Cholerne okulary a raczej cholerna ciemność… nic nie było widać, a ci sobie jakieś harce w zbożu urządzali. Roxy denerwowała się coraz bardziej, jej wrodzone opanowanie poszło się ryćkać.
Wskoczyła – a raczej żwawo wsiadła za kierownicę, przekręciła kluczyki i wrzuciła jedynkę. Ti chyba oznaczało „czekanie na silniku” nigdy nie była pewna... Po krótkiej chwili namysłu włączyła długie światła , a potem ustawiła samochód tak, żeby oświetlał biegnącego Witolda i uciekającego Kornela.
Taki miły chłopiec – choć nie w jej typie, co prawda – nie mogła pozwolić, żeby pies odgryzł mu rękę, albo cos równie walnego…
Przycisnęła kilka razy klakson. Zwierzę powinno być wrażliwe na dźwięk.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |