Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2022, 18:05   #1
Vertis
 
Vertis's Avatar
 
Reputacja: 1 Vertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputację
[D&D 5ed.] Zgroza w Carrion Hill

"Wyczuwał, jak nadciąga zgroza, zdało mu się, że dostrzega jakiś straszny jej zwiastun, że piekielne moce wnet powrócą na swój czarny tron i zbudzi się prastary, uśpiony niegdyś koszmar."
- H.P. Lovecraft "Zgroza w Dunwich".



15 Lamashan 4693 AR,
Carrion Hill, hrabstwo Versex
Nieśmiertelne Księstwo Ustalav,



Dojechaliście do Carrion Hill późnym popołudniem w strugach zimnego, jesiennego deszczu. Już wcześniej pogoda nie rozpieszczała, jednak od dwóch dni lało tak, jakby Gozreh uparło się, żeby zatopić tę część Ustalavu, zamieniając szlaki pomiędzy miastami w niemal nieprzejezdne, błotniste breje. Mimo, że wypchany po brzegi wóz Cockaby'ego Fatrabbita ledwo toczył się po trakcie, wasz zleceniodawca nie tracił rezonu i dobrego humoru, jakby nic sobie nie robił z panującej aury czy miejsca, w którym przyszło mu robić interesy. Los połączył waszą piątkę w Caliphasie, gdy odpowiedzieliście na ogłoszenie o pracę rezolutnego niziołka szukającego ludzi do ochrony wozu z towarami, które miał zamiar dowieźć do Carrion Hill w jednym kawałku. A stanowiliście zdecydowanie barwną grupę.

Podczas podróży nie obyło się bez niespodzianek, ale takowych mógł się spodziewać każdy, kto mieszkał, lub wiedział cokolwiek o Ustalavie. Spowita wiecznymi mgłami i zasnuta ciemnymi chmurami nawet za dnia kraina od zarania dziejów pełna była niebezpieczeństw i wędrujących po jej ziemiach potworów z najgorszych koszmarów. Nikt o zdrowych zmysłach nie wyruszał na szlak samotnie, chyba, że głupiec lub samobójca. W czasie niemal dwutygodniowej podróży, na swej drodze napotkaliście kilka niewielkich grup nieumarłych z którymi byliście zmuszeni się zmierzyć, jednak oprócz tego nie spotkaliście żadnych innych problemów. Właściwie nieprzerwanie towarzyszyła wam mgła, która poruszała się niczym żywa materia, będąca niemym obserwatorem każdego waszego ruchu. Wielokrotnie słyszeliście niepokojące dźwięki dochodzące z mrocznych czeluści lasów porastających cały Ustalav, co sprawiało, że nawet w spokojnych momentach mieliście się na baczności.

W czasie podróży Cockaby opowiedział wam co nieco o miejscu docelowym waszej podróży. Miasto zbudowane było na zgliszczach poprzednich metropolii i leżało przy ponurych bagnach oraz leniwie płynącej rzece Kingfisher. Dzieliło się na trzy dzielnice. Najbogatsza z nich, Koronna, służyła za dom szlachty, włodarzy miasta oraz uczonych. Przechodziła w gęstą plątaninę uliczek i budynków, którą stanowiła dzielnica Splątana, zamieszkiwana przez średnią klasę społeczną Carrion Hill. Najniżej położonym dystryktem była Plugawa i jak sama nazwa wskazywała, była siedliskiem biedoty miasta, a także wszelkiej maści kryminalistów, podejrzanych czarowników i mrocznych zaułków. To właśnie przez Plugawą można było dostać się do miasta od strony rzeki Kingfisher, jednak niziołczy kupiec wolał wybrać trudniejszą i bardziej niebezpieczną drogę lądową, by nie płacić "podatku od towaru" rezydującym tam gangom.


Fatrabbit uiścił niewielką opłatę przy bramie wjazdowej, którą odebrał od niego blady i wyraźnie zmęczony strażnik. Czterech innych, uzbrojonych w kusze patrzyło na was beznamiętnie z dwóch wieżyczek nad dwuskrzydłową bramą. Lejący deszcz i popołudniowy półmrok sprawiały, że z waszej perspektywy ich wykrzywione w grymasie niezadowolenia twarze wyglądały jak rozpływające się gliniane maski. Nie mieliście jednak problemów, by dostać się do miasta. Pierwsze, co was uderzyło, to paskudny smród niosący się od strony rzeki.

Niemal przytulone do siebie, murowano-drewniane klaustrofobiczne budynki ze spadzistymi dachami stały po obu stronach niezbyt szerokiej ulicy. W wielu oknach dostrzegliście łuny pełzającego po ścianach światła świec, inne były zaryglowane okiennicami, jakby właściciele chcieli po zmroku odciąć się od tego, co na zewnątrz. Na niektórych gankach zauważyliście powieszony świeży czosnek - popularne remedium mające odstraszyć wampiry, które w Ustalavie nie były niczym nietypowym. Lało jak z cebra a usypiający odgłos deszczu był jedynym dźwiękiem, jaki wyłapywaliście. Na ulicach nie było żywej duszy - Carrion Hill wyglądało jak miasto duchów. Jakby każdy, kto żyw postanowił z jakiegoś powodu opuścić swój dom.

Cockaby zdawał się tym zupełnie nie przejmować. Przejechał jeszcze kilkadziesiąt metrów wozem po brukowanej ulicy, po czym zatrzymał konie i dziarsko zeskoczył z kozła.

- Żegnać nam się trzeba, przyjaciele, albo przynajmniej powiedzieć “do zobaczenia” - powiedział do was energicznym głosem, poprawiając mokry kaptur na głowie. Uśmiechał się szeroko. - Do mojego kuzyna, któremu miałem przywieźć towar są dosłownie trzy ulice, a pogoda taka, że nikt mnie niepokoił na pewno nie będzie, więc sobie poradzę. Dziękuję wam za pomoc, bez was ta podróż z pewnością by się nie udała. - Sięgnął do pękatej torby przewieszonej przez ramię i odliczył zapłatę. Sto złotych monet do podziału. Zaliczkę w takiej samej wysokości dostaliście jeszcze w Caliphasie.

- To dla was, tak jak żeśmy się umawiali. Ulicę dalej, po lewo, znajduje się całkiem niezła gospoda "Pod Wisielcem". Nazwą się nie sugerujcie, to nie mordownia. Mają tanie pokoje, własną stajnię i dobre jedzenie. - Wyliczył na serdelkowatych palcach. - Myślę, że dobrym pomysłem dla was byłoby się tam zatrzymać, dopóki nie pomyślicie, co dalej. To taka rada od przyjaciela do przyjaciół. Ja zamierzam wracać do Caliphasu za tydzień, więc jeśli wciąż będziecie w Carrion Hill, z chęcią znów bym was wynajął. W końcu warto polegać na sprawdzonych już ludziach, no tak, czy nie? - Zarechotał wesoło przez lejący deszcz.
I rozejrzał się czujnie po okolicy.
 

Ostatnio edytowane przez Vertis : 01-11-2022 o 18:18.
Vertis jest offline