Nie wszystko poszło tak jakby chciał, ale nadal mogli wyjść z tego na swoje. Trzeba było działać zdecydowanie i szybko rozdzielić zadania. To była jego działka. - Tweety otwórz jak najszybciej drzwi do tego składziku z bronią. Jaki by nie był, jest tam to, co nas interesuje. Kay, Eurico idziecie z nią i osłaniacie przy pracy. Zameldujcie jak tylko będą otwarte i sprawdzicie na szybko co tam jest. Szczególnie szukajcie amunicji do broni gładkolufowych.
- Dwie pary - Mi, Newman i Voo Doo, Legionista - sprawdzacie piętro. Uważajcie, któryś mógł tam zostać. JJ i DD, wy sprawdźcie duże pomieszczenie. Carabinier przynieś mi z auta olej, butelki z benzyną i taśmę izolacyjną. Wszystko jest w bagażniku. Sara z łazienki lub składziku przytargaj wiadro, szmaty, szczotki i jakąś reklamówkę. Koniecznie suchą w środku.
- JoJo i DD, wy sprawdźcie tak samo to duże pomieszczenie. Zachować czujność, meldować o wszystkim, pamiętacie, nie wiemy czy są wszyscy się zamknęli. Każdy ma być gotowy do natychmiastowego powrotu tutaj, jak dam znak. Reszta zostaje ze mną. Do roboty.
Buck szybko ogarną grupę i teraz każdy ruszył do swojego zadania. Po chwili łysy Amerykanin jakby coś sobie przypomniał i uruchomił krótkofalówkę. - Zwracajcie uwagę na gaśnicę.
- Gaśnicę?
- Tak, gaśnicę. Powinny być w pokojach lub na korytarzach. Jak jakieś znajdziecie, to po rekonesansie zabierzcie je ze sobą tutaj. Alpen, ty zajmij pozycje nad tym oknem, obserwuj okolice i melduj o wszystkim. Szczególnie jakby chcieli nim sperlić.
- Przyjąłem
Z nim, obok zamkniętych drzwi zostali Storm, Frog, Ikabana, Frog i Schiffer. Pierwszej dwójce gestem dał znak, żeby zajęli pozycje po drugiej stronie drzwi, obok niego została Muller i nieco dalej japońska specjalistka od łączności. - Czas pogadać z naszymi gospodarzami. - Buck szepnął do specjalistki od negocjacji i uśmiechnął się krzywo - Możesz podpowiadać. -
Kazinski ustawił się tuż przy klamce od drzwi, ale tak aby nie stać naprzeciw nich, ot tak na wypadek, jakby ktoś postanowił strzelać. Po czym zwyczajnie zapukał i zaczął rozmawiać po hiszpańsku. - Hej, Panowie w środku. -
Przez chwilę była cisza, po czym odpowiedział mu wyraźnie poddenerwowany głos. - Czego? - - Jestem zmuszony was prosić o otwarcie drzwi i poddanie się. -
Znów przez chwile był cisza, zanim usłyszał ten sam. - Jesteśmy z Policji! Wezwaliśmy posiłki, nie macie szans! - - Bardzo przykro mi to słyszeć. - w glosie Bucka słychać było autentyczny (no prawie) smutek - To oznacza, że nie mamy dużo czasu na rozmowę. Jeśli się nie poddacie będziemy musieli wysadzić te drzwi. A wcześniej podpalimy wasz mały bastion. Wszyscy zginiecie
Buck dał chwile tym w środku, na przetrawienie tej wiadomości. - Nie musi tak być. Nie chcemy waszej śmierci. Nie strzelaliśmy do Was, chociaż mamy z czego. Nie widzieliście naszych twarzy. Poddajcie się a nie zrobimy wam krzywdy. Nie na tym nam zależy. Wręcz przeciwnie, wolałbym załatwić to bez rozlewu krwi. W przeciwnym wypadku, cóż… zostaniecie bohaterami. Martwymi bohaterami, poległymi na służbie, za… No właśnie za co? -
Znowu przerwa, dla przemyślenia jego słów. Nie był pewny, ale wydało mu się, że słyszał jakiś rozmowy ze środka. O to własnej chodziło, żeby dać im do myślenia. - Ktoś z was jest dowódcą. Ja też nim jestem. Widział Pan kiedyś płonącego człowieka? Ja widziałem. Straszna śmierć. Niech Pan pomyśli o swoich ludziach. O waszych rodzinach. Nie warto tu ginąć bez powodu. Zaatakowaliśmy z zaskoczenia. Jednego z was wzięliśmy za zakładnika i nie daliśmy Panu wybory. Uratuje Pan ich życia i dla nich i ich rodzin, będzie bohater. Żywym. Nikomu z Was nic się nie stanie. Daje słowo. - Bucka spojrzał na Schiffer w oczekiwaniu jakiś sugestii. - Macie minutę. Niech Pan decyduje, czy chce Pan dostać medal, czy będą musieli przekazać go Pana rodzinie… - |