Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2022, 20:10   #83
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- To ja może dodam jeszcze coś do tych twoich trzech podpunktów. Po pierwsze to jesteś jedną z ochranianych przez nas osób, bo gdyby nie ta protekcja to aniołowie latający po okolicy mogliby tu wlecieć i zabić wszystkich ludzi włącznie z tobą. Po drugie po co miałam ci składać jakieś deklaracje skoro cały czas mnie zbywałaś. Próbowałam ustalić na czym stoję i nie dostawałam prawie żadnych odpowiedzi. Poza tym nie liczyłam za bardzo na twoją pomoc w jakiejkolwiek sprawie. No i po trzecie to uważam, że wcześniej też nie potrafiłaś używać mocy Klucza, bo nie panowałaś nad tym i miałaś z nią problemy, a teraz to już nawet nie ma o czym mówić. Nie dość, że nie pamiętasz nawet tej odrobiny wiedzy na temat mocy, którą poznałaś to jeszcze jej nie ćwiczyłaś przez ten czas. A co do pozbawiania życia to się nie zgodzę. Nie uśmierca się kogoś tylko dlatego, że jest dupkiem. Uważam, że wystarczyłoby po prostu odebrać ci tę moc.

- Masz rację, Emm - zgodził się Finch. - Każde życie jest cenne. I nie życzę, ani nie życzyłem ci nigdy śmierci, Vannesso.

- A co do różnicy w słowach moich i Fincha to wzięło się stąd, że on chce cię zabrać na swoją misję ratowania świata, a ja nie chcę. To cały sekret.

Fantomka wzięła dzbanek żeby sprawdzić czy zostało w nim jeszcze trochę kawy.

Zostało.

Gładzik milczał. Najwyraźniej nie chciał być świadkiem tej pogawędki.

Emma dolała sobie kawy.
- Nie przejmuj się tak Leo. Czasami trzeba oczyścić atmosferę porządną awanturą. Zobacz ja po piętnastu awanturach z Finchem dogaduję się z nim znakomicie.

- Czyżby - mruknął Gładzik cicho, pod nosem.

- Nie dostrzegasz tej zgodności umysłów? Może w niektórych opiniach się różnimy, ale światopogląd podzielamy i już się umiemy dogadać nawet jak się w czymś nie zgadzamy. Naprawdę. - Dodała żeby ostatecznie go przekonać.

- Słuchaj Emmy, Gładzik - wtrącił się Finch. - Ona zawsze, ale to zawsze wie, co mówi. I zawsze, ale to zawsze, ma rację.

- Czy dla ratowania świata i życia ludzi zrobiłbyś wszystko? - Vannessa utkwiła wzrok w Finchu.

- Wszystko to bardzo potężne słowo - Finch wydawał się być rozleniwiony jedzeniem. - Zawiera w sobie zarówno rzeczy śmieszne, brutalne i obrzydliwe. Więc, musisz albo doprecyzować, co masz na myśli mówiąc "wszystko", albo odpowiem - nie, nie zrobiłbym wszystkiego. Są granice, których nie przekroczyłem i nigdy nie zamierzam przekroczyć. Nawet teraz. Emma powiedziała, że - jeśli nam się uda - zrobi się, powiedzmy, reset. Wszystko powróci do czasu sprzed Fenomenu. Teoretycznie, moglibyśmy robić wszystko i nic by się nie wydarzyło. No i sami, gdyby się udało, niczego złego w sumie byśmy nie zrobili, tak można sobie to wytłumaczyć. Jeśli przez wszystko, masz na myśli, że poświęciłbym kogoś, kogo kocham, czy siebie, z ogromnym bólem, ale bym to zrobił, bo wiem, że osoba, która kocham, zrobiłaby to samo. Chociaż wolałbym poświęcić siebie. - Westchnął. - Kieruję się w życiu jedną, potężną zasadą - nie rób ludziom tego, czego sam nie chciałbyś, aby ci robili. Przynajmniej staram się tej zasady trzymać. Czy taka odpowiedź ci wystarczy?

- Raczej chodziło mi o to czy kogoś zmusiłbyś do takiego poświęcenia?- Powiedziała Druidka nie spuszczając wzroku z niego.

- Wiem do czego zmierzasz. Nie sądzę. Każda jednostka ma swoje sumienie i swój wybór. Ale gdybym mógł, podjąłbym się innych działań. Postarał przekonać. Jeśliby to by nie pomogło, poszukałbym innych sposobów. Użył swoich zdolności, na przykład. Jeżeli wiedziałbym, że to posłuży innym. Wiesz. Wchodzimy w bezsensowną, akademicką dyskusję - co jest ważniejsze, dobro jednostki, czy dobro społeczności. Kogo byś uratowała na torach, gdybyś mogła skierować pociąg tylko na jeden tor. Czy podałabyś śmiertelną truciznę małemu Hitlerowi, wiedząc co zrobi w przyszłości. Zawsze uważałem takie dyskusje za stratę czasu. Jestem zbyt stary, zbyt doświadczony i zbyt wkurwiony, abym teraz wracał do takich rozważań. Punkt wyjścia, Vannesso, jest bowiem taki, że każdy z nas walczy o coś innego i o inną słuszną sprawę. Bo ilu ludzi, tyle jest słusznych spraw. Mów prosto z mostu, do czego zmierzasz. I zjedz coś. Napij się kawy. Gładzik zostawił ze dwa naleśniki. Emm - zwrócił się do fantomki. - Chcesz dokładki? Mogę usmażyć. Zaniesiemy reszcie naszych, bo pewnie też gonią na oparach. Albo może chcesz coś dodać do tego mojego ględzenia?

- Do ustalenia kogo uważasz za złego. Weźmy taką matkę, której małe dziecko miałoby zginąć by uratować miliony. Jest złą osobą ta matka jeżeli nie zgodzi się na śmierć dziecka? - Druidka postawiła pytanie.

Emma przyglądała się na przemian Finchowi i Vannessie podczas tej ich wymiany zdań.
- Może przejdź do rzeczy i zapytaj go o to, o co ci tak naprawdę chodzi. - Zasugerowała. - Ja nie chcę dokładki - Odpowiedziała O’Harze - Ale Alicja na pewno jest głodna.

Finch kiwnął głową i spojrzał na Vannessę. Jego wzrok był naprawdę skupiony i niezwykle poważny oraz jakiś taki … władczy, charyzmatyczny, silny?

- Nikt, kto wstrzyma się od zabójstwa, nie jest zły. Ale też nie jest dobry. Roztrząsasz dobro i zło jako debatę o moralności czy jej braku. Popatrz na to co dzieje się wokół. Ci którzy to robią są, przynajmniej zgodnie z naukami różnych religii, skrajnie dobrzy. Więc proszę, zrób tak jak rozsądnie sugeruje, Emma. Wal, o co ci tak naprawde chodzi. I jeszcze, trzymając się się twojego pytania, Vannesso. Był taki ktoś, nazywał się Jezus. Jego ojciec poświęcił go za całą ludzkość. Czy to czyni Boga złym czy dobrym. Proszę. Cholernie jestem ciekawy twojej odpowiedzi, wiesz. Szczerze.

- Ja jestem osobą wierzącą. Dla mnie Bóg jest dobry - odparła szybko i bez namysłu. - I w moim przykładzie nie mówiłam o zabójstwie. Mówiłam o śmierci. O poświęceniu życia owego dziecka w zamian za życie innych. Już mówiłam, chcę wiedzieć kogo uważasz za złego.

Nexus zaśmiał się lekko, nieco złośliwie.

- Dobry?! To może weź miecz, wejdź na górę i pozażynaj trochę dziewczynek, jak jego aniołowie, wypełniający jego wolę. - Pokręcił głową. - Ale dobra. odpowiem ci, kogo uważam za złego. Siebie, ciebie, Gładzika, Kopaczkę, wielu ludzi, których znam. Może się mylę, może mam rację. Nie mi oceniać. Nie jestem od tego. Jestem od tego, aby spróbować posprzątać ten burdel, który narobili ci, którzy uznają się za dobrych.

Vannessa ledwo powstrzymała się przed wybuchem śmiechu gdy usłyszała słowa "nie mi oceniać". Udało się jednak to ograniczyć do głośnego wypuszczenia powietrza nosem.
- Jestem pewna, że moją rolą nie jest wyżynanie dziewczynek, także nie będę wchodzić w nie swoje kompetencje.

- A jaka jest zatem twoja rola w tym wszystkim? Masz jakiś pomysł na dalsze życie? Co zamierzasz zrobić z czasem, który ci pozostał? Bo mam wrażenie że ta dyskusja nie prowadzi do konkretów. Nie zrozum mnie źle. Lubię sobie pogadać. Niektórzy wręcz twierdzą, że gadam za dużo, bo lubię brzmienie swojego głosu. To ci bardziej uprzejmi. Ci mniej uprzejmi lub bardziej szczerzy powiedzą po prostu, że jestem gadatliwym narcyzem czy też głupiomądrym cynikiem. Czasami po prostu gnojkiem. Czasami … No dobra. Powtórzę. Do czego zmierzamy?

- Tak, zgadzam się, ta rozmowa nie prowadzi do żadnych konkretów - Druidka w myślach dodała jeszcze z przekąsem "ciekawe dlaczego?" - Jesteśmy w ślepym zaułku. Możemy tylko się cofnąć. I ja właśnie zamierzam to zrobić. Bo spoglądając z odpowiedniej perspektywy można dostrzec rzeczy, których wcześniej nie widziało się.

- Wiesz co Finch - wtrąciła się nagle Emma - myślę, że źle się za to zabraliśmy. Vannessa nie powie ci do czego zmierza, bo sama tego nie wie. Nie odpowiedziała na żadne pytania skierowane do niej a cały czas domaga się od nas konkretów, bo po prostu nie wie na czym stoi i w jakiej sytuacji się znajduje. Popatrz wszyscy ludzie, którzy tutaj trafiali mieli jakieś oczekiwania i czegoś chcieli. Jedzenia, picia, możliwości umycia się, skorzystania z łazienki, czystych ubrań, odpoczynku a przede wszystkim żebyśmy powiedzieli im co się dzieje i co ich czeka. A ona po prostu usiadła na krześle i stwierdziła, że niczego nie potrzebuje i gdybym jej wtedy nie sprawdziła Wyczuciem to doszłabym do wniosku, że to jakaś istota przybrała jej wygląd i się pod nią podszywa, ale jak się upewniłam co do jej osoby to starałam się zrozumieć co się jej przytrafiło. Nie wiemy gdzie była, z kim była, co widziała i jak się tutaj znalazła. Tak jak powiedziałam wcześniej, ominął ją atak na Londyn i ktoś musiał ją ochronić przed tym co się teraz dzieje. Albo ona nie widziała jak wygląda teraz świat albo widziała, ale to wyparła, ale tak czy inaczej ktoś musiał się nią zajmować. Do tego oskarżyła nas, że możemy być pomiotami piekielnymi, które zorganizowały to wszystko usiłując wmówić jej, że nastąpił koniec świata, co jest dla mnie jeszcze bardziej niezrozumiałe, bo przecież Wyczucie wskazałoby jej, że nimi nie jesteśmy. Tak samo jak pozwoliłoby jej zbadać świat dookoła i wiedziałaby, że dzieje się coś większego kalibru. I tak sobie myślę, że może ona po prostu jest w szoku i powinniśmy wezwać Aniołka żeby ją przebadał. Dajmy jej się opłukać, skorzystać z łazienki, a potem jeśli się zgodzi, a mam nadzieję, że się zgodzi damy jej butelkę wody, żeby się nie odwodniła, i zaprowadzimy, do któregoś z wolnych pomieszczeń na odpoczynek. Może wtedy porozmawiamy sobie na spokojnie, bo my też potrzebujemy trochę czasu, żeby się ogarnąć.

- Matko jedyna! - Jęknęła Billingsley. Miała już dość tej domorosłej psycholog. Zwróciła się do Leo - Czy ty możesz im powiedzieć, że to nie ja prosiłam o rozmowę z nimi tylko tak zadecydowała wasza koleżanka o czerwonych włosach? Mi nie chcą wierzyć.

- Tylko, że to teraz nie ma żadnego znaczenia Vannesso. Zrozum, zjawiłaś się tutaj nie wiadomo skąd, nie wiadomo w jaki sposób. Zachowujesz się się dziwacznie, nie jak człowiek, że tak powiem, a ja próbuję ustalić czy dlatego, że potrzebujesz pomocy czy też dlatego, że jesteś zagrożeniem? Więc powiedz mi tak jasno, gdzie byłaś ostatnio? Z kim byłaś? I jak się tutaj znalazłaś i dlaczego?

- Ma. Jeżeli ktoś zaczyna znajomość od próby zastraszenia, to nie powinien liczyć na zbyt wiele.

- A kto cię niby próbował zastraszyć? Jak na razie zaproponowaliśmy ci jedzenie, picie, odpoczynek i ogólną pomoc, tyle ile będziemy w stanie jej zapewnić, odpowiedzi, tyle, ile będziemy w stanie ci zdradzić. No, ale jak już wspomniałam mamy tutaj ludzi, których staramy się chronić i nie możemy przejść do porządku dziennego nad twoim nagłym pojawieniem się tutaj, dopóki się nie upewnimy, że nie stanowisz dla nikogo, w tym i dla siebie, zagrożenia.

Leo, na prośbę Vannessy po prostu spojrzał w bok. Widać było, że najchętniej poszedłby sobie od stolika.

- Spokojnie, Gładzik - Finch przestał dłubać widelcem w resztkach naleśnika. - Vannesso. Poczekaj. Kto ci groził i kiedy, tak jak Emma zapytała?

- Aha - Druidka skwitowała reakcję "dobrego policjanta". Jasnym dla niej stało się, że ów niczego nie powie.
- Ten kto mi śmierci życzył.

- Wychodzi na to, że to ty Finch - Emma spojrzała na O’Harę - Vannessa uznała, że jak się nie zgodzi na współpracę to ją wykończysz? Pamiętaj, że tak jak sama mówiła ma problemy z komunikacją, więc musisz się wyrażać nieco jaśniej.

Finch parsknął, rozbawiony.

- Ja z kolei cię zapewniłam, że nic złego cię tutaj nie spotka i mam zamiar słowa dotrzymać. Finch może i gada czasem głupoty - spojrzała na wspomnianego mężczyznę - ale nie zrobi ci nic złego. Jak już wspomniałam wcześniej jesteś teraz częścią tej powiedzmy enklawy i masz takie same prawa jak każdy inny człowiek, który szuka tutaj schronienia. Jeżeli się okaże, że z jakiś powodów stanowisz dla tych ludzi zagrożenie to po prostu cię od nich odizolujemy, ale nadal nie stanie ci się żadna krzywda.

- Jeżeli sądzisz, że życzyłem ci śmierci, to wybacz. Nie życzyłem. Chciałem tylko powiedzieć, że odebranie ci pamięci, było równie okrutne.

- Przestań się bawić w psychologa - Vannessa spojrzała na Emmę. - Nie wychodzi ci to. A, tu cytuję, powinien cię wtedy pozbawić życia, pamiętasz? - Przeniosła wzrok na O'Harę.

- No tak. Bo zabranie pamięci było bardziej okrutne. Ale to nie oznacza, że bym cię zabił czy coś.

- Pozwolę się nie zgodzić i z tobą - spojrzała na Druidkę - i z tobą - spojrzała na Fincha.
- Jak na razie żadna z moich obserwacji dotyczących ciebie Vannesso nie została w żaden sposób obalona. A zabranie pamięci może i jest okrutne, ale chyba lepsze niż utrata życia, bo wydaje mi się, że pamięć łatwiej odzyskać lub odtworzyć niż życie.

- Ta odnosząca się do powód dla którego uważam, że życzył mi śmierci też była trafna? - Ton wypowiedzi Vannessy wskazywał na to, że jest bardzo pewna swoich słów.

- Możesz jaśniej? Kompletnie nie wiem, o co ci chodzi. Zresztą, jak to się mówi, co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Na wypominaniu kto co i kiedy powiedział, niczego nie zbudujemy.
- To dlaczego wytknąłeś mi moją rzekomą samolubność? To już można, nie? - Vannessa czuła, że powoli traci nad sobą panowanie.

- Można. Ty możesz mi wytknąć moją wredność, złośliwość, arogancję, głupotę, co tam sobie życzysz. Proszę bardzo. Nie pogniewam się. Niech Emma ci powie, il razy mi nawrzucała. Albo Alicja, znaczy Kopaczka. Nawet Gładzikowi się wyrwało z raz czy dwa, a to spokojny chłopak jest.

- Finch - odezwała się spokojnie Emma - Problem jest w tym, że zarzucasz jej coś czego ona nie pamięta. Dziwisz się, że czuje się oburzona?

Oburzona? O nie, Vannessa nie była oburzona, ona była poirytowana, żeby nie powiedzieć zła. I ta złość właśnie osiągnęła ten punkt graniczny, po którym następował już tylko wybuch.

- No fakt - pokiwał głową. - Wybacz zatem mój brak taktu - zwrócił się do Vannessy.

- Co oczywiście nie zmienia faktu, że te zdarzenia miały miejsce i ci, którzy o nich wiedzą wyrobili sobie o tobie Vannesso pewną opinię.

- Wsadź sobie te swoje przeprosiny, te swoje możesz mi też nawrzucać. Ja mam dość. - Billingsley gwałtownie podniosła się z krzesła, tak że prawie je wywróciła i wyszła z pomieszczenia. W środku aż cała gotowała się. Chciała znaleźć jakieś ustronne miejsce, żeby dać upust całej złości, które zebrała się w niej w czasie tej rozmowy. No, może nie tylko w jej czasie, ale i wcześniej od feralnego dnia, gdy obudziła się w zimnej celi jakiegoś zamczyska.
W sumie Vannessa sama nie wiedziała, dlaczego akurat te puste słowo najbardziej na nią podziałały, ale to po nich straciła ochotę na jałową rozmowę.
Wyszła z budynku stanowiącego kuchnie tego całego ośrodka. Pierwszym o czym pomyślała, to to żeby jak najszybciej wydostać się z tego miejsca. Ruszyła więc w las, w który położone były zabudowania. Potrzebował jakiegoś spokojnego miejsca by przemyśleć sprawę.
Im bardziej oddalała się od budynków tym czuła się spokojniejsza. Cała złość jej przeszła. Niestety owa złość hamował też uczucie głodu, dlatego Vannessa spokojnie mogła odmówić przyjęcia poczęstunku. Teraz jednak poczuła głód. Na szczęście las dawał możliwość znalezienia jakiś roślin, które będą nadawały się do spożycia.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline