Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2022, 19:25   #96
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 13 - 2025.06.03/04; wt/śr; noc, 02:00 - 03:00

Miejsce: Francja; Paryż, sektor północny; Dzielnica XX Ménilmontant; schronisko dla zwierząt
Czas: 2025.06.03/04; wt/śr; noc, g 02:00 - 03:00; ok 2-3 h do świtu
Warunki: kanciapa; cicho, ciepło, jasno; na zewnątrz: noc, pogodnie, powiew



Carl






https://d1vhqlrjc8h82r.cloudfront.ne...name_image.jpg


Zanim Carl stanął przed znajomymi drzwiami schroniska dla zwierząt to już bliżej było świtu niż północy. Rozmowy z Nikodemem i swoimi pomocnikami w skateparku zabrały mu sporo czasu. Miał też nieco do przemyślenia. Jego stwórca i jednocześnie maula widocznie był pod wrażeniem swojej rozmowy z Cecilią która w końcu nie na darmo nosiła tytuł “Twarzy Nosferatu” tylko często przekazywała wolę ich wiekowego primogena. I były operator shrektechu nie zamierzał jej lekceważyć. Ani jej przekazu. Postanowił odstąpić od kontrowersyjnej ideologii i nazewnictwa jakie zbyt jednoznacznie kojarzyło się z krwawą ideologią Sabatu.

- Darujmy sobie ten cały Kościół Kaina. I wyznania o karzącej śmiertelników karzącej ręce Boga. To za bardzo zalatuje Sabatem. To nie było zbyt przemyślane. Lepiej postawić na odkupienie własne i balans duchowy, poskromienie Bestii i Głodu. Jak w Golkondzie. Po prawdzie to lepiej głosić oświecenie Golkondy. Nie ma co ściągać sobie gromów na głowę. Zwłaszcza jak naprawdę można stracić przy tym własną głowę. - Nikodem uznał, że lepiej porzucić kontrowersyjną ideologię i zwrócić się ku bezpieczniejszym i mniej wyzywającym doktrynom. I to samo zalecał swojemu podopiecznemu. Zwłaszcza jak ten miał wkrótce opuścić miasto i działać już bez jego kurateli, w całkiem innym i nowym dla siebie mieście.

- A jak chcesz się naprawdę zapisać na jakieś studia to się zapisz. Teologia na pewno jest na jakimś brukselskim uniwersytecie. Tylko raczej nie za darmo. - lekko uśmiechnął się na taki pomysł jednak przypomniał, że szkolnictwo wyższe to całkiem spory finansowy wydatek przez kilka lat z rzędu.

Więc ubranego w długi płaszcz, długie klosze i długie rękawice starego kanalarza wyrwał z rozmyślań dzwonek do drzwi schroniska. Potem w domofonie usłyszał krótkie “Cześć Carl” Sebastiana jaki widocznie miał dzisiaj dyżur na nocnej zmianie i drzwi stanęły otworem. Pewnie widział go na kamerze przed wejściem. Za nimi była recepcja no i korytarz do pomieszczeń w jakich były klatki i boksy ze zwierzętami. Szefa nie było no ale to nie było takie dziwne. Niezbyt często brał nocki. W końcu schronisko funkcjonowało głównie w dzień i wtedy weterynarz był najczęściej potrzebny. A nocami zwykle ktoś z załogi trzymał dyżur. Tak fizycznie a nie na papierze jak to oficjalnie był zatrudniony Carl. Dzisiaj widocznie był dużur Sebastiana.

- O, jesteś. Cóż cię przygnało w nasze skromne progi Carl? - zagaił Sebastian obracając się w obrotowym krześle aby być twarzą do wejścia. Kanciapa nie była zbyt duża no ale dla jednej osoby była w sam raz. Akurat aby był monitor podzielony na mniejsze części widoku z kamer CCVT, drugi pełnił rolę telewizora na jakim leciał jakiś film czy serial. Lodówka i trochę szafek w jakich obsługa trzymała swoje rzeczy. Widocznie kolega z pracy już zdążył się odzwyczaić od widoku starego człowieka w długim płaszczu jaki dość rzadko się ostatnio pojawiał w miejscu w jakim miał oficjalne zatrudnienie.

- I poznałeś gorącą wdówkę mówisz? Z Brukseli. I chcesz się do niej przenieść. No, no. Nie spodziewałem się, że z ciebie taki amant. No powiem szefowi jak przyjdzie rano. Pewnie da ci referencje do nowej roboty. - Sebastian przyjął dość spokojnie nowe wieści. Chociaż z jednej strony wydawał się mocno zaskoczony nagłymi planami przeprowadzki i to tak pod romansowym kątem. Z drugiej chyba jednak nie do końca był pewien czy traktować je poważnie. Obrzucił sylwetkę w wysokich kaloszach, długim podgumowanym płaszczu i rękawicami zachodzącymi na rękawy płaszcza uważnym spojrzeniem jakby niezbyt mu się taki zestaw kojarzył z nagłymi romansami, przeprowadzką do innego miasta i kraju i szukaniem tam nowej pracy. No ale obiecał przekazać wieści szefowi. Jednak był na miejscu, schronisko było pod czujnym, elektronicznym okiem kamer więc nawet jakby nie protestował przeciwko wizycie kolegi na zapleczu gdzie trzymano te parę psów w boksach to raczej trudno aby przegapił próbę otwarcia tych boksów i próbę żerowania na nich. A Carl czuł już całkiem silny Głód jaki trawił mu gardło i trzewia. Głód wzywał na te zaplecze gdzie ożywcza krew kusiła aby mogła spłynąć przez usta i gardło i połączyć się z osłabioną zbyt dawnym żerowaniem vitae.




Miejsce: Francja; Paryż, sektor północny; Dzielnica XX Ménilmontant; klub “Kashmir”
Czas: 2025.06.03/04; wt/śr; noc, g 02:00 - 03:00; ok 2-3 h do świtu
Warunki: główna sala; cicho, ciepło, jasno; na zewnątrz: noc, pogodnie, powiew



Margaux i John



Zanim wizyta w “Anarchie” i garażu Brujah się skończyła to już było sporo po północy. Zanim uber zabrał ich z centrum na wschodnie krańce miejskiego molocha gdzie był klub “Kashmir” to też zrobiło się już bliżej świtu niż północy. Wysiedli przed głównym wejściem które jakoś niezbyt się różniło od tego co pamiętali. Jak się okazało w środku tłumów nie było. Pewnie dlatego, że już pora doby to prawie godzina duchów a i był środek tygodnia a nie weekend. No i rangą oraz popularnością to nie była “Meduse” czy inny z topowych klubów w centrum. Po przejściu przez krótki hall z dwoma rosłymi ochroniarzami weszli do sali głównej. A tam jak to w nocnym klubie. Kolorowe światła, bar z ładną barmanką i przystojnym barmanem oraz całą baterią barwnych promili opakowanych w finezyjne szkła. Stoliki i sofy były dość słabo obsadzone, pewnie z powodu pory doby i tygodnia. No i scena z charakterystycznymi, chromowanymi rurkami przy jakich wyzywająco rozebrana tancerka kusiła swoimi wdziękami. Stylizacja palm, oaz, złotego piasku przypominała orient nawiązując do nazwy. Nawet kelnerki były przystrojone jak tancerki brzucha, z licznymi medalikami na łańcuszkach i w pół prześwitujących kostiumach. Mimo wszystko musieli zatrzymać się aby ogarnąć to wszystko wzrokiem. Margaux to nawet niezbyt wiedziała kogo właściwie ma wypatrywać bo to John miał znać tego Brujah jakiego mieli odszukać i pomóc opuścić miasto.

Zaletą niezbyt pełnego lokalu było to, że łatwiej było ogarnąć wzrokiem tych co tam byli niż gdyby była tu impreza na 102. Wadą zaś, że samemu też było się łatwiejszym do zauważenia. W końcu John kojarzył Turnera tak samo jak on jego. Stąd dość szybko zlokalizował go na jednej z sof przy niskim stoliku.





https://i.imgur.com/tMmAd4g.jpg


Wydawało się, że jest tu sercem towarzystwa przy tym stoliku. Był z jakimś kolegą ale jego ani Brujah ani Tremere nie rozpoznawali. Siedzieli przy stole w otoczeniu gorących kociaków z klubu. Stół był zastawiony całą baterią butelek i kieliszków. Towarzystwo bawiło się świetnie trochę obserwując popisy tancerki na scenie a trochę słuchając co takiego zabawnego opowiadał Turner. Poza nimi były jeszcze ze dwa czy trzy podobnie liczebne skupiska gości i tancerek ale dominowały pojedyczny goście w towarzystwie rozmownych i uroczych pracownic a większość lokalu była dość pusta. Na razie Turner Lafond chyba jeszcze ich nie zauważył albo nie rozpoznał. Jednak trzeba było liczyć się z tym, że to zrobi gdy podejdą bliżej. Choćby z ciekawości kto nowy podchodzi do stolika czy przechodzi obok.



Miejsce: Francja; Paryż, sektor północny; XIX Dzielnica Buttes-Chaumont; okolice Metra Stalingrad
Czas: 2025.06.03/04; wt/śr; noc, g 02:00 - 03:00; ok 2-3 h do świtu
Warunki: - ; na zewnątrz: noc, pogodnie, powiew



Bruno



Młodo wyglądający motocyklista jeździł jakiś czas po okolicy. Niczym nocny drapieżnik szukał ofiary aby zaspokoić swój Głód. Pora jednak nie była zbyt sprzyjająca. Już zrobiło się bliżej świtu niż północy. A i był środek tygodnia a nie weekend. Nocna okolica była więc dość opustoszała. A nawet jak już trafił na kogoś to okoliczności niezbyt mu sprzyjały. A to ktoś był sam ale właśnie podjechała zamówiona taksówka w jakiej zniknął i odjechał. A to już wydawało się, że zastał osamotnioną ofiarę gdy niespodziewanie w ostatnim momencie przed atakiem towarzystwo wywaliło się przez drzwi i ją zgarnęły mu sprzed nosa bo właśnie szukali tej koleżanki i zastanawiali się gdzie się podziała. A to już stał przed jakimś śpiącym to powoli podjechał radiowóz i gliniarz przez okno oświetlił go szperaczem oślepiając na chwilę. I tak niezbyt mu dzisiaj szło to polowanie.

Kwadrans za kwadransem schodził w siodełku motocykla albo na własnych nogach na tym patrolowaniu wspólnego rewiru na jakim każdy świeżak czy gość mógł polować bez obawy, że zostanie posądzony o kłusownictwo. W końcu zostały mu ze dwie ostatnie godziny do świtu a trzeba było jeszcze wrócić do jakiejś bezpiecznej kryjówki. Gdy koła i nogi poniosły go w pobliże Metra Stalingrad.




https://media.gettyimages.com/photos...86?s=2048x2048


Tutaj już tradycyjnie były rozbite liczne, pstrokate namioty. W większości imigrantów. Co prawda co jakiś czas policja robiła naloty i czyściła teren ale już chyba i paryżanie się nieco przyzwyczaili do tych współczesnych koczowników. Oni też nadawali tej XIX Dzielnicy odpychający wygląd jaki po zmroku odstraszał większość turystów a nawet tubylców. Ta okolica znana była z licznych handlarzy narkotyków, prostytutek, złodziejaszków w większości pochodzących albo z Afryki Północnej albo Wschodniej Europy. Pewnie chociaż część w tym miszmaszu była tu nielegalnie ale w takim namiotowym miasteczku łatwo było im się ukryć.

Obecnie nawet tutaj ruch był niewielki i było raczej cicho. Imigranci też spali w swoich namiotach. Czasem widać było, że ktoś coś gotuje na kocherze albo nawet na koksowniku, ktoś z kimś rozmawia półgłosem paląc fajki, gdzieś toczyła się żwawsza rozmowa większej grupki chyba dość młodych ludzi. Ale większość namiotów stała ciemna i cicha. Stały jednak tak gęsto, że tworzyły namiotowy labirynt. Prawie na pewno znalazłoby się tam coś aby zaspokoić Głód no ale trzeba by tam wejść i poszukać szczęścia. Albo darować sobie i pojechać gdzie indziej.




Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; Dzielnica VII Palais-Bourbon, hotel “Olimp”
Czas: 2025.06.03/04; wt/śr; noc, g 02:00 - 03:00; ok 2-3 h do świtu
Warunki: wnętrze apartamentu, jasno, cicho; cicho, ciepło, jasno; na zewnątrz: noc, pogodnie, powiew



Alessandra



- Proszę, coś na zwilżenie gardła. Nie wiem jak wy ale ja jestem całkiem spragniona po tych harcach! Ale było bosko, koniecznie musimy to powtórzyć! - gospodyni wciąż była ubrana jedynie w obrożę i smycz. Chociaż doszły jej skórzane pęta na kostkach i nadgarstkach. No i czerwone razy po różnych narzędziach do dyscyplinowania niepokornych niewolnic. A mimo to wydawała się cała w skowronkach. Niczym zawodowa kelnerka przyszła z tacą i kieliszkami serwując krwawe wino swoim gościom.

- A dziękuję moja droga. Obie byłyście wspaniałe to była prawdziwa przyjemność oglądać was razem. Naprawdę teraz już rozumiem czemu Monique tak za tobą szaleję. Też chyba zacznę być twoim fanem. - książe nawet bez ubrania potrafił się zachowywać jak na księcia przystało. I chociaż początek nocy spędził w roli widza oglądającego przedstawienie jakie serwowały mu dwie rozkoszne blondynki w tak kontrastowo różnych rolach to jednak gdy i jego wciągnęły w krąg zabawy to nie omieszkał się bawić na całego. Widocznie te plotki o tym, że z niego niezły nicpoń, kobieciarz, playboy i hulaka okazały się być całkiem na rzeczy.

Teraz już jednak na tym 10-tym piętrze było bliżej świtu niż północy. I ten najaktywniejszy etap nocnych zabaw wydawał się zakończony. Do tego cała była w szampańskich nastrojach ciesząc się tak intensywnie dzieloną bliskością. Można było zwilżyć gardło i złapać oddech. Cieszyć się błogim lenistwem tak charakterystycznym dla etapu “tuż po”. Teraz cała trójka była bez ubrań no ale jeszcze o północy to sam książe wyglądał o wiele bardziej jak książę.



https://i.pinimg.com/564x/b2/ab/49/b...e2b4126111.jpg


- Ojej ale mi będzie smutno jak wyjedziesz. - Nolan oflankowała swoją topową ostatnio dominę biorąc ją niejako w środek między siebie a swojego faworyta. Przesunęła palcem po jej ramieniu jakby znów jej się przypomniało, że wkrótce będą musiały się rozstać.

- Już nie przesadzaj. Z tego co słyszałem to wkrótce macie jakąś schadzkę w Amsterdamie. - ciemnowłosy upił ze swojego kieliszka i zaśmiał się rozbawiony uwagą swojej blondynki. Oboje droczyli się chwilę ze sobą jak to chyba mieli w zwyczaju i oboje to widocznie lubili. Bo dało się wyczuć, że świetnie się bawili i są wybornych humorach. A Malkavianka wcale nie ukrywała, że tak jak będzie mocno przeżywać wyjazd i rozstanie ze swoją blond ulubienicą tak i równie gorąco będzie przeżywać ową już prawie umówioną schadzkę w Amsterdamie. Oliver bowiem zdaje się już coś miał na tą okazję a ona sama znalazła pretekst w postaci jakiegoś koncertu na jaki chciała pojechać w przyszły weekend. No i nie ukrywała, że liczy na ponowne spotkanie ze swoją ulubioną blondynką.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 05-11-2022 o 19:29. Powód: Edycja linka obrazka Turnera.
Pipboy79 jest offline