Mikhail pomagał... pomagał? Ciężko to nazwać pomocą. Jednemu zostały minuty życia, już słabł, wyraźnie. Drugi? Jego rany były dużo ponad jego umiejętności. Nawet jakby go opatrzył i tak by zmarł od zakażenia. O dalszej drodze mógł zapomnieć...
Można było zrobić tylko jedną rzecz. Wstając sięgnął po broń i ją odbezpieczył kiedy Butch się wydarł.
- Kurwa! Koniec!!!
Dwa strzały, dwa rozpryski krwi, tkanki, kości i mózgu utworzyły niewielkie mgławice by opaść.
- Odwaliło ci, Butch?! Oni jeszcze żyli!
Żyli, heh? Jak to pięknie powiedziane... Wszystko zaczęło się walić. Mikhail musiał improwizować w tej nagłej eskalacji. Nie mógł sobie pozwolić na upadek całego przedsięwzięcia przez głupią sprzeczkę o trupy!
- Żyli? - zapytał z wyrzutem Monaczko, kryptonimu w szeregach Agencji "Biały Lis" - Co to za życie? Jeden miał z dwie minuty nim by się wykrwawił, drugi skonałby w męczarniach w ciągu dnia od zakażenia. Śmierć jest łaską, ukróceniem cierpienia. Jeśli mnie by spotkał taki los nie liczyłbym na nic więcej. Wy wolelibyście konać w bólu świadomi tego, że nie ma pomocy, leków, ani nadziei?!
Wolną dłonią przeczesał włosy.
- Jesteśmy niedaleko celu. Zaszliśmy tak daleko. Nie pozwólmy naszym stratom pójść na marne.