Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2022, 16:50   #98
Coolfon
 
Coolfon's Avatar
 
Reputacja: 1 Coolfon ma wspaniałą reputacjęCoolfon ma wspaniałą reputacjęCoolfon ma wspaniałą reputacjęCoolfon ma wspaniałą reputacjęCoolfon ma wspaniałą reputacjęCoolfon ma wspaniałą reputacjęCoolfon ma wspaniałą reputacjęCoolfon ma wspaniałą reputacjęCoolfon ma wspaniałą reputacjęCoolfon ma wspaniałą reputacjęCoolfon ma wspaniałą reputację
Scena wspólna pisana z Mi Raazem :)

Wyszli z klubu o własnych siłach, bez najmniejszego zadrapania ani rany. Nic ich nie bolało, nie kuśtykali na przetrąconych kościach. Nie zostawiali za sobą ani trupów ani zniszczeń. Po prostu… poszli, pogadali i mogli wracać.
-Masz mi coś do powiedzenia? - Spytała Ryan zanim podeszli do samochodu Maxa. Była poważna, wyglądała na zmęczoną i nie w nastroju do żartów.

- Ta Nicole musi być naprawdę fajną laską. Zauważyłaś, że nikt o niej nie powiedział niczego negatywnego? - Wypalił John najgorzej jak tylko mógł w tym momencie.
Tremere wciągnęła powoli powietrze i zrobiła minę jakby znowu żyła i właśnie ugryzła plaster cytryny.
- Jak na standardy Brujah z pewnością. Antysystemowa artystka, poetka nawet. - odpowiedziała z zimnym spokojem - Czyżbyś znalazł powód aby zacząć chodzić na koncerty?

Tym razem chyba coś zaalarmowało Brujah. Zamiast odpowiedzieć spojrzał jeszcze raz na Margoux i powoli uniósł brew. Black był samotnikiem przez ostatnią dekadę. Coś jednak mówiło mu, że w tej dyskusji czai się jakaś pułapka.

- Do tego w twoich klimatach, cięta na Hetmana i nie chce przez niego wracać tutaj. Aż się paliłeś na spotkaniu z Aurorą aby iść do niej. - też na niego spojrzała - Całkiem niczego sobie. I do tego z twojego klanu. Kogoś ci przypomina?

- Margo, nie podoba mi się twój ton
- powiedział spokojnie próbując porzucić potencjalnie niebezpieczny temat.

Kobieta zamrugała z uprzejmą miną.
-Wolałbyś żebym zaczęła się drzeć, machać rękami, grozić albo podbić ci oko? Wtedy poczułbyś się bardziej swojsko? Taka znajoma, domowa patologia. I jeszcze pewnie wolałbyś do niej iść sam, bez zbędnych ogonów. Na dodatek spoza klanu…-Westchnęła przeciągle.

- Oho. Ktoś się czuje zagrożony? - wypalił.

- To pragmatyzm - wzruszyła ramionami - Lubie wiedzieć na czym stoję. Albo leżę.

John zagryzł zęby. Ewidentnie się w nim gotowało. Margoux musiała poznać ten szczególny szczękościsk. Trwało dobre kilka sekund zanim zdobył się na ponowne otwarcie ust.
- Albo klęczysz… nie podobały mi się te podteksty do Turnera. Ani wcześniej u Hetmana. Musisz być taka…
Znowu szczęka się zacisnęła nie pozwalając Johnowi dokończyć.

Detektyw zatrzymała się i krzyżując ramiona na piersi spojrzała mu w twarz.
-I kto się czuje zagrożony?

- Yyyyrrrrgh! - John wydał z siebie nieartykułowane warknięcie. Stał naprzeciw niej zaciskając pięści. Nie rozumiał dlaczego tak bardzo wkurzała go wtedy gdy miała rację.

- Nie rozumiem waszego slangu! - wysyczała nie zauważając że w jej ustach pojawiły się kły. Wychyliła zaczepnie tułów do przodu i zaciskała palce na materiale kurtki w okolicach przedramion.
Mocno.
- To co masz mi do powiedzenia John?!

John czuł jak drżały mu mięśnie twarzy. Najpewniej od zaciskania szczęki. Wciągnął powietrze, żeby się uspokoić.
Nie pomogło.
- Nie będziesz więcej flirtować ze wszystkimi w koło? - spróbował zacząć temat, choć gdy tylko usłyszał swój głos wyrażający prostą zdawałoby się myśl, to nie był zadowolony.

- A co cię to tak boli, masz mnie w dowodzie albo testamencie?! - odsyczała mu przez zaciśnięte kły - Poza tym jaki flirt?! Jakbym z nim flirtowała bylibyśmy teraz gdzieś na zapleczu, albo w kiblu,a stoję tutaj! Dodaj dwa do dwóch. Gadałam z nim tak, aby nie wpadł w szał po nazwaniu debilem. Na okrętkę. Mieliśmy go bić, zacząłeś rozmawiać. To rozmawialiśmy, o co ci chodzi? Miałam mu splunąć w twarz albo wyjechać ze łba?

John nie wytrzymał. Uderzył w kosz na śmieci. Usłyszał pęknięcie, przypominające o tym, że badziewia z tworzywa zastąpiły stare, solidne, metalowe śmietniki.
- Taa - powiedział w końcu przez zaciśnięte zęby.
- Masz rację. - Po upuszczeniu części agresji John powiedział już spokojniej - Trzeba było mu wyjechać ze łba.
Chwilę jeszcze starał się zmuszać powietrze do naprzemiennego napełniania jego klatki piersiowej i opuszczania jej. Jednak szybko się poddał.
- Nie wiem… nie zgrywają mi się te wstawki o klękaniu z tym że zdarzało ci się może dwa razy w ostatnią dekadę… - zdawał się ignorować fakt, że w ostatnie trzy noce zdarzało im się częściej.
- Kurwa - przerwał wypowiedź elokwentnie, gdy dobór odpowiednich słów kolejny już raz go przerósł.
- Jestem zazdrosny. Tak. - W końcu udało mu się uformować sensowne zdanie z kłębiących się myśli.

Ciemne brwi Ryan podjechały do góry. Obie naraz i doszło do tego mruganie.
Odchrząknęła, stukając ciężkim butem w krawężnik.
- Aha. - wyrwało się jej bardzo elokwentnie, a sarkastyczny komentarz gotowy do wyplucia przełknęła czując jak piecze ją gardło.
Westchnęła ciężko, ale brzmiała w tym tajona ulga.
- No dobra… - teraz ona przetarła twarz - Dobra… znaczy nie. Nie musisz być. Zazdrosny. Koszom na śmieci też możesz darować, nic nie zrobiły, a zaraz jakiś krawężnik się pojawi że ciszę nocną zakłócamy i… nie musisz być zazdrosny, John - spróbowała się uśmiechnąć podnosząc dłoń i przytykając mu ją do policzka - Nie dajesz mi żadnego powodu abym… hm, rozglądała się za czymś innym. Albo kimś innym. Tak jest… dobrze. Chyba że w Brukseli stwierdzisz, że jednak randomowa Tremere to nie sławna i zadająca szyku Brujah z punktowego zespołu. Wtedy, co najwyżej, przestrzelę ci kolana.

Przysunął się do niej. Oparł czoło o jej czoło. Czubkiem nosa dotknął czubek jej nosa.
- Jedźmy do domu, dobra? Starczy szlajania się po klubach. Zamówię Ubera - powiedział i odsunął się na moment sięgając po telefon. Mogła przez moment pomyśleć, że John zapomniał jak dojechali na miejsce, ale wtedy wypalił swoim brytyjskim akcentem:
- A ten Max i ty, to…?

Margaux prychnęła I złapała go za rękę z komórką blokując działanie.
- Max był moim partnerem. Na służbie. Mieliśmy razem jechać wtedy po Russo, ale zapił w barze i pojechałam sama. Więc Russo zabił tylko mnie, a on ma wyrzuty sumienia i od tamtej pory mi matkuje. Niepotrzebnie je ma - skrzywiła się dość ponuro - Jest dla mnie jak brat, o niego przede wszystkim nie musisz być zazdrosny. Teraz twoja kolei. Dlaczego zapraszasz do domu ruskich zjebów na bitkę i dowiaduje się o tym przypadkiem? - zmrużyła oczy.

- Miało cię przy tym nie być - powiedział zupełnie szczerze. - Ivan władował mnie w jedno ze swoich gówien, a ja przez przypadek wciągnąłem ciebie. Teraz to odkręcam. Wszystko mam pod kontrolą. Naprawdę.

- Mhm -
nie wydawała się przekonana. Ani uspokojona. Stała chwilę nieruchomo aż wreszcie podniosła ramiona i zarzuciła mu je na kark przytulając się do szerokiego frontu.
- Jeśli myślisz że cię z tym zostawię samego to się mylisz i to grubo. Ubezpieczam cię, nic się nie zmieniło. Mówiłam ci, nie jesteś już sam. Nie chowaj tego po kieszeniach następnym razem tylko mów od razu. Razem coś wymyślimy. - Przymknęła oczy i oparła czoło o jego szyję wciągając powoli powietrze. - Max nas podrzuci, chodź. Jeśli mamy zaczynać jutrzejszy dzień od awantury to trzeba się wyspać. Skoro jednak jesteśmy przy tematach zazdrości w Brukseli mieszka ktoś z kim próbowałam… znowu poczuć się jak człowiek te dwa razy. Jest śmiertelnym, zamkniętym rozdziałem. Nie przy nim chce się budzić i dostawać po mordzie. Tylko przy tobie. Jedźmy… do domu, John. To był ciężki dzień, chcę żeby się już skończył.

Anglik przytaknął i ruszyli do samochodu. Trzymał ją za rękę. Zanim się zbliżyli w pole widzenia Maksa John zatrzymał się na moment.
- Wiesz, też mam kogoś w Brukseli. To moja uczennica. W sensie programowania. Była jedną z pierwszych, które kupiły mój kurs. Wiesz, taki sposób utrzymania się gdy nie możesz wyskoczyć na brunch o 12:00 z kierownikami operacyjnymi w korpolandzie. Swego czasu dużo w tym siedziałem. Stąd ten kapitał za który teraz kupujemy chatę. Z tą Nadine mam dość bliską relację. Choć w przeciwieństwie do ciebie jej nigdy nie widziałem i nie dotykałem. Ale żyjemy w takich czasach, że ludzie odsłaniają przed sobą dusze nie wiedząc kto jest po drugiej stronie wyświetlacza.
John zamilkł na chwilę, jakby zastanawiając się nad sensem swoich słów.
- Jeżeli nie chcesz go zmienić w wampira, ani nie będziesz mu dawać swojej krwi, to nie będę zazdrosny. Nie martw się.
Brytyjczyk pocałował jej policzek.
- Śpisz dziś u mnie? Muszę sprzęt przygotować na jutrzejszy wyjazd.

-Nikogo nie zamierzam zmieniać -
Ryan przewróciła oczami bardziej dla psychicznego komfortu bo nie było sensu tłumaczyć wszystkiego po raz kolejny, a wątpiła aby Anglik zapomniał.
Popatrzyła na niego koso.
- A jeśli naprawdę jest ci bliska ta twoja uczennica nie zrobisz nic co mnie wkurzy. W końcu jesteś mądrym ponurakiem. - parsknęła krótko aby już po chwili westchnąć - Śpię u ciebie, sprzedaje swoje mieszkanie… nieważne. Masz plan na jutrzejszy najazd kacapów?

- Ważne. Ty jesteś ważna. Jesteś jedyną znaną mi kobietą, która grozi Brujah a sama jest spoza klanu. Plan na jutro jest prosty: pakujemy sprzęt chłopakom. Skończymy pewnie we dwie, może trzy godziny. Przy okazji robimy fotki. Ubierz się jak na koncercie. Mają nasze nagranie z tamtego dnia. Chcę żeby mieli pewność, że my to my. Pozwalamy sobie zrobić kilka fotek razem. Sprzęt wyjeżdża. Ja wysyłam nasze foty z przeprowadzki do Siergieja Iwanowicza. Ważne, żeby były foty z przeprowadzki. To oznacza, że się wynosimy. I że goni ich czas. Dlatego będziemy mieć koło godziny. Maksymalnie dwie. My czekamy w mieszkaniu. Ludzie Hetmana na dole. Gdy zrobią nam najazd na mieszkanie to zmienimy ich w mielone. Ot to cały plan. Chodźmy, bo Maks tam czeka aż sprowadzimy skutego typa.


Tremere zaśmiała się krótko i wskazała ruchem głowy odpowiedni kierunek pomagając Brujah podjąć decyzję o ruszeniu za pomocą wypuszczenia dłoni na tor kolizyjny z tyłem jego spodni.
- Zrozumiałam. Biorę tłumik na wszelki wypadek. Wstaję wcześniej, zacznę dziś pakować jak powiesz co gdzie i jak. Poza tym przywyknij do Maxa, jedzie z nami na północ.

Wsiedli do samochodu on z tyłu, ona z przodu. Max poczęstował oboje fajkami i otworzył usta aby zadać pytanie jednak dostrzegł dyskretny ruchy kobiecej dłoni.
"Nie teraz".

W drodze powrotnej Ryan z wierzchu wyjaśniła mu o co chodzi, jednocześnie pisząc do Starego w sprawie Turnera. Czas im się kończył, potrzebowała broni z tłumikiem wziętej zeszłego razu od Aurory, a będącej teraz w agencji.

- Zostanę z wami wieczorem - łysol za kierownicą mruknął patrząc na detektyw i Anglika przez lusterko wsteczne, a ona pokręciła głową.

- Nie masz co robić w życiu? - westchnęła - Z tobą będzie tłok, wystarczy że Hetman daje swoich ludzi. Zajmij się szykowaniem do wyjazdu. Najbardziej nam pomożesz właśnie tym. Jeszcze będziesz nami rzygał, obiecuję - popalając papierosa poklepała go po kolanie.
 
Coolfon jest offline