W ramach anegdoty, to jak nasi rodacy potrafią się po polsku dogadać w obcym kraju (byłem świadkiem takich zdarzeń :v), to co to dla takich zuchów jak Renton i Jehan wycisnąć coś z więźnia w łamanej yorubie?
A całkiem serio, to naturalnym wydaje mi się, aby Jehan, mieszkający w Perpignanie będącym w sumie kondominium Bordenoirów i Neolibijczyków, znał jakieś grzecznościowe zwroty i parę losowych słów w yorubie. W sumie to kombinuję jak to ugryźć właśnie w oparciu o te podstawowe zwroty/słowa, wspomagane gestami.
Niecnie metagrowo, to harapowie mogą nie chcieć puścić takiego znaleziska (zakładam, że fauconi puszczą parę z ust) i mogą nalegać, by im go oddać pod ochronę. Mają ze sobą Wanadu, więc tu potencjalna furtka na negocjacje, że Kuoro może przecież popłynąć z nami jako przedstawiciel Neolibii i mógłby robić za tłumacza w rejsie. Problem tylko z tym, że jeśli Jehan będzie miał szansę na wyciśnięcie z jeńca ile tylko się da na względnej osobności, to nie będzie miał powodu, by wracać na klif i gadać z Afrykanami. Chyba że pod przymusem lub na prośbę Concombre'a/Rentona/Wildera.