Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2022, 11:03   #40
Nuada
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację


____
8.0


Okolice miasta Wurzen, 30 Sigmarzeit


Gwieździste niebo nad całym Ostlandem się rozciągało. Nie tylko upał tego dnia trudności przysparzał. W wielu domach gospodarze spać nie mogli, a ryk bydła i przydomowych psów, niósł się głośnym echem przez całą noc. Ci zaś, co w głęboki sen zapadli, koszmarów doświadczali z których z krzykiem i piskiem się budzili.
Takoż kapłani Morra spokoju nie zaznali i każden jeden czuł, że zły to omen, co straszliwą przyszłość zapowiada.



____
8.1


- Źle to nocą w drogę wyruszać - rzucił strażnik na bramie, gdy inkwizytorzy miasto opuszczali.
- Taaa - rzucił jego kompan, po przeciwnej stronie stojący - Band wiele teraz się włóczy, a i gromady dzikich zwierząt widziano.
- Nie lepiej to panie, skoro świt podróż rozpocząć? - spytał pierwszy z troską.
W odpowiedzi mijający go właśnie Jung przytknął dwa palce prawej dłoni do ronda kapelusza, żegnając się żołnierskim sposobem z Wurzen.


****
Po zmroku upał zelżał, ale daleko było do tego, aby tę noc chłodną nazwać. Roje much i komarów napastliwych, krążyły tak wokół jeźdźców, jak i ich wierzchowców. Konie prychały rozeźlone. Ogonami młóciły nieustannie powietrze odganiając się od nieustępliwych i krwiożerczych owadów.

Trakt o tej porze świecił pustkami, ale inkwizytorzy nie forsowali tempa. Ani ku temu powodów nie było, ani chęci.
- Mein herr - rzekł Bode przerywając długą ciszę - Kruki nad miastem krążą, jakby to jaki trup przy drodze leżący był.
Odwrócili się Pankraz i Oswald i na Wurzen majaczące w oddali spojrzeli. Liczne stada czarnych ptaków nad nim krążyło i przyznać trzeba było, że porównanie Bodego wielce trafnym się zdawało.


****

North Talabec Road, 31 Sigmarzeit, tuż przed świtem

Godzinę przed świtem zawsze noc najciemniejszą się zdaje. Inkwizytorskie konie wolno przed siebie dreptały po równo ubitym trakcie, który Drogą Północą był zwany i wzdłuż brzegów sławnej rzeki przebiegał.
Oswald z Pankrazem w siodłach podrzemywali, gdy Bode lejce swego kłusaka ściągnął. Dwa pozostałe konie wyuczone i do własnego nawykłe, także stanęły.
- Co jest? - warknął rozeźlony Oswald z drzemki nagle wybudzony.
- Ćśśśś - syknął w odpowiedzi Bode.

Konie strzygły uszami niecierpliwie, też coś wyraźnie czując.
Jung i Gerstmann rozglądali się czujnie, ale nic wokół nie dostrzegli, co mogłoby niebezpieczeństwo jakieś stanowić. Jeno ciemność, szum pobliskiej rzeki i niewielki zagajnik po lewej stronie drogi.
- Śmiercią tu czuć, mein herr - wyjaśnił po dłuższej chwili Bode, po czym zeskoczył z konia i puściwszy lejce zrobił kilka kroków przed siebie. Nagle przyklęknął i nabrał w dłoń garść ziemi z traktu.
- Świeża krew - rzekł unosząc dłoń w górę i wysypując z niej zlepione grudy ziemi - Jakaś potyczka miała tu miejsce. Co najmniej tuzin konnych. Dziwne, to bo wszystko łacno uprzątnięte, jakby komu zależało, by ślad po walce nie pozostał - dodał Bode, spoglądając pytająco w kierunku inkwizytorów.



____
8.2


Wurzen, zajazd "Pod Rozłożystym Dębem, 31 Sigmarzeit

Po niespokojnej nocy Carl zszedł do sali jadalnej. Głód czuł wielki, jakby całą noc bój jakiś zawzięty toczył. Jednak za nic przypomnieć sobie nie mógł, ani z kim walczył, ani o co. Wrażenie jedynie mgliste w jego pamięci pozostało, że walka to długa była i wielce zażarta.

Gdy Skell schodził po schodach gwar rozmów z miejsca go uderzył. W jadalnej “Pod Rozłożystym Dębem” gości od samego rana pełno było. Pomocnicy Tatulka uwijali się jak pszczoły w ulu, a i tak sądząc po zniecierpliwionych minach kilku gości, nie aż nadto.
Gospodarz omawiał coś właśnie z jakimś brzuchatym kupcem, ale na widok Carl przerwał rozmowę i podszedł do sierżanta:
- Mein herr, prosiłeś wczoraj, aby o tego Filbauma popytał. Tak też zrobiłem.
- I co?
- On się handlem tekstyliami zajmuje. Płótna, jedwabie, muśliny w belach, d tego koronki, kokardy i wytworne dodatki. Córki jego suknie i przepiękne kreacje dla pań szyją.
Skell splótł ręce na piesi i wymownie spojrzał na niziołka.
- Jasne, jasne… pewnie, to niewiele szanownego pana oficera interesuje. Już przechodzę do rzeczy. Tło jedynie chciałem nakreślić, aby obraz lepszy przedstawić. A zatem Thorn Filbaum postanowił, że się do Wurzen na stałe przeniesie. Zapytasz pewnie, mein herr, czemu tak osobliwy czas na przeprowadzkę wybrał. Ano, ponoć mu jeden kapłan Morra powiedział, że najlepiej będzie, jak do nowego domu w święto Sonnstill się wprowadzi. Dlatego Filbaum cały dobytek ze sobą wiózł. Nie tylko materiały na handel, ale też całą majętność swą i dobra wszelakie. Zatem przypadku w tym być nie mogło, że rabusie właśnie jego napadli.
- Gdzie go znajdę? Pomówić z nim muszę. - rzucił krótko Skell.
- Sęk w tym panie, że nie wiem. Udało mi się z jednym z jego sługą parę słów zamienić, ale gdzie cała rodzina przebywa, to nie zdradził. Ludzie jednak gadają, że ponoć frau Olga Adelhof pod swój dach go wzięła. Nie muszę mówić, że dla mnie to za wysokie progi.
- Rozumiem. Dziękuję za trud i pamięć o mnie Tatulku.


****

Wurzen, świątynia Sigmara, 31 Sigmarzeit

Ku zdziwieniu Carla drzwi do świątyni Sigmara zawarte były. Trzech ludzi przed nimi stał i głośno zastanawiało się nad przyczynami takiego stanu rzeczy. Sierżant nie za bardzo wsłuchiwał się w ich domysły i sam postanowił sprawdzić, jak się sprawy mają.
Podszedł do wrót i trzy razy, głośno w nie załomotał. Gdy nic to nie dało ponowił działanie.
Ktoś przekręcił klucz w zamku i z lekka uchyli wrota. Blada twarz młodzieńca z podkrążonymi oczami wsunęła się w wąską szparę.
- Mówiłem już cierpliwości. Zaraz będziecie mogli wejść - wyjaśnił zniecierpliwionym i drżącym głosem.
- Co się stało? - spytał Carl, próbując dostrzec coś w mrocznym wnętrzu.
- Posprzątać świątynie musimy. Jeszcze kilka chwil i skończy…
Kapłan przerwał w pół słowa, gdyż z głębi świątyni czyjś krzyk się wydobył, a po chwili czyjeś wołanie:
- Johan! Chodź tu! Szybko! Sam go długo nie utrzymam.
Nim Skell zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, młody kapłan zatrzasnął mu wrota przed nosem.
- Co to za wrzaski? Co tam się dzieje? - spytał ktoś za plecami sierżanta.
- Może straż trzeba wezwać? Doprawdy dziwne to rzeczy się tutaj wyprawiają.
 

Ostatnio edytowane przez Nuada : 14-11-2022 o 16:54.
Nuada jest offline