Spoon dobrze się bawił przemierzając z Yusufem noc. Teraz kiedy nie ciążył na nim obowiązek polowania, ani czarne myśli związane z rozmową z Anną mógł się w końcu rozluźnić.
Nawet w sumie to nie przeszkadzało mu też to w jakim stanie był sędzia. Ba było teraz znacznie mniej prawienia morałów o to czy tamto.
Chyba zwyczajnie lubił bestię Yusufa.
Kiedy zatrzymali się przed sklepem wyciągnął ręce po człowieka i wbił zęby w jego kark. Zaczął się pożywiać.
Przymknął oczy mrucząc z przyjemnością pozwalając krwi przepływać przez gardło. Poczuł jak wypełnia go słodki spokój.
A ciało prosi o więcej… Ale wziął tylko tyle krwi ile potrzebował. Bo może Yusuf też chciał by skorzystać.
Następnie przeszukał nieprzytomnego mężczyznę. Szukając portfela, komórki, kluczyków i może jakiś losowych fantów np. zapalniczki.
W końcu zawiesił wzrok na sklepie.
Spoonowi ten sklep mocno kojarzył się z Brusillą. To były niewątpliwe jej klimaty.
I tak tęsknił za nią… Chociaż kiedy sobie przypomniał to jak patrzyła na Mitrę, to wzbudzało w nim złość.
Oczywiście sam też kochał Mitrę. Nie dało się nie kochać Mitry.
Ale… Chciał żeby patrzyła tak na niego…
Potrząsnął głową. Ona go kocha, po prostu trochę się w tym wszystkim zgubiła, to normalne po tym wszystkim co im zrobiono.
Po prostu musi ją znaleźć i wywieźć z tego cholernego Londynu!
W końcu zmusił się do tego żeby być tu i teraz. Pytanie było po chuja ten Indianin poszedł do tego sklepu? Tam mogło być coś ważnego… -Yusuf… Ten sklep. Myślę, że powinniśmy to sprawdzić. Tam może być ktoś kto przybliży nam to co się stało. Może jakiś cieńkokrwisty… W ogóle jesteś głodny? Jak coś zostawiłem Ci trochę. – powiedział wskazując taksówkarza. |