- Dobra, stawać z Wami w szranki w skradaniu nawet nie próbuję - wzruszył ramionami Rust. - Zostanę lekko w odwodzie z naładowaną kuszą, ale lepiej, żeby nie trzeba było się z nimi strzelać - wtedy sprawa spalona.
Przygotował oręż i kiwnął głową towarzyszom. - No... Ale jak już będzie trzeba ich lać, to lejemy - pocieszył wyglądającego bitki Semena. - Zostawmy tylko z jednego żywcem, co by go jeszcze przepytać. - Gotowi? - Leo pochylił się w półkroku. Naturalna lekkość ruchów sprawiała, że w cieniach jego kształty rozmywały się. Tło pochłaniało bohatera. - Jakby coś, puszczyk to sygnał do ataku. Jeśli będzie trzeba się wycofać do przegrupowania przy koniach, zrobię lelka. |