Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2022, 20:21   #164
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
***
Gdy dwóch stróżów prawa i ich ciężko ranny towarzysz skonali a Melody przekazała wiadomość o Wesie, z gardła szubienicznika wyrwał się upiorny gardłowy śmiech, rechot rodem z koszmarnym snów, pieśń wyśpiewywana w najstraszniejszych szpitalach dla obłąkanych. Do tej pory Arthur nikogo nie zaszczycił uśmiechem, więc grymas wykrzywiający jego twarz wydawał się nienaturalny. Wynaturzony.
A więc to jednak prawda, jestem przeklęty, pomyślał, nie przestając chichotać. Nie zabił go przed laty sznur, nie dali mu rady ukryci na dachach strzelcy, i teraz, gdy pozostawił swoje życie na łasce walczących o przetrwanie rewolwerowców także ocalał. Wyglądało na to, że ludzkość jest skazana na Oppenheimera i może szeptucha, która kiedyś powróżyła jego ojcu miała rację. To nazwisko nieść będzie zgubę, rozpacz i strach. Może jednak diabeł nie jest metaforą zła, może istnieje istota, która uparcie utrzymuje go przy życiu. Chce sycić się nikczemnością byłego pastora, napawać widokiem ludzi ginących w katastrofie wykolejonego pociągu, skalpowanych lub branych w niewolę przez armię zdziczałych Indian.

Przypomniał sobie biblijnego Judasza, nieszczęśnika który narodził się tylko po to by zdradzić swojego mistrza. Jego przypadek przeczył istnieniu wolnej woli. Całkiem możliwe, że każdy na tym padole łez ma jakąś rolę do odegrania. Przeznaczenie jest jak zahartowana stal i tylko głupiec próbuje wykuć z niej nowy kształt. Oppenheimer okazał się jednym z takich głupców, poszedł na pewną śmierć by przekonać się, że Mojra to nieugięta suka.

Nerwowe załamanie przeszło, równie szybko jak się pojawiło, emocje wystygły niczym lawa, przemieniły w zimny głaz. W milczeniu pomógł wykopać dwa bezimienne groby. Nie szabrował zwłok rewolwerowców, zabrał za to rzeczy należące do Wesy. Z młodym Czirokezem połączyła go nić porozumienia i wzajemny szacunek. Niemniej przygotowując ciało chłopaka do pochówku zdał sobie sprawę jak mało o nim wie. Ciekawiło go, dlaczego zszedł na ścieżkę bezprawia, jakie motywy nim kierowały, gdy przyjął zlecenie u McCoya. Swoje tajemnice Wesa zabrał na zawsze do grobu.

***

Kolejna, wynędzniała mieścina w drodze do upragnionego celu. Oppenheimer miał już dość miast i miasteczek i najchętniej ukrył by się na prerii, z dala od cywilizacji. Grzechotniki i skorpiony nie były tak groźne jak narwani stróże prawa, a od natrętnych i ciekawskich spojrzeń tubylców wolał krążące nad głowami sępy.
Gdy ich oczom ukazał się saloon, Oppenheimer po wielu godzinach milczenia odezwał się wreszcie do towarzyszy
- Darujmy sobie wygody. Na pewno mają tu telegraf, wieści szybko się rozchodzą, najbezpieczniej będzie zniknąć i trzymać z dala od skupisk ludzkich. Sprzedajmy co mamy sprzedać, kupmy namioty, ciepłe koce, prowiant, leki i ruszajmy dalej – zaproponował.
Gdy zauważył szeryfa, zupełnie niewzruszony, ukłonił mu się uprzejmie.
 
Arthur Fleck jest offline