Ragnar spokojnie szedł za Chanelingiem przysłuchując się śpiewającym w oddali ptakom. Mimo iż Kordos cały czas coś przyśpiewywał nie denerwowało go to tak bardzo. W pewnym momencie stanął i wyciągnął w górę rękę. Mała kolorowa papużka usiadła na jego ręce i zaczęła ją dziobać. Nie wiedzieć dlaczego Sayianin się uśmiechnął. Powoli sięgnął ku papużce drugą ręką i ją pogłaskał. Najwyraźniej spodobały się jej te pieszczoty bo zaczęła świergotać radośnie. Przemierzając dalej puszcze cały czas głaskał ptaka po kolorowej czuprynie jednocześnie wsłuchując się w kolejną piosenkę Kordosa. Kiedy w końcu doszli do wieży papużka ze skrzekiem odleciała. Może na widok wieży, może na dźwięk głosu i tonu M-917, to była kolejna niewiadoma w życiu Ragnara. Spojrzał w górę na ciemną zwężającą się w stożek wieże i pomyślał: „ Nie podoba mi się tutaj”. Podszedł bliżej i dotknął ciemnego kamienia. Jak sięga pamięcią nigdy nie czuł czegoś tak dziwnego pod palcami. „Czego chce od tej wieży korporacja?”
__________________ you will never walk alone |