Gordon zjechał po linie prosto pod zmasowany ostrzał wroga… Naganiacze Łowcy wszyscy się dosłonie sprzysiegli z każdej strony leciały strugi pocisków uderzając w budynek galerii ryjąc bruzdy w ziemi. Gordon skoczyłz a osłone w ostatniej chwili gdy seria z automatu wgryzła się w miejsce gdzie przed chwilą stał.. W ostatniej chwili wypatrzył dziurę w murze obrośniętym bluszczem skoczył goniony wściekłymi pociskami zniknął między zrujnowanymi budynkami i wypalonymi wrakami samochodów…
Helikotper na moment zawisł i wtedy z zasobików umiejscowionych na niewielkich skrzydłach po bokach maszyny oderwały się pociski i pomknęły z furkotem w kierunku galerii.. Eksplozje było słychać kilkanaście kilometrów dalej… Na wpół zawalona konstrukcja runęła w tumanach kurzu… Naganiacze, rozpierzchli się przerażeni..
***
Prezydent tylko klepnął operatora dronów!!
- Bravo Emanuel… Brawo!! - Jeśli ktoś był w środku już nie żyje.. Pora zająć się kolejnymi…
- Wyślijcie część kordonu pancernego do środka chcę by użyli wszelkich środków do eliminacji celi… Ewidentnie dzisiejsza publiczność chce nie tylko krwi… chce wybuchów… - rozkazy el Presidente wykonano bez szemrania mimo, że tworzyło to luki i ktoś mógłby się przekraść do miasta…
Prezydent patrzył z radością na rosnącą z minuty na minutę oglądalność swojego show…
***
Cruz dotarł do cmentarza jako pierwszy… Zmierzchało się już
Cmentarz był stary i opustoszały. nikt o niego nie dbał. Wysoka trawa i zniszczone stare nagrobki były doskonałą kryjówką. W oddali błyszczało San Agotago… Oni jednak mieli walczyć w zbierających się ciemnościach… Przeskoczył płot i ruszył powoli… Nagle gdzieś z boku usłyszał ryk motocykla…