Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2022, 09:42   #126
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Tumak leciał jakby nagle dostał skrzydeł i przebierał nogami tak, jakby sam ogar Baskerville'ów deptał mu po piętach, z kolorową litanią przekleństw na ustach. Wizja zostania późną kolacją dzikiego psa kolidowała z instynktem przetrwania chłopaka, adrenalina ponownie wlała się w krwiobieg i nawet pierwsze objawy kolki - ot, urok mocno stacjonarnego trybu życia - nie zwolniły szaleńczego sprintu na krótki dystans. Teoretycznie krótki, bo w praktyce urastał do maratonu.

Kornel pacnął w miękkie błoto nadrzecza, cudem tylko wywijając się kłapiącej paszczy psa. Nie mitrężył, przebierając wszystkimi kończynami i zrywając się znowu do pionu, ciskając chwycony odruchowo kamyk w stronę czworonoga na oślep, ale to deszcze gazu pieprzowego przegonił zwierzę, które zrejterowało na złomowisko, skamląc żałośnie.

- Tumak, nic ci nie jest? Gdzie Wilkosz?

- A chuj go wie - odparł krótko Posłuszny.

Chłopak w dupie miał teraz proroka. Sapiąc ciężko i łapiąc oddech oddalił się od felernego strumyka, otrzepując co tylko się dało z brudu, naburmuszony niczym przedszkolak. Tyle dobrego, że Roxy wykazała się lojalnością i nie zostawiła ich na pastwę losu. Tumak splunął gdzieś w bok i ruszył w stronę auta, ignorując już zupełnie Witolda i tylko burcząc pod nosem kolejne przekleństwa.
 
Aro jest offline