Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2022, 18:53   #75
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wieczorny spacer nie przyniósł niczego ciekawego - miejscowi niczego nie potrzebowali, niczego nie posiadali ciekawego, a to, co pozostało z miasteczka również nie zawierało żadnych atrakcji. To ostatnie w sumie nie było niczym dziwnym, bo - jak to Thomas już wcześniej słyszał kilka razy - nawet ze starych dobrych czasów w niewielkich miasteczkach atrakcji żadnych nie było.
Poszwędawszy się trochę po okolicy Thomas wrócił do swoich i, po zabezpieczeniu samochodu i zjedzeniu kolacji, poszedł spać.
A noc, tym razem, minęła nad wyraz spokojnie.

* * *

Z dwojga złego lepiej było wybrać to mniejsze, a że tereny opanowane przez fanatyków lepiej było omijać, zamiast próbować przemknąć się obok St. Louis, ruszyli na południe.
Pusta droga, zrujnowane, opuszczone miasteczka i wioski, wszędzie cisza i spokój.
Spokój, przynajmniej ducha, zniknął w chwili, gdy Thomas ujrzał, w jakim stanie jest most.
Ruina - to było określenie bynajmniej nie na wyrost, bowiem wszystko wyglądało tak, jakby ktoś most zaczął rozbierać... i nie doprowadził roboty do bliskiego już końca.
Ale istniała szansa, i to dość spora, że ów koniec nastąpi, gdy na środku mostu pojawi się pickup.
Wizja była mało atrakcyjna, a że budowa tratwy była niemożliwa, to przez moment Thomas zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby wrócić na północ i poszukać szczęścia (i lepszego mostu) w okolicach St. Louis. Pieszy zwiad wykazał jednak, że można przedostać się na drugą stronę, zaś Nakpena na swym stalowym rumaku udowodnił, że nawet przejazd jest możliwy.
Kwestia bezpieczeństwa osoby siedzącej za kierownicą samochodu pozostawała nierozwiązana.
Jedyną odpowiedź mogła przynieść próba...
Praktyczna oczywiście.

Piesza grupka, obładowana osobistym ekwipunkiem, ruszyła pierwsza, a po zdobyciu przez nich przyczółka na drugą stronę rzeki przeprawił się Nakpena.
Gdyby Thomas powiedział, że się nie bał, zyskałby tytuł największego łgarza na świecie, a może i wszech czasów.
Prawdę mówiąc tylko ostatni idiota nie bałby się tej przeprawy, a Thomas do tej "elitarnej" grupy się nie zaliczał.
Co prawda głupcem można by nazwać tego, co siada za kółkiem i jedzie czymś większym niż wózek dziecięcy przez taką parodię mostu, ale w imię tak zwanej konieczności... ktoś musiał.

Gdy w połowie drogi powiał wiatr, most - chociaż stalowy - zatrząsł się, a Thomas uszami wyobraźni słyszał już trzask pękającej jezdni i widział siebie w drodze na dno... na szczęście była to tylko wyobraźnia i jakoś udało się dotrzeć na drugi brzeg cało i zdrowo.
- Niech to diabli - powiedział dzielny kierowca forda, ocierając pot z czoła. - Już chyba fanatycy byliby lepsi.
A potem przekazał kierownicę w ręce Evelyn.
- Ma ktoś coś mocniejszego niż woda? - spytał.

* * *

Drogi i dróżki, o mniej czy bardziej zniszczonych nawierzchniach, wiodły ich przez bezludne tereny stanu Missouri.
Nigdzie nie było widać żywej duszy, dopóki w polu widzenia nie pojawił się człek uciekający przed garścią chodzących maszyn.
Thomas, siedzący na miejscu pasażera, przyjrzał się tej scenie przez lornetkę.
- A niech mnie.... - powiedział, widząc, iż uciekinier jest kobietą. Podobnie jak goniące ją roboty była uzbrojona, tyle tylko, że ich karabiny były większe niż jej mały karabinek.
- Dove ma rację - dodał. - Zatrzymujemy się i rozwalamy "blaszaki"!
 
Kerm jest offline