Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2022, 14:20   #104
Sonichu
 
Sonichu's Avatar
 
Reputacja: 1 Sonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputację
Działanie pod wpływem impulsu opłaciło się i chociaż z samego rana zaraz po przebudzeniu Alessandra odczuwała głęboki smutek żegnając się Monique i jadąc na dach hotelu gdzie czekał już na nią helikopter z młodszą de Gast, to im bliżej Brukseli się znajdowała tym bardziej smutek został zastąpiony przez rozkoszne oczekiwanie. Humor poprawiało jej też sprawozdanie Jewel, która spełniła jej wytyczne co do joty, więc przynajmniej nie zostawiała książęcej faworyty tak całkiem odrzuconej. Służka zadbała również, aby para zaprzyjaźnionych primogenów, a także Wieczna Królowa nie zapomnieli o pewnej blondynce szybującej teraz poprzez nocne niebo na spotkanie ze spokrewnionym równie wiekowym co jej własny maula… zabawne. Pewnie powinna się denerwować, lecz nie umiała. Była zbyt podekscytowana aby odczuwać lęk.
- Świetnie się spisałaś kochanie. Grzeczna, piękna dziewczynka… a grzeczne, piękne dziewczynki zasługują na nagrodę. Będziesz od dziś moją pierwszą ptaszyną, możesz mnie prosić o co chcesz - pochwaliła śmiertelną, głaszcząc ją czułym gestem po policzku i wychyliła się całując niespiesznie jej pełne usta. Również żałowała że nie zobaczy miny Angelette, lecz było to do nadrobienia. Grunt, aby Królowa Marionetek miała dobry humor następnego dnia, gdy znów się spotkają.
- Cieszę się, że zgodziłaś się mi towarzyszyć w podróży, ukochana siostro. Mam dla ciebie wspaniałe wieści! Chciałam się nimi podzielić już wczoraj, lecz pomyślałam, że najlepiej przekażę ci je osobiście. Dobrze że siedzisz - odwróciła się do młodszej brunetki i ujęła jej smukłe dłonie w swoje. Pocałowała wierzch tej prawej - Zeszłej nocy dane mi było porozmawiać z naszym drogim Sorenem. Zaprawdę był w szampańskim nastroju… sam wyszedł z propozycją abyś dołączyła do firmy, dasz wiarę? Nawet nie musiałam go brać pod włos, to był jego pomysł - zrobiła chwilę przerwy aby dobre wieści w pełni dotarły do Ophelii i podjęła - Jesteś już w odpowiednim wieku. Piękna, mądra i zdolna. Zostaniesz naprawdę wartościową częścią rodziny i już zawsze będziemy razem!

- O! Naprawdę? Zgodził się! Oo! To teraz będziemy razem? Już na zawsze! Cudownie!
- młodsza z sióstr zatrzepotała rzęsami słysząc takie wspaniałe wieści. Akurat tego widocznie się nie spodziewała. Ale gdy to do niej dotarło roześmiała się szczerze i na ile mogła w tym fotelu lotniczym to objęła i przytuliła do siebie blond siostrzyczkę.

- Tak się cieszę! To na pewno twoja zasługa. Inaczej pewnie by nie był taki hojny. Już się bałam, że będę musiała czekać następną dekadę albo aż w ogóle zrobię się stara i pomarszczona! - przeżywała tą radość bez skrępowania paplając wesoło gdy mogła dać upust swoim dotychczasowym skrytym wątpliwościom.

- Ale to chyba nie był tylko taki żart z jego strony? Bo już się nakręciłam. I musiałaś się czymś nieźle mu zasłużyć, że tak sam z tym wyskoczył. - brunetka spróbowała się trochę opanować i jednak wolała się upewnić, że to nie żart. Siedząca z drugiej strony blondynki kobieta też przeżywała tą radość razem z nimi. A i swoją bo wieść o tej pierwszej ptaszynie przyjęła nie mniej radośnie niż młodsza de Gast o obiecanym spokrewnieniu.

Blondynka objęła mocno siostrę i kołysała ją w ramionach, co jakiś czas całując we włosy.
- Tak moje życie, już zawsze będziemy razem. Na pewno nie żartował, nie bój się… ma nawet pomysł. Nic nie obiecuję, ale jeśli się uda do firmy wprowadzi cię być może sama nasza szefowa. Byłabyś jej bezpośrednią protegowaną, chcemy ją jutro do tego pomysłu przekonać. Jeśli jednak się nie zgodzi i tak Soren bez problemu uzyska zgodę aby cię wprowadzić. Obiecuję że zrobię wszystko aby Angelette wzięła cię pod swoją opiekę. Zaczniesz z wysokiej pozycji i zobaczysz. Za jakiś czas to ja cię będę prosiła o pomoc i radę - odchyliła się, poprawiając jej włosy.

- Wprowadzi mnie… ONA? - o ile za pierwszym razem Ophelia zamrugała powiekami ze zdziwienia to teraz szeroko je rozwarła gdy domyśliła się o kim rozmawiają. - No nie żartuj! Ona!? Przecież ona jest… No… Na samej górze! Ona jest chyba starsza nawet od Sorena! I ona by miała mnie… Oh! No aż nie wierzę! Matko to co ty zrobiłaś? Zabiłaś kogoś czy co? - młodsza de Gast nie mogła się nadziwić o jakim fantastycznym i skrajnie mało prawdopodobnym wariancie teraz tutaj rozmawiają. Zwykle bowiem to maula spokrewniał po rodzinie i do tej pory pewnie młodsza z sióstr myślała przede wszystkim o Sorenie jako potencjalnym stwórcy. A tu chodziło o samą Królową co nawet wśród primogenów uchodziła za jedną z najstarszych i najdostojniejszych. Z plotek wynikało, że jest starsza od panującego obecnie księcia.

- Nie, nie zabiłam nikogo - Torreador zaprzeczyła ze śmiechem i zrobiła niewinną minę - Zaprosiła mnie do siebie, polubiła. To fascynująca kobieta, piękna, silna i bardzo łaskawa. Tak, jest starsza od Sorena ale ma w sobie ogień tak wielki, że pogrąża cię całą gdy jesteś obok. Ciebie też polubi, ma słabość do artystów i ludzi z pasją. - powiedziała pisząc jednocześnie na telefonie, a gdy skończyła pokazała ekran Ophelii.

Reakcja siostry była znów bardzo znamienna. Tym razem otworzyła szeroko nie tylko oczy ale i usta. Szybko przykryła je dłonią ale i tak widać było, że jest pod jeszcze większym wrażeniem niż poprzednio. Aż przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć i w końcu rzuciła się siostrze w ramiona, objęła ją mocno i przytuliła do siebie.

- Gratuluję! Co za zaszczyt! No i jakie szczęście. To teraz to tak, teraz wszystko rozumiem. - mówiła do jej karku i pleców dzieląc z nią to szczęście. - Mnie też się zawsze wydawała wspaniała. No i Soren zawsze ją tak chwalił i wyrażał się z szacunkiem. - powiedziała gdy już wróciła do bardziej cywilizowanej pozycji siadając prosto do kierunku lotu.

- Oh tak, jest wspaniała. Jedyna w swoim rodzaju - zgodziła się jej siostra trzymając ją za ręce - Zobaczysz, już niedługo wszystko się zmieni i to na lepsze. Ale teraz będę potrzebowała twojej pomocy. Sam prezes wysyła mnie do Brukseli, trochę… mnie nie będzie. Muszę zabrać Nadine i Doriana, między innymi, ale nie bój się. Soren podeśle ci nową ochronę. Miej proszę oko na niego i klub, dobrze? Tam musi być ktoś rozsądny i zaangażowany, z głową na karku. Dlatego właśnie kieruję się z tym do ciebie. Pomożesz mi, moje życie?

- No to jednak wyjeżdżasz? A to już wiesz dokładnie kiedy? Oczywiście zajmę się klubem. I Sorenem. A obsługą się nie przejmuj, na pewno kogoś znajdziemy. Weź kto ci będzie potrzebny, mną się nie przejmuj.
- powiedziała siostra uspokajającym tonem. Spodziewała się tego wyjazdu więc za bardzo nie była nim zaskoczona. Ale wolała wiedzieć parę ostatnich detali. Poza tym jednak starała się stanąć na wysokości zadania aby zastąpić w tej roli swoją siostrę.

Alessa podziękowała jej ciepłym uśmiechem i mocnym uściskiem dłoni. Otworzyła usta aby coś dodać, lecz Jewel postukała ją po ramieniu drugą dłonią podając telefon.
- O naszym najdroższym wilku mowa - pokazała ekran siostrze, a ta odwzajemniła jej minę. Patrzyła z zainteresowaniem jak starsza de Gast odpisuje na na smsa.
Po nim nadszedł kolejny, całość zajęła całe pięć minut, a ledwo skończyła wymianę wiadomości z maulą oddając telefon Jewel, ten znów zawibrował.

Wyciągnęła rękę i służka ponownie go jej podała. Widząc kto dzwoni starsza de Gast uśmiechnęła się szeroko.
- Ty blond ladacznico! Przespałaś się z nim i z nią na raz! I ona jest w obroży i smyczy na tym zdjęciu? Prowadzałaś ją tam u nich ją na smyczy tak jak u was w klubie?! Przy nim? Opowiadaj! - głos Musette ledwo przebijał się przez pracujące łopaty wirnika nad ich głowami, ale Venture nie odpuszczała.
- Oh kochanie… żebym tylko ją prowadzała - odpowiedziała zadowolonym głosem, puszczając siostrze oko - Przeczołgałam jej słodki tyłeczek po podłodze, wychłostałam, a gdy już błagała o zmiłowanie dołączył Oliver i dalej już bawiliśmy się we trójkę. A jak tobie minął poprzedni dzień, moja słodka? Mam nadzieję, że gdy wyjadę nie zapomnisz o mnie i będziesz odwiedzać. Inaczej śmiertelnie się obrażę.

- No na pewno nie spędziłam jej z książęcą parą!
- odparowała młoda Venture bez zastanowienia. W głosie dało się słyszeć wiele emocji. Trochę zazdrości i całkiem sporo radości a przede wszystkim zżerała ją ciekawość.

- A byłam w “The Hell”, Theo mnie zaprosił no to było całkiem sympatycznie. Zwłaszcza jak dołączyła do nas Koko. Ona z tych ostrych i dominujących. Podpasowała mi. No i zostaliśmy tam do rana. Ale to nie była książęca para! Jej! To tą naszą słodziutką blondyneczkę sponiewierałaś tak samo jak u was w klubie? I to przy Oliverze? Matko święta! Aż się dziwię, że jeszcze żyjesz! Ja to bym się bała, że mi urwie głowę jak tylko wsadzę dłoń między uda jego ślicznotki! Masz jaja dziewczyno większe niż niejeden facet! - Musette streściła pokrótce swoje przygody no ale nadal nie mogła się nadziwić jak jej młodszej koleżance się powodzi.

- I jak mówisz o odwiedzaniu to już wpadłaś! Na kiedy się umawiamy? - zapytała pół żartem pół serio no ale chyba miała straszną ochotę na spotkanie ze swoją kumpelą i przeżywania tego wszystkiego razem. W końcu przez telefon nie można było powiedzieć wszystkiego i czuć się zbyt swobodnie.

- Musisz mi dać parę dni kochana na przygotowanie wszystkiego - Torreador szczerzyła się z bardzo zadowoloną miną, puszczając dziewczynom oczko - Przenoszę się do Brukseli, zapoznam miasto i jak tylko rozpakują moje rzeczy od razu wysyłam po ciebie śmigłowiec. Wtedy sobie wszystko obgadamy na żywo i pójdziemy w tango. Myślę że po weekendzie już damy radę się łapać.

- Ano tak, bo ty teraz będziesz wyjeżdżać… A to szybko, myślałam, że jeszcze trochę z nami zabalujesz na miejscu. No ale jak trzeba to trzeba. I za tydzień? No pewnie! Daj tylko znać to nawet na rowerze tam do ciebie przyjadę! Podobno nie najgorzej wyglądam w leginsach! -
zaśmiała się na koniec ale było czuć, że jest bardzo chętna na następne spotkanie z kumpelą.

- Z tego co podpowiada mi uczynna pamięć wyglądasz bosko we wszystkim co ciasno opina ci ten krągły tyłeczek - blondynka odpowiedziała ze śmiechem.
Wymieniły jeszcze parę uwag po czym pożegnały się i połączenie się urwało.

Nie dane jednak było siostrom porozmawiać spokojnie, bo komórka Torreador znów się odezwała. Tym razem jednak gdy przykładała ją do ucha, blondynka miała ciepły, trochę nostalgiczny uśmiech na twarzy i spojrzenie wbite w widok za oknem. Słuchała zaaferowanej Monique kiwając głową, cmokając albo mrucząc nisko.
- Jesteś idealna moje słońce. Nie przepraszaj za nic, nie mnie - powiedziała gdy tamta skończyła i cieszyła się z reakcji na pozostawiony kochance prezent. - To ja jestem winna przeprosiny. Chciałam w ten sposób prosić o wybaczenie i osłodzić nasze rozstanie. Wyszłam z domu jak złodziej, zanim zdążyłyśmy się sobą nacieszyć. Gdyby nie fakt, że muszę załatwić parę spraw przed przeprowadzką nie ruszyłabym się z twoich ramion aż do świtu. Masz moje słowo że w najbliższy weekend będę cała twoja, odbijemy sobie gorycz rozłąki. Moje serce też już masz, będzie zawsze przy tobie, nieważne gdzie mnie los i obowiązki rzucą.

- Ohh Ally… -
po drugiej stronie prawie dało się wyczuć jak druga z blondynek prawie roztapia się w tą słuchawkę z czułości i miłości na takie wyznania. Zaniemówiła na dłuższą chwilę jakby to wewnętrznie przeżywała albo myślała co powiedzieć dalej.

- Jesteś dla mnie za dobra. Ale wytrzymam to rozstanie aby znów się tobą nacieszyć jak się znów spotkamy. Oli już wyszedł ale jak wróci pomęczę go o ten adres gdzie to ma być. To jak tylko dostanę to ci od razu prześlę. Też bym mogła spędzać całe noce tylko z tobą. Tylko no tak co noc to nie mogę bo mam jeszcze Oliego. Ale sama wiesz jaki on jest kochany. Tylko poza tym jest też eee… no prezesem firmy… No to ma mnóstwo obowiązków i nie możemy być tak często razem jakbym chciała. - Monique jak się odetkała to zaczęła mówić szybko i nieco chaotycznie gdy jej myśli krążyły i zderzały się ze sobą pod jej jasno blond czaszką.

- Wiem kochanie - blondynka wymruczała w słuchawkę - Najpierw obowiązki, ja poczekam ile będzie trzeba. Dbaj o Oliego, to taki słodki, czuły człowiek. Potrzebuje cię nie mniej niż ja. Tylko ze on ma więcej na głowie. Prześlij adres gdy go zdobędziesz i nie smuć tej pięknej twarzyczki. Widzimy się weekend, czyż nie? Przygotuję coś specjalnego abyś przez następny tydzień chodziła cała w skowronkach.

- Oczywiście najdroższa! Przyjadę na każde twoje wezwanie! I tak, zadbam o niego. Wszyscy to tylko jako… eee… prezesa go widzą. A jak się go pozna prywatnie to sama widziałaś wczoraj. Jej, jeszcze raz ci dziękuje za te orchidee i to tyle i takie duże i piękne! Wcześniej to tylko Oli mi robił takie prezenty. -
wyznała wzruszona blondynka starając się jednak wziąć w garść aby nie rozkleić się zupełnie.

Siedząca obok Ophelia rzuciła siostrze długie, rozbawione spojrzenie, a ta tylko rozłożyła jedną rękę, wciąż zasypując Malkaviankę komplementami i zapewnieniami o niecierpliwości kolejnego spotkania.

- Naprawdę jest ci bliska - stwierdziła, gdy wreszcie Alessa oddała telefon swojej służce.

Ta milczała przez chwilę po czym kiwnęła krótko głową.
- Żałuję że jej tu nie ma - westchnęła w końcu, poprawiając młodszej brunetce mankiet sukienki - Niemniej rozłąka jest dla miłości tym, czym wiatr dla ognia... małą gasi a wielką roznieca i tym słodsze są następne spotkania im więcej żaru trawi nas od środka.


Jeśli Alessandra miała chociaż cień wątpliwości czy warto rzucać wszystko i tłuc się całą godzinę aby dotrzeć na spotkanie z przyjacielem Angelette, to wystarczyło że się pokazał, a wszelkie wątpliwości rozpierzchły się jak stado myszy, chowając w norach.
Monique się nie myliła, naprawdę był przystojny. Do tego szarmancki i po ogniu w oczach szło poznać, że Wieczna Królowa też się nie myliła. Ledwo się pojawił, a de Gast łapała się na tworzeniu w głowie przeróżnych sytuacji z nim w roli głównej. I w żadnej z nich nie czułaby się pokrzywdzona.
Obserwowała go gdy się witali, uśmiechając czarująco lecz zanim zdążyła się odezwać jej telefon znów zadzwonił. Zirytowanym machnięciem ręki zbyła Jewel, lecz ta z poważną miną wciąż trzymała smartfona w wyciągniętym ręku. Wyjaśnienie tego zachowania przedstawiał wyświetlacz.
- Przepraszam was na chwilę, to z Luwru - wyjaśniła po czym odebrała. Po drugiej stronie promigen również wydawała się zadowolona z prezentu, blondynka zamruczała pogodnie do słuchawki.
- Nawet całe morze róż nigdy nie dorówna pięknem mej ukochanej. Tak jak ich czerwień nie oddaje w pełni siły mego uczucia do ciebie. Cieszę się, że ten drobny upominek wprawił cię w dobry nastrój i choć odrobinę ukoi tęsknotę do jutrzejszego spotkania na którym bardzo dokładnie zademonstruję sytuację w jakiej opętałaś moje sny. Niestety dziś nie dane mi będzie cieszyć się blaskiem twych oczu ani smakiem twych ust. Odwiedzam twego serdecznego przyjaciela. Postaram się i w tym spotkaniu przynieść ci radość.

- Będę cię oczekiwać z drżącymi z ekscytacji kolanami kochana Różyczko.
- w głosie primogen dało się wyczuć aprobatę i zadowolenie. Prawie można było ujrzeć jak majestatycznie z iście królewską godnością skinęła głową.

- I to już jesteś na miejscu? Przywitał cię? No i jak pierwsze wrażenie? - chociaż primogen paryskich Torreadorów miała ponad dwa wieki na karku to jednak też wydawała się tak zwyczajnie ciekawa jakie wrażenie wywołał na jej ulubienicy kawalerzysta jakiego jej poleciła. Ten zaś stał razem z Jewel i Ophelią rozmawiając z nimi o czymś skoro wszyscy czekali na wynik rozmowy Alessandry przez telefon. I wyglądało na to, że w paru chwilach to Polak kupił sobie uwagę obu kobiet całkowicie.

- Oh Angelette… - blondynka westchnęła rozmarzona, odchodząc ostrożnie kilka kroków w bok, bo ciężko się chodziło na szpilkach po trawie - Jest to kolejna rzecz za którą koniecznie muszę ci podziękować. Już sam jego widok sprawia że krew szybciej krąży w żyłach, a myśli suną w tę bardzo nieprzyzwoitą stronę. Cóż za szarmancki drań. Miałaś absolutną rację, nuda nam nie grozi. I nie tylko ona. To irracjonalne, ale… idzie się poczuć przy nim bezpiecznie. Dziękuję ci moja ukochana. Opowiem ze szczegółami jak przebiegło spotkanie zanim zejdziemy do lochów, a część zademonstruję jeśli taka będzie twoja wola.

- Cudownie ekscytujący pomysł najdroższa. To już nie będę cię od naszego ogiera odciągać. Bawcie się dobrze a my widzimy się jutro. Z tego co pamiętam to lubi bardzo utalentowane i żywiołowe amazonki co potrafią właściwie zadbać o konika. Wierzę, że jesteś odpowiednią osobą do tego zadania. A teraz dobrej nocy mon cheri i do jutra. -
powiedziała słodkim głosem rozmówczyni jaki obiecywał bardzo interesujące następne spotkanie już za niecałą dobę. Ale na razie nie przeciągała rozmowy zdając sobie sprawę, że kochanka ma inne plany na tą noc.

- Dobrej nocy, dame de mon coeur. Jutro o tej porze będziesz już w moich ramionach, niech ta noc zleci ci szybko - de Gast pożegnała się i rozłączyły się, a na twarzy tej pierwszej pozostawał czuły uśmiech. Wróciła do pozostałych, oddając telefon Jewel.
- Wybacz dzielny lwie, już jestem cała twoja - powiedziała niskim głosem podchodząc do gospodarza i jak gdyby nigdy nic stanęła tuż przed nim, zarzucając mu ramiona na szyję.
- Na czym to skończyliśmy? Ah tak, chyba pamiętam. - spytała niskim pomrukiem przypatrując się jego oczom i westchnęła krótko po czym złączyła ich usta w długim, gorącym pocałunku na powitanie.

Leon widocznie nie pierwszy raz był w takiej sytuacji. Bo przyjął zachowanie odzianej w złoto blondynki jakby robili to już niezliczoną ilość razy. Pewnie i chętnie oddał jej pocałunek. Całował zdecydowanie a dłonie złapały ją pewnie aby ułatwić im to zadanie. Obecność obu pozostałych kobiet czy jakiejś jego eskorty stojącej trochę dalej przy czekających limuzynach wcale go nie peszyła. Gdy skończyli się tak witać zręcznie objął ją jak swoją oficjalną partnerkę u boku a sam zwrócił się trochę do nich wszystkich. Ale w oczach Ophelii i Jewel wyłapała, że każda z nich pewnie bez zająknięcia chętnie znalazłaby się na jej miejscu.

- Właśnie rozmawiałem z tymi uroczymi damami. Okazuje się, że nie ma potrzeby ruszać tej ptaszyny. Musi polecieć na lotnisko i przygotować się do powrotu. A ja zapraszam do siebie. Dalej szofer odwiezie obie panny gdzie sobie tylko zażyczą. Stąd do Brukseli jest z pół godziny jazdy do centrum. Dobrze, że nocą to ruch niewielki. W dzień byłoby pewnie ze dwa razy dłużej. - roztoczył dookoła aurę dobrego gospodarza i przyjaznego domu. Taki co umie się zatroszczyć o swoich gości i robi to z przyjemnością. Płynnie zawinął całą trójkę wystrojonych kobiet od śmigłowca w stronę czekającej limuzyny i tak im opowiadał po drodze do niej.

- Twoja życzliwość raduje nasze serca, dziękujemy za pomoc i ratunek z opresji. Jesteś naszym bohaterem, Leo - Torreador szła obok niego chętnie przylegając do jego boku i obejmując ramieniem przez plecy. Nie musiała udawać zachwytu, po prostu pozwoliła mu się w pełni objawić na twarzy. Wskazała na siostrę - Ta piękna młódka to Ophelia, moja słodka siostra. Śliczna ptaszyna obok to Jewel, moja towarzyszka. Ja mam na imię Alessandra, ale to pewnie wiesz od najpiękniejszej z paryskich róż. Cieszę się, że ta nagła propozycja spotkania nie wywołała u ciebie zmieszania i nie schowałeś się do swojej jamy. Naprawdę byłaby to niepowetowana szkoda. Żywię nadzieję, że nie pokrzyżowałam ci za bardzo planów.

- Absolutnie. To prawdziwy zaszczyt i przyjemność móc gościć tak znamienite damy. -
powiedział nonszalancko otwierając tylne drzwi limuzyny i podając każdej z nich dłoń aby pomóc im wsiąść do środka. Przy czym każdą z tych dłoni całował jeszcze raz wywołując u dziewcząt rozanielone uśmiechy. A na koniec sam wsiadł do środka i zamknął drzwi.

- Paul jedziemy do nas. A potem odwieziesz nasze panie do Brukseli gdzie sobie zażyczą. - zwrócił się do szofera wciskając przycisk komunikatora. Po czym mógł się znów poświęcić swoim gościom gdy limuzyna bez pośpiechu i z cichą gracją ruszyła przed siebie. Jeszcze widać i słychać było jak pozostawiony na środku murawy śmigłowiec wznawia obroty silnika i po chwili ponownie staruje wzbijając się pod nocne niebo.

- To niedaleko, zaraz będziemy. - wskazał gestem kierunek jazdy. - Oprowadziłbym was no ale jak się panie śpieszą to może innym razem. Od strony drogi niestety wszystko zasłaniają żywopłoty. Ale za to jak jest się po ich właściwej stronie z tego samego powodu zapewniają odpowiedni poziom prywatności mnie i moim gościom. - tłumaczył gdy sięgnął do barku i gestem zapytał na co panie mają ochotę. A na zewnątrz faktycznie mijali jakiś przydrożny żywopłot jaki mógł sięgać i do okien pierwszego piętra.

- To co widzimy już jest warte uwagi i grzechem byłoby jej poświęcić - starsza de Gast ułożyła się wygodnie przy boku mężczyzny, gładząc go niespiesznie palcami po karku za uchem. Najchętniej już by zaczęła działanie, jednak mimo wszystko nie chciała wprawiać siostry w zakłopotanie, a jeszcze będą mieli czas.
- Pytałeś wczoraj o referencje od Angelette - zaczęła tonem lekkiej pogawędki wyciągając rekę, a Jewel położyła na niej telefon - Chętnie zaspokoję. Twoją ciekawość, jeśli wciąż drzemie ci w trzewiach, mój piękny.

- A tak, referencje, no tak, wspominałaś o nich.
- gospodarz jak już uporał się z butelkami i kieliszkami oparł się wygodnie o kanapę dzięki czemu i blondynce było łatwiej się oprzeć o jego bok. Obie towarzyszki siedziały naprzeciwko nich i gdy jej długonoga sekretarka podała jej telefon to starsza de Gast mogła poszukać w nim nagranego w ostatni weekend filmiku. Potem mogła podać go swojemu partnerowi. Ale, że to nie był jedyny filmik jakiego się pokazała ikonka to i zwróciło to jego uwagę.

- Hej… To Oli? Znaczy Oliver. Wybaczcie moje drogie, czasem się zapominam. Nie mogę się przyzwyczaić, że został księciem. Chociaż moim prywatnym zdaniem to wreszcie Paryż zyskał prawdziwego wodza. A nie jakiegoś baletmistrza. Troszkę się znamy z Olim. Znaczy z Oliverem. - powiedział najpierw do siedzącej obok blondynki a potem i do obu brunetek naprzeciwko jakby wizerunek paryskiego księcia na ikonce wywołał mu takie a nie inne wspomnienia i skojarzenia. Brzmiało w tym sporo poufałości jakby całkiem dobrze znał się z obecnym władcą paryskiej domeny.

- A to Monique? Mogę odpalić? - zmrużył oczy gdy wrócił uwagą do tego co wyświetlało się na ekranie smartfona. I trochę się chyba zdziwił gdy zaczął rozpoznawać blondynkę na miniaturce. Chociaż zatrzymany i mały obraz rzeczywiście wyglądał na zamazany. No i góra blondynki emanowała bladością jakby miała na sobie coś jasnego. Albo nic. Widząc wesołe kiwnięcie głową odpalił filmik. I wszystko stało się klarowniejsze. Jak widok z góry na jęczącą z rozkoszy blondynę. Twardo braną przez paryskiego księcia jaki znajdował się między jej udami. Zaś kamerzystka trzymająca smartfon widocznie stała tuż nad jej głową. Monique obejmowała jej nagie uda dla równowagi. I nieco nieprzytomnie wodziła w górę wzrokiem niejako łapiąc się spojrzeniem z obiektywem kamery. Przynajmniej póki kamerzystka znów nie dosiadła jej twarzy. Wtedy widać było już tylko jej podskakujące w rytm zabawy piersi poznaczone czerwonymi bliznami i leżącą gdzieś między nimi smyczą.

- Eee… To ty? - mimo, że siedzący obok mężczyzna był już na pograniczu wieku zaliczanego do ancille to jednak wydawał się kompletnie zaskoczony tym co prezentował filmik. Zwłaszcza, że wyglądało to tak jakby właścicielka telefonu nagrała to podczas zabawy z książęcą parą. Jego reakcja no i odgłosy płynące z nagrania tak zaciekawiły obie brunetki, że przeskoczyły dzielącą ich przestrzeń, obsiadły blondynkę i też ze zdumieniem oglądały to nagranie.

- To ty? - Ophelia nie mogła wyjsć ze zdumienia. - Ale to jest nasz książę! No i Monique! - wyjąkała gdy też rozpoznała kto został nagrany na tym filmiku. No i w jakiej roli.

- Znaczy Monique to bardzo lubi tak chodzić w obrożach i resztę takich zabaw. Mnie też jak była u nas dawała się prowadzić i spełniała moje życzenia. No ale… - Jewel co ostatnio całkiem często towarzyszyła szefowej w różnych spotkaniach była chyba najmniej zaskoczona. Ale i tak była pod wrażeniem. W końcu do tej pory miały Monique na solo i wcześniej już krążyły różne plotki o jej preferencjach. Jednak oficjalne spotkanie z książęcą parą i takie zabawy to była całkiem inna kategoria.

Alessandra za to wyglądała jakby nie działo się nic niezwykłego, ot taka tam rutyna. Uśmiechała się jednak bardzo zadowolonym uśmiechem, patrząc na ekranik telefonu jakby znów była w Olimpie.
- Dawno nie spotkałam tak cudownie niegrzecznej ptaszyny, jest wspaniała. Oli również potwierdza wszelkie te plotki krążące po mieście. Nie da się z nimi nudzić, są naprawdę kochani oboje. Gdyby nie konieczność wyjazdu pewnie w końcu Monique ściągnęłaby mnie do nich na stałe, słodki książe sam to proponował… o ile nasza ukochana Różana Dama pozwoliłaby mi opuścić swoje lochy. Pomyśleć ile radości moglibyśmy mieć wszyscy razem - westchnęła, poprawiając włosy i popatrzyła na kawalerzystę - Słyszałam o tobie dużo dobrego, naprawdę sporo. Zarówno od Angelette, jak i Oliego oraz Monique. Nie mam powodu nie wierzyć nikomu z nich, ufam ich osądom, a także opowiadanym historiom. Naprawdę musisz być fascynujący, skoro cała trójka nie znalazła żadnego negatywu, czy to pod kątem charakteru, zachowania, czy tych bliższych i bardziej bezpośrednio dzielonych pasji. - stuknęła paznokciem w telefon, przesunęła parę pozycji znajdując referencje dane jej przez primogen.
- Dlatego przyjechałam już dziś, gnana ciekawością. Gdyby nie to, że technicznie nie żyję, umarłabym z niecierpliwości aby cię poznać. Mało który mężczyzna jest w stanie mnie okiełznać. Podobno… ty możesz dać radę - uśmiechnęła się figlarnie, głaszcząc go wierzchem dłoni po policzku - Tak słyszałam.

- Tak słyszałaś? No cóż, moja droga, postaram się sprostać twoim oczekiwaniom i mam cichą nadzieję, że cię nie zawiodę. Ani naszych wspólnych przyjaciół.
- poklepał ją po udzie obdzielając szlachetnym uśmiechem. Jednak przygotowany filmik wzbudzał nie tylko jego ciekawość. Jeszcze przed uruchomieniem widać było postać chyba nagiej kobiety i jakąś krechę prowadzącą od niej w dół ekranu. Jednak jeszcze nie było widać zbyt wielu detali. Dopiero jak gospodarz uruchomił odtwarzanie obraz zrobił się większy i klarowniejszy. Od razu złapał twarz kobiety więc było wiadomo kim ona jest.

- Masz naszą Królową na smyczy?! - wybuchnęła Ophelia nie wierząc w to co widzi. Zresztą pozostała dwójka także ale kazali jej się uciszyć zafascynowani tym co się dzieje na niewielkim ekranie. Bo działo się. Wyglądało jakby kamerzystka siedziała i trzymała smycz jaka biegła do obroży założonej na szyję Wiecznej Królowej. Ta zaś była bezwstydnie naga więc prezentowała swoje boskie ciało w pełnej okazałości. Stała przed kamerzystką ale tylko na chwilę. Po czym przystąpiła do składania swoich referencji. Uklękła, z nabożną czcią ujęła stopę kamerzystki i zaczęła ją z premedytacją całować. Najpierw samymi ustami a potem z użyciem języka. Magii dopełniało to, że nie traciła kontaktu wzrokowego z kamerą więc i widz nie mógł oderwać wzroku od jej hipnotycznego spojrzenia.

- To ty? - zapytał Leon blondynki ale on też nie mógł oderwać się od oglądania. Królowa zaś sama zweryfikowała te nieme pytania gdy doszła z oddawaniem czci kamerzystce do jej ud a potem do ich złączenia gdzie zatrzymała się na dłuższą chwilę. I sama wypowiedziała jej imię.

Całość trwała może minutę. Ale widocznie Królowa wiedziała co robi. Bo nawet w takim gronie efekt nagrania był piorunujący. Co prawda nawet Soren co przecież widział tą scenę na własne oczy był pod ogromnym wrażeniem i po kilka razy oglądał ten filmik gdy wracali we dwoje z Luwru no ale teraz Alessandra mogła się naocznie przekonać jaką moc miało cv od królowej dla swojej faworyty. Obezwładniające. Cała trójka co siedziała tuż obok niej ponownie odpaliła ten filmik jakby nie mogła się temu nadziwić co widzi.

- No jej… widziałam, że szefowa tak z Monique… No ale ona tak lubi… Ale żeby z królową tak to… No jaaa…
- Jewel spojrzała na siedzącą obok szefową z nieukrywanym podziwem jakby odkrywała jakąś jej nową stronę jakiej wcale do tej pory nie znała.

- No cóż… Jak z nią robisz takie rzeczy… To chyba dopiero teraz zaczynam rozumieć o czym mówiłaś w śmigłowcu. - Ophelia przewróciła oczami ale jakby znów wróciła do niej niedawna rozmowa podczas lotu. I teraz dostrzegła w niej aspekty jakich do tej pory nie była świadoma.

- Przyznam, że widziałem Angelette w różnych sytuacjach. Ale, żeby tak młoda dama zrobiła na niej tak wielkie wrażenie aby jej dała takie referencje to przyznam, że dawno nie widziałem. Pewnie ze sto lat albo coś podobnego. - Leon też był pod wrażeniem, może nawet większym bo z całej czwórki zapewne najlepiej zdążył poznać Angelette.

Starsza de Gast z gracją przyjęła zachwyty i komplementy, a gdy na wyświetlaczu pojawiła się ikonka ponownego odtwarzania zablokowała telefon i oddała go służce.
- Moja pani trzyma w swej pamięci twój obraz zbyt słodki, by zawracać ci uwagę i marnować czas podsyłaniem kogoś niewartego owego czasu oraz uwagi. Widzisz dzielny lwie, mam w twojej domenie coś do zrobienia. To obce miasto, z dala od naszego pięknego Paryża. Spędzę tu trochę czasu, a nastroje bywają… różne - przyznała poważniejszym tonem. Po tym co widział raczej łatwo szło mu zgadnąć czyją stronę trzyma, kim są ci ludzie i że nie wszyscy ich kochają.
- W nowym miejscu, gdy jeszcze nie wie się jak i z kim trzeba tańczyć, każda przyjazna dusza jest skarbem cenniejszym niż całe złoto i klejnoty świata, a ja bardzo chciałabym zostać twoją przyjaciółką - nachyliła się, ufnie opierając bok głowy o jego ramię i patrzyła mu w twarz - Powiedz… na którym końcu smyczy lubisz być najbardziej?

- Oh mon cheri… -
powiedział głaszcząc ją czule po policzku. - Czy ja ci wyglądam na kogoś kto daje się prowadzać komuś na smyczy? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem wywołując chichoty u pozostałej dwójki kobiet. Sam zaś ujął jej brodę i pocałował ją wolnym i pocałunkiem jakby podawał przystawkę przed głównym daniem.

- A te zadanie tak, będziesz mi musiała o tym opowiedzieć. Bo bez tego niezbyt będę mógł ci pomóc. A póki co zaraz będziemy na miejscu. - wskazał brodą przed siebie bo wóz wjechał w szpaler zadbanych drzew gdzie na końcu tej alei widać było jakieś rozświetlone prostokąty okien jakiegoś większego, piętrowego budynku. Zajechali przed front i tam samochód się zatrzymał. Mężczyzna otworzył drzwi, wysiadł i podał pomocną dłoń każdej z wysiadających kobiet.

- Ładnie tu. - powiedziała Ophelia gdy obrzuciła pobieżnym spojrzeniem sporą, piętrową posiadłość pewnie jakiejś dawnej szlachty. Oraz zadbane i oświetlone latarniami alejki, żywopłoty, jakieś ogrodzenia i chyba ogród.

- A dziękuję za słowa uznania moja pani. To zaszczyt usłyszeć z twych pięknych ust tak miłe słowa. Serce mi się raduje na myśl, że tym drobiazgiem mogłem ci sprawić choć tak drobną przyjemność. - Leon skłonił po szarmancku głowę i z kurtuazją rodem z dawnych czasów nie omieszkał podziękować za ten komplement.

- O jaa… - Jewel cicho westchnęła słysząc to wszystko, Ophelia się roześmiała z wesołości i popatrzyła na swoją blond siostrzyczkę.

- Dadzą się panie zaprosić na drinka? - zaproponował gospodarz wskazując gestem na główne wejście u szczytu parunastu szerokich schodów i obramowanej filarami zwieńczonych portykiem.

- Bardzo bym chciała… Ale no nie, już mało tej nocy zostało a jeszcze musimy dojechać i wrócić do Brukseli. - Ophelia skrzywiła się jakby musiała połknąć bardzo kwaśną cytrynę i na ile ją znała siostra to pewnie wolałaby zostać tutaj. No ale były już zapowiedziane i umówione w Brukseli u jej narzeczonego.

- Oh kochanie, przecież będziesz odwiedzać mnie w mieście, czyż nie? - Torreador podeszła do niej i objęła, gładząc po plecach pocieszająco.
Okręciła się wokół niej ze śmiechem, a w powietrzu zafurkotały złote, metaliczne pióra naszytę na sukienkę dzięki czemu przez chwilę przypominała drogocennego kanarka. Stanęła siostrze za plecami i kładąc głowę na jej ramieniu. Objęła ją w pasie i razem patrzyły na gospodarza lśniącymi oczami.
- A wtedy któż nam zabroni odwiedzić wspólnie naszego drogiego lwa? - pocałowała ją w policzek nie spuszczając wzroku z celu - Czy to nie przyjemnie, że jest tak dużo rzeczy, które jeszcze poznamy?

- Oj tak, bardzo bym tego chciała…
- brunetka dała się objąć złotej blondynce i całkiem chętnie do niej przylgnęła czując jak taka bliskość daje im nawzajem wsparcie. I młodsza de Gast chyba naprawdę najchętniej by została tu na noc albo odwiedziła ponownie tą piękną posiadłość razem z siostrą. Chociaż sądząc po spojrzeniu i uśmiechu to sam gospodarz zainteresował ją znacznie bardziej.

- Moje panie, myślę, że żadne przeszkody nie staną nam na drodze w realizacji tego zaszczytnego i jakże przyjemnego celu. Mogą tu panie na mnie liczyć i jestem do waszej całkowitej dyspozycji w tej materii. - Krzyżanowski podszedł do obu splecionych ze sobą sióstr i elegancko znów pocałował je w dłoń. Stojąca obok Jewel też miała minę jakby z trudem hamowała ślinę cieknącą z ust.

- No to trzymam pana za słowo kawalerze. No ale na razie to naprawdę na nas już czas. - Ophelia spróbowała wziąć się w garść i przyjęła nieco staroświecki ton. W końcu jednak odwróciła się frontem do siostry i uściskała ją na pożegnanie.

- Będę już lecieć. Ale wrócę na ten śmigłowiec i w ogóle. Oj i mam straszne nieprzyzwoite myśli i plany to chyba będę musiała otworzyć okno jak będziemy jechać aby ochłodzić głowę i aby mi wywietrzały. - szepnęła jej podekscytowanym tonem do ucha poklepując ją po plecach w przyjacielskim geście.

Starsza de Gast oddała uścisk, całując siostrę w oba policzki na pożegnanie.
- Widzimy się niedługo moje życie. Baw się dobrze i pozdrów Gaetana. Gdyby coś się działo to dzwoń - puściła ją po czym pożegnała się ze służką.
- Jewel kochanie pilnuj Ophelii. Pęknie mi serce jeśli z jej głowy spadnie chociaż włos - pogładziła śmiertelną po szyi.

- Dobrze szefowo. Jej! Szefowa to zawsze ma jakieś ciekawe przygody! Będę czekać z niecierpliwością na ten lot powrotny. - powiedziała cicho podekscytowana tancerka która ostatnio stała się prawą reką blond szefowej. Ale też uściskała się z nią na pożegnanie, wsiadła do limuzyny za Ophelią, zamknęła drzwi i obie jeszcze pomachały im przez okno. Leon zaś podszedł do kierowcy.

- Paul, zawieź panie do Brukseli, tam gdzie sobie zażyczą. I poczekaj na nie, przywieziesz je tu z powrotem. Mają umówiony odlot dzisiaj. - gospodarz podał instrukcje kierowcy, ten je potwierdził po czym uruchomił silnik czarnej bestii i gładko ruszył z podjazdu. Na mim zaś został mężczyzna w skórzanej kurtce i kobieta w złotych piórach. On podszedł do niej podając jej łokieć eleganckim gestem aby mogła mu partnerować.

- Zapraszam w moje skromne progi moja droga. Masz na coś ochotę? - zapytał gdy zaczęli wchodzić po schodach, minęli portyk a on na chwilę zatrzymał się aby otworzyć jedne skrzydło drzwi wejściowych. Za nimi był rozjazd na korytarz prowadzący w głąb i schody do góry. Tam czekał starszy mężczyzna w pod garniturem, kamizelką i muszką jakby był środek eleganckiego przyjęcia.

- To Raul, mój majordom i niezastąpiona prawa ręka. Pomaga mi symulować, że jestem tu gospodarzem, panem domu, znam odpowiedzi na wszystkie pytania gości i ogólnie panuje nad sytuacją. Nie daj się nabrać, to wszystko stoi na głowie Raula. - zatrzymali się na chwilę aby gospodarz mógł ich sobie przedstawić. Ten swobodny, autoironiczny ton wywołał lekki uśmiech rozbawienia na twarzy starszego mężczyzny.

- A ta tutaj księżycowa piękność która raczyła dzisiaj do nas spaść z nieba to panna Alessandra de Gast. Przyjaciółka naszej królowej. - z kolei majordomowi przedstawił dzisiejszego gościa z nie mniejszą finezją.

- Bardzo mi przyjemnie poznać panienkę. Gdyby miała panienka jakieś życzenia czy pytania to proszę się nie krępować. Dołożymy wszelkich starań aby była panienka usatysfakcjonowana z tej gościny. Na ile nasze skromne możliwości nam pozwolą oczywiście. - majordom też ucałował dłoń młodszej kobiety i okazał się nie mniej elokwentny od swojego patrona.
 
__________________
Adeptus Mechanicus inkantujący litanię dekontaminacji sarkofagu Rodowicz między cyklami jej odmrażania i ponownej hibernacji
Sonichu jest offline