Jaką ironią losu było to, że jedyna rzecz od której Utamukeeus stronił jak tylko mógł - polityka - dopadła go nawet tutaj, w leśnej głuszy z dala od zgiełku miasta. Nawet klan Gangrel, nawet Lupini zdawali się w dzisiejszych czasach być w niej zanurzeni po uszy.
Traper zastanowił się przez chwilę, zanim odpowiedział. Czemu w ogóle ich interesuje zdanie przypadkowego świadka? Czyżby wiedzieli, że nie jest takim ot byle jakim, zagubionym wampirem, ale Heroldem? Czy powinien odpowiedzieć "dyplomatycznie", niejednoznacznie, czy prosto z mostu?
- Londyn płonie. Brak mu przywódcy, a pozycja obecnego jest chwiejna, gotowa na przejęcie przez kogoś silniejszego. Zasady gry pomiędzy nami, a śmiertelnikami kompletnie się odwróciły. Wbrew temu, w co część z nas wciąż próbuje wierzyć, nie jesteśmy już myśliwymi, a oni nie są już zwierzyną. To na nas trwa polowanie, to my jesteśmy na celowniku Antygenu, to nasze domeny są demolowane. I mówię to jako naoczny świadek, który starł się z jednym z ich oddziałów. Jeden z ich agentów był nawet o włos od zinfiltrowania siatki Richarda de Worde. Dysponują technologią, jakiej nikt z nas jeszcze nie widział. Ona ma rację - jeśli my upadniemy, wy będziecie następni. Być może polowanie na Garou już się zaczęło, tylko jeszcze o tym nie wiecie? Tak było w naszym przypadku.
Navaho zapauzował na chwilę, pozwalając wypowiedzianym słowom wybrzmieć, zmusić do refleksji. Na koniec tylko dodał:
- Nie wiem czy ta wojna jest do wygrania, dlatego gdy tylko załatwię swoje sprawy w Londynie, zamierzam go opuścić.