Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2022, 12:20   #149
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Ratusz

Powrotu śmiałków z Rozgórza wyczekiwano w ratuszu z niecierpliwością, któremu stonowania nadawał tylko spokój Grety Gardanii. Ta przyjęła ich tak, jak zawsze - w swoim gabinecie. Przechodzący korytarzem awanturnicy złowili paręnaście ciekawskich spojrzeń, które podążały za nimi daleko za drzwiami gabinetu Gardanii. Zdawać się mogło, że urzędnicy miejscy byli tak samo zaciekawieni finałem, jak persony pośledniejszego intelektu i urodzenia w mieście.

Jak się okazało, rada miasta, po wytropieniu, zabiciu, uwięzieniu paru członków ropuszego ludu, który wymknęli się ze starego zamku, sama zaczęła zbierać osobny oddział, aby odbić cytadelę, jeśli grupa sześciu awanturników miałaby nie stanąć na wysokości zadania. Wieści o tym, że śmiałkowie dali radę, Greta przyjęła z zadowoleniem i wyglądało na to, że “zapasowa” grupa miała się przydać do zwiadów w starym zamku i wystawienia straży. Ostatecznie bowiem, miejsce nadal - według rozumowania radnej - pozostawało niebezpieczne.

Toteż - każdy (acz Lavena przede wszystkim) miał szansę zrelacjonować głównej radnej Rozgórza swoją opowieść. Gardania nie zadawała zbyt wielu pytań - wyglądało na to, że władcza kobieta obrachowała sobie już swoją własną wersję wydarzeń, a zeznania śmiałków miały tylko potwierdzić jej przypuszczenia. Stąd też rewelacje o wrotach elfów przyjęła z zaledwie skinieniem głowy.

Co do sugerowanego odpuszczenia sobie inspekcji cytadeli Altaerein, stanowisko Grety było nieprzejednane.
– Wykluczone - wykładała Gardania. – To, że aiudara ponownie stały się nieaktywne, nie oznacza, że będzie tak na zawsze. Nie znamy natury tej magii. Inspekcja twierdzy jest zaledwie pierwszym krokiem, który jest nam potrzebny, aby skutecznie ją zabezpieczyć. Kwestie nagrody zostaną uregulowane już po inspekcji.
Na sugestię Joreska co do ewentualnej pomocy w odbudowie cytadeli, Gardania odniosła się z ostrożną aprobatą:
– Być może Rozgórze będzie mogło wspomóc was w odbudowie starej twierdzy - zastanowiła się. – Zanim jednak podejmiemy bardziej stanowcze kroki, musimy mieć pewność, że ci kultyści, którzy przeszli przez bramę zostaną zatrzymani raz na zawsze. To niewątpliwie priorytet. Rada zadecyduje, jak zyskowne może okazać się to przedsięwzięcie. Zostaniecie poinformowani o tym w stosownym czasie. Jak bardzo wam pomożemy i jakiego typu będzie ta pomoc. Cytadelę trzeba zbadać i ocenić.
Później było więcej targowania się co do nagrody za oczyszczenie twierdzy, a także kwestię martwych najemników Krwawych Ostrzy, którzy także zostali przyniesieni do ratusza.

Jeśli chodziło o Krwawe Ostrza - sześć głów, które zostało zidentyfikowanych jako w istocie krwawych bandytów, którzy terroryzowali tą część Rozgórza - za nich zostało wypłacone w sumie trzydzieści sztuk złota, połowa stawki, którą wypłacono by za żywych.

Ostatecznie, za samo oczyszczenie twierdzy, Gardania zgodziła się wypłacić część sumy przeznaczonej jako nagrodę za zlikwidowanie grupy kultystów Dahaka. Kiedy tylko zwiadowcy miasta, a także zwiadowcy goblinów mieli potwierdzić, że w twierdzy nie ma niczego, co zagraża miastu, Greta zobowiązała się na zapłatę stu osiemdziesięciu sztuk złota, czyli trzydziestu sztuk na głowę.

~

Marynowane Ucho

W Marynowanym Uchu, karczmie zlokalizowanej w północnej części miasta, znaleźli zwyczajnych bywalców tego miejsca: zalanych opojów i dyrygujących przebiegiem rozlewania strumieni piwa karczmarza i jego żonę.

Tych zastali w znacznie lepszych nastrojach, niż od ostatniego czasu, co zapewne miało niewątpliwy związek z tym, że awanturnicy weszli drzwiami frontowymi.

Wyłuszczenie potencjalnych benefitów łasej złota karczmareczce było trywialnym zadaniem: Katerina i Lavena, które w tej rozmowie przodowały, z łatwością przekabaciły kobiecinę dla ich sprawy. Ta zgodziła się skwapliwie, żądna zysków.

Zdawało się, że kiedy tylko gobliny doprowadzą zawalone schody do stanu używalności, nowoodkryta ścieżka zacznie funkcjonować jako przemytnicza trasa.

~

Targowisko

Lavena sprzedała wszystkie łupy na targowisku Rozgórza, którymi były goblińskie figurki z drogimi kamieniami w ich oczach, złota figurka Dahaka Malarunka i kamienie szlachetne.

Było jednak więcej rzeczy do sprzedania: magiczna tarcza Joreska, miecz, z którego Joresk wyjął runę, półtorak, krótki miecz Wuga i magiczny wachlarz Kateriny.

Sprzedanie tych przedmiotów, czy też raczej: skuteczne targowanie się okazało się pewnego rodzaju wyzwaniem. Kupcy Rozgórza, którzy przecież widzieli niejeden interes i nie pierwszy raz wyceniali przedmioty, ciągle odmawiali i kluczyli w swoich negocjacjach, próbując zyskać dla siebie jak najlepszą cenę.

Ostatecznie, wszystko, co było do sprzedania poszło za dwieście piętnaście sztuk złota i dziewięć sztuk srebra. Po zakupie zwojów, narzędzi złodziejskich i uzupełnieniu torb medycznych zostało sto jedenaście sztuk złota i pięć sztuk srebra. Kupno nowych, zdobnych szat kosztowało Lavenę czterdzieści dziewięć sztuk złota i pięć sztuk srebra. Po intensywnej sesji handlu, zostały sześćdziesiąt dwie sztuki złota.

~

Po zakończonym dniu, Lavena nie omieszkała roztrąbić glorii i chwały śmiałków Rozgórza w okolicznych karczmach: zaczęło się, oczywiście, od Marynowanego Ucha, jednak sporo pracy także trzeba było poświęcić w Łasce Maga i paru innych, mniej znanych spelunach zlokalizowanych na obrzeżach.

Opowieści Laveny, jak zawsze, zawracały rosnące grupy gapiów - tych zwykłych, stałych bywalców, którzy po prostu znajdowali się w karczmie w tym momencie, choć, z czasem, jak zauważyła, słuchaczy jej bombastycznych opowieści znajdowało się coraz więcej.

Słuchacze ci czasem rzucali srebro i miedziaki pod nogi Laveny - ciężko było stwierdzić, czy okrzyki radości i ponaglenia ciągnięcia opowieści były prawdziwym zafascynowaniem i docenieniem zasług śmiałków, czy też gawiedź po prostu pragnęła dobrych opowieści.

Utarg po takim snuciu opowieści był skromny, zaledwie jedenaście sztuk srebra i pięćdziesiąt sześć miedziaków. Ostatecznie, bywalcy karczem zamożni nie byli i rzucali, co łaska.

~

Kowal

Paladyn nie omieszkał złożyć wizyty w kuźni, gdzie zlecił przeniesienie runy uderzającej z miecza na swoją gizarmę. Kowal - krasnolud o potężnych brwiach i czarnych, smolistych włosach - zgarnął sześć sztuk złota i pięć sztuk srebra i zapowiedział, że nazajutrz robota będzie wykonana.

~

Proces Calmonta

Rozprawa podpalaczy - Aatosa, Calmonta i Marti - miał miejsce w tym samym dniu, kiedy drużyna powróciła do Rozgórza.

Rozprawa odbywała się w tym samym budynku, w którym nie tak dawno szalał pożar, jednak we wschodnim skrzydle, które było nietknięte przez płomienie mefitów. Calmont i jego pomagierzy mieli zostać osądzeni przez Trybunał Rozgórza.

Kiedy paladyn wszedł do sali, aby zająć swoje miejsce na ławie świadków, zauważył, że poza zwykłym orszakiem złożonym z sędziego, prokuratora, obrońcy, strażników osłaniających salę, a także skromnym jury złożonym z sześciu członków, nie było tutaj w prawie nikogo. Poza nim samym, na ławie świadków znajdował się prawie tuzin person: niektórzy z nich byli radnymi Rozgórza, odratowanymi z pożaru, inni zdawali się być niedoszłymi śmiałkami, którzy zgłosili się na Zew. Jeden niziołek - jakiś wyjątkowo stary, zasępiony niziołek - z twarzy przypominał Calmonta i zdawało się, że mógł to być jego ojciec. Na tle obszernej sali, parę sylwetek sprawiało wrażenie pustki.

Sama rozprawa przebiegła szybko - Calmont wydawał się być w ogóle nieobecny myślami podczas niej, odpowiadając na zadawane mu pytania zawsze po dłuższej chwili, zaś zobojętniała twarz jego towarzyszki w zbrodni nie zdradzała niczego. Jedynie Aatos zdawał się być w całkiem dobrym humorze, zapewne licząc na łagodny wyrok.

Prokurator prezentował fakty z miażdżącą precyzją, zaś obrończyni Calmonta, która chyba niezbyt wierzyła w możliwość sensownej obrony, głównie odwoływała się do szaleństwa niziołka.

Koniec końców, wyrok został obwieszczony.

Za zniszczenie mienia należącego do Isger, spowodowanie zagrożenia paru dziesiątek ludzi obecnych na Zewie Śmiałków, używanie arkan magicznych w mieście, spiskowanie z kultystami Norgorbera, a także za zamachnięcie się na autorytet rady Rozgórza, Calmont i jego towarzyszka zostali skazani na dwanaście lat więzienia połączonego z odpracowaniem szkód wyrządzonych przez pożar i dalej pracy przy wycince Karmazynowego Lasu. Obłęd Calmonta zdawał się być jedyną okolicznością łagodzącą, dzięki czemu uniknął stryczka - istniały bowiem pewne przypuszczenia, że Voz mogła w jakiś sposób spowodować lub znacząco pogorszyć stan niziołka i Marti. Ewentualne skrócenie wyroku miało zostać rozpatrzone po paru latach.

Samemu Aatosowi nie udowodniono znaczącej roli w całym spisku - prawdą było, że pomagał Calmontowi, jednak akt jego poddania się został rozpatrzony pozytywnie przez trybunał, zaś związku z Voz wykazać nie dało się. Po przesłuchaniach, wyglądało na to, że cała inicjatywa ze spaleniem ratusza należała głównie do Calmonta, zaś Aatos miał po prostu towarzyszyć w odnalezieniu wrót elfów. Prawdą było jednak, że najemnik groził Helbie śmiercią, jednak Helba nie zjawiła się na rozprawie i nie oskarżyła go o nic.

Za pomoc podpalaczom, Aatos został skazany na pół roku więzienia połączonego z robotami przy ratuszu. Zarzuty o dezercję, które nie przedawniły się, miały zostać rozpatrzone w osobnej rozprawie.

Kiedy niziołek miał zostać już wyprowadzony i był odprowadzany przez strażników wzdłuż ławy świadków, Joresk zdążył złapać cień, który przebiegł przez twarz podpalacza: nienawistny grymas zagościł na twarzy Calmonta - paskudna maska nienawiści i bezsilnej furii wykrzywiała usta i oczy, aby ułamki sekundy później rozluźnić się i powrócić do tego samego, obojętnego wyrazu.

~

Brama

Minęło parę dni - gobliny i śmiałkowie rozgościli się w twierdzy na dobre, zaś najemnicy użyczeni przez Gretę zapewniali dodatkową ochronę. Wolno i ostrożnie, podróżnicy zaczęli przymierzać się do naprawy wrót.

Bliższe zbadanie Wrót Łowców przez Sidoniusa i Joreska, a także przez Khaira wykazało, że w istocie, portal był uszkodzony.

Magia, która wypaczała energie powodujące magicznymi wrotami została w drobny, acz znaczący sposób zmieniona przez jakiś rodzaj innej emanacji. Ta - jak wywnioskowali paladyn i śledczy - nie była częścią samego portalu, jednak niewątpliwie swe źródło znajdowała wewnątrz Kręgu Alsety. Niestety, oni obaj nie mogli dojść do tego, jakiż to rodzaj obcej magii zaczął działać w zaklętych wrotach, pomimo godzin ślęczenia nad spiralnymi zdobieniami i próbami odcyfrowania glifów, przez które przepływała energia.

Po całym dniu porównywania znaków, studiowania analogii w postaci tomiszcz w archiwum Rozgórza, uradzono, że klucz do bramy - zdobiony w symbole święte dla Ketephysa grot strzały - mógł posłużyć za rodzaj narzędzia, dzięki któremu wykrzywione przez nieznaną siłę emanacje bramy mogły zostać wyprostowane raz jeszcze, zaś temu zadaniu miała sprostać Lavena, której umiejętności złodziejskie miały okazać się nieodzowne w jego wykonaniu. Katerina, także podążająca podobną ścieżką, zapewne miała pomóc czarownicy.

~

Zatem zaczęło się. Lavena, instruowana przez Joreska, Sidoniusa i Khaira, kreśliła znaki i symbole, mocując się z niewidzialną mocą, która wprawiała bramę w ruch. Manipulowanie kluczem do bramy było niczym zapanowanie nad wartkim i kapryśnym nurtem rzeki, który ciągle wyrywał się ze swojego normalnego biegu, iskrzył, obiegał narzędzie i nie dawał się naprostować na ścieżkę, która była dla niego wytyczona przez runy na bramie.

Lavenie pomagała Katerina, zaś Wug ubezpieczał przejście do głównej komnaty.

Już zdawało się, że miało się udać - już, już było blisko, a glify bramy rozbłyskały jeden po drugim, jednak nagle…! Brama buchnęła ciemnokrwawym płomieniem, rozległ się głośny, trzeszczący dźwięk, zaś Lavena została przeszyta odpryskiem energii. Kiedy energia eksplodowała jej w twarz, półelfią czarownicę zamroczyło na niemal godzinę, zaś brama elfów, złowrogo pulsująca nieokiełznaną mocą, musiała zostać poniechana na cały dzień, zanim podjęto kolejną próbę jej naprawienia.

~

Za drugą próbą poszło już lepiej. Półelfia zaklinaczka, zaś obok niej - paladyn, kapłan i śledczy wykładający, jakie symbole kreślić magicznym grotem strzały - wolno i dokładnie splatała magię.

Tak jak wcześniej, Lavena poczuła kapryśny nurt magii, który został wytrącony z równowagi i tak jak poprzednio, każde kolejne smagnięcie i sztych grotem wybudzał więcej i więcej energii.

Kiedy jednak przyszło do rozwiązania tego największego, najtrudniejszego węzła, który wcześniej eksplodował i ranił czarownicę - tu Lavena zwolniła i pozwoliła energii przepłynąć i wyczerpać się, zanim podjęła po krótkiej chwili ponownie.

Wreszcie, kiedy energia miała już zniknąć i rozwiać się, półelfka zakreśliła ostatni krąg. Kiedy tylko ten ostatni z gestów został wykonany, łuk energii złączył się u zwieńczenia bramy, ta zaś, na podobieństwo dźwięku westchnienia z ulgą, zaczęła wibrować jednostajnie, gotowa na rozwarcie swoich podwojów.

~

Kiedy do awanturników doszło, że Wrota Łowców zostały ostatecznie naprawione, a grot strzały mógł wreszcie posłużyć jako klucz do jej otwarcia, zamiast tylko jako narzędzie jej do naprawienia, postanowiono się przygotować.

Racje żywnościowe zostały uzupełnione, upewniono się, że torby medyczne zostały uzupełnione, a wszelkie pozostałe, niezbędne narzędzia podróżnicze znajdowały się w plecaku każdego. Miejsce, gdzie mieli się udać, było niewiadome - Renali co prawda twierdziła, że drugi koniec magicznego portalu znajdował się w opuszczonej świątyni boga Ketephysa, jednak żaden z nich nie znał tego miejsca i nie mógł przewidzieć, kto lub co czekało tam na nich.

Grot strzały - misternie zdobiony kawałek żelaza, na którym widniał symbol boga - sam zdawał się rwać do ponownego złączenia się z materią bramy, jak gdyby energie zawarte we wrotach w jakiś sposób przyciągały amulet do nich.

Ten, kiedy tylko dotknął zimnego lica marmurowej bramy, rozbłysł bladym, niebieskim światłem. W odpowiedzi na rozbłysk światła grotu-klucza, glify wyryte na bramie rozjarzyły się złotą poświatą. Rozległ się niski dźwięk, który przypominał przeciągły, ustawiczny grzmot, zaś cała grota, w której zlokalizowany był Krąg Alsety, zadrżała nieznacznie.

W paru chwilach, podwoje Wrót Łowców pokryły się czymś na kształt mgły, która ciągle wirowała i zmieniała swoją formę: marmurowa brama rozmyła się i zatraciła swój kształt, zaś kamień - jeśli tylko to było możliwe - nabrał głębi. Kamienna ściana zniknęła.

Miało się wrażenie, że w kłębach mgły, gdzieś tam, dalej, poruszały się jakieś sylwetki, które czasem przybierały humanoidalne kształty, aby na powrót rozwiać się we mgle. Jednak, poza tym powierzchownym wrażeniem, nie można było rozpoznać niczego.

Pierwsza wkroczyła Renali, jako że obiecała, że przeprowadzi ich na drugą stronę. Wirująca mgła pochłonęła ją w jednej, krótkiej chwili, zaś podczas jej przejścia rozległ się suchy, trzeszczący dźwięk wyładowania.

Za Renali podążyli kolejni - Joresk z Wugiem, Katerina i Khair, i wreszcie, Lavena i Sidonius.

Energetyczny wir przywołany we Wrotach Łowców pozostał jeszcze przez parę dłuższych chwil - w pustej komnacie głównej rozchodziło się dudniące, grzmiące echo.

Nagle, w jednej chwili wir zniknął i we wrotach znalazła się zwykła, kamienna ściana, a mgła, która natychmiast rozwiała się, ukazała na powrót wrota zdobione w symbole księżyców, jastrzębi i obrazy odległej dżungli.



KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ




 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline