Szmælc ni miał czasu, coby zbyt długo czekać. Bo tam, gdzie on miał być pierwszy, ino siem po zwierzaki cofnonć musiał, to teraz już masa snotlingów po szmelc poszła! Nie spodobało mu siem też, że
Czmych siem do jego zwierzaków dobiera. Swojom żabem upiekł, go kazał jej skoczyć na haki w suficie. Jak mu zostawi zwierza do pilnowania, to co dopiero siem może zdarzyć? Machnoł wienc renkom na nich, pewnie i tak nic wartościowego nie mieli na handel i ruszył wgłomb.
Razem z
Gobelinem dotarli do skrzyżowania. W jednom stronem poszedł
Przykurcz, w drugom
Kamulec. Była i jeszcze trzecia strona, no to gdzie iść?
- To pompa - wyjaśnił mondrze
Epigobleusz poprawiajonc okular na oku.
Czmych gapił siem na niego niezorozumiale.
- Tom gałenziom trza szarpać w górem i w dół, a z pyska poleci woda - tłumaczył mu jak... snotlingowi.
Czmych, jako że spragniony był, chwycił siem szybko za gałonź i zaczoł jom szarpać. Ale gałonź, jak to gałonź, solidna była i niewiele sobie z tego całego szarpania robiła. A i woda żadna nie popłyneła.
Czmych łypnoł okiem na inżyniera. Czy ten sobie z niego żartuf nie stroi aby?