Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2022, 01:39   #178
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Sierżant odstrzelił nie jedną, lecz dwie rzepki dla zamachowca czyhającego na Niezatapialną, ale Renton swej czarnej skóry tanio nie sprzedał!
Portki tylko z powypalanymi dziurami! Włosy na nogach sfajczone! Nosz jak ostatnia fleja… krytycznie popatrzył na mundur i poparzenia, kiedy trepem dociskał głowę akaczowca do gleby.

Kiedy przekonał się, że tamten nie będzie stawiał oporu, to bez słowa mu skrępował ręce. Sznurami z butów jeńca zacisnął pętle na udach, aby mniej krwawił, a potem obwiązał pasem za kostki zaciskając tak, żeby chude kulasy obdartusa krzyżowały się na przestrzelonych kolanach.

- Za Blancheta kurwi synu - mruknął pod nosem.

Ze zdobycznej rakietnicy strzelił do góry flarę oświetlając klif i zatoczkę.
Złapał za fraki dygocącego z bólu wroga i podniósłszy do góry triumfalnie potrząsał nim nad głową przy krawędzi klifu. Tym samym obwieszczając, że misja wykonana.

Potem zaczął ciągnąć spętanego bydlaka za pasek kostkach w dół w kierunku plaży. Szorujący o ziemię pokonany wróg obijał się bezwładnie a głowa podskakiwała mu na kamieniach jak tocząca się z beztrosko piłka. Będąc wciąż na klifie, lecz u dość stromego zejścia na plaże, postanowił zaczekać ze zdobyczną bronią gotową do strzału. Tylko kilka razy w życiu strzelał z akacza, raz na strzelnicy, raz na La Route de la Résistance. Automat odrzucał jakby swoim zdeterminowanym pragnieniem zawsze chciał coś ustrzelić sobie tylko wiadomy cel na niebie. Dopiero puszczanie krótkich jak smyranie cyngla niczym opuszkiem palca po sromie dawało jako takie efekty.

Usiadł Mathieu na wielkim głazie jak na taborecie, położył karabin na kolanach i obejrzał go krytycznym okiem. Zabytek był w zadbanej kondycji, którą pochwaliłby garnizonowy sierżant musztry jak i perpignandzki maruda, rusznikarz La Bombe. Wyjął rogal magazynka i spojrzał na kule.

- Osiem?! - zerknął spode łba na ukos ku więźniowi. - Ochujałeś? Co ja sobie… - pokiwał głową na boki.





Przesłuchanie niemowy było trudnym do zgryzienia problemem, więc Renton krytycznie przyglądając się zabiegom, łuszczył znalezione w wewnętrznej części mokrego munduru niedojedzone pestki słonecznika.

- A może on głuchy też? - wtrącił Wilder.
- E… - sierżant przymykając oczy potrząsał głową i wypluł łupinkę.

Spojrzał na leżącego na ziemi pośrodku trójkąta podoficerów Rezysty i szpiega z Krainy Perpignanu.

- Jucha uszami by wyszła. - nawiązał do granatu.

Sierżant rad był, że rozgryzł Jehana. Chłopak okazał się być nadwornym szpiegiem Pięści Perpignanu. I w dodatku od mokrej roboty. Dobrze się maskował pod legendą przewodnika karawany. I ten aktorski zachwyt nad sztucerem. Zaciekawił się Renton nad misją młodego Bordenoir w Pradesie. Czyżby spotkanie z Rzeźnikiem było nieprzypadkowe? Musiał go sierżant mieć na oku, bo z agentami służb to nigdy nie wiadomo nic.

Próbowali już wszystkiego. Frankońskiego. Hybrispańskiego. Borkańskiego. Przyszedł czas na łamaną yorubę, którą mówił Jehan z Wilderem do robiącego groźne miny Rentona.

- Umierać z głodem. Razem trzi śmierdzący dni robaczywkowe pestki! - zaczął kapral powoli
- Taak! Czego my sjeść mięsa nie możemy? - zagadnął Jehan.
- A on? Świeży on jeszcze!
- On jest nie do jedzenie! - warknął Renton.
- A co z jego dwa noga? Nie potrzebować on ich jeszcze. Już.
- Zaczekać my na Harapy. Żywy a calutkowym kawałkiem. - sierżant niewzruszenie skubał łupinkę łypiąc na reakcję jeńca.

Tamten pobladł jeszcze bardziej, bo wcześniej mimo bólu i zdezorientowania zaczynał patrzeć na nich jakoś… tak dziwnie.

- Och! Wyglądajom one smacznie! Tylko kęsa. Trochę z boku okroićmy. - Jehan na bok przekrzywiając głowę zerknął na rannego.
- Dobra być. - wzruszył ramionami sierżant.
- Chłopy! Mięso jest do menu! - Wilder ryknął w yorubie ku kutrom wywołując konsternację krzątających się marynarzy.

Lecz tego ranny nie widział, bo nagle z wigorem zaczynał cofać się jak rak po piachu plaży wsparty na łokciach. A usadzony w miejscu kopniakiem kaprala w pysk.

- Acha. - mruknął zaskoczony sierżant po frankońsku.

Chyba żaden z nich nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.

Zbiegły z Lwiej Niewoli? Podobno od pokoleń biali pracowali na plantacjach Afryki. Potomkowie tych niedojd co dali się złapać na starym kontynencie lub co ich własne klany same sprzedały. Bał się jeniec harapów. Wolał życie sobie odebrać niż skończyć w ich okrutnych łapach. Czyżby po to język urżnięty, aby cudzą brudną robotę odwalić?

Popatrzył na białego człowieka, który nie znał mowy białych ludzi i wychował w Afryce pośród czarnych.

- A to ci się porobiło… - pestka sama wypadła z rozdziawionych ust Mathieu.

Pokręcił głową ze zdumieniem patrząc jak na egzotyczny okaz przywieziony na pokładzie Mufasy z Czarnego Lądu.

W oddali zamajaczyły elektryczne światła.

- Do Niezatapialnej z nim? - rzucił Jehan ponaglającym tonem.
- Tak. Nasz on jest. - mruknął sierżant.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 05-11-2022 o 05:33.
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem