Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2022, 16:11   #145
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Katerina nienawidziła wąskich, ciasnych i boleśnie klaustrofobicznych czeluści ziemnych, które zawsze w nader sprawny sposób co najmniej pogarszały jej humor, w najgorszym przypadku zupełnie już przyprawiając ją o palpitacje serca. Nie inaczej było ze Starymi Grotami - płomień żywiołowości i werwy, do którego zdążyła już przyzwyczaić kompanów, przygasał tym bardziej, im głębiej pod ziemię niosły ich kroki. Nic dziwnego, zwłaszcza że Bonheur spodziewała się zdradzieckiego ataku znienacka przy każdym podejrzanym załomie, skrzyżowaniu czy większej komnatce mogącej ukrywać zasadzkę. Przynajmniej do momentu, gdy nie znaleźli resztek Ostrzy.

Wtedy też i poprawił się humor Kateriny. Gdy już pokonali Ralldara - rzekomego i samozwańczego boga goblinów, a faktycznego zmutowanego nietoperza - i przedstawiła Joreskowi własną interpretację galtańskiego ekspresjonizmu anty-monarchistycznego, roznosząc tron w drobny mak za pomocą wugowego młota. I to miało pozostać jej osobistem jasnym punktem w Starych Grotach, bo gdy w końcu stanęli naprzeciwko Malarunkowi i jego bandzie opętańców, okazało się że parszywa nekromantka, której imię Bonheur metaforycznie wyryła na swoim orężu, zniknęła za jedną z elfickich bram.

Tyle dobrego, że podstęp i blaga Laveny - lekko tylko doprawione przez samą muszkieterkę - pozwoliły na ekspresowe i ostateczne rozwiązanie kwestii obłąkanych kultystów. Malarunk martwy, broń popleczników złożona, można było w końcu podziwiać Krąg Alsety, wokół którego ich życie zaczęło się obracać przez ostatnie dni. Trzeba było przyznać, że komnata prezentowała się przepięknie, istny kunszt elfickiej architektury, włączając w to rzeźby bóstw panteonu spiczastouchych. Katerina, jakżeby inaczej, pozwoliła sobie na chwilę dla siebie pod pomnikiem Calistrii.

"Nienasycony Płomieniu, oświetl mi drogę ku mym wrogom, by poczuć mogli ukąszenie zemsty," Bonheur pozwoliła sobie na krótką modlitwę.


Katerina gotowa już była zawyrokować, że skarbczyk chroniony przez kamiennego strażnika, był nader wielkim rozczarowaniem gdy weszła weń z Wugiem i objawiły im się ogołocone ściany, skrzynie i stoły. Jednak to, co w pierwszej chwili wyglądało jej na kolejną, nudną księgę jakich parę znalazła na parterze cytadeli, okazało się być najcenniejszym skarbem ze wszystkich, jakie dotychczas znaleźli. Bonheur wróciła do towarzyszy z szerokim uśmiechem na twarzy i księgą pod pachą, czytając dedykację niegdysiejszego liktora Acillmara na głos, w drodze do wysuszonej fontanny, na której krańcu przysiadła, zarzucając nogę na nogę. Papier odłożyła na wolumin, dokładając doń jeszcze zaklęty grot.

- Nie, doktorze, oświeć mnie proszę, jakiż to potencjał drzemie w tym miejscu? - Bonheur odparła lekko kpiącym tonem, wodząc spojrzeniem po komnatce.

Potencjał był wielki, to było jasne jak na dłoni. Sześć bram, z czego jedna - o ironio ta poświęcona Alsecie - była zniszczona; jedna prowadziła do parnych lasów równikowych Mwangi i jedna została użyta przez nekromantkę Voz. Katerina, wiercąc się w miejscu, obróciła głowę wte i wewte, podziwiając po raz kolejny elfickie portale. Pięć magicznych wierzei, z których każda prowadziła w inną, daleką stronę Golarionu. Istna kopalnia złota, jeśli odnajdą resztę kluczy i zabezpieczą obie strony bram, nawiążą relacje z tubylcami, et cetera, et cetera.

- Ale najpierw - Katerina swój ciąg myślowy zakończyła już na głos - musimy wrócić do Rozgórza, uprzednio dekapitując najemne Ostrza, by zebrać wypłatę. Zanim urządzimy sobie wyprawę na Czarny Ląd, powinniśmy odgruzować schody. Nie wiem jak wy, ale ja nie mam najmniejszej ochoty przebijać się przez pajęcze groty, by korzystać z tych bram.

Muszkieterka wstała ze swojego miejsca, wzdychając przeciągle. Przeciągnęła palcami po akcie własności i spoczywającym nań stylizowanym grocie strzały z wieloznacznym uśmiechem. "Krok po kroku, powoli i spokojnie," pomyślała. "Najpierw miasto i 'Ucho'." Katerina podeszła do Joreska, wyciągając w jego stronę księgę i klucz.

- Mój drogi, jesteś najlepszym gwarantem sprawiedliwego użytkowania Kręgu - oznajmiła krótko. - Pilnuj więc tych rzeczy jak oczu w głowie. Kopie aktu własności możemy załatwić w mieście, ale klucz to inna sprawa. Przynajmniej na tą chwilę.
 
Aro jest offline