Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-11-2022, 05:22   #141
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Grota zwęziła się gwałtownie, aby w końcu rozszerzyć się raz jeszcze i otworzyć na korytarz. Ten, składając się z paru komór połączonych ze sobą, zapewne przez bieg dawnej rzeki, przechodził łagodnie w coś, co wyglądało na ślepy zaułek, a w każdym razie na naturalny koniec tej pieczary.

Tunel poszerzył się raz jeszcze i zaczął opadać gwałtownie w serii małych klifów, z których każdy miał około dziesięciu stóp. Mała grota na samym jego końcu, o dziwo, była oświetlona.

Ściana groty, a także - u końca tunelu - podłoga, była pokryta gęstym mchem, spomiędzy którego spozierały małe kształty, które okazały się lśniącymi w ciemności grzybami - to one dawały z siebie ciemnoniebieskie, trupie światło, wokół którego dziwny mech wyglądał jak trawa, która straciła swój kolor. Bioluminescencyjne grzyby dawały światło, spozierając między stalaktytów i stalagmitów.

Długie włókna roślinności groty falowały spokojnie, poruszane prądem powietrznym, który wydobywał się z dołu.

Na samym dole korytarza skalnego bowiem znajdowało się finalne wgłębienie w kamiennym licu groty - wielki, okrągły otwór rozpościerał się na około siedem stóp. Z jego wnętrza spozierała ciemność.

Dwie pary śladów wiodły prosto do czeluści otworu okalanego mchem i lśniącego grzybami, aby zaraz potem urwać się bezpośrednio nad nim.
- Czyli żaden popleczników Voz i Dmiri nie przeżył - stwierdził Joresk, patrząc na ślady - Ostrzegaliśmy… - powtórzył, kręcąc głową - Renali, jak głęboki jest ten otwór? I jak daleko z niego do wrót?
- Około dwadzieścia stóp - rzekła Renali. - Zaraz po nim jest mały korytarz, jakieś ruiny na paręnaście stóp. Zaraz po nich jest główna komnata, tam jest reszta i Malarunk.
— Przejmujesz się garstką jakichś żałosnych rabusiów? Dziwny z ciebie paladyn — rzekła nieco zaskoczona Da’naei. — Chociaż przyznam, że również odczuwam z tego powodu pewien żal. W końcu żywi byli warci dwa razy więcej…
Skwitowawszy swe słowa perfidnym uśmieszkiem, młódka skierowała wzrok na otwór w pieczarze.
— Dwadzieścia stóp to żaden problem — odniosła się do słów czarnoskórej. — W końcu mam linę z hakiem.
- Nie oczekuję, że zrozumiesz - paladyn uśmiechnął się smutno - Może kiedyś… - dodał, po czym zwrócił się do Renali.
- Reszta, czyli poplecznicy Malarunka? Jak wielu może ich być? - zapytał, po czym coś jeszcze przyszło mu do głowy - Jak udało ci się wspiąć samodzielnie?
- Znam zaklęcie, dzięki któremu mogę wspinać się po ścianach, jak pająk - Renali uśmiechnęła się. - Sądzę, że nie ma tam więcej niż dziesięciu z nich. Sześciu, siedmiu, poza Malarunkiem. Zanim tam pójdziemy, pozwólcie, że ja pójdę przodem. Grzyby przed nami są niebezpieczne, ich zarodniki eksplodują, kiedy tylko dotknie się te długie wici - Renali wskazała na blady mech wyrastający ze ścian. Potem przywiążecie linę.
-Ostrzegaliśmy, ale i liczyliśmy na taki skutek. - rzekł filozoficznie doktor
- Dostali to, czego można było się spodziewać - dodał Khair.
- Dwadzieścia stóp to żaden problem i bez liny z hakiem - oznajmiła pewnie
Katerina, zerkając na fluorescencyjne kolonie grzybów. - Nie wiem, dlaczego blada sucz i jej hobgoblinka wskoczyły tam bez liny, ale mniejsza. Prowadź, Renali. Weź tylko poprawkę na to, że nie każdy z naszych towarzyszy grzeszy gracją i płynnymi ruchami, więc ułóż prostą ścieżkę.
-Ja jednak prosiłbym o linę - powiedział doktor.
- Popieram przedmówcę - dodał Khair.
— Ruszajmy wreszcie! — popędziła kompanów Lavena.
~

Renali zeskoczyła z jednego klifu, uprzednio zaczepiwszy rękami aby się upuścić, i tak dalej, aż zbliżyła się dostatecznie. Wyciągnęła zza pasa nóż i przybliżyła się do omszałych kęp, które rosły niedaleko i spędziła dłuższe parę chwil - dobre paręnaście minut, tnąc i skrobiąc swoim nożem mech, z którego lekko unosiły się obłoki dymu, zapewne zarodniki.

Kiedy Renali dała znak, drużyna zeszła podobnie, jak ona i przeszła małą ścieżyną, którą wycięła kobieta. Na jeden ze stalagmitów opodal została zawiązana lina.

Podróżnicy - Renali pierwsza, która poczekała na nich - jeden po drugim, opuszczali się po linie w dół.

~

Seria pomieszczeń, w której znaleźli się, była zapewne kiedyś jakimś podziemnym kompleksem, ciężko jednak było odgadnąć, jakie miało być ich pierwotne przeznaczenie. Ciosane w kamieniu ściany wydawały się być stopione. Tu i ówdzie ściany pozostały jednak nienaruszone, a te, które przetrwały, nosiły na sobie płaskorzeźby i reliefy. Ktokolwiek je wykonał, musiał być mistrzem w swoim rzemiośle.

Khair i Katerina przyglądali się stopionym ścianom przez pewien czas. Kompleks tych pomieszczeń wydawał się stary. Jeśli to było możliwe, te ściany niewiele starsze niż groty, przez które przeszli. Kapłan i muszkieterka stwierdzili, że destrukcja, która ongiś, całe wieki temu, zniszczyła kompleks tych pomieszczeń, była czymś, co leżało daleko poza zasięgiem zwykłych śmiertelników.

Reliefy przedstawiały elfie postacie, a tu i ówdzie znajdowały się symbole wskazujące na Kyonin. Płaskorzeźby zdawały się przedstawiać jakiś uroczysty korowód - postacie nosiły zdobne stroje i wskazywały na kierunek, który prowadził dalej w grotę. Nijak można było się domyśleć, co było celem tego korowodu, ponieważ dalsze płaskorzeźby korytarza zostały zrujnowane doszczętnie.

Sidonius stwierdził, że reliefy prezentowały prastary styl elfów. Iście, śledczy stwierdził, że rzeźby prezentowały architekturę tak starą, że musiała ona zostać zbudowana jeszcze w Czasie Legendy, przed czasami Upadku Gwiazdy.

W głębi korytarza znajdowało się wyjście, z którego dochodziło coś na wzór… Śpiewu? Mantry? Charczącego powrzaskiwania i nawoływań? Kakofonia dźwięków przypominała odgłosy jakiejś dziwnej ceremonii.

Jednooki, który chyba już usłyszał dźwięki ceremonii nad otworem, zawahał się. Małpolud chyba nie miał ochoty iść dalej.
- Taaak, podążajmy w kierunku który wskazują starożytne elfy, skąd dochodzą złowieszcze zaśpiewy, to zawsze dobry pomysł - Katerina sarknęła, przezornie ograniczając się do szeptu. Rapier błysnął w świetle, gdy dziewczyna wymieniła go na ręczną kuszę, którą zaraz też zarepetowała, łypiąc w stronę korytarza w głębi tego zrujnowanego przedsionka. - Zobaczmy, co oni tam kombinują. Tylko dyskretnie, bez wyrywania się naprzód.
- Grunt, żeby nie zdążyli skończyć - rzucił Joresk - Wtedy dopiero mogą się zacząć problemy. Są na tyle głośno, że niezauważone podejście nie powinno być problemem. Nie mitrężmy czasu - dodał, podnosząc tarczę.
- Na wszelki wypadek, kto umie strzelać i poruszać się cicho, niech pójdzie przodem, hm? - Zaproponowała Katerina, unosząc załadowaną kuszę z uśmiechem. - Dogodna pozycja, ostrzał z zaskoczenia, żal byłoby nie skorzystać z takiej okazji.
— Wyraziłam się chyba jasno ostatnim razem? — żachnęła się półelfka. — Po Golarionie może stąpać tylko jeden żyjący bóg. Nie mam najmniejszego zamiaru dzielić się światem z jakimś Dahakiem! Musimy przerwać ten kretyński rytuał. Nie traćmy czasu!
- No fakt... to rzeczywiście trudno byłoby przeżyć. - Wyglądało na to Khair mówi całkiem serio. - Już jednego trudno znieść, a dwóch... Strach pomyśleć.
— Cóż, nie każdy może mieć dobry gust — stwierdziła czaromiotka wzruszając ramionami.
- A nieszczęściem jest gdy ktoś tylko sądzi, że go ma - odparł kapłan.
Katerina z uniesioną w geście rozbawienia brwią zerknęła przez ramię w stronę wiedźmy i kleryka.
- Jeśli skoczą sobie do oczu - rzuciła teatralnym szeptem do Wuga i Joreska - pięć sztuk złota na Da’naei.
— Sądzi tylko ten, kto nie wie. A ja dobrze wiem, że jestem ze wszech miar wspaniała — oświadczyła galantka. — Posiadanie racji to żadna arogancja.
Wug spojrzał na Jednookiego i pokręcił głową. Wskazał na swój młot i cicho powiedział
- Malarunk zabić - zgodnie z instrukcją koboldów i kaleczą smoczy język niemiłosiernie.
Pokazał Jednookiemu pozycję za sobą i powiedział do niego. Wskazał na siebie i powiedział
- Atakować - wskazał na jednookiego jego broń dystansową i znów powiedział - Atakować. Przy czym patrzył na gorylowatego groźnie nie dopuszczał niesubordynacji tym bardziej, że Jednookie nie szedł przodem.
Jednooki pokręcił jeszcze głową, ale na słowa Wuga opuścił się ostatecznie po linie. Wyglądało na to, że małpolud czuł, że za chwilę może stać się coś złego i nie miał ochoty brać w tym udziału. Pomimo tego, barbarzyńca był w stanie zapanować nad swoim podwładnym.
– Zanim pójdziecie - rzekła jeszcze Renali – ja spróbuję zaatakować ich od tyłu, może będzie wam łatwiej, jeśli odwrócę uwagę kultystów także w drugą stronę.
Wyrzekłszy to, kobieta wyrzekła parę słów i zakreśliła znak dłońmi. Jej kształt zafalował, stawał się coraz bardziej i bardziej przezroczysty, aż w końcu - Renali zniknęła całkowicie.

~

Lavena i Katerina prowadziły, za nimi szli Joresk, Wug, Jednooki, a za nimi - Khair i Sidonius.

Szli bardzo, bardzo wolno. Lavena i Katerina zobaczyły już wejście do kolejnej komnaty - wydawała się być wysoka i gdzieś tam, w dali majaczyły jakieś posągi. Byli tuż-tuż, niemal na progu, kiedy…

Głosy i śpiewy nagle ucichły.
– …WRESZCIE - z komnaty dobył się uniesiony, lekko bełkotliwy głos. – NASZE MODŁY ZOSTAŁY WYSŁUCHANE!



W wyłomie skalnym ukazał się odziany w zbroję charau-ka. Był to Malarunk, obok którego pojawili się także jego towarzysze.

~

Malarunk, a także jego kompani, wyglądali, jakby urwali się z samych głębin piekieł. Zbroja, w którą odziany był małpolud, miała na sobie magiczny połysk. W prawej dłoni przywódcy oddziału Popielnych Pazurów znajdował się topór, zaś w jego lewej - rękawica, która wydawała się być wykonana ze smoczych łusek. Ze stalowych szponów i przerw w metalu dobywał się gęsty dym, jakby jej wnętrze płonęło.

Towarzysze Malarunka - pozostali charau-ka - wyglądali, jakby znajdowali się w jakimś dziwnym transie, poza być może dwoma albo trzema. Małpoludy, pokryte tatuażami od stóp do głów i ubabrane jakimś czarno-czerwonym płynem, który przypominał jakąś formę wojennego umalowania, nosiły naszyjniki z uszu i nosów, zaś przy ich pasach znajdowało się parę czaszek.

Wyglądało na to, że Malarunk chciał od razu wydać rozkaz do ataku, jednak widok Venaka, charau-ka, który wędrował z nimi, zbił go z tropu.
Doktor chciał już zapytać, czy chcą banana, ale ugryzł się w język, czekając na ruch towarzyszy.

Venak z Wugiem niech się zamienią miejscami. Venak ma strzelać z bezpiecznej pozycji na tej flance go szybko poskładają. Co do tego co mówi Venak to w ramach narady co chcecie uzyskać? Zaskoczenia nie mamy widzą nas. Można próbować blefu, że Venak nas zwerbował do pomocy za złoto. Tylko co to da zaskoczenie? Nawet jakby to łyknęli (fart w kościach) gotowość będzie podwyższona. Wiec zaskoczenia nie uzyskamy.
— W razie najmniejszych komplikacji od razu ruszajcie do ataku — szepnęła do towarzyszy Lavena.
Następnie powstała, aby przyjąć godną postawę i ukazać się w pełni swym rozmówcom. Zanim jednak zabrała głos, odchrząknęła niczym wytrawny orator.
— Chwała Dahakowi! Przedwiecznemu Jaszczurowi Zagłady! Prawowitemu Tyranowi Golarionu! — przemówiła po chwili z nadzwyczajnym patosem, czyniąc jednocześnie wzniosły salut. — Bądź pozdrowiony Malarunku, najwyższy kapłanie charau-ka i wybrańcze Łuskowatego Niszczyciela! Żywię szczerą nadzieję, iż nie spóźniliśmy się na przybycie naszego wspaniałego pana, bieżyliśmy bowiem ile sił w nogach aż z Cheliax, pokonując po drodze niesłychane przeszkody i gromiąc wrogów wszelkiej maści byle tylko przybyć na czas! Mimo to zjawiliśmy się tu tak wcześnie jedynie dzięki błogosławieństwu naszego pana, który postawił na naszej drodze twego sługę Venaka, który to rozpoznał w nas prawowiernych i łaskawie zgodził się zaprowadzić przed twe oblicze. Czczigodny Malarunku, pozwól nam świadkować tej wiekopomnej chwili, gdy po wiekach nieobecności pan nasz, Dahak, powróci w pełni chwały do swej domeny i wznieci ogromną pożogę zmiatając z powierzchni Golarionu wszystkich słabeuszy i niewiernych! — uczyniła krótką przerwę, przybierając nieco zafrasowany wyraz twarzy i zerkając w ciemny korytarz za nią. — Jednak nie wszyscy przebywający w tym miejscu podzielają nasze wzniosłe ideały. Niestety musimy was przestrzec, umiłowani bracia w wierze. Dowiedzieliśmy się bowiem, że pewna niezwykle głupia, lecz zarazem zuchwała półelfia wiedźma oraz jej hobgoblińska poplecznica pragną pokrzyżować wasze szyki. Cieszy mnie wielce, że zdążyliśmy, nim miały one szansę podstępnie was zaatakować. A tym bardziej zwieść. Nie wolno wam ich słuchać! To niegodne zaufania kobiety, które pragną jedynie dobrać się do Kręgu Alsety i zniweczyć twój wspaniały plan. Trzeba je zabić jak najszybciej, inaczej nie będziemy mogli w spokoju oczekiwać nadejścia naszego pana. A to dlatego, że one wiedzą, jak bezpowrotnie zakłócić działanie portalu!
- Tako rzecze Lavena Da’naei! - Katerina weszła w równie patetyczne tony, by zwieńczyć przemowę swojej towarzyszki. - Oblubienica pożogi, córa zniszczenia i mistrzyni czarnych płomieni! Radujcie się, albowiem Dahak w swej nieskończonej łasce wysłuchał waszych suplik, bracia w wierze!
Doktor Sidonius tłumaczył wszystko na bieżąco.

Malarunk patrzył to na Lavenę, to na Katerinę, wreszcie, gapił się na Venaka i pozostałych. Wyglądało na to, że łgarstwa półelfki musiały brzmieć z sensem, ponieważ kiedy jeden z wojowników Malarunka postąpił krok naprzód, ten zatrzymał go gestem.
– Zatem posiłki wreszcie przybyły!? - małpolud rozwarł szeroko oczy, a jego głos, z obłąkanego uniesienia powrócił do zwyczajnego, niemalże racjonalnego. – Ha! Wyśmienicie! Pokażecie nam, jak wydostać się z tych jaskiń. Wiedźma i ta druga, nic zrobić już się nie da. Dali mi jedzenie i to - tu popukał swoją zbroję. – Chciały tylko przejść przez wrota. Dobry interes - Malarunk odsłonił potężne kły z dumą, zapewne rad, że oszukał przeciwnika. – Przegrupujemy się i rozpocznie się ceremonię raz jeszcze… Wiedźma i jej poplecznica już nam nie przeszkodzą, a jak wyjdą znowu z drzwi, to ich zabijemy!
— A więc stało się najgorsze! — czarownica zwiesiła głowę. — Przewrotna wiedźma przedostała się przez Wrota! Biada nam będzie jeśli powróci, albowiem sprowadzi ze sobą siłę ludu. A wtedy niewierni spróbują odebrać nam jedyną szansę na połączenie z naszym panem!
Spojrzała Malarunkowi w oczy.
— Nie jest ci wiadome, gdzie się udały? Zapomnij na chwilę o jaskiniach! Drogę wskażemy przy pierwszej sposobności. Winniśmy bowiem ruszyć czym prędzej za nimi w pościg, zanim powrócą w takiej sile, której nawet my nie zdołamy sprostać!
Malarunk podrapał się po głowie.
– Czy sprowadzą, wiedzieć nie można… Nic nie gadały, co chcą zrobić. Przeszły przez tamte wrota - tu Malarunk wskazał na punkt, który był poza zasięgiem wzroku wszystkich. – Trzeba mieć klucz, żeby przejść. Taki jak ten.
Małpolud wyciągnął zza pazuchy mały przedmiot, który zalśnił w świetle. Był to grot strzały.
– Wrota, przez które żeśmy przeszli przestały działać… Trzeba ubłagać Dahaka, żeby pozwolił przejść.
I schował grot strzały z powrotem.
– Macie żarcie? Jak żeście się tutaj dostali? Trzeba nam stąd wyjść, a potem podjąć ceremonię raz jeszcze!
— A zatem nie można za nimi podążyć? — zapytała dla pewności wiśniowowłosa. — Bo niestety nie posiadamy żadnego klucza.
Po chwili przerwy na odrobinę namysłu dodała.
— Dostaliśmy się tutaj przez sieć jaskiń i tylko my znamy drogę. Możemy podzielić się tą wiedzą i strawą ze współwyznawcami. Trzeba nam jednak znaleźć sposób na pogoń za wrogiem albo przynajmniej uniemożliwienie mu powrotu. W jakich warunkach przestały działać wrota, które pokonaliście, Malarunku?
– Brama aktywuje się tylko z kluczem - odrzekł Malarunk. – Nie wiem, jak zablokować bramę… Może zniszczyć? Jak przeszliśmy przez wrota w świątyni, wielki płomień… OGIEŃ DAHAKA!!! - krzyknął nagle. – Ale brama przestała działać, kiedy zamknęła się. Naprawić trzeba.
- Mogliśmy przyciągnąć kilka zwłok pająków w ramach poczęstunku i terapii dla Laveny - szepnął doktor do towarzyszy
— Ciągnij dalej ten temat, a gwarantuję, że lada moment zaoferuję im pieczonego dhampira po ustalavsku — syknęła jadowicie półelfka zniżając głos, lecz jednocześnie uśmiechając się dla niepoznaki do Malarunka, od którego nie odrywała wzroku.
— Nie wiadomo czy da radę je zniszczyć, ale spróbować warto! — zwróciła się zaraz do kapłana charau-ka, i choć jej ton był poważny, to zamiar już niezbyt. — To samo mogę rzecz w kwestii naprawy. A powiedz mi jeszcze czcigodny Malarunku, gdzie zdobyć taki klucz? W jakiż to sposób trafił w twe posiadanie? Skąd mogła go wziąć zdradziecka wiedźma?
Malarunk pokręcił głową, myśląc intensywnie.
– Nie wiem - rzekł w końcu. – Stare bramy elfów, to elfy robiły klucze. Musiała jakiś znaleźć. Kogo to obchodzi? - zniecierpliwił się. – Jeśli wiedźma wyjdzie z bramy, to ją zabijemy! Nikt nie stanie przeciwko… NIKT NIE STANIE PRZECIWKO POPIELNYM PAZUROM! Ha! Dalejże, nie traćmy czasu! Pokażcie drogę do strawy i popas jakiś zrobi się, a potem… A potem…
Twarz Malarunka przybrała uniesiony wyraz.
– Potem… Ceremonia! Wrota otworzą się raz jeszcze!
- Ku chwale Dahaka! - Katerina zasalutowała z werwą na słowa goryla. Po czym uczyniła krok w prawo, robiąc miejsce i dłonią wskazując głębiny groty, gdzie znajdowała się lina prowadząca na górę. - Tędy, bracie Malarunku. Jeśli chityna nie jest dla was smakowitym kąskiem, poplecznicy plugawej wiedźmy leżą bliżej. Musicie odzyskać siły, by godnie powitać naszego pana.
Bonheur skłoniła głowę, zerkając ukradkiem na Joreska i Wuga. Kiwnęła nieznacznie głową, jakby dając im znak. Paladyn skrzywił się nieznacznie, idąc w jej ślady i robiąc miejsce - nie przepadał za takimi podstępami, ale ten fortel był lepszy niż szarża na oślep. Nie odzywał się, gotów do ataku w każdej chwili ~Ragathielu, w tej chwili cel uświęca środki…~. Z kolei Lavena z przewrotnym uśmiechem wymalowanym na twarzy obserwowała reakcję charau-ka.
Malarunk skinął na swoich towarzyszy i wskazał na miejsce, gdzie zwisała lina, po której wcześniej opuścili się w dół awanturnicy. Jeden po drugim, wojownicy Popielnych Pazurów skierowali się w tamtą stronę. Paru oglądało się za siebie, jakby nie do końca ufna temu, co właśnie się tutaj zdarzyło, jednak zdanie ich przywódcy liczyło się bardziej, niż własne domysły.
- To było piękne i szlachetne. Zwycięstwo bez przemocy godne paladyna! - Sidonius poklepał ją po plecach.
Khair nic nie powiedział. Zastanawiał się jedynie, w jakim momencie i w jaki sposób skończy się to porozumienie. Czarownica zaś z fałszywie dobrodusznym uśmiechem wykonała zapraszający na górę gest w stronę co bardziej nieufnych charau-ka.

Kiedy nadszedł odpowiedni moment, Lavena zabrała głos.
— Powiada się, że bogowie wielbią głupców. Dahak zatem musi często i czule o tobie myśleć, Malarunku! — zaszydziła w stronę kapłana charau-ka, zrzucając momentalnie maskę kultystki. — Dałeś się zwieść jak zwykła małpa! (Też mi zaskoczenie!) Niestety dla ciebie, przejmuję Krąg Alsety na własność. Co oznacza, że w tym miejscu będę tylko ja. I nikt inny!
- Niespodzianka! - Katerina błysnęła zębami w szerokim uśmiechu i rapierem gotowym do zdradzieckiego sztychu, ruszając ze swojego miejsca w pełnym pędzie.
Joresk nie musiał się ruszać, był tam, gdzie trzeba. Ryknął potężnie - w jego głosie brzmiało coś nieludzkiego - i ciął Malarunka. Jeśli wykończą przywódcę, mają szansę uniknąć dalszej jatki.
Rudowłosa czaromiotka nagle wykrzyknęła słowa mocy i wykonała magiczne gesty, a zbroja Malarunka rozgrzała się do czerwoności. Krzyki bólu przywódcy przetoczyły się przez grotę.
– HA! ZDRAJCY!!! - krzyknął Malarunk. – MOŻECIE MNIE ZABIĆ, ALE PAN ROZPACZY PRZYJDZIE WKRÓTCE PRZEZ WROTAAA!!!
Paladyn zaryczał przeciągle, z sukcesem. Zaskoczony małpolud, przez którego oblicze przeszedł cień grozy, odsunął się jednak od cięcia Joreska.

Nagle… Renali pojawiła się obok Jednookiego! Z rąk kobiety wytrysnął strumień jaskrawych kolorów, który pochłonął trzech z popleczników Malarunka. Jeden z nich zasłonił oczy dłońmi i został zaledwie olśniony przez tęczową feerię, pozostali jednak zaczęli wrzeszczeć i miotać się, kompletnie otumanieni przez zaklęcie magini.

Dhampir wysunął się zza węgła i uderzył swoim nożem do rzucania w Malarunka. Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania: nóż wbił się głęboko w kark małpoluda, a krew polała się na jego rozgrzanej do czerwoności zbroi.

Wug zaryczał i zaatakował wirującym atakiem w Malarunka. Płonące zimnym płomieniem młot i miecz uderzyły w przywódcę, a ten, z wrzaskiem, upadł na ziemię i znieruchomiał. Malarunk był martwy.

Widząc śmierć kapłana charau-ka szmaragdowooka wyszczerzyła się zuchwale.
— Właśnie tam jest miejsce wrogów Laveny. W ziemi!

~

Widząc, jak ich przywódca pada, pozostali charau-ka mieli podjąć walkę, aby pomścić Malarunka, jednak nagle - Venak zaczął krzyczeć i gestykulować żywo. Nikt nie wiedział, cóż tamten wykładał pozostałym, bowiem Venak przemawiał w jakimś narzeczu Mwangi, jednak po paru dłuższych chwilach, pozostali wojownicy przystanęli i… Złożyli broń, patrząc niespokojnie na awanturników.

Walka skończyła się.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 10-11-2022 o 05:26.
Santorine jest offline  
Stary 10-11-2022, 05:25   #142
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację

- To ten straszny Malarunk, przed którym nieomal puszczały im zwieracze? - Katerina, która jeszcze dobrze nie zdążyła się rozpędzić, a już musiała się zatrzymać, parsknęła. Widząc jak pobratymcy Venaka składają broń, schowała rapier i ściągnęła bełt z kuszy. Podeszła do stygnącego trupa i bez większych ceregieli odnalazła i chwyciła za grot strzały. Podrzuciła go do góry i chwyciła zręcznie w locie, z szerokim uśmiechem na ustach omiatając spojrzeniem niespokojnych małpowatych. - Od wyrokowania nad nimi wolę oględziny tego mitycznego Kręgu, o którym zdążyliśmy się już tyle nasłuchać. Ich los jest mi obojętny, ale niech trupy orków zostawią w spokoju, bo inaczej nic nie zobaczymy z nagrody.
— No dobra zwierzaczki, to wy się tam bawcie a ja zapoznam się ze wspaniałą technologią magiczną moich wybitnych przodków – powiedziała Da’naei, po czym obróciła się na obcasie i udała do komnaty z Wrotami Alsety.
Sid poszedł za Laveną, aby wykryć ewentualne niebezpieczeństwo w jakie czaromiotka mogłaby się wpakować.
Paladyn opuścił miecz i rozejrzał się z satysfakcją. Udało się, charau-ka poddały się, nie musieli z nimi walczyć. Kolejny sukces.
- Wug, będzie trzeba nad nimi zapanować. Jeśli chcesz mieć ich jako sojuszników plemienia, nie można ich puścić samopas. Dasz sobie z tym radę? - zapytał orka, nachylając się nad trupem Malarunka i ściągając mu rękawicę. Rzucił ją barbarzyńcy - To może pomóc, jako symbol. Doktorze, chyba póki co będziesz potrzebny jako tłumacz.
Khair zainteresował się zbroją pokonanego wroga - na pierwszy rzut oka lepszą niż ta, którą miał na sobie.
-Jeśli taka jest moja dola, ale jak zamiast Laveny wróci awatar ognistej zagłady, to nie do mnie miejcie pretensje - rzekł doktor z teatralnym smutkiem.
— Tak jakby to nie było jedno i to samo dziadku! — oznajmiła półelfka zanim zniknęła w głębi pomieszczenia z wrotami.
- Bez obaw, drogi doktorze. Otoczę pannę Da'naei moją czułą opieką - rzuciła Katerina z uśmiechem, puszczając Sidowi oko i, obracając grot w palcach, ruszyła w ślad za czarownicą.
Wug złapał rękawicę i skinął potwierdzająco głową Joreskowi. Schował krótki miecz do pochwy. Trzymał rękawice w geście zwycięstwa i pokazie siły ale nie założył jej. Kojarzyć się mogła małpowatym z reżimem sekty.
- Dziękuję za pomoc Sidoniusie. Chciałbym żebyś w wolnych chwilach trochę mnie poduczył tego smoczego. Tymczasem zapytaj Venaka co powiedział swoim oraz przetłumacz moje słowa. Ja Wug “Łamacz Kości” zwyciężyłem Malarunka. Własnoręcznie go zabiłem. Chcę żebyście zostali moimi wojownikami, nie jestem Charau-ka ale jesteście w nowym świecie i prowadzić będzie was ktoś kto go zna. Wodzem w przyszłości będzie zawsze najsilniejszy, możecie rzucić mi wyzwanie jeśli chcecie nim zostać. Rytualny pojedynek do śmierci jednego z nas. Jeśli klękniecie i uznacie moją władzę. Dam wam dom, zasady i życie. Nie będziecie psami kultu który traktuje was jak mięso armatnie. Nie będzie lekko bo żaden wojownik nie ma lekko. Czeka was jednak lepsza przyszłość niż teraz. Znajdziemy tereny łowieckie godne naszych serc i żołądków. Jeśli ropuchy wasi ciemiężyciele po was przyjdą zabije ich tak jak zabiłem Malarunka i ropuchy które z nim przyszły. Zabijemy ich razem, nie będziecie już nigdy niewolnikami. - uśmiechnął się na chwilę by po chwili znów spojrzeć po Charau-ka. Skinął głową Sidoniusowi żeby tłumaczył.
Sidonius tłumaczył, jednocześnie zastanawiając się czy Joresk ma konkurencję o serce Lavenny.

Sidonius przetłumaczył słowa barbarzyńcy do wojowników charau-ka. Propozycja spotkała się z nieufnością: wyglądało na to, że potrzeba było czegoś więcej niż zapewnień o ochronie i nowym życiu, aby zjednać sobie zaufanie wojowników, jednak, być może z czasem Wug mógł to zaufanie pozyskać.

Sidonius, który spytał się Venaka o to, co powiedział im, został poinformowany, że Venak powiedział im mniej więcej to samo, co sam Wug: że twierdza Altaerein i okolice Rozgórza mogą stać się nowym domem dla charau-ka.

Na samym końcu, jeden z wojowników, chyba ten najstarszy stażem, wyrzekł parę słów, które zaraz potem zostały przetłumaczone przez śledczego.
– Niech i tak będzie - rzekł charau-ka. – Dzieci Dahaka od teraz będą podążać za wielkim wojownikiem, ale nikt z nas nie będzie przed nim klękać. Dość już było klęczenia przed smoczym tyranem.
Wug przez chwilę przyglądał się starszemu wojownikami.
- Godne słowa, niech i tak będzie. - ork skinął głową. - Opowiedzcie mi o rytuale który odprawiał Malarank. Co zamierzał nim osiągnąć? - ork nie znał się na czarach więc zapytał z przezorności. Nie rozróżniał czy była to forma rytuału jak modlitwa czy miał on jakieś magiczne właściwości.
Na wzmiankę o rytuale, charau-ka pokręcił tylko głową.
– Malarunk wiedział, o co chodziło. Myśmy mieli tylko śpiewać ku czci Dahaka, żeby Dahak naprawił bramę elfów, przez którą żeśmy przeszli. Brama nie działa już.
Joresk pokiwał głową z zadowoleniem. Klepnął Wuga po ramieniu w geście, który żołnierze rezerwowali dla towarzyszy broni po przeżytej bitwie.
- Dobra robota - stwierdził - Ale teraz czeka cię trudniejsza część, czyli nauczenie ich dyscypliny. Jeśli będziesz potrzebował wsparcia, służę pomocą. Nie mam wiele doświadczenia jako sierżant, ale co nieco podłapałem - rzucił, udając się w stronę pomieszczenia z bramą. Sidonius miał rację, lepiej żeby ktoś miał na nie oko.
Khair podążył za nim, bowiem tam mogły się rozegrać kolejny etap akcji z wrotami. A jego wiara w to, że działania Laveny będzie cechować rozsądek, była niewielka.
Ork zdjął plecak i wyciągnął z niego swoje zapasy jedzenia.
- Tygodniowe zapasy więc starczy dla każdego. - rozdał je między wojowników by każdy mógł się najeść. - Póki jecie dwóch na warcie potem zmiana. Zbadam portal z towarzyszami. Pilnujcie przejścia do tej komnaty, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Przy okazji - pokazał im rękawicę Malarunka - To symbol władzy czy ucisku. A może symbol wyłącznie religijny? - Ork nie do końca wiedział z czym ma do czynienia ani jaki stosunek do przedmiotu mają jego podwładni.
– Żaden - odparł jeden z małpoludów. – Malarunk dostał kiedyś. A może znalazł…? Prawdziwy symbol to tamten tam, co go ruda zabrała… Złota figurka Dahaka. Symbol niewoli.
- Jeśli tak, to może być użyteczną bronią - stwierdził paladyn - Pazury będą równie groźne co miecz, a i tak łatwo jej nie zgubisz.
- Doceniam gest. Magia jest tam zaklęta potężna. Ja walczę młotem dzięki pierścieniowi jego moc uderzenia jest również na mieczu. Szkoda żebym w drugiej dłoni dzierżył coś magicznego skoro magię zapewnia pierścień. Może można to wymienić na miecz uderzenia dla ciebie bądź taki rapier dla Katariny. Tak czy owak wykorzystajmy to lepiej.
~

Tymczasem, pozostali - Lavena, Renali i parę innych osób skierowało się do komnaty głównej.

Kompleks pomieszczeń z reliefami skończył się. Weszli do kolistej komnaty, wysokiej na paręnaście metrów. Kamienne lico ścian było udekorowane w kunsztownie i misternie zaprojektowane, spiralne wzory.

Na północy rozległej komnaty znajdowały się podwójne wrota, zaś na południu otwarte dźwierze prowadziły do schodów - te jednak były zablokowane przez warstwy gruzu, który wyglądał, jakby niedawno spadł z góry. Resztki jednego z charau-ka leżały pod rozsypanymi kamieniami, niewątpliwie pozostałości próby przekopania się przez niestabilny zawał.

W centrum rozległego pomieszczenia znajdowało się sześć statui przedstawiających elfy. Każda z rzeźb była zwrócona na zewnątrz, zaś za ich plecami znajdowała się wyschła fontanna. Zdawało się, że każda statua przedstawiała elfickie bóstwo.

Pierwszym z posągów, tym, który był zwrócony w stronę wrót, z których wyszli, była Alseta, bogini bram i przemian. Sama sylwetka bogini przedstawiała kobietę ubraną w proste szaty bez żadnych ozdób. Z tyłu jej głowy znajdowała się rozpoznawalna, śmiejąca się maska.

Drugim, wysuniętym nieco dalej na południe, była Yuelral, bogini kryształów i magii. Podobnie jak Alseta, ta także nosiła na sobie długie szaty bez zdobień, jednak w jej lewej ręce spoczywał jej atrybut, kamień ioun.

Pod symbolicznie wyrzeźbionym łukiem z gałęzi stała następna bogini, Findeladlara, bogini sztuki i architektury. Szary posąg kobiety wznosił prawą dłoń, wskazując na wrota, które stały przed nią.

Czwartą statuą był elfi bóg Ketephys, w swoich dłoniach dzierżący łuk i strzałę. Oczy boga miały wielkie, okrągłe, nawet jak na elfa źrenice, które przypominały te jastrzębie. Pióra ptaka wyrastały z jego głowy, zaś pod długim płaszczem z kapturem znajdował się wielki pies, który według podań zwał się Meycho, obok niego był jastrząb zwany Gwiazdą. Pod wrotami poświęconemu jego imieniu znajdowały się wykreślone węglem jakieś znaki, które wyglądały na jakiś pogański rytuał charau-ka, który próbował tutaj odprawić Malarunk..

Obok tych bogów znajdowały się jeszcze dwa posągi bogów nieco lepiej znanych w Isgerze: Calistrii i Desny.

Calistria, bogini zemsty i rozkoszy zmysłowych, z zalotnym uśmiechem przywoływała do siebie gestem. Ubrana była, lub, być może lepszym określeniem byłoby: okryta była zaledwie skromną szatą, która odsłaniała więcej niżeli miała zakrywać. Pod stopami bogini znajdował się tuzin os. Rój owadów wylewał się z ram statuy i podążał parę stóp w kierunku bramy, która była jej poświęcona.

Desna, która stała obok Calistrii, wydawała się być jej przeciwieństwem. Nieśmiały uśmiech był skryty za motylimi skrzydłami unoszącej się parę stóp nad kamienną posadzką bogini, a za jej plecami znajdowała się symbolicznie oddana rzeźba firmamentu.

Puste ławy stały w czterech wgłębieniach na wschodzie i zachodzie. Były umieszczone pomiędzy sześcioma bramami, które zostały wbudowane w kamienne ściany. Każda z bram była udekorowana zupełnie odmiennymi od reszty reliefami, glifami i ornamentami, w zależności od tego, dla którego bóstwa został poświęcony.

Poza jednak północno-wschodnią bramą, którą właśnie weszli i która wyglądała na całkowicie zrujnowaną, każda z bram wiodła donikąd - przejście, które powinno być w każdej z bram było zwykłą, kamienną ścianą.

Podwójne wrota na północy były strzeżone przez pojedynczą statuę przedstawiającą strażnika. Kamienny strażnik wyposażony był w tarczę i miecz.

Po wejściu Joresk przez moment przyglądał się pomieszczeniu w pełnej szacunku ciszy.
- Ciekawe, sądząc po tych posągach starożytne elfy miały spory szacunek do swoich bogów- te portale były oparte na magii boskiej, czy tajemnej? - rzucił pytanie, jakby odruchowo, po czym szybko zmienił temat - Wygląda to podobnie do kaplic panteonów, chociaż spodziewałem się, że Alseta będzie miała bardziej prominentny pomnik, w końcu to “jej” wrota - stwierdził, przyglądając się wizerunkowi wspomnianej bogini.
Katerina również poświęciła parę chwil na podziwianie komnaty w ciszy, pierwsze kroki kierując ku pomnikowi Calistrii. Sakralnym niemalże gestem położyła dłoń na kamiennym roju os u stóp Powabnego Żądła, pochylając nawet głowę jakby w krótkiej modlitwie.
- Jej Krąg - odezwała się, mimowolnie zniżając głos do półszeptu. - Ale same portale zdają się być poświęcone każdemu bóstwu z osobna. Wnosząc przynajmniej po tym...
Pokazowo uniosła klucz stylizowany na grot strzały. Skinęła głową w stronę łuku w ścianie naprzeciwko statuy Ketephysa.
- Wrota Łowców, tak? - Po czym podążyła spojrzeniem za osami Calistrii. - Wrota Rozkoszy? Może Zemsty? Te poświęcone Desnie mogą być Wrotami Snów bądź Gwiezdnymi Wrotami. Któż wie...
Bonheur ruszyła powolnym krokiem wzdłuż komnaty, poświęcając każdej bramie chwilę na uważne oględziny z zadumą wyrysowaną na licu, wierzeje strzeżone przez kamiennego wojownika pozostawiając na sam koniec.

Khair z większym spokojem przyglądał się posągom i bramom.
- Ciekawe, czy kiedyś wszystkie działały - powiedział.
— Niewątpliwie — odniosła się czaromiotka. — Moi przodkowie byli niezwykle potężni i mądrzy. Zresztą, po co mieliby budować niefunkcjonalne portale?
Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając jakichś napisów w języku jej ojca. Liczą, że wyjaśnią jej coś więcej na temat znaleziska.
Wug po wejściu do komnaty aż cicho gwizdnął.
- Ładne to, to. Ciekawe czy też funkcjonalne. Charau-ka oddali się pod moją komendę. Malarunk tyle gadał o żarciu, że pewnie długo tu siedzieli. Dałem im sporo ze swoich zapasów. Dowiedzmy się czy to diabelstwo działa.
Katerina zrobiła mały pochód wokół wrót - każde z nich nosiło na sobie symbole i płaskorzeźby odpowiednie bóstwu, któremu było poświęcone. Sidonius, Lavena, Wug, a także Khair i Joresk mieli okazję poświęcić czas na przyjrzenie się każdemu z portali.

Renali pozostała w tyle, pilnując charau-ka. Wyglądało jednak na to, że nowi sojusznicy Wuga nie knuli jakiejś kontry - małpi wojownicy trwali w ciszy, czekając i z rzadka tylko wymieniając między sobą zdawkowe uwagi, pałaszując dane przez Wuga zapasy.

Zniszczone wrota, przez które awanturnicy wkroczyli do Kręgu Alsety, były udekorowane rzeźbami lilii wodnych i symboli Alsety. Pod wrotami, na niemal zatartej tabliczce, w starożytnym języku, widniał napis: “Wrota Lotosu”.

“Wrota Klejnotu” były kolejną bramą, zlokalizowaną na południe od Wrót Lotosu. Tu rzeźby pokazywały obrazy kryształów, a jej górny łuk stylizowany był na stalaktyty. Ikony święte dla Yuelral dekorowały wrota.

Brama wysunięta jeszcze dalej na południe, za Wrotami Klejnotu, była udekorowana obrazami zachodzącego słońca, sawanny i wydm. Nazwa wrót dedykowanych Findeladlarze, pod wrotami, brzmiała: “Wrota Zmierzchu”.

Zaraz potem znajdowały się Wrota Łowców. Obrazy jastrzębi, księżyca, łuku i strzał przeplatały się z tymi przedstawiającymi gęstą dżunglę. Tu i ówdzie znajdowały się symbole święte dla Ketephysa.

Kiedy Katerina znalazła się nieco bliżej tych wrót, poczuła, jak grot strzały zaczął lekko przyciągać ją w stronę bramy, niczym magnes. Muszkieterka tylko ścisnęła klucz mocniej i obeszła portal szerszym łukiem, nie chcąc go przypadkiem aktywować.

Brama poświęcona Calistrii zwana była Wrotami Zemsty. Na portalu poświęconej bogini znajdowały się obrazy biczów, os, a także fal morza i symboli świętych dla Calistrii.

Wreszcie, ostatnia z bram, która zwana była “Bramą Snów”, zdobiona była w obrazy motyli i gwiazd.

Kiedy Katerina podeszła do kamiennego strażnika, który stał przy sporych wrotach o dwóch skrzydłach, z nieporuszających się ust wielkiej statuy zadudniło:
– Tylko ci, którzy znają znak bogini mogą przejść - rzekł strażnik w języku elfów.
- Hah!, wiedziałam że na coś się przyda - Katerina z uśmiechem ściągnęła plecak z jednego ramienia, wydobywając z kieszeni znaleziony w jednej z komnat cytadeli symbol Alsety. Wątpiła, by rzeźbę usatysfakcjonował sam ustny opis symbolu. Uniosła kuriozum w stronę strażnika, przemawiając w elfickim. - Chwała Alsecie.
- Co powiedziały te drzwi? Coś o Alsecie? - dopytał Joresk.
- Doprawdy, czego was uczą w tych świątyniach - sarknęła muszkieterka. - “Tylko ci, którzy znają znak bogini mogą przejść.” Mniemam, że o znak Alsety chodzi, wszak Krąg jej poświęcony.
- Pewnie tak - zgodził się paladyn - I jeśli to działa jak zaklęcie w cytadeli, to każde z nas potrzebuje takiego symbolu, czas chwilę porysować - westchnął - I nigdy nie uczyłem się w świątyni, żaden ze mnie święty mąż - uśmiechnął się do Kateriny.
Ork podrapał się po głowie.
- Z tym symbolem to pewnie racja. Tylko wystarczy, że jedna osoba przejdzie a potem przerzuci symbol do kogoś przed drzwiami? Nie będzie prościej? Wtedy każdy wejdzie. A rysowane symbole mogą być nie dość dokładne.
- Zadziała, o ile zabezpieczenie działa tylko w momencie wejścia, a nie dla całego pomieszczenia - Joresk zastanowił się przez moment - Najpierw najlepiej niej jedna osoba otworzy drzwi i zobaczy, czy jest w ogóle potrzeba tam wchodzić całą grupą.
- Zazwyczaj strzeże się czegoś wartościowego. Piekielnicy mogli coś tam zostawić, warto więc chociaż zerknąć. Jeśli któremuś aż tak zależy, to jedną dłoń mam wolną - Katerina z uśmiechem i iskrami w oczach wyciągnęła rzeczoną dłoń w stronę towarzyszy. - Wystarczy, że ją ujmiecie i możemy sprawdzić, jak elastyczne są te elfickie zabezpieczenia.
- Ja pójdę. - Ork zdecydowanie wolał akcję niż bezczynne siedzenie na dupie. Schował rękawicę do plecaka i ujął z pewną dozą subtelności jak na brutalnego mięśniaka dłoń Kathariny.
- Weź ją na barana - zasugerowal Khair. Sam by poszedł, ale kompan był szybszy.
- Barana? Po co? - Wug nie rozumiał pomysłu ale z chęcią wysłucha pomysłu kapłana który wydawał mu się zdecydowanie dziwaczny.
- Pobożne życzenie, Łamaczu - oznajmiła Katerina, ruszając przed siebie i ściskając dłoń orka.
— Ależ wy jesteście nudni! — westchnęła półelfka żałując, że nie ujrzy tej komicznej sceny.
Kiedy tylko Katerina uniosła symbol Alsety znaleziony w grobowcu Rycerzy Piekieł, awanturnicy usłyszeli raptowny dźwięk zwalnianego mechanizmu. Za kamiennymi ścianami Kręgu dało się słyszeć rytmiczny odgłos łańcuchów, przekładni i kół zębatych, w akompaniamencie którego stare dźwierze wolno otwierały się. Cal po calu, wrota rozstępowały się.

Wreszcie, wrota otworzyły się całkowicie, a światło dostało się do wnętrza małego pomieszczenia.

Komnata, która ukazała się oczom awanturników była prosta i pozbawiona jakichkolwiek ozdób, stanowiąc kontrast z tym, co mieli za swoimi plecami. Jej ściany zostały wyrzezane w litej skale.

Wewnątrz znajdowało się osiem skrzyń, jednak po uprzednim sprawdzeniu, okazało się, że każda z nich jest pusta. Było tutaj także parę starych, drewnianych stołów i opróżnionych regałów.

Zdawało się, że pusta komnata musiała kiedyś służyć jako skarbiec albo archiwum, jednak teraz była niemalże pusta. Niemalże.

Na stole w centrum komnaty znajdował się plik dokumentów, niewątpliwie należący kiedyś do zakonu twierdzy Altaerein. Plik wypełniony był dziesiątkami stron. Choć pierwsze ze stron otwarcie mówiły, czym były te dokumenta, w pierwsze strony wsunięty był pergamin, jakoby dedykacja.

Cytat:
Przez niezłomne wiekami prawo Asmodeusza, jedynego słusznego pana kontraktów i którego wola jest rzeczywistością Gorejących Piekłach, a także mocą przysięgi, którą złożyli uniżeni słudzy Czarnego Księcia, rada twierdzy Altaerein postanawia zrzec się prawa własności do twierdzy, jako że nie jest już w jej woli utrzymywać swojej obecności w Isger. Tym samym członkowie rady postanawiają złożyć własność twierdzy do rąk okaziciela tego aktu.

Niech się stanie, według praw Isger i Piekieł.


Lictor Acillmar

Przed nimi stał akt własności twierdzy Altaerein.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 10-11-2022 o 05:39.
Santorine jest offline  
Stary 10-11-2022, 13:56   #143
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Doktor w zamyśleniu przyglądał się posągom.
- Gdybym był osobą bardziej religijną, to zasugerowałbym wezwanie jakiegoś kapłana prawego bóstwa jak Iomadae Asmodeusz w celu axiomatyzacjin tego miejsca, ale jako, że jestem absolutnie tolerancyjny to akceptuje obecność emanacji nawet tak złowieszczych bóstw jak Desna czy inny Yog-sototh. – rzekł i zastanowił się – Rozumiecie, jaki potencjał mają te wrota?
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 14-11-2022, 11:29   #144
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
- Ogromny - zgodził się Joresk - O ile tylko zyskamy nad nimi kontrolę, bez niej są jedynie zagrożeniem. Masz ciekawe poglądy na bogów, doktorze - dodał na koniec.

***

Odnalezienie aktu własności twierdzy było dla paladyna wielkim zaskoczeniem. Nie spodziewał się, że Rycerze Piekieł tak po prostu oddaliby władzę nad swoją cytadelą, i to jeszcze w zasadzie przypadkowym znalazcom - nawet gdyby w ogóle ich nie obchodziła, to do nich nie pasowało… No chyba że obecność wrót miała wpływ na taką decyzję, ewentualnie stało za nią coś, czego on sam jeszcze nie wiedział. Póki co jednak nie planował tego zbytnio analizować, przynajmniej dopóki w ich ręce nie wpadną jakieś nowe informacje. Zresztą, teraz mieli gros innych spraw na głowie.

Własna twierdza… Nadzieje Wuga, że plemię Cierniowego Kamienia będzie mogło zająć to miejsce, właśnie nie tyle się spełniały, co zyskiwały pełne podstawy prawne. Joresk był gotów podzielić się tym miejscem z goblinami, dla nich była to gwarancja bezpiecznej przyszłości, a każda tego typu placówka wymagała sporej obsady. Ludzie zwykle dziwili się, jak wiele niewidocznej pracy jest potrzebne, by zapewnić mieszkańcom zamków godny byt. Ale do tego było jeszcze długo - póki co posiadali jedynie prawa do w miarę dobrze utrzymanych ruin. Odbudowa i doprowadzenie ich do użyteczności mogły zająć dobrych kilka tygodni, jeśli nie miesięcy. Odgruzowanie podziemi, załatanie dziur w murach, pozbycie się piekielnych symboli… Była przed nimi cała masa pracy.

***

W pierwszej kolejności musieli wrócić do Rozgórza i zdać raport Gardanii - cytadela została oczyszczona z wszelkich zagrożeń, była gotowa do zapowiedzianej inspekcji. Krąg i portale mogły zostać uruchomione, ale zabezpieczenie się przed ewentualnymi zagrożeniami z drugiej strony nie powinno stanowić problemu, w końcu do czasu odgruzowania połączenia z twierdzą pozostawał trudno dostępnym i łatwym do zablokowania punktem. Joresk planował też przekonać radę miejską do wsparcia ich w odbudowie i przywróceniu ruin ich dawnej świetności. Był przekonany, że w długiej perspektywie taka współpraca przyniesie spore korzyści miasteczku, zapewniając większą obronność, a jeśli okaże się, że portale prowadzą w jakieś cywilizowane miejsca, znacząco rozwinie handel.

Poza tym paladyn miał kilka prywatnych spraw do załatwienia. Po pierwsze kolejna wizyta u kowala, u którego stawał się powoli stałym klientem - znaleziony w pajęczej sieci miecz był potężny, ale nie pasował do jego stylu. Na szczęście, choć nie miał takich na stanie, rzemieślnik mógł przenieść runę uderzenia na odzyskaną w jaskiniach gizarmę. .
Joresk miał też zamiar dotrzymać danej wcześniej obietnicy i wziąć udział w procesach Aatosa i Calmonta, podkreślając ich pomoc w rozwiązaniu problemów Rozgórza. O ile w przypadku tego drugiego planował wspomnieć jedynie o jego współpracy przy przesłuchaniu - nie miał wątpliwości, że niziołek jest zbyt niepoczytalny, by móc cieszyć się wolnością - to uważał, że jego dawny towarzysz broni powinien mieć szansę na rehabilitację. Nie myślał nawet o umniejszeniu przewin Aatosa, ale przez głowę przechodziło mu zaproponowanie łagodniejszego wyroku i sugestię, że mężczyzna mógłby jego część odpracować. Paladyn nie zamierzał jednak pozostawić żadnych wątpliwości w jednej kwestii - to była jedyna szansa, w przypadku powrotu na złą drogę, dezertera spotkałaby sprawiedliwość na ostrzu miecza.
 
Sindarin jest offline  
Stary 15-11-2022, 16:11   #145
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Katerina nienawidziła wąskich, ciasnych i boleśnie klaustrofobicznych czeluści ziemnych, które zawsze w nader sprawny sposób co najmniej pogarszały jej humor, w najgorszym przypadku zupełnie już przyprawiając ją o palpitacje serca. Nie inaczej było ze Starymi Grotami - płomień żywiołowości i werwy, do którego zdążyła już przyzwyczaić kompanów, przygasał tym bardziej, im głębiej pod ziemię niosły ich kroki. Nic dziwnego, zwłaszcza że Bonheur spodziewała się zdradzieckiego ataku znienacka przy każdym podejrzanym załomie, skrzyżowaniu czy większej komnatce mogącej ukrywać zasadzkę. Przynajmniej do momentu, gdy nie znaleźli resztek Ostrzy.

Wtedy też i poprawił się humor Kateriny. Gdy już pokonali Ralldara - rzekomego i samozwańczego boga goblinów, a faktycznego zmutowanego nietoperza - i przedstawiła Joreskowi własną interpretację galtańskiego ekspresjonizmu anty-monarchistycznego, roznosząc tron w drobny mak za pomocą wugowego młota. I to miało pozostać jej osobistem jasnym punktem w Starych Grotach, bo gdy w końcu stanęli naprzeciwko Malarunkowi i jego bandzie opętańców, okazało się że parszywa nekromantka, której imię Bonheur metaforycznie wyryła na swoim orężu, zniknęła za jedną z elfickich bram.

Tyle dobrego, że podstęp i blaga Laveny - lekko tylko doprawione przez samą muszkieterkę - pozwoliły na ekspresowe i ostateczne rozwiązanie kwestii obłąkanych kultystów. Malarunk martwy, broń popleczników złożona, można było w końcu podziwiać Krąg Alsety, wokół którego ich życie zaczęło się obracać przez ostatnie dni. Trzeba było przyznać, że komnata prezentowała się przepięknie, istny kunszt elfickiej architektury, włączając w to rzeźby bóstw panteonu spiczastouchych. Katerina, jakżeby inaczej, pozwoliła sobie na chwilę dla siebie pod pomnikiem Calistrii.

"Nienasycony Płomieniu, oświetl mi drogę ku mym wrogom, by poczuć mogli ukąszenie zemsty," Bonheur pozwoliła sobie na krótką modlitwę.


Katerina gotowa już była zawyrokować, że skarbczyk chroniony przez kamiennego strażnika, był nader wielkim rozczarowaniem gdy weszła weń z Wugiem i objawiły im się ogołocone ściany, skrzynie i stoły. Jednak to, co w pierwszej chwili wyglądało jej na kolejną, nudną księgę jakich parę znalazła na parterze cytadeli, okazało się być najcenniejszym skarbem ze wszystkich, jakie dotychczas znaleźli. Bonheur wróciła do towarzyszy z szerokim uśmiechem na twarzy i księgą pod pachą, czytając dedykację niegdysiejszego liktora Acillmara na głos, w drodze do wysuszonej fontanny, na której krańcu przysiadła, zarzucając nogę na nogę. Papier odłożyła na wolumin, dokładając doń jeszcze zaklęty grot.

- Nie, doktorze, oświeć mnie proszę, jakiż to potencjał drzemie w tym miejscu? - Bonheur odparła lekko kpiącym tonem, wodząc spojrzeniem po komnatce.

Potencjał był wielki, to było jasne jak na dłoni. Sześć bram, z czego jedna - o ironio ta poświęcona Alsecie - była zniszczona; jedna prowadziła do parnych lasów równikowych Mwangi i jedna została użyta przez nekromantkę Voz. Katerina, wiercąc się w miejscu, obróciła głowę wte i wewte, podziwiając po raz kolejny elfickie portale. Pięć magicznych wierzei, z których każda prowadziła w inną, daleką stronę Golarionu. Istna kopalnia złota, jeśli odnajdą resztę kluczy i zabezpieczą obie strony bram, nawiążą relacje z tubylcami, et cetera, et cetera.

- Ale najpierw - Katerina swój ciąg myślowy zakończyła już na głos - musimy wrócić do Rozgórza, uprzednio dekapitując najemne Ostrza, by zebrać wypłatę. Zanim urządzimy sobie wyprawę na Czarny Ląd, powinniśmy odgruzować schody. Nie wiem jak wy, ale ja nie mam najmniejszej ochoty przebijać się przez pajęcze groty, by korzystać z tych bram.

Muszkieterka wstała ze swojego miejsca, wzdychając przeciągle. Przeciągnęła palcami po akcie własności i spoczywającym nań stylizowanym grocie strzały z wieloznacznym uśmiechem. "Krok po kroku, powoli i spokojnie," pomyślała. "Najpierw miasto i 'Ucho'." Katerina podeszła do Joreska, wyciągając w jego stronę księgę i klucz.

- Mój drogi, jesteś najlepszym gwarantem sprawiedliwego użytkowania Kręgu - oznajmiła krótko. - Pilnuj więc tych rzeczy jak oczu w głowie. Kopie aktu własności możemy załatwić w mieście, ale klucz to inna sprawa. Przynajmniej na tą chwilę.
 
Aro jest offline  
Stary 15-11-2022, 17:09   #146
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jedna walka zakończona sukcesem, potem druga - dzięki podstępowi - bardzo szybka, no i stanęli przed wrotami.
Żeby to jednymi...
Wrót było sześć. A chociaż jedne były zniszczone, a do czterech nie mieli kluczy, to potencjał w tym miejscu był ogromny.
Na dodatek mieli akt własności twierdzy.
Na razie co prawda nie mieli większych planów co do tego, w jaki sposób twierdzę zagospodarować i wykorzystać, ale to miejsce też miało swój potencjał.

Najpierw jednak musieli załatwić parę spraw - odebrać nagrodę, jedną i drugą, sprzedać niepotrzebne fanty.
Załatwić kwestię własności twierdzy.
Zabawić się.

- To co? Zabieramy głowy i wracamy do miasta? - spytał.
 
Kerm jest teraz online  
Stary 15-11-2022, 21:41   #147
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Początkowo odkrycie pustej komnaty z opróżnionymi skrzyniami sprawiło zawód rozpieszczonej półelfce, jednak nieco późniejsze odnalezienie aktu własności cytadeli Altaerein natychmiast wyzwoliło w niej charakterystyczne nuty.
— A więc zostaliśmy właścicielami tego miejsca? — dopytała retorycznie ze zwyczajową przerysowaną afektacją. — ... Ha! Więc teraz jestem kasztelanką! Niech się ludzie tylko dowiedzą! Kasztelanka Lavena Da'naei! Teraz nawet ci bardziej butni będą padać przede mną! A tak przy okazji: proponowałabym przemianowanie nazwy tego miejsca na bardziej odpowiednią i elegancką... Hm, wiem! Cytadela Da'naei! Brzmi dumnie, nieprawdaż?
Ruda dzierlatka zgadzała się z Sidoniusem w tym, że zdobyte przez nich miejsce posiadało znaczny potencjał. Do jego zarządzania jednak był potrzebny ktoś inteligentny, kobiecy. Najlepiej ona sama! Musiało jednak minąć sporo czasu i jej podwładni musieli wykonać za nią sporo pracy, by mogło zasłużyć na to, by mogła się nim szczycić. A przede wszystkim, by mogła na nim zarabiać!
— Tym bardziej ja! — odniosła się krewko do słów Kateriny na temat konieczności odgruzowania przejścia do Kręgu Alsety. Czaromiotka należała do ostatnich osób, które chciałyby podróżować na około i to przez tunele pełne włochatych koszmarów, zwanych powszechnie olbrzymimi pająkami.
Z kolei, kiedy muszkieterka przekazała akt własności i klucz do wrót paladynowi, szmaragdowooka wyraźnie się obruszyła, choć szybko zdołała obrócić całą sytuację na swoje.
— Ależ tak, każda kasztelanka potrzebuje godnego zaufania marszałka dworu. Nikt lepiej nie spełni tej posługi niż ty, mój drogi — ostatecznie przytaknęła decyzji towarzyszki, acz w protekcjonalnym stylu.
Kiedy już drużyna zbierała się do drogi, Da'naei zgodziła się z Khairem, że trzeba zebrać ohydne trofea z ciał Krwawych Ostrzy. Brzydziła się przemocą i brutalnością, ale złotem wcale.


Powrót do Rozgórza, który niewątpliwie musiał kiedyś nastąpić, zwiastował młodej hedonistce okazję do jednej z jej ulubionych aktywności. Zakupów! Tak jak i wcześniej, zanurzyła się w targowisku, przy każdym kramie snując bajeczne opowieści o niezwykłych skarbach, które wyjątkowo miały stać się własnością szczęśliwych kupców, i to po niezwykle okazyjnych cenach! Wszystkie swe zabiegi handlowe dodatkowo obudowywała masą pochlebstw i nieczystych kobiecych zagrań. Cel jednak, czyli wytargowanie jak najlepszych cen, miał uświęcać środki. Wstyd wszelako był równie obcy wiśniowowłosej dandysce co umiejętność przyznawania się do porażki.

Lavena targuje się, po czym sprzedaje i kupuje rzeczy wymienione w tym komentarzu ([Pathfinder 2e] Wiek Popiołów - Komentarze). Poza tym kupuje High Fashion Fine Clothes.



Wizyta u krawca również była dlań obligatoryjna. W końcu jej stare odzienie, mimo że czyste i skropione pachnidłami, nosiło ślady awanturnictwa, których zaklęcie kuglarstwa załatać nie mogło. Do tego potrzebny był wprawny szwacz. Jednak nie poprawek czy napraw dziewka pragnęła. Szkody doznane przez jej elegancki strój stanowiły dlań idealną wymówkę, by zainwestować okrągłą sumkę w nowy model. Najlepiej taki, który dobrze komponowałby się kolorystycznie z jej kolorem włosów i zawierał masę drogich ozdób. No i odpowiednio podkreślał jej cielesne walory.
— Czy naprawdę tego potrzebuję? Aaa... tak!
Jednak skoro już wykreowała swoją nową stylizację, to i musiała zmienić nieco swój wizerunek, by lepiej się w nim prezentować. Dlatego zakup sukni uzupełniła wizytą u fryzjera. I nałożeniem świeżego makijażu. Musiała zrobić się bóstwo, którym nieskromnie się czuła. Zwłaszcza że spoczywający na niej wzrok innych wyraźnie dodawał jej pewności siebie.




Kiedy zakończyła sprawy biznesowo-handlowe i się wyszykowała, Lavena udała się do ratusza, by załatwić razem z towarzyszami kwestię wynagrodzenia u Grety Gardanii. Głowa Rady Rozgórza była twardą negocjatorką, ale półelfka uważała się za jeszcze lepszą! Celem próżnej młódki było przekonanie kobiety do wypłacenia jak największego udziału z całej nagrody, sprytnie umniejszając znaczenie potencjalnego zagrożenia ze strony sekty Dahaka i szansę na ich ponowne pojawienie się. Sam pomysł inspekcji i weryfikacji swych słów pozornie zdawała się popierać, aczkolwiek subtelnie bagatelizowała ich sens, podkreślając, że podziemia cytadeli Altaerein zostały sumiennie wyczyszczone i wrogowie nie mieliby skąd nadejść. Czepiała się również wszelkich niedopowiedzeń i rzekomych nadinterpretacji w umowie, sugerując chytrze, że przy optowanej przez głowę miasta interpretacji jej pełna egzekucja byłaby praktycznie niemożliwa. Czego by jednak nie naopowiadała, nie nakręciła i nie na pochlebiła, chodziło jej tylko o jedno. Wyrwanie ile dało się z obiecanej sumy.

Poza tym zamierzała skorzystać z okazji i poruszyć kwestię swego kasztelaństwa oraz ogólnie relacji między Rozgórzem a nowymi prawnymi właścicielami cytadeli. Przede wszystkim, ponownie, chodziło jej o pieniądze. Fundusze na rozwój tej inicjatywy. Nie zamierzała jednak narzekać na dodatkowe wsparcie w postaci innych dóbr czy w sile rąk. Składała więc optymistyczne obietnice ochrony szlaków, czy też możliwości rysujących się przed przejętą cytadelą pod względem handlowym.

Deklaruję testy dyplomacji w razie konieczności przekonania do wypłacenia przynajmniej połowy pieniędzy. Choć jeśli można to moja postać będzie chciała uzyskać jak najwięcej się z umówionej kwoty, stosując do swego partykularnego celu elastyczną argumentację.

Jestem też skłonna rzucić na dyplomację, by Lavena mogła chociaż w najmniejszym stopniu przekonać Radę Rozgórza do zainwestowania w Cytadelę (w dowolny sposób), roztaczając wizję potencjalnych korzyści z niej płynących.




Nowe dokonania wiśniowowłosej czarownicy według niej wymagały należytego upamiętnienia. A któż lepiej potrafiłby docenić i przedstawić jej ogromny wysiłek oraz niesamowite osiągnięcia niż ona sama? Kiedy miała okazję, dziewczyna starała się rozwijać wcześniej zapoczątkowaną przez siebie legendę na temat własnej drużyny. A przede wszystkim swojej wybitnej roli w jej poczynaniach.

Deklaruję test Performance (Oratory), by ponownie zjednać tłumy i jeszcze bardziej napompować legendę drużyny, a przede wszystkim mojej postaci



Złoto gotowa była skwapliwie przyjąć, ale przede wszystkim liczyła się sława. A ta według niej, słusznie jej się należała. W każdej dostępnej ilości. Najlepiej nielimitowanej. Lud miał w końcu święty obowiązek, a zarazem niesłychany zaszczyt, ją podziwiać.


Pozostawała też kwestia „Marynowanego Ucha” i potencjalnie lukratywnego kanału przerzutowego dla nie zawsze legalnych towarów, znajdującego się w jego piwniczce. Trzeba było tylko odpowiednio porozmawiać z właścicielami. Wyjaśnić im to i owo, powołać się na realne i rzekome powiązanie z Radą Miasta, a także status i osiągnięcia bohaterki Rozgórza. Uzmysłowić okropnej babie i jej spokojniejszemu facetowi konieczność podjęcia właściwego wyboru oraz to jak prezentować się mogły procenty odpalane z nielegalnego przemytu w porównaniu do obrotów z legalnej działalności.

Jeśli dobrze rozumiem, według opisu featu Experienced Smuggler to zawsze wychodzi mi Earn Income na tasku Lvl -1? Jeśli tak, to tym się moja postać zajmuje przez cały downtime. Jeśli nie, to podejmuje się zarabiania dzięki Thievery biorąc taski od 5 do 7 lvlu, (oczywiście pracę/testy wykonuje bez zbroi ) zależnie od dostępności.




W końcu jednak trzeba było przejść przez felerny portal do Mwangi, by móc wycisnąć resztę należnego grosza z nieugiętej Gardanii. Lavena dobrze o tym wiedziała. Liczyła więc, że do tego czasu jej towarzysze zdążą wymyślić jak naprawić, czy też ustabilizować portal, do którego posiedli klucz. Ona nie bowiem wyznawała się na takich trywializmach. Jej rolą w końcu było służyć jako źródło natchnienia i charyzmatyczna przywódczyni.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 15-11-2022 o 21:43.
Alex Tyler jest offline  
Stary 16-11-2022, 17:37   #148
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
- Lavenno, przy odrobinie samozaparcia zostaniesz księżniczką – zawołał doktor.

W Rozgórzu poszukał pracy w bibliotece lub jako pomocnik medyka. W czasie procesu głośno nawoływał do stracenia niziołka, bo chciał w imię nauki przebadać jego wypaczony mózg. Szukał także inwestorów, którzy licząc na przyszłe zyski, wspomogli by odbudowę portali. Najwyżej dzięki bańce portalowej doprowadzi doo upadku gospodarki Isgier, przez co ten kraj wróci na łono Cheliax.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 17-11-2022, 12:20   #149
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Ratusz

Powrotu śmiałków z Rozgórza wyczekiwano w ratuszu z niecierpliwością, któremu stonowania nadawał tylko spokój Grety Gardanii. Ta przyjęła ich tak, jak zawsze - w swoim gabinecie. Przechodzący korytarzem awanturnicy złowili paręnaście ciekawskich spojrzeń, które podążały za nimi daleko za drzwiami gabinetu Gardanii. Zdawać się mogło, że urzędnicy miejscy byli tak samo zaciekawieni finałem, jak persony pośledniejszego intelektu i urodzenia w mieście.

Jak się okazało, rada miasta, po wytropieniu, zabiciu, uwięzieniu paru członków ropuszego ludu, który wymknęli się ze starego zamku, sama zaczęła zbierać osobny oddział, aby odbić cytadelę, jeśli grupa sześciu awanturników miałaby nie stanąć na wysokości zadania. Wieści o tym, że śmiałkowie dali radę, Greta przyjęła z zadowoleniem i wyglądało na to, że “zapasowa” grupa miała się przydać do zwiadów w starym zamku i wystawienia straży. Ostatecznie bowiem, miejsce nadal - według rozumowania radnej - pozostawało niebezpieczne.

Toteż - każdy (acz Lavena przede wszystkim) miał szansę zrelacjonować głównej radnej Rozgórza swoją opowieść. Gardania nie zadawała zbyt wielu pytań - wyglądało na to, że władcza kobieta obrachowała sobie już swoją własną wersję wydarzeń, a zeznania śmiałków miały tylko potwierdzić jej przypuszczenia. Stąd też rewelacje o wrotach elfów przyjęła z zaledwie skinieniem głowy.

Co do sugerowanego odpuszczenia sobie inspekcji cytadeli Altaerein, stanowisko Grety było nieprzejednane.
– Wykluczone - wykładała Gardania. – To, że aiudara ponownie stały się nieaktywne, nie oznacza, że będzie tak na zawsze. Nie znamy natury tej magii. Inspekcja twierdzy jest zaledwie pierwszym krokiem, który jest nam potrzebny, aby skutecznie ją zabezpieczyć. Kwestie nagrody zostaną uregulowane już po inspekcji.
Na sugestię Joreska co do ewentualnej pomocy w odbudowie cytadeli, Gardania odniosła się z ostrożną aprobatą:
– Być może Rozgórze będzie mogło wspomóc was w odbudowie starej twierdzy - zastanowiła się. – Zanim jednak podejmiemy bardziej stanowcze kroki, musimy mieć pewność, że ci kultyści, którzy przeszli przez bramę zostaną zatrzymani raz na zawsze. To niewątpliwie priorytet. Rada zadecyduje, jak zyskowne może okazać się to przedsięwzięcie. Zostaniecie poinformowani o tym w stosownym czasie. Jak bardzo wam pomożemy i jakiego typu będzie ta pomoc. Cytadelę trzeba zbadać i ocenić.
Później było więcej targowania się co do nagrody za oczyszczenie twierdzy, a także kwestię martwych najemników Krwawych Ostrzy, którzy także zostali przyniesieni do ratusza.

Jeśli chodziło o Krwawe Ostrza - sześć głów, które zostało zidentyfikowanych jako w istocie krwawych bandytów, którzy terroryzowali tą część Rozgórza - za nich zostało wypłacone w sumie trzydzieści sztuk złota, połowa stawki, którą wypłacono by za żywych.

Ostatecznie, za samo oczyszczenie twierdzy, Gardania zgodziła się wypłacić część sumy przeznaczonej jako nagrodę za zlikwidowanie grupy kultystów Dahaka. Kiedy tylko zwiadowcy miasta, a także zwiadowcy goblinów mieli potwierdzić, że w twierdzy nie ma niczego, co zagraża miastu, Greta zobowiązała się na zapłatę stu osiemdziesięciu sztuk złota, czyli trzydziestu sztuk na głowę.

~

Marynowane Ucho

W Marynowanym Uchu, karczmie zlokalizowanej w północnej części miasta, znaleźli zwyczajnych bywalców tego miejsca: zalanych opojów i dyrygujących przebiegiem rozlewania strumieni piwa karczmarza i jego żonę.

Tych zastali w znacznie lepszych nastrojach, niż od ostatniego czasu, co zapewne miało niewątpliwy związek z tym, że awanturnicy weszli drzwiami frontowymi.

Wyłuszczenie potencjalnych benefitów łasej złota karczmareczce było trywialnym zadaniem: Katerina i Lavena, które w tej rozmowie przodowały, z łatwością przekabaciły kobiecinę dla ich sprawy. Ta zgodziła się skwapliwie, żądna zysków.

Zdawało się, że kiedy tylko gobliny doprowadzą zawalone schody do stanu używalności, nowoodkryta ścieżka zacznie funkcjonować jako przemytnicza trasa.

~

Targowisko

Lavena sprzedała wszystkie łupy na targowisku Rozgórza, którymi były goblińskie figurki z drogimi kamieniami w ich oczach, złota figurka Dahaka Malarunka i kamienie szlachetne.

Było jednak więcej rzeczy do sprzedania: magiczna tarcza Joreska, miecz, z którego Joresk wyjął runę, półtorak, krótki miecz Wuga i magiczny wachlarz Kateriny.

Sprzedanie tych przedmiotów, czy też raczej: skuteczne targowanie się okazało się pewnego rodzaju wyzwaniem. Kupcy Rozgórza, którzy przecież widzieli niejeden interes i nie pierwszy raz wyceniali przedmioty, ciągle odmawiali i kluczyli w swoich negocjacjach, próbując zyskać dla siebie jak najlepszą cenę.

Ostatecznie, wszystko, co było do sprzedania poszło za dwieście piętnaście sztuk złota i dziewięć sztuk srebra. Po zakupie zwojów, narzędzi złodziejskich i uzupełnieniu torb medycznych zostało sto jedenaście sztuk złota i pięć sztuk srebra. Kupno nowych, zdobnych szat kosztowało Lavenę czterdzieści dziewięć sztuk złota i pięć sztuk srebra. Po intensywnej sesji handlu, zostały sześćdziesiąt dwie sztuki złota.

~

Po zakończonym dniu, Lavena nie omieszkała roztrąbić glorii i chwały śmiałków Rozgórza w okolicznych karczmach: zaczęło się, oczywiście, od Marynowanego Ucha, jednak sporo pracy także trzeba było poświęcić w Łasce Maga i paru innych, mniej znanych spelunach zlokalizowanych na obrzeżach.

Opowieści Laveny, jak zawsze, zawracały rosnące grupy gapiów - tych zwykłych, stałych bywalców, którzy po prostu znajdowali się w karczmie w tym momencie, choć, z czasem, jak zauważyła, słuchaczy jej bombastycznych opowieści znajdowało się coraz więcej.

Słuchacze ci czasem rzucali srebro i miedziaki pod nogi Laveny - ciężko było stwierdzić, czy okrzyki radości i ponaglenia ciągnięcia opowieści były prawdziwym zafascynowaniem i docenieniem zasług śmiałków, czy też gawiedź po prostu pragnęła dobrych opowieści.

Utarg po takim snuciu opowieści był skromny, zaledwie jedenaście sztuk srebra i pięćdziesiąt sześć miedziaków. Ostatecznie, bywalcy karczem zamożni nie byli i rzucali, co łaska.

~

Kowal

Paladyn nie omieszkał złożyć wizyty w kuźni, gdzie zlecił przeniesienie runy uderzającej z miecza na swoją gizarmę. Kowal - krasnolud o potężnych brwiach i czarnych, smolistych włosach - zgarnął sześć sztuk złota i pięć sztuk srebra i zapowiedział, że nazajutrz robota będzie wykonana.

~

Proces Calmonta

Rozprawa podpalaczy - Aatosa, Calmonta i Marti - miał miejsce w tym samym dniu, kiedy drużyna powróciła do Rozgórza.

Rozprawa odbywała się w tym samym budynku, w którym nie tak dawno szalał pożar, jednak we wschodnim skrzydle, które było nietknięte przez płomienie mefitów. Calmont i jego pomagierzy mieli zostać osądzeni przez Trybunał Rozgórza.

Kiedy paladyn wszedł do sali, aby zająć swoje miejsce na ławie świadków, zauważył, że poza zwykłym orszakiem złożonym z sędziego, prokuratora, obrońcy, strażników osłaniających salę, a także skromnym jury złożonym z sześciu członków, nie było tutaj w prawie nikogo. Poza nim samym, na ławie świadków znajdował się prawie tuzin person: niektórzy z nich byli radnymi Rozgórza, odratowanymi z pożaru, inni zdawali się być niedoszłymi śmiałkami, którzy zgłosili się na Zew. Jeden niziołek - jakiś wyjątkowo stary, zasępiony niziołek - z twarzy przypominał Calmonta i zdawało się, że mógł to być jego ojciec. Na tle obszernej sali, parę sylwetek sprawiało wrażenie pustki.

Sama rozprawa przebiegła szybko - Calmont wydawał się być w ogóle nieobecny myślami podczas niej, odpowiadając na zadawane mu pytania zawsze po dłuższej chwili, zaś zobojętniała twarz jego towarzyszki w zbrodni nie zdradzała niczego. Jedynie Aatos zdawał się być w całkiem dobrym humorze, zapewne licząc na łagodny wyrok.

Prokurator prezentował fakty z miażdżącą precyzją, zaś obrończyni Calmonta, która chyba niezbyt wierzyła w możliwość sensownej obrony, głównie odwoływała się do szaleństwa niziołka.

Koniec końców, wyrok został obwieszczony.

Za zniszczenie mienia należącego do Isger, spowodowanie zagrożenia paru dziesiątek ludzi obecnych na Zewie Śmiałków, używanie arkan magicznych w mieście, spiskowanie z kultystami Norgorbera, a także za zamachnięcie się na autorytet rady Rozgórza, Calmont i jego towarzyszka zostali skazani na dwanaście lat więzienia połączonego z odpracowaniem szkód wyrządzonych przez pożar i dalej pracy przy wycince Karmazynowego Lasu. Obłęd Calmonta zdawał się być jedyną okolicznością łagodzącą, dzięki czemu uniknął stryczka - istniały bowiem pewne przypuszczenia, że Voz mogła w jakiś sposób spowodować lub znacząco pogorszyć stan niziołka i Marti. Ewentualne skrócenie wyroku miało zostać rozpatrzone po paru latach.

Samemu Aatosowi nie udowodniono znaczącej roli w całym spisku - prawdą było, że pomagał Calmontowi, jednak akt jego poddania się został rozpatrzony pozytywnie przez trybunał, zaś związku z Voz wykazać nie dało się. Po przesłuchaniach, wyglądało na to, że cała inicjatywa ze spaleniem ratusza należała głównie do Calmonta, zaś Aatos miał po prostu towarzyszyć w odnalezieniu wrót elfów. Prawdą było jednak, że najemnik groził Helbie śmiercią, jednak Helba nie zjawiła się na rozprawie i nie oskarżyła go o nic.

Za pomoc podpalaczom, Aatos został skazany na pół roku więzienia połączonego z robotami przy ratuszu. Zarzuty o dezercję, które nie przedawniły się, miały zostać rozpatrzone w osobnej rozprawie.

Kiedy niziołek miał zostać już wyprowadzony i był odprowadzany przez strażników wzdłuż ławy świadków, Joresk zdążył złapać cień, który przebiegł przez twarz podpalacza: nienawistny grymas zagościł na twarzy Calmonta - paskudna maska nienawiści i bezsilnej furii wykrzywiała usta i oczy, aby ułamki sekundy później rozluźnić się i powrócić do tego samego, obojętnego wyrazu.

~

Brama

Minęło parę dni - gobliny i śmiałkowie rozgościli się w twierdzy na dobre, zaś najemnicy użyczeni przez Gretę zapewniali dodatkową ochronę. Wolno i ostrożnie, podróżnicy zaczęli przymierzać się do naprawy wrót.

Bliższe zbadanie Wrót Łowców przez Sidoniusa i Joreska, a także przez Khaira wykazało, że w istocie, portal był uszkodzony.

Magia, która wypaczała energie powodujące magicznymi wrotami została w drobny, acz znaczący sposób zmieniona przez jakiś rodzaj innej emanacji. Ta - jak wywnioskowali paladyn i śledczy - nie była częścią samego portalu, jednak niewątpliwie swe źródło znajdowała wewnątrz Kręgu Alsety. Niestety, oni obaj nie mogli dojść do tego, jakiż to rodzaj obcej magii zaczął działać w zaklętych wrotach, pomimo godzin ślęczenia nad spiralnymi zdobieniami i próbami odcyfrowania glifów, przez które przepływała energia.

Po całym dniu porównywania znaków, studiowania analogii w postaci tomiszcz w archiwum Rozgórza, uradzono, że klucz do bramy - zdobiony w symbole święte dla Ketephysa grot strzały - mógł posłużyć za rodzaj narzędzia, dzięki któremu wykrzywione przez nieznaną siłę emanacje bramy mogły zostać wyprostowane raz jeszcze, zaś temu zadaniu miała sprostać Lavena, której umiejętności złodziejskie miały okazać się nieodzowne w jego wykonaniu. Katerina, także podążająca podobną ścieżką, zapewne miała pomóc czarownicy.

~

Zatem zaczęło się. Lavena, instruowana przez Joreska, Sidoniusa i Khaira, kreśliła znaki i symbole, mocując się z niewidzialną mocą, która wprawiała bramę w ruch. Manipulowanie kluczem do bramy było niczym zapanowanie nad wartkim i kapryśnym nurtem rzeki, który ciągle wyrywał się ze swojego normalnego biegu, iskrzył, obiegał narzędzie i nie dawał się naprostować na ścieżkę, która była dla niego wytyczona przez runy na bramie.

Lavenie pomagała Katerina, zaś Wug ubezpieczał przejście do głównej komnaty.

Już zdawało się, że miało się udać - już, już było blisko, a glify bramy rozbłyskały jeden po drugim, jednak nagle…! Brama buchnęła ciemnokrwawym płomieniem, rozległ się głośny, trzeszczący dźwięk, zaś Lavena została przeszyta odpryskiem energii. Kiedy energia eksplodowała jej w twarz, półelfią czarownicę zamroczyło na niemal godzinę, zaś brama elfów, złowrogo pulsująca nieokiełznaną mocą, musiała zostać poniechana na cały dzień, zanim podjęto kolejną próbę jej naprawienia.

~

Za drugą próbą poszło już lepiej. Półelfia zaklinaczka, zaś obok niej - paladyn, kapłan i śledczy wykładający, jakie symbole kreślić magicznym grotem strzały - wolno i dokładnie splatała magię.

Tak jak wcześniej, Lavena poczuła kapryśny nurt magii, który został wytrącony z równowagi i tak jak poprzednio, każde kolejne smagnięcie i sztych grotem wybudzał więcej i więcej energii.

Kiedy jednak przyszło do rozwiązania tego największego, najtrudniejszego węzła, który wcześniej eksplodował i ranił czarownicę - tu Lavena zwolniła i pozwoliła energii przepłynąć i wyczerpać się, zanim podjęła po krótkiej chwili ponownie.

Wreszcie, kiedy energia miała już zniknąć i rozwiać się, półelfka zakreśliła ostatni krąg. Kiedy tylko ten ostatni z gestów został wykonany, łuk energii złączył się u zwieńczenia bramy, ta zaś, na podobieństwo dźwięku westchnienia z ulgą, zaczęła wibrować jednostajnie, gotowa na rozwarcie swoich podwojów.

~

Kiedy do awanturników doszło, że Wrota Łowców zostały ostatecznie naprawione, a grot strzały mógł wreszcie posłużyć jako klucz do jej otwarcia, zamiast tylko jako narzędzie jej do naprawienia, postanowiono się przygotować.

Racje żywnościowe zostały uzupełnione, upewniono się, że torby medyczne zostały uzupełnione, a wszelkie pozostałe, niezbędne narzędzia podróżnicze znajdowały się w plecaku każdego. Miejsce, gdzie mieli się udać, było niewiadome - Renali co prawda twierdziła, że drugi koniec magicznego portalu znajdował się w opuszczonej świątyni boga Ketephysa, jednak żaden z nich nie znał tego miejsca i nie mógł przewidzieć, kto lub co czekało tam na nich.

Grot strzały - misternie zdobiony kawałek żelaza, na którym widniał symbol boga - sam zdawał się rwać do ponownego złączenia się z materią bramy, jak gdyby energie zawarte we wrotach w jakiś sposób przyciągały amulet do nich.

Ten, kiedy tylko dotknął zimnego lica marmurowej bramy, rozbłysł bladym, niebieskim światłem. W odpowiedzi na rozbłysk światła grotu-klucza, glify wyryte na bramie rozjarzyły się złotą poświatą. Rozległ się niski dźwięk, który przypominał przeciągły, ustawiczny grzmot, zaś cała grota, w której zlokalizowany był Krąg Alsety, zadrżała nieznacznie.

W paru chwilach, podwoje Wrót Łowców pokryły się czymś na kształt mgły, która ciągle wirowała i zmieniała swoją formę: marmurowa brama rozmyła się i zatraciła swój kształt, zaś kamień - jeśli tylko to było możliwe - nabrał głębi. Kamienna ściana zniknęła.

Miało się wrażenie, że w kłębach mgły, gdzieś tam, dalej, poruszały się jakieś sylwetki, które czasem przybierały humanoidalne kształty, aby na powrót rozwiać się we mgle. Jednak, poza tym powierzchownym wrażeniem, nie można było rozpoznać niczego.

Pierwsza wkroczyła Renali, jako że obiecała, że przeprowadzi ich na drugą stronę. Wirująca mgła pochłonęła ją w jednej, krótkiej chwili, zaś podczas jej przejścia rozległ się suchy, trzeszczący dźwięk wyładowania.

Za Renali podążyli kolejni - Joresk z Wugiem, Katerina i Khair, i wreszcie, Lavena i Sidonius.

Energetyczny wir przywołany we Wrotach Łowców pozostał jeszcze przez parę dłuższych chwil - w pustej komnacie głównej rozchodziło się dudniące, grzmiące echo.

Nagle, w jednej chwili wir zniknął i we wrotach znalazła się zwykła, kamienna ściana, a mgła, która natychmiast rozwiała się, ukazała na powrót wrota zdobione w symbole księżyców, jastrzębi i obrazy odległej dżungli.



KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ




 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172