Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2007, 16:43   #36
Sumar
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
Vanessa nie słyszała, jak Krasnal wyczytywał listę osób należących do waszej grupy. Podeszła do towarzyszy dopiero, gdy Ci brali kamienie.
- Ostatni twój masz jeszcze czas i szanse, aby się wycofać – powiedział Albreht patrząc jej głęboko w oczy.
Vanessa bez słowa wzięła pomarańczowy kamień.
- Panowie i panie w koń, jedziemy wybadać karczmarza. – powiedział Albreht, po czym ruszył ku koniom.
Raczej nie mieliście podzielnych zdań dotyczących strony, w którą powinniście ruszyć. Benger jakoś dziwnie zdawał się dla was wszystkim dobrym celem (^ ^). Jednak jedna rzecz ciągle was dziwiła. Mężczyzna w czarnych szatach. Podawał się za kogoś, kto dobrze zna Sandriela. Tylko, czemu tak dziecinnie się zachowywał? Jakoś nie wierzyliście, że rzeczywiście jest taki dziecinny… Musi mieć w tym jakiś cel. Może chce od siebie odciągnąć uwagę, albo chce żebyście myśleli tylko, że jest jak dziecko?
Wróciliście po konie i każdy dosiadł swojego. Mały kotek cały czas kręcił się koło Kate, więc ta wzięła go ze sobą. Benger nie było daleko, jakieś 2 godziny drogi piechotą. Powoli jadąc na koniach, rozmawialiście trochę albo pytaliście o coś tych, którzy podróżowali w przeciwną stronę. Mieliście nadzieje, że wiedzą coś więcej niż wy, ale dowiedzieliście się tylko, że na pewno chodzi wam o karczmę w północnej części miasta. W Benger były trzy karczmy, więc z odnalezieniem tej północnej nie powinno być kłopotów.
Będzie teraz gdzieś trzy godziny po południu. Było lato, więc słońce wam nie żałowało i grzało was as do przesady. Znajdowaliście się właśnie w połowie drogi, kiedy nagle z naprzeciwka zobaczyliście ze trzech widocznie gdzieś spieszących się ludzi. Pędzili na swoich koniach, jakby byli na jakichś wyścigach. Gdy was wymijali, to mało brakło, żeby jeden z nich wpadł prosto na Bruna. Całe szczęście zdążył on w ostatnim momencie zareagować. Gdzie też mogli się oni śpieszyć?
Po kilku minutach drogi nagle zauważyliście jakieś plamy krwi na drodze, a za chwilę, usłyszeliście cichy jęk. Spostrzegliście mężczyznę. Leżał prawie nieprzytomny. Na oko miał koło 29 lat, miał lekki zarost na twarzy i włosy do ramion. Na sobie miał poszarpane ubrania. Obok niego leżała złamana szabla, a pod nim sporo krwi. Miał głęboko ciętą ranę na lewym przedramieniu, oraz mocno poobijane nogi.
Dookoła był tylko mały lasek i nikogo pobliżu nie było widać.
- Po… pomóż…cie. Proszę. – odezwał się człowiek, gdy was zauważył, po czym zemdlał.
Wypadałoby pomóc, w przeciwnym wypadku na pewno długo nie poleży pod tym drzewem żywy…
 
__________________
Question everything.
Sumar jest offline