zamachnął się trzymaną w wolnej ręce pochodnią, jednak pajęczaki rozpierzchły się i jedyne, co osiągnął, to podpalenie fragmentu pajęczyny.
Edward widząc iż towarzysze uporali się bez większych problemów z większymi pająkami, a te mniejsze zdają się być uziemione w kącie zamierzał podtrzymywać swoje zaklęcie kiwając jedynie głową do pobliskich towarzyszy by zasygnalizować że mogą w miarę na spokojnie zająć się rojem gdy on sam będzie pilnował by się za bardzo nie ruszaly.
Jin pokiwał z satysfakcją głową, widząc jak elegancko drużyna poradziła sobie z robactwem. Wycofał się, upewniając się że nikomu nie blokuje drogi do roju i rzucił
- W razie potrzeby korzystajcie z mojej magii. Jestem w stanie ją podtrzymać jeszcze przez kilka potyczek
Kolejny pocisk elektryczności wystrzelony przez Finnseacha pomknął w stronę pająków, teraz jednak nie trafił żadnego z nich.
Zod zaś upuścił swój topór widząc, że to nie jest walka dla niego. Cofnął się o krok i zrzucił plecak, a następnie chwycił dwie przytwierdzone do niego pochodnie i szarpnięciem zerwał trzymające je rzemyki .
- Edro! Daj ogień!
Nafta szybko zapłonęła na drugiej pochodni, a potem przeszła na trzecią.
- Amos, łap! - Zod przekazał jedną towarzyszowi aby obaj mogli odganiać pająki.
Widząc, że oba duże pająki malują juchą podłogę, Amos osłonił grzebiącego w plecaku Zoda. Sam nie miał broni nataką okazję, toteż złapał rzuconą pochodnie i zaatakował chmarę.
Pająki okazały się być trudnym celem - rozbiegły się w moment, gdy tylko Amos zamachnął się pochodnią, chowając się w szczelinach łóżka i za rozkładającami się zwłokami, które dotąd zakrywała pajęczyna. Przywołany przed Edwarda wiatr zerwał gęste nici, ale na szczęście utrzymywał też robactwo na dystans, powstrzymując je przed oblezieniem bohaterów.
Zod zamachnął się pochodnią wreszcie dołączając do walki z rojem, ale nie wyglądało aby to była bardzo ryzykowna walka. Powiew magicznego wiatru Edwarda skutecznie trzymał je w miejscu i to była kwestia powolnego wytłuczenia ich.

Epicki bój wydawał się nie mieć końca. Wojownicy zawzięcie przypiekali pająki, kłębiące się setkami na pokrytym resztkami sieci łóżku, te jednak uparcie nie chciały uciec, unikając ognia i wiatru z uporem godnym większej sprawy. Gdy jednak ostatecznie zebrały się w większe skupisko, zdolne przezwyciężyć napór powietrza, trafiła je niewielka błyskawica wystrzelona przez Finnseacha. Tego było dla nich już za wiele - niedobitki pajęczego roju umknęły w najgłębsze zakamarki, pozostawiając za sobą martwych współbraci i istne pobojowisko. Pomieszczenie było zadymione (co akurat było dobrą odmianą, gdyż dym wypędził latające robactwo i zakrył woń rozkładu), drewniane ściany pełne osmalonych śladów, a łóżko wyglądało, jakby skakał po nim żywiołak ognia. Schowane wcześniej pod pajęczynami, a teraz poprzypalane zwłoki były mocno wyschnięte, niemal zmumifikowane - jak szybko domyślił się Jin, był to efekt ucztowania pająków. Po resztkach munduru dało się rozpoznać kapitańskie dystynkcje, ale najbardziej w oczy rzucał się wbity w pierś kawałek obsydianu, który jak zauważył Edward, był zbyt duży na ostrze włóczni, za to pasował idealnie do niesionego przez niego terbutje, któremu brakowało jednego z „zębów”. Na szklisty odłamek ktoś nabił dodatkowo niewielką kartkę papieru, na której napisano topornymi literami
Cytat:
MY NIE POZWOLIĆ LUDZIOM NISZCZYĆ RZEKA! WY OPUŚCIĆ TERENY SONG’O, ALBO MY ZNÓW ZABIJAĆ! - PLEMIĘ CAHSHIL
Gdy w pomieszczeniu zrobiło się już spokojnie, z dołu, spod przyciśniętej przez regał klapy, dało się usłyszeć słaby, niepewny głos.
- Pomoc…-
 
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem