Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2022, 18:24   #47
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 - 2519.07.02; agt; zmierzch

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Dzielnica Portowa; koga “Stara Adele”
Czas: 2519.07.02; agt; zmierzch
Warunki: wnętrzne ładowni, jasno, ciepło, gwar głosów ; na zewnątrz: jasno, zachmurzenie, łag.wiatr, nieprzyjemnie



Wszyscy



I znow sie spotykali w swoim rodzinnym gronie. Rozpoznawali te same twarze i głosy. Gdy po kolei wraz z koncem letniego, chociaż nieprzyjemnie chłodnego dnia zaczęli stukać hasło w burtę starej, od lat nieruchomej kogi. Po czym słyszeli niespieszne, nireregularne kroki kuternogi z drewnianianą protezą. Skrzypnięcie drzwi i znów kroki, tym razem już na pokładzie. Po czym zza relingu wychylala się owinięta chustą głowa starego wilka morskiego. Jak się Kurt przekonał kto to to spuszczał na dol drabinę po jakiej można było wejść na pokład. I zejść po wąskich i stromych schodach na dół, do ładowni w jakiej odbywały się spotkania. O ile nie były one w podziemiach pod zrujnowana wieżą gdzie zwykle przebywała Merga. Dziś jednak zbór zarządzono ponownie na starej łajbie jaka była pierwszą tajną świątynią ich zboru skutecznie im służąc już drugi sezon.

Dzisiaj też z końcem dnia, gdy słońce jeszcze ładnie oświetlało chmury unoszące się nad słonymi, stalowymi wodami zatoki i nad błotnistymi ulicami miasta ładownia powoli się zepełniała. Sytuacja wydawała się całkiem inna niż na ostatnim spotkaniu w zeszłym tygodniu. Tydzień temu wszyscy spodziewali się, że w tym tygodniu to już będzie trwał turniej rycerski. Ale niespodziewana śmierć wielkiej księżnej Nordlandu wywołała obowiązkową żałobę a więc i odwołanie publicznych festynów. Nawet od dawna umówione wesela były przekładane na znak solidarności w żałobie. W rozmowach nie tylko zebrani kultyści spekulowali, że może jutro, w Festag, z ambon kapłani ogłoszą co w tej sprawie. Pod koniec miesiąca zwykle był kolejny festyn, tym razem tradycyjny dla Neus Emskrank, Dzień Pierwszego Kamienia. Czyli rocznica gdy symbolicznie zaczęto wznosić nowe miasto na terenie dawnej osady rybackiej. Czy władze utrzymaja ten festyn czy jego też odwołają? A może tylko przesunął na później? I co z turniejem? Zostanie przełożony? Czy całkiem odwołany? Przecież do miasta część gości już przyjechała na ten turniej. Głównie ci z dalszych stron co już byli w drodze albo i na miejscu aby zdążyć przed początkiem turnieju. Stąd na ulicach, placach czy karczmach widać było tam i tu różne liberie z różnych rodów, niekoniecznie z samego miasta. Kultyści też się nad tym zastanawiali na głos bo też byli mieszkańcami miasta. Łasica i Burgund wcale nie ukrywały swojego rozczarowania tym odwołaniem. Miały przygotowana robotę i dla nich takie masowe festyny to były czasy prosperity. Bardzo je angażowały i zwykle swoje popisowe numery jako oszustki i włamywaczki robiły właśnie wtedy.

- Przynajmniej możemy pokręcić sie dookoła tych co już zdążyli przyjechać. Też czekają na ogłoszenie co będzie dalej. Mam nadzieję, że nie wyjadą lada dzień i trochę z nami zostaną. - mruknęła niebieskowłosa łotrzyca dając znać, że mimo ogólnie negatywnego odbioru to znajduje w tym jakiś plusik na pocieszenie.

- Za to mamy teraz Sorię i loszek Pirory na pocieszenie. No i to. - Burgund wskazała na siedzącą w samym środku ich kobiecej grupki syrenę Slaanesha. Mimo, że w swojej ludzkiej formie córka Soren wydawała się piękną kobietą która ma w sobie “to coś” co sprawiało, że trudno było przejść obok niej obojętnie to jednak nie zdradzała wyglądem swojego nadprzyrodzonego pochodzenia. To odkąd wróciła z wyprawy do malowniczego starorzecza Salt w naturalny sposób stała się sercem zwolenniczek Węża. Wszystkie były skłonne spełniać jej życzenia i zachcianki. Chociaż ta raczej nie ingerowała w poczynania ich grupy ani reszty zboru więc liderką dalej zdawała się być Łasica. Jej kamratka wskazała jeszcze na lubieżną orgię z alabastru i dominującą nad nimi figurę pół kobiety a pół jakiegoś pająka czy innego insekta jaka miała przedstawiać samą Soren. Ołtarz jej poświęcony nadal pysznił się pod ścianą ładowni.

Większość rodziny przyszła na to spotkanie jeszcze w świetle kończącego się dnia ale zwykle o tej porze się spotykali, gdzieś między siódmym a ósmym dzwonem. Przybył zakatarzony Sigismundus jaki widocznie nie do końca wyszedł bez szwanku z morskiej kąpieli i chodzenia przez pół dnia w mokrym ubraniu. Widać było ża ma zaczerwieonone oczy, siąpi z nosa i mocniej niż zwykle się poci. Zresztą Vasilij wyglądał podobnie. Sam Otto czuł od rana lekkie pulsowanie w skroniach ale poza tym jakoś nic więcej zdawało mu się nie dolegać. Z tego co mówił aptekarz wynikało jednak, że Strupas a zwłaszcza Loszka zaczynali odczuwać błogosławieństwa Oster na sobie. Garbus został tam aby jej przypilnować oraz świeżo schwytanej w nocy branki.

Sama akcja poszła w nocy w miarę gładko. Ta nasączona dziwnym zapachem szmata przytknięta do ust pomogła uśpić na dobre śpiące kobiety. Potem wystarczyło je wynieść nieprzytomne poza obozowisko pielgrzymów. I wrócić do obozowiska gdzie został Sigismundus, Strupas i Loszka. Dopiero tam, w świetle ogniska dało się poznać, że schwytali dwie młode kobiety.

- Oh! Jaki piękny, świeży obiet do eksperymentów! - aptekarz z zapałem przyglądał się nieprzytomnym kobietom. Chociaż traktował je nie jak kobiety czy nawet ludzi tylko okazję do swoich niekończących się eksperymentów. Zwłaszcza, że mając na gorąco wizytę w jaskini Oster i jej dary bardzo się niecierpliwił aby móc je na kimś przetestować.

- Taktak! Młoda, zdrowa, silna taktak! Będzie naszą samicąniewolnicą taktak! Będzie nam służyć i da nam cały miot! Taktak! - Skrzek jak go ochrzcił Vasilij też wydawał się być usatysfakcjonowany tym nocnym połowem. I wspólna akcja na tyle osłabiła ostrożność i brak zaufania obu stron, że podszedł ze swoim towarzyszem do ogniska. I nawet dało się z nimi chwilę porozmawiać. Ale spieszyli się aby jak najszybciej zanieść nową, zdobyczną samicęniewolnicę do swojego gniazda więc opuścili ludzkich sojuszników jeszcze w środku chłodnej nocy. Ci zaś mogli zanieść swoją do swojego gniazda czyli zaplecza apteki Sigismundusa dopiero następnego dnia. Ten wlał w usta śpiącej jakieś zioła jakie zaparzył. Tak aby dalej spała i nie sprawiała kłopotów.

Ranek przywitał ich ulewą a w tej ulewie pielgrzymi przeszukiwali las w poszukiwaniu zaginionych towarzyszek. I pomstowali na zabójstwo swojego kolegi jaki został zamordowany w nocy. W strugach zacinającej ulewy nie było za bardzo okazji zaglądać pod kaptury i pojmana kobieta podtrzymywana przez Sigismundusa i Otto, otoczona grupką zakapturzonych zbirów Vasilija jakoś umknęła uwadze towarzyszy. Strupas zaś musiał pilnować Loszki bo byli już na tyle blisko miasta, że nie wypadało jej trzymać na smyczy. Ta jednak wydawała się być ciekawska i ożywiona tym wszystkim jak dziecko. Albo osoba jaka kompletnie postradała rozum i zmysły. Późnym rankiem, gdy ulewa już zdążyła się skończyć wrócili przez południową bramę do miasta. I dalej do apteki Sigismundusa. Tam z lubością zamknął brankę w jednej celi a Loszkę w drugiej. I mogli wreszcie spocząć i ogrzać się w suchym miejscu. Czuli w nogach te ostatnie dwa dni podróży przez dzicz. Ale z takimi zdobyczami nurglistom humory dopisywały. Vasilij zabrał swoich kamratów i pożegnał się obiecując, że przyjdzie na zbór no ale już bez nich. Aptekarz zaś nie usiedział na miejscu tylko natychmiast prawie pobiegł przez miasto do zrujnowanej wieży aby zanieść zdobycze z jaskini do Mergi mając nadzieję, że ta zdoła przetłumaczyć zwoje zapisane dziwnym językiem. A teraz przyszedł tu na spotkanie i ledwo mógł usiedzieć na miejscu ze zniecierpliwienia. Co chwila zerkał w stronę drzwi przez jakie zwykle wychodzili Starszy i Merga.

Joachim przybył na spotkanie całkiem wypoczęty. Ostatnią noc wreszcie mógł spędzić we własnym łóżku a nie na jakiejś derce rozłożonej na leśnej ściółce czy kamiennym podłożu jaskini. I to dobitnie świadczyło o powrocie do cywilizacji z tej leśnej głuszy w jakiej spędził ostatnie parę dni. A jak w końcu wstał i zaczął ten całkiem ulewny dzień to dotarło do niego, że dzisiaj jest dzień zboru. I znów się pewnie wszyscy spotkają na “Adele”. Gdy w kończącym się dniu dotarł na starą kogę mógł się na własne oczy przekonać, że Łasicy, Sorii i Rupertowi udało się cało przetransportować święty artefakt Soren do miasta a nawet na sam statek przycumowany na stałe do pirsu. Dzisiaj na zborze pierwszy raz od rozstania nad brzegiem malowniczego starorzecza mógł spotkać i niebieskowłosą łotrzycę i przemienioną w ludzką kobietę dziedziczkę samej Soren. Ruperta bowiem spotkał jeszcze wczoraj wieczorem jak w końcu wrócił z Ghunterem do siebie. Od niego dowiedział się, że z tym ołtarzem to im się udało. No ale na własne oczy to widział go dopiero dzisiaj na “Adele”. Zresztą jak to zwykle bywało z większością braci i sióstr spotkał się pierwszy raz od zakończenia spotkania w zaszłym tygodniu. Można było sobie tradycyjnie pogadać i wymienić się plotkami jakie się wydarzały ostatnio.

- To umówiłaś nas na jakąś orgię w następną pełnię? Cudownie! Ha! Nie mogę się doczekaż aż opowiem o tym Fabi. Pęknie z zazdrości! - Łasica jak się dowiedziała od dziewczyn, że te zdołały się umówić z ungorami Gnaka na kolejne, romantyczne spotkanie przy kamieniach rytualnych w pełni zaaprobowała ten pomysł. I miała niezły ubaw nad tym jak może przyjąć te wieści ich bretońska koleżanka.

- Ale jak wieczorem czy w nocy to ona chyba nie będzie mogła. No trochę szkoda. Myślę, że by się jej spodobało. Jutro ma mnie odwiedzić po porannej mszy. Muszę jej znaleźć coś wyjątkowego, niepowtarzalnego, egzotycznego czego nie miała okazji spróbować z Hubertem. Może wtedy by mnie zaczęła traktować jako swoją władczynię a nie jego. Ojciec tak mi doradził przed odjazdem. Że póki daję jej to samo co Hubert to raczej wiele się nie zmieni. - Pirora dalej zastanawiała się jak zaspokoić swoją prywatną ambicję aby urocza Bretonka to ją stawiała na pierwszym miejscu jako mistrzynię i władczynię a nie Huberta. Na razie sprzedała pozostałym wiadomość, że widziała się dzisiaj z Oksaną no i ta zamówiona sukna dla Sorii jest w trakcie robienia. Na przyszły zbór powinna być gotowa.

- I właśnie dzisiaj się zastanawiałyśmy z Sorią jak ją wprowadzić na salony. Bo miało być, że z okazji turnieju przyjechała z daleka. Ale właściwie to inni też. Jakaś kapłanka Urlyka ponoć przyjechała dzisiaj w pełnej krasie, z orszakiem i tak dalej. Ciekawe. Myślałam, że u nich tylko mężczyźni mogą być kapłanami. Pewnie jutro będzie na mszy. No a z Sorią chyba nie ma na co czekać za bardzo i trzymać ją gdzieś po kątach. Niech urabia towarzystwo swoim niesamowitą urodą i wdziękiem. - Averlandka snuła luźne rozważania na to co się działo dzisiaj i ostatnio. W sprawie owej kapłanki Ulryka nie znała detali, też to tylko od kogoś usłyszała. Trzeba było jednak przyznać że kler urlykański rzeczywiście był zdominowany przez mężczyzn w podobnym stopniu jak u Schallyii służyły prawie wyłącznie kobiety. Więc kapłanka w służbie Pana Wilków rzeczywiście była czymś niecodziennym. Jednak Pirora zastanawiała się też jak oficjalnie wprowadzić herolda Slaanesha na salony. Jutro był Festag, dzień świąntynny więc jej zdaniem była dobra okazja nawet jeśli zamówiona, krwistoczerwona suknia nie była jeszcze gotowa.

- Ja nie znam tutejszego towarzystwa to zdam się na was. Niemniej jestem go ciekawa. Kogo i kiedy uda się zbałamucić. - ciemnowłosa kobieta odparła skromnie z leniwym uśmieszkiem jakby była pewna, że jej pojawienie się na salonach nie pozostanie niezauważone i zaowocuje ciekawymi kontaktami.

- Albo coś z teatrem. Jakaś premiera by się przydała. Ale nie mamy nic gotowego. To znaczy mamy ale tą sztukę to trzymaliśmy na ten turniej i przyjazd trupy aktorskiej z Saltburga. Przysłali do Kamili list wczoraj, że z powodu żałoby na razie odwołali swój przyjazd. Ja jednak bym wolała aby przyjechali. Zastanawiam się aby napisać do nich list i ponowić zaproszenie. Tylko jeszcze nie wiem jak go zredagować i w jaki ton uderzyć. - Averlandka dalej głowiła się nad tymi planami jakie musiała pozmieniać z powodu odwołania turnieju rycerskiego. Przyjazd tych sławnych aktorów miało uświetnić premierę nowego teatru, pierwszego w ich mieście, było też zwieńczeniem prac zarówno pań i panien z elity miasta jakie patronowały temu przedsięwzięciu a na ich czele stały Kamila van Zee i Pirora van Dyke. A przybycie takich gwiazd estrady byłoby wydarzeniem kulturalnym już samym w sobie.

- To wszystko błahostki. To wiedza jest prawdziwym kluczem do władzy i potęgi. Te wasze chutliwe żądze i perwersyjne zabawy są dziecinne. - Tobias machnął eleganckim gestem swoją haftowaną chusteczką dając wyraźnie znać, że większość omawianych tematów go nie interesowała i jest ponad to.

- My przynajmniej zdobyłyśmy ołtarz naszej Siostry i Sorię. Joachim też nam przy tym pomagał. - Łasica pokazała mu język i nie omieszkała przypomnieć, że ona i jej część zboru mają już na koncie niewątpliwy sukces w poszukiwaniu śladów i artefaktów po Czterech Siostrach.

- No właśnie Joachimie. Przeprowadziłem ostatnio bardzo interesującą rozmowę w sprawie Akademii. - Tobias puścił drobną złośliwość mimo uszu. I jakby nigdy nic zwrócił się do astromanty. Z całego zboru ich dwóch jawnie uznawało Tzeentcha za swojego patrona. Z tego co mówił nauczyciel i guwernant śmietanki towarzyskiej tego miasta to dowiedział się, że jest na terenie Akademii pewien magazyn. W trzewiach lochów pod głównym budynkiem. Zejście miało być do piwnic, gdzieś na terenie biur. Ten magazyn był o tyle wyjątkowy, że tam trzymano najcenniejsze artefakty. Niektóre podarowane przez bogatych sponsorów, inne zdobyte przez tutejszych kapitanów czy kupione w innych portach. Tobias oczywiście tam nigdy nie był ale jego zdaniem to brzmiało jak dobre miejsce aby trzymać jakieś tajemnicze artefakty. Także takie naznaczone mocą Mrocznych Potęg. Przynajmniej to było dobre miejsce do sprawdzenia chociaż jak na razie ani on, ani Joachim dostępu do tego lochu nie mieli.

- To wszystko nic! Nam udało się zdobyć dar od samej Oster! Wkrótce całe to miasto padnie pod jej potęgą! Obdarujemy wszystkich! - Sigismundus nie omieszkał pochwalić się sukcesem dzisiaj zakończonej wyprawy za miasto. - Moja Loszka jest naznaczona tchnieniem i łaską Oster! Zaprowadziła nas do samych słodko pachnących trufli! Dobra Loszka! Teraz tylko oby Merga albo Starszy potrafili rozczytać te zapiski naszej czcigodnej, kochanej Oster! - aptekarz był zachwycony i uszczęśliwiony jak rzadko kiedy się go widziało w takim stanie. Już zdawał się czuć słodki, zapach zgniłego zwycięstwa w powietrzu.

- Tylko będziemy pewnie potrzebowali kobiet. Kobiecych łon. Tak myślę po tych rycinach co widziałem. Możecie nam użyczyć swoich? Nie dla mnie oczywiście tylko w zaszczytnym celu niesienia nowego zasiewu wspaniałego życia. Życia jakie się wylęgnie i spadnie na to miasto i olśnie je swoją wspaniałością. - aptekarz już zdawał się widzieć oczami wyobraźni tą wspaniałą przyszłość bo mówił jak natchniony i pełen życzliwości do bliźnich czcigodny mąż.

- Co ty bredzisz? - nie tylko Łasica wydawała się być skonsternowana jego tajemniczymi słowami. Jej koleżanki ale i pozostali też niezbyt wiedzieli o co może mu chodzić. Miny kultystki miały jednak dość podejrzliwe.

- No tak. Przydałybyście się do czegoś pożytecznego. Co wam szkodzi? I tak co chwila zdejmujecie przed kimś majtki. A przecież rolą kobiety jest niesienie i dawanie nowego życia. - wyjaśnił jej Sigismundus dobrotliwym tonem prosząc je o współpracę w tej kwestii.

- Czekaj czyli co? Uważasz, że jesteśmy bezużyteczne? Widzisz ten ołtarz? Mam ci przypomnieć kto dotarł pierwszy do Mergi jak gniła na oddziale zamkniętym jeszcze zanim w ogóle do nas dołączyłeś? - dobrotliwa uwaga podziałała na liderkę kultystek jak płachta na byka. Jak aptekarz chciał je sobie zjednać to osiągnął odwrotny efekt. Sugestia, że są bezuzytecznie rozjątrzyła zwłaszcza niebieskowłosą co od zimy gdy stracili Karlika wywalczyła sobie rolę prawej ręki Mergi i Starszego właśnie w uznaniu jej zasług, śmiałości i zimnej krwi. No a poza tym w żeńskiej części zboru miała pozycję lidera. Przynajmniej w tej nieoficjalnej części bo oficjalnie najwyżej w hierarchii miasta stała bez wątpienia Pirora.

- To nie pomożecie w tym zbożnym dziele? - Sigismundus zamrugał oczami jakby uznał słowa koleżanki za odmowę. I podziałało na niego jak wiadro zimnej wody chluśnięte w twarz.

- Sigismundusie ona właściwie powiedziała, że… - Tobias wtrącił się jakby chciał zwrócić uwagę albo załagodzić spór. Ale u obojga już krew zawrzała gniewem.

- Wiedziałem! Jesteście bezużyteczne! A pierwszy raz mogłybyście w czymś pomóc aby przysłużyć się naszej sprawie! - krzyknął rozgniewany grubas celując w liderkę kultystek oskarżycielskim palcem.

- Coś ty powiedział?! My jesteśmy bezużyteczne?! - Łasica też podniosła głos bo chociaż często można było ją uznać za trzpiotkę co uwielbia swoją uległą rolę w zabawach w alkowie i wcale tego nie ukrywała. To jednak była kobietą jaka przeszła twardą szkołę życia na ulicy i potrafiła się tam odnaleźć a nawet czuła się jak ryba w wodzie. I nie dawała sobie w kaszę dmuchać.

- Co tu się dzieje?! Spokój! - drzwi otwarły się nagle i do środka weszli Starszy a za nim Merga. Widocznie odgłosy kłótni ściągnęły ich nieco wcześniej niż zamierzali. Mistrz uderzył swym kosturem w pokład aż echo poszło i to w połączeniu z jego gromiącym głosem zatrzymało rosnącą lawinę kłótni i wzajemnych oskarżeń.

- Nic takiego Mistrzu. On powiedział, że jesteśmu bezużyteczne. - Łasica siadła z powrotem na ławie i rzuciła swoje wyjaśnienie. Ale już znacznie spokojniejszym tonem.

- Bo są. Wreszcie mamy przełom a one odmawiają współpracy. - prychnął nie mniej rożalony aptekarz. Ale też wrócił na swoje miejsce nie chcąc ryzykować otwartego konfliktu ze Starszym i Mergą.

- Spokojnie moje dzieci. Wszyscy jesteśmy po tej samej stronie barykady a mamy wielu, potężnych wrogów. Musimy współpracować i trzymać się razem. - mężczyzn w todze, wysokiej masce i z kosturem w dłoni uspokoił nastroje. Zrobiło się spokojniej.

- Dobrze, właściwie i tak już mieliśmy do was iść. Cieszę się, że przybyliście tu wszyscy. Jak pewnie wiecie turniej został odwołany. Ale jutro powinni ogłosić co dalej. Nasze plany były mocno związane z tym turniejem. Więc dla nas najlepiej aby jak nie teraz to odbył się później. Pod koniec miesiąca jest kolejny. Mam nadzieję, że jego nie odwołają a może nawet połączą z tym odwołanym turniejem. Dla nas najlepiej aby było tu jak najwięcej gości spoza miasta, zwłaszcza tych znamienitych. - mistrz zaczął od omawiania aktualnej sytuacji. Zwykle to on zaczynał oficjalną część zboru. Ale w pewnym momencie dołączała do niego Merga. Zbór pokiwał głowami bo wszyscy spodziewali się już tego odwołania turnieju tylko nie było wiadomo co dalej z tym będzie.

Potem mistrz nakreślił ogólnie na czym miał polegać ten plan. Kluczowy był wielki bal w teatrze. Tam powinno się napoić i nakarmić znamienitych gości zatrutym i skażonym jadłem. Co powinno wywołać choroby, zatrucia i mutacje. Tu mógł się przydać ten wypaczeniec, dziwny kamień jaki zimą za grubą kasę odkupili od przemytników. Teatr był w sam raz. Pirora z oczywistych względów wolała nie robić takiej akcji w swojej kamienicy. A nowy przybytek kulturalny wydawał się w miarę neutralnym gruntem do takiej akcji. Był wspólny dla wielu znamienitych rodów więc winni nie byliby tak klarowni jak wtedy gdy gospodarem była jedna rodzina czy właściciel.

Do tego sama Pirora miała wręcz zagwarantowany dostęp do takiego balu. Zapewne Joachimowi czy Tobiasowi też powinno się udać załapać jako goście. A teraz jeszcze Soria gdyby ją przedstawić jako egzotyczną piękność z dalekich stron, szlacheckiego pochodzenia oczywiście. Do tego Pirora była prawie pewna, że większość dziewcząt, może oprócz Lilly, dałaby radę tam znaleźć zajęcie jako służba. A to byłoby kluczowe przy podawaniu odpowiednio spreparowanego jadła i napitków. Akurat przed taką służbą dziewczęta się nie wzbraniały a i chwaliły sobie taką rolę na dotychczasowych przyjęciach w kamienicy Pirory czy teatrze. Zwłaszcza jak się kończyły niecenzuralnymi zabawami.

- Resztę z was też proszę abyście mieli to na uwadze. I jakoś zaznaczyli swój wkład w tą akcję. Nie wszyscy muszą być w kuchni czy na sali balowej no ale jednak to nasz wspólny wysiłek. Każda para rąk do pomocy się przyda. - Starszy popatrzył po tych swoich dzieciach których obecność na balu dla elit nie musiała być taka oczywista jak wzmiankowanych kolegów i koleżanek. Ale mimo to było jeszcze na tyle dużo czasu aby to jakoś zorganizować.

- Oprócz tego planujemy nieco sabotażu na mieście. Tym się zajmą chłopcy Silnego. Jakieś porwanie, pobicie, włamanie, zastraszanie powinno podnieść temperaturę w mieście. - zamaskowany lider wskazał na ich silnorękich. Silny, Egon i Rune uśmiechnęli się kiwając głowami, że bardzo chętnie podejmą taką działalność.

- Ale jeśli macie jeszcze jakieś pomysły jak uświetnić i udoskonalić taką akcję to czekam na propozycję. - powiódł spojrzeniem po swoich dzieciach aby dać im znać, że jest okazja aby rzucić jakimś pomysłem. A nie tylko krytykować pomysły innych lub po fakcie mądrzyć się, że można było coś zrobić inaczej.

- Można na nich spuścić zarazę Oster! Tą co przynieśliśmy dzisiaj! Właśnie dało się odczytać te zwoje? - ledwo mistrz skończył mówić a wystrzelił Sigismundus nie odstępując od swojego planu aby zesłać na miasto nową plagę. Zwłaszcza jak zdawał się święcie wierzyć, że właśnie na tym ma polegać dar od Siostry jaka poświęciła się Panu Much i Plag. Maska mistrza skinęła a on sam spojrzał na rogatą wyrocznię.

- Tak, myślę, że dam radę to odczytać. Chociaż język jest mocno archaiczny. No i techniczny. Dużo nazw własnych, zwłaszcza dotyczących insektów w jakich się nie specjalizuję. - kobieta o fioletowej skórze i niesamowitych złotych oczach odpowiedziała jako tłumaczka starożytnych pism. Brzmiało jakby była nadzieja, że uda się to przetłumaczyć ale nie tak od razu. Zwłaszcza jak dostała te papiery dopiero parę dzwonów przed początkiem zboru.

- A swoją drogą jaki to język? - zaciekawił się Tobias bo w końcu był człowiekiem nauki i interesowały go takie ciekawostki.

- My mówimy na niego syluriański. Albo język starych szamanów. Nikt go obecnie nie używa w mowie ale zdarza się, że jakieś zapiski, rytuały albo zaklęcia są mówione w tym języku. W końcu Cztery Siostry pochodziły z Norski ale z tak dawnych czasów, że niewiele ma to wspólnego z dniem dzisiejszym. - Merga odpowiedziała na pytanie. Chociaż sądząc po minie uczonego to pierwszy raz zetknął się z takim językiem. Zresztą Joachim i Otto podobnie. Trochę brzmiało to jak z tajemnym magicznym którego nie używało się ot tak do rozmowy a jedynie do zapisywania ksiąg, zaklęć i używania mocy.

- A poza tym gdyby ktoś nie wiedział to obwieszczam, że Sigismundus z kolegami odnalazł jaskinię Oster. I przywieźli stamtąd wspaniałe dary. - Starszy znów przejął pałeczkę rozmowy i wspomniał pozostałym co się działo u kogo od ostatniego zboru. Zwłaszcza rzeczy jakie dotyczyły całego zboru. Chociaż był zdania, że opisany przez aptekarza podest na jakim znaleźli skrzynkę ze zwojami zapewne był podobnym ołtarzem jak ten wyłowiony z dna urokliwego zakątka przez Joachima i dziewczęta. Zaś dziwny, koniopodobny stwór był jego strażnikiem podobnie jak Soria chociaż oczywiście w całkiem innej od niej formie. Zresztą coś podobnego Merga wyczytała w zwoju jaki zaczęła już tłumaczyć.

- Na razie więc niech sobie tam leży. Ale prędzej czy później będziemy musieli ich ściągnąć tutaj. Najlepiej przed naszą wielką akcją. To może obdarzyć nas łaską patronów jakimi są poświęcone. - mistrz dał znać, że zapewne trzeba będzie wróćić do owej częściowo zatopionej jaskini aby wydobyć te cenne artefakty oraz jakoś pozyskać dziwnego strażnika. Nawet jeśli nie lada dzień to w ciągu dwóch tygodni zanim - oby! - zacznie się festyn Pierwszego Kamienia pod koniec miesiąca.

- To ciężko będzie go wydobyć. To spory kamulec. A tam nawet jak łodzią podpłynąć tak daleko jak się da to dalej jest taka kręta kicha gdzie trzeba by ten kamulec jakoś przetoczyć. - zgłosił Vasilij swoje zastrzeżenie, że to nie musi być takie łatwe jak się mówi.

- Na pewno damy radę! - odparł szybko Sigismundus pewny swojego zwycięstwa i gotów pokonać wszelkie trudności aby zdobyć łaskę swojego patrona.

- Dwa ołtarze Wielkich Sióstr. To duży sukces. Będzie to dobrze wyglądało wśród moich pobratymców. Bo w końcu się do nich wybieram. Norma popłynie razem ze mną. No i Kurt oraz Vasilij i jego banda jako załoga statku. Ale jak ktoś ma ochotę dołączyć to znajdzie się miejsce. Wyruszę jak skończę tłumaczyć te zwoje. Więc na przyszłym zborze już powinniśmy być w Norsce. Stąd to dzień, może dwa drogi łodzią. Zależy od pogody. Rozesłanie wici i zebranie ochotników na rajd też trochę zajmie. A chciałabym wrócić przed końcem miesiąca więc wcale tak wiele czasu nie zostało. Czekałam na jakiś sukces ale tak cenne zdobycze jak te dwa ołtarze no i Soria to powinno skusić moich pobratymców. - wyrocznia ogłaszała już wcześniej, że będzie chciała wrócić do swojej ojczyzny po wsparcie krucjaty pod patronatem Mrocznych Sióstr. Ale czekała aby nie płynąć tam z pustymi rękami bo jawiłaby się jako wysłannik słabeuszy i nieudaczników. Teraz jednak już miała ich czym skusić. I dzień jej wypłynięcia razem z częścią zboru był już bliski. Pewnie w następnym tygodniu.

- No tak, nasza czcigodna Merga opuści nas wkróce ale jak słyszycie wróci i to zapewne nie sama. Wszyscy przysłużymy się w rozgromieniu tego miasta! A macie jeszcze jakieś sprawy do omówienia? - Starszy przytaknął słowom wyroczni ale zagaił jeszcze czy zdarzyło się od ostatniego zboru coś istotnego. Dziewczyny od razu pochwaliły się, że umówiły się na orgię z ungorami Gnaka w najbliższą pełnię no i zachwalały jego i jego bandę jako całkiem znośnych i życzliwych. Tobias wspomniał o tym lochu na różne artefakty pod budynkiem Akademii, Sigismundus o planach pobłogosławienia miasta świętymi insektami Oster i tak omawiali różne te sprawy po kolei.



---


Mecha 14


Odporność na toksyny z jaskini Oster (ODP + skille)


Otto 50+10=60-20=40; rzut: https://orokos.com/roll/959636 28; 40-28=12 > ma.suk = utrata 0%; mod -5; 13-0=13/13 HP

Sigismundus 50+20=70-20-20=30; rzut: https://orokos.com/roll/959637 32; 30-32=-2 > remis = utrata 5%; mod -10; 16-1=15/16 HP

Strupas 60+20=80-20=60; rzut: https://orokos.com/roll/959638 86; 60-86=-26 > ma.por = utrata 10% HP; mod -10; 15-2=13/15

Vasilij 40+10=50-20=30; rzut: https://orokos.com/roll/959639 50; 30-50=-20 > ma.por = utrata 10% HP; mod -10; 12-1=11/12

Loszka 35+20=55-10-20=25; rzut: https://orokos.com/roll/959640 57; 25-57=-32 > śr.por = utrata 20% HP; mod -20; mod -10; 12-2=10/12
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 06-11-2022 o 18:33. Powód: Doklejenie mechy.
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem