Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2022, 13:58   #110
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 15 - 2025.06.05/06; cz/pt; noc, 22:00 - 00:30

Miejsce: Francja; Paryż, sektor północny; Dzielnica XX Ménilmontant; zaplecze skate park
Czas: 2025.06.05/06; cz/pt; noc, g 22:00 - 00:30; ok 4-5 h do świtu
Warunki: wnętrze budynku; jasno, cicho, ciepło; na zewnątrz: noc, pogodnie, sła.wiatr



Carl



Carl razem ze swoimi pomocnikami kręcił się po zapleczu gospodarczym do skateparku który był jego właściwym domem. Przygotowywali klatki i gołębie do transportu. To miała być ich ostatnia noc w Paryżu. Wszelkie wątpliwości rozwiał sms od Aurory.

Cytat:
“Dobry wieczór. Odprawa przed wyjazdem w piątek o 23:00 u mnie. Wyjazd z miasta jeszcze tej samej nocy. Przynieście teczki jakie wam dałam.”
A więc była teraz oficjalna data wyjazdu. Tylko jeszcze trzeba było się do niego przygotować. No i oddać te aktówki z dokumentami sprawy jaką mieli się zająć w Brukseli. Dostali je na niedzielnym spotkaniu z prośbą aby się z nimi zaznajomić. W końcu prosiła o to Aurora czyli ich nowa szefowa. I chodziło o służbowe sprawy bo przecież nie jechali do Belgii dla własnej przyjemności tylko z zadaniem jakie wymagało finezji i samodzielności w lawirowaniu w tamtejszym galimatiasie. Aby go jakoś ogarnąć dostali właśnie te aktówki z dokumentami bo szefowa przez te dwie godziny omawiania sprawy miała szansę tylko ogólnie zarysować temat o co chodzi. No ale jak Carl wrócił tutaj z niedzielnego spotkania to i ciepnął tą aktówkę tak do tej pory ona tam leżała nietknięta. A to, że coś tam może być przydatnego dostał potwierdzenie niecałą godzinę temu. Jak dzwonił do Anitte Faber czyli agentki ich szefowej jaka od paru tygodni działała na terenie miasta. Nie omieszkała zaznaczyć swojego niezadowolenia.

- Co mam ci załatwić? - powtórzyła pytanie z wyraźną nutą niedowierzania. - Carl z tego co wiem to babcia Balbina wprowadziła was wstępnie po co tu przyjeżdżacie. Przespałeś to? Czytałeś te broszurki co wam rozdała? Ja tu jestem Blitz z Berlina. W ogóle nie znam żadnych lamusów co mają wkrótce przyjechać z Paryża. A jak ich nie znam to się z nimi nie koleguję. A jak się z nimi nie koleguję to im nic nie załatwiam. Bo się poznamy dopiero po tym jak przyjadą na miejsce i będzie wieczorek zapoznawczy czy tam inna okazja. Nie spratolcie mi mojej przykrywki. Nie znamy się. Poznamy się jak przyjedziecie do Brukseli. Ale osobiście to jutro w nocy. Podałam wam adres. A o takie rzeczy to pytaj swoich studentów co już tam są. A wizyta u szefa miasta nie jest ani obowiązkowa ani tradycyjna. Jak już ci zależy to możesz to kombinować na miejscu. Ale to nie jest standard, studenci nie zaczynają tu wizyty od czapkowania szefowi miasta. No to do jutra. - Maska mówiła krótkimi, prostymi zdaniami i dobitnym tonem jakby zależało jej aby informacja przebiła się do adresata. I wcale nie ukrywała swojej irytacji i niezadowolenia takim lekceważeniem sprawy w jaką była zaangażowana gdzieś od miesiąca.

Jego pomocnicy zrobili sobie przerwę od noszenia klatek i przygotowywania gołębi do podróży. I wysłali mu maila do tego weterynarza co mu polecił jego maula. Nazywał się Bor Wassenberg ale na razie jego imię czy adres nic Carlowi nie mówiło. Jak na porę otwarcia lecznic i pracy weterynarzy było dość późno to jego pomocnicy nie nastawiali się na to, że odpowie dzisiaj. Może jutro w dzień bo śmiertelnicy to jednak najczęściej pracowali w dzień.

- A jak gołębie zawsze wracają do domu to jak je wypuścimy w Brukseli to chyba wrócą tutaj nie? - zaciekawił się Jihad nad tym powszechnie znanym nawykiem gołębi. To by był mocno jednorazowy przelot gdy ptaki wróciłyby tutaj.




Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; Dzielnica VII Palais-Bourbon; kaminica de Gast
Czas: 2025.06.05/06; cz/pt; noc, g 22:00 - 00:30; ok 4-5 h do świtu
Warunki: wnętrze budynku; jasno, cicho, ciepło; na zewnątrz: noc, pogodnie, sła.wiatr



Alessandra



Gdy długonoga blondynka otworzyła oczy z dziennego letargu dostrzegła całkiem znajomy widok własnej sypialni we własnej kamienicy. Niby coś oczywistego. A jednak jakoś ostatnio niezbyt często tutaj zasypiała i się budziła. A równie rzadko zasypiała i wstawała sama. I jeszcze walczyła z zesztywniałym, martwym ciałem gdy leniwa vitae dopiero zaczynała żwawiej krążyć w jej żyłach gdy dostała pierwszą informację tego wieczora. Dokładniej to sms na telefon. Gdy wzięła go w dłoń zorientowała się, że to od Aurory.

Cytat:
“Dobry wieczór. Odprawa przed wyjazdem w piątek o 23:00 u mnie. Wyjazd z miasta jeszcze tej samej nocy. Przynieście teczki jakie wam dałam.”
Nie powinna być zdziwiona bo w końcu już w niedzielę szefowa mniej więcej tak to orientacyjnie nakreśliła termin wyjazdu na czwartkową lub piątkową noc. Dzisiaj była ta czwartkowa, jutro piątkowa no i na jutro miał być ten wyjazd. Tylko wcześniej widocznie czarnowłosa szeryf chciała ich zebrać razem.

Gdy wstała z łóżka miała chwilę samotności dla samej siebie. I wróciły wspomnienia z ostatniej, brukselskiej nocy. A zwłaszcza ta końcówka. Jak już zatrzasnęły się drzwi śmigłowca, one założyły słuchawki aby móc ze sobą swobodnie rozmawiać a pilot zwiększył obroty i maszyna wzniosła się do góry. Widziały jeszcze z okien malejącą sylwetkę w skórzanej kurtce jaka im pomachała na pożegnanie i widok na tą stadninę koni z góry. Dobrze widać było, że jest położona nad jeziorem jakie odbijało nocne niebo w swojej tafli. A potem mogły ze sobą porozmawiać.

- Ale się Gaetan zdziwił, że taką niespodziankę mu zrobiłam! Chyba się w ogóle nie spodziewał, że mogę go tak nawiedzić! - młodsza de Gast przeżywała na gorąco świeżo zakończone spotkanie ze swoim przystojnym narzeczonym.

- Widziałam. I nawet pomógł ci się odświeżyć pod prysznicem po tej podróży. - Jewel miała minę jakby z trudem powstrzymywała wybuch śmiechu.

- A żebyś wiedziała! I było całkiem miło. A ty nie zgrywaj świętej! Kto zaciągnął Paula do pokoju obok? - Ophelia zrewanżowała jej się tym samym i odbiła piłeczkę we własnym kontrataku.

- No tak. A co miałam robić? Podsłuchiwać pod waszymi drzwiami? A Paul został sam na posterunku w samochodzie. Taki nieużywany. A całkiem niczego sobie. I sympatyczny. No może jakbym była z szefową i by mnie poprosiła o współudział w trójkącie to bym naturalnie jej nie domówiła takiego drobiazgu no ale wam to nie chciałam przeszkadzać. A nudzić ze dwie czy trzy godziny też mi się nie chciało. - szatynka wzruszyła ramionami bez skrępowania przyznając się do swoich niecnych czynów względem kierowcy Krzyżanowskiego. Z którym widocznie zawarła bliższą znajomość jakie pozstawiło po sobie ciepłe wspomnienie. A mimo to obie aż zżerała ciekawość względem siedzącej w środku blondynki.

- I jak było?! Jaki on jest?! - wypaliły gdy tylko opowiedziały swoje relacje i nie mogły się dłużej powstrzymywać aby nie dopytać się jak poszło blondynce zawieranie znajomości z nowo poznanym Torradorem który był starszy niż one wszystkie razem wzięte ale wyglądał na mężczyznę w kwiecie wieku.

Ledwo jednak Alessandra miała okazję coś zacząć mówić a zadzwonił telefon. Tym razem dzwoniła Margaux. Rozmowa nie była długa i chodziło o nocowanie młodej Tremere i jej partnera z Brujah w klubie gdzie panny de Gast były managerami. Ale zaraz po tej rozmowie Alessandra musiała tam przedzwonić aby tam nie byli zaskoczeni pojawieniem się dwójką z jej zespołu jaki miał być wysłany właśnie do Brukseli. Dopiero potem mogła wznowić swoje rozmówki z siostrą i swoją sekretarką. Z pół godziny później dostała krótkiego sms, że wspomniana dwójka wylądowała w jednym z VIP-roomów i są cali i zdrowi.

No a potem jeszcze była reszta lotu, lądowanie w pobliżu kamienicy gdzie mieszkały panny de Gast, pożegnanie się z Jewel i końcówka nocy już we własnym domu. Niewiele jej zostało ale akurat aby chociaż otworzyć aktówki z dokumentami jakie szeryf domeny dała im w ostatnią niedzielę albo odebrać resztę rozmów i wiadomości. Na przykład całą serię komentów na wysłane fotki blondynki w złotych piórach z dwoma, białymi klaczami na tle nocnej farmy.

“Ślicznie i dostojnie wyglądasz z tymi klaczami. A jak instruktor? Był dla ciebie odpowiednio szczodry?” - odpisała jej Wieczna Królowa jak jeszcze leciała śmigłowcem.

“Bosko wyglądasz! Uważam, że jeszcze tylko brakuje ci tam jakiejś sexy niewolnicy na smyczy. Najlepiej jakiejś blondynki. A w ogóle jak było?” - Monique też odpisała prawie od razu jak tylko jej ulubiona ostatnio pani, domina, władczyni i właścicielka a poza tym kochanka i przyjaciółka wysłała jej fotkę.

“To u Leona? No słyszałem, że on sporą ma tą stadninę. Bardzo dobrze wyszłaś. Widzę po uśmiechu, że wypad się udał.” - odpisał Soren też ciesząc się jej szczęściem. Potem jeszcze zadzwonił wciąż jak leciały z powrotem do Paryża. Streścił jej jako anegdotkę swoje spotkanie z wujkiem Georgem. Bo widocznie nie mógł się nie pochwalić pewnym cv jakie paryska primogen wystawiła jego podopiecznej. No i skwitował to tak, że bardzo teraz żałuję, że nie nagrał jego reakcji bo ponoć musiał się bardzo powstrzymywać aby się nie roześmiać bo mimo wszystko nie chciał do siebie zrażać swojego przyjaciela.

- No i miałaś ochotę poznać tą jego Helen? Delikatnie mu zasugerowałem, że być może jak ona jest taka zdolna i ma talenty językowe to by mógł podesłać ją do ciebie na szkolenie. Powiedział, że pomyśli. Więc jakbyś gdzieś tam u siebie miała miejsce i ochotę na dodatkową, profesjonalną sekretarkę, asystentkę i specjalistkę od PR co tak potrafi pracować buzią i językiem przy biurku i pod to zadzwoń do niego albo mi daj znać. Myślę, że teraz byłby znacznie bardziej skłonny ją oddelegować na takie szkolenie niż tydzień temu. - Soren mówił trochę pół żartem pół serio. I dało się wyczuć, że czuje się dumny jak paw z sukcesu swojej podopiecznej i chce się nacieszyć chwilą. Ale pewnie pamiętał rozmowę z ostatniego weekendu jak chociaż tak wstępnie Alessandra planowała się bliżej poznać z ową zachwalaną sekretarką wujka George'a.

“O, ale rasowe klacze! A najbardziej podoba mi się ta pełnokrwista w złotych piórach!” - odpisała jej kumpela z Venture no i podopieczna wujka Georga. Też cieszyła się szczęściem i udaną zabawą swojej kumpeli.

A po wylądowaniu jeszcze pożegnały się z Jewel, po drodze z Ophelią obgadały sprawę niespodzianki dla niej co już raczej spadało na jej młodszą siostrę bo ją dzień nie zamieniał w trupa na dwie trzecie doby. No a już jak wróciły do siebie, Alessandra była już w swojej sypialni dostała jeszcze jeden telefon.

- No cześć diewuszka! Ale masz te cud miód dziewczynki! Pyszne! I jakie gorące! Kozackie! I zabawa też! Przejebaliśmy razem całą noc i było zajebiście jak chuj! - Hetman był cichy, dyskretny i finezyjny jak zwykle. Czyli w ogóle. Zadzwonił do niej jak nieumarłe ucieleśnienie nieskrępowanej, chaotycznej, chropawej radości. I w pełni usatysfakcjonowany samiec po zabawie z pełnokrwistymi samicami. Więc widocznie dziewczęta z jej klubu spełniły swoje zadanie z nawiązką.

- No to wiesz, kurwa, jakbyś coś tam miała przywieźć do tej Brukseli to daj znać nie? Johnowi już zawinęliśmy ten jego komputerowy złom od niego to już tam na niego jest i czeka. To tobie też możemy coś przewieźć. Albo jakbyś motor chciała kupić czy co to dzwoń, powiedz tylko jaki chcesz to ci kurwa taki znajdziemy. A. I ty wyjeżdżasz niedługo nie? To ten. Jakbyś czegoś szukała to zgłoś się do Krecika. On może wiele wykopać. Szlugi, prochy, lewe paliwo, spluwy, samochody, nielegalne rawy, niszowe koncerty i tak dalej. Krecik umie kopać. Aha, tylko on nie jest od nas to nie mów z nim o sprawach rodzinnych. Prześle ci numer do niego. Jakby co to mów, że jesteś ode mnie, od Hetmana z Paryża to będzie wiedział, żeś nie trefna. - wyglądało tak na słuch, że ukraiński primogen był bardzo zadowolony i szczodry po tym całonocnym prezencie jaki mu wczoraj przed odlotem do Brukseli zorganizowała. I potrafił się odwdzięczyć na swój hałaśliwy i chaotyczny sposób. A jego znajomości chyba nie kończyły się na rogatkach stolicy Francji.

“Mon cheri, moje drzwi i ramiona stoją dla ciebie otworem. Serdecznie zapraszam ponownie i do zobaczenia wkrótce.” - zapewnił ją szarmancki kawalerzysta gdy wysłała mu podziękowanie za udaną, wspólną spędzoną noc.

A potem wreszcie miała chwilę spokoju aby chociaż dla spokoju sumienia otworzyć wreszcie tą aktówkę od Aurory i chociaż tam zajrzeć. Szybko się przekonała, że całkiem sporo tego jest. Chyba by z całą noc jej zeszło aby to wszystko przetrawić tak na tip top. A miała parę ostatnich kwadransów nim ją zmorzy dzienny letarg. Było o tyle łatwiej, że po odprawie jaką w niedzielę urządziła im bladolica szeryf to mniej więcej wiedziała czego się spodziewać. Tylko tutaj tego było więcej i dokładniej rozpisane, więcej detali do zapamiętania. Daty spokrewnienia poprzedniej grupy studentów, szkic ich poprzedniego, śmiertelnego życia, działalność i krąg znajomych do czasu wyjazdu na studia do Brukseli. Może coś by się z tego wyłapało jakby się to wczytać ale na razie to aż mieniło się w oczach od tych dat, miejsc, nazwisk i wydarzeń.

Odkryła jednak, że jest rozdział o jakim nie wspomniała szeryf. A mianowicie o rozrywkach jakim oddaje się złota, nieumarła młodzież Miasta Próżniaków. Sporo tego było. Wyścigi motorówek, wyścigi samochodów, wyścigi motocykli. W tych ostatnich brała udział Maska jako Blitz i odnosiła w tym sukcesy. Ale też coś bardziej swojskiego dla Torreadorów czyli np. zawody w uwodzeniu konkretnych osób wyznaczonych jako cele do zaliczenia w określonym czasie albo miejscu. Ataki hakerskie, zwłaszcza na nielubiane osoby, czasem nauczycieli studentów a czasem na osoby i instytucje spoza Maskarady. Zwykle jako złośliwe psikusy. Były też wyścigi parkourowe na przełaj przez miasto albo pod. Zawody w dostaniu się na dół albo w górę jakiegoś wieżowca albo budynku jedynie się po nim wspinając. I walki gladiatorów. Na pięści, na rękawice, na broń białą, z różnymi atrakcjami albo bez.

Opis zawodników poszczególnych kategorii był niepełny i raczej skromny. I chyba w sporej mierze bazował na raportach Maski bo najbardziej był rozbudowany przy dziale z wyścigami motocyklowymi. Jednak wśród gladiatorów Alessandra dostrzegła szablistkę, Goergię Mozzetti. Było to o tyle nietypowe, że była uważana za bardzo utalentowaną szablistkę i jedną z lepszych zawodników jakie walczyły na brukselskich arenach. Co było o tyle zaskakujące, że miała notkę, że jest dziennym wampirem czyli cienkokrwistą. Ci w bezpośrednich starciach zwykle ustępowali pełnokrwistym spokrewnionym. Notka o niej była krótka, miała jakiś salon piękności na mieście i na żadne powiązania z Leonem nic nie wskazywało. Ale on wspominał o jakiejś Georgie którą nauczył jazdy konnej i walki szablą. Tylko nie wspomniał nazwiska ani nic więcej dlatego blondynka nie była pewna czy to przypadkowa zbieżność imion czy nie. No a potem już była zbyt senna aby zrobić cokolwiek co wymagało koncentracji i uwagi. Ale jeszcze dała radę zadzwonić do Monique.

- O, jak miło, że dzwonisz kochanie! Właśnie myślałam o tobie! Bo Oli już śpi obok a ja nic na sobie nie mam. I właśnie myślę o tobie. Ah! Czekaj! Znowu zapomniałam! - druga blondynka jaka pewnie była w “Olimpie” odebrała prawie od razu i nie ukrywała, że jest jej miło z powodu tego dowodu pamięci. Odebrała przyjmując kokietujący ton niegrzecznej dziewczynki na telefon, że aż przyjemnie było tego posłuchać a wyobraźnia zaczynała pracować. Ale sama to urwała gdy widocznie coś sobie przypomniało.

- To jak wczoraj się zabawialiśmy to miałam wizję. Ale krótką. I zamazaną. Ale jak spotkasz chłopaka z Det to… Wow, ma depnięcie! Czułam to w żołądku ten pęd. Jak w windzie. Tylko, że od prędkości. Ale uważaj. Wyczuwam skłębiony mrok wokół niego. Ale mówiłam ci, to krótkie było i taki urywek tylko bo mi zaraz siadłaś na twarzy to już miałam usta pełne roboty. Znaczy wcale się nie skarżę na to siadanie na twarzy! Możesz mi siadać kiedy zechcesz. A w ogóle jak było u Leona? Widziałam, że pokazał ci swoje koniki? - Malkavianka dość płynnie i nieco chaotycznie przeszła od omawiania swojej urwanej wizji do flirciarskiego tonu gdy zaczęła wypytywać kumpelę i kochankę o jej wyjazd do Brukseli. A przy okazji wspomniała i wysłała jej namiar na ten jakiś “domek” w Amsterdamie i koncert na jaki oficjalnie przyjedzie. I może nawet pójdzie ale nie ukrywała, że chodzi jej głównie o spotkanie z Ally.

---


- Cześć szefowo. Byłam dzisiaj oglądać te domy tutaj. I wysłałam trochę fotek. Myślę, że znalazłam parę obiecujących. Sporo zależy od lokalizacji. Najlepiej jakby szefowa dała znać na której mam się skoncentrować albo nawet przyjechała tutaj. Sporo tego jest więc na pewno coś się znajdzie. Ot kwestia priorytetów na jakich szefowej zależy. A sfinalizowanie umowy to i tak potrwa z tydzień albo dwa. Chociaż jak będzie przelew to “pod klucz” można dostać wtedy prawie od ręki. A w ogóle to szefowa co by chciała wystawiać w tej galerii? Bo gotowych galerii na sprzedaż z zawartością to raczej tu nie widziałam jeszcze. Więc te dzieła sztuki to raczej trzeba by kolekcjonować osobno. A w ogóle Christine pokazała mi dzisiaj takie jedno studio filmowe a trochę teatr. Kręcili tam filmy dla dorosłych ale splajtowali i teraz stoi na sprzedaż. No jak zobaczyłam te dyby, klatki, reflektory i resztę to od razu pomyślałam o naszym zapleczu w klubie. No ale to jednak studio i teatr, trochę taka scena i wybieg no ale na galerię sztuki to chyba nie bardzo. I tubylcom właśnie się tak kojarzy z klimatami XXX. - Nadine zadzwoniła do niej z Brukseli i streściła jej jak zszedł jej pierwszy dzień poszukiwań miejsca odpowiedniego na galerię sztuki. Przesłała też sporo zdjęć z opisem tych trzech adresów o jakich mówiła, ceną, lokalizacją. I chyba nieco dla żartu i jako ciekawostkę te trochę studio a trochę teatr pewnie licząc, że to chociaż na chwilę rozbawi jej szefową. Rozmawiały tak sporą chwilę a gdy skończyły to gospodyni wreszcie mogła wyjść z sypialni. I prawie od razu zaatakowała ją Jewel.

- Oh szefowo! Tyle róż! Szefowa to jest najukochańszą, najgorętszą i najseksowniejszą szefową na świecie! I matko, tyle róż! Nigdy wcześniej nie widziałam ich tyle a już na pewno nikt mi tylu nie dał na raz! Kocham szefową! - szatynka dosłownie dopadła swoją blond szefową. Tak dosłownie, że wbiła się w nią z impetem, oplotła ramionami jej szyję i pożerała ją oddanym i rozognionym wzrokiem. A szefowa akurat mocniej wyczuwała tętniące pod szyją aorty. Bo chociaż obudziła się raczej w dobrym humorze a przez ostatnie noce Głód jej za bardzo nie doskwierał a te pierwsze noce po drinku z krwawej brendy u królowej to w ogóle. No ale dzisiaj jak wstała to czuła to specyficzne drapanie w gardle i na myśl o tak uroczych i chętnych żyłach w pulsującej, żywej szyi Jewel jaka jej wyznawała swoją miłość i oddanie aż trudno było o tym nie pomyśleć. No ale jej pierwsza ptaszyna miała też streszczenie z tego co się działo od rozstania wczoraj tuż przed świtem. Na dowód jak bardzo ją to złapało za serce przyszła w wianku uplecionym z tych czerwonych róż. I przyniosła trzy dodatkowe, dla każdej z sióstr de Gast oraz Wiecznej Królowej z jaką starsza zamierzała się niedługo spotkać. No chyba, żeby nie pasował na takie spotkanie to mógł zostać tutaj.

- Aha. Ale mam też mniej dobre wiadomości. John i Margaux są poszukiwani przez policję. Szukali ich także u nas w klubie. Mają ich rysopisy, personalia i tak dalej. Chodzi o jakiś napad w bloku czy co, czterech gości wylądowało w szpitalu. I w klubie ich też szukali. Ale Jean Marc ich trochę zagadał, trochę zbajerował, przypomniał, że nie mają nakazu przeszukania i tak dalej. To poszli. Ale bał się, że mogą wrócić z nakazem a szefowa, Soren, Aurora no i w ogóle wszyscy spali. Bo to środek dnia był. Ja też spałam bo jeszcze tą ostatnią nockę odsypiałam. To zadzwonił na numer alarmowy do “Olimpu”. Przyjechała ta ekipa Ajaxa, ci co byli z nami w Leclercu. I zabrali ich do “Olimpu”. Jean Marc miał do szefowej dzwonić jak szefowa wstanie no ale powiedziałam mu, że ja szefowej wszystko przekażę bo i tak tu będę jechac. - skoro już te przyjemne pierwsze wrażenie i radość spotkania miały za sobą to tancerka erotyczna zaczęła od tej grubej i niezbyt przyjemnej sprawy jaka urodziła się od rana.

A z drobniejszych spraw to poszło dość dobrze. Jewel przywiozła w bagażniku całe słoiki płynnego miodu w różnych kolorach, smakach i konsystencjach aby szefowa mogła wybrać jaki jej najbardziej odpowiada. No ale nie chciało jej się tego wszystkiego ręcznie wnosić z samochodu na któreś tam piętro kamienicy. Wzięła tylko dwa słoiki jako próbkę. Strój do konnej jazdy był zamówiony. W ciągu tygodnia powinien być gotowy. Pytali czy poza standardowym strojem klientka ma jakieś życzenia co do barw, wzorów, zdobień i tak dalej. No i pewnie będzie gotowy jak blondynka już będzie w Brukseli no ale mogli to wysłać na wskazany adres, także do Belgii bo Jewel wiedząc o tym zapytała o to. Śmigłowiec na jutro też był zamówiony. Chociaż jak Aurora chciała ich mieć w komplecie na jutro przed wyjazdem to trzeba było to przełożyć.

Jeszcze rozmawiały o tym wszystkim gdy rozległ się dzwonek do domofonu a gdy Ophelia poszła sprawdzić kto to okazało się, że to właścicielka salonu masażu z okolic Orly. Młodsza de Gast wpuściła ją i po chwili otwierała drzwi młodej Venture o latynoskim typie urody.

- Ty blond ladacznico! Jak mogłaś!? Jak mogłaś mi to zrobić?! - Latynoska natarła z furią na stojącą blondynkę. Chociaż raczej takiej inscenizowanej i wyraźnie rozbawionej furii. Szła z impetem stukając swoimi obcasami i sięgnęła do torebki wyjmując z niej telefon gestem jakby miała zamiar wyjąć pistolet. Coś w nim pogmerała i w końcu oskarżycielsko pokazała ekranik oskarżonej. A na nim ta znakomicie rozpoznała nagą primogen Torreadorów na smyczy kamerzystki jak ta tak słodko klęka u jej stóp i zaczyna z oddaniem całować jej te stopy.

- Dlaczego ja się tego dowiaduje od Sorena a nie od ciebie?! Odpowiadaj! I do cholery! Jak to zrobiłaś?! Przecież to Wieczna Królowa a nie jakaś randomowa laska z dyskoteki! - w końcu nie dała rady udawać dłużej tego gniewu i roześmiała się. Opowiedziała jak to wczoraj podekscytowany ale i skołowany George zadzwonił do niej… No i gdzieś tutaj skończyła się dla Musette jasna sytuacja. Bo dowiedziała się tylko, że właśnie wraca ze spotkania z wujkiem Sorenem i ten mu pokazał jakiś filmik właśnie z Alessandrą jaki chyba wstrząsnął starszym Venture. Nie mogąc się dowiedzieć o co właściwie chodzi ale i mocno zaintrygowana Musette zadzwoniła do Sorena. No i on jej przesłał ten filmik. Sądząc nawet z dzisiejszej reakcji szefowej salonu masażu z Orly to chyba była w takim samym szoku jak wczoraj dziewczyny i Leon. Ale już świt był za pasem to odłożyła rozmowę z kumpelą na kolejny wieczór. Czyli właśnie dzisiaj. Ledwo wstała od razu wzięła swój zgrabny tyłek w troki i przyjechała do niej aby się z nią rozmówić. No i pozazdrościć takiego cv.




Miejsce: Francja; Paryż, sektor północny; XIX Dzielnica Buttes-Chaumont; mieszkanie Bruno
Czas: 2025.06.05/06; cz/pt; noc, g 22:00 - 00:30; ok 4-5 h do świtu
Warunki: wnętrze budynku; jasno, cicho, ciepło; na zewnątrz: noc, pogodnie, sła.wiatr



Bruno



Cytat:
“Dobry wieczór. Odprawa przed wyjazdem w piątek o 23:00 u mnie. Wyjazd z miasta jeszcze tej samej nocy. Przynieście teczki jakie wam dałam.”

Przeczytał dzisiaj na swoim telefonie. Nowa szefowa i maula całej grupy wysłała to dzisiaj na początku wieczora. Widocznie Aurora coś im wszystkim miała do przekazania zanim wyjadą z miasta. No i chciała z powrotem te tajne akta sprawy na jaką ich wysyłała.

Gdy ciało z wolna wracało ze stanu śmiertelnego stuporu w jakim leżało od poranka i fopiero rozgrzewało się vitae jakie krążyło coraz szybciej to dotarło do niego, że odczuwa pewne drapanie w gardle jakie znamionowało rosnący Głód. Chociaż na razie na całkiem cywilizowanym poziomie. Wystarczyło się skupić na czymś aby o tym nie myśleć.

Miał więc aż nadto czasu aby wspomnieć ostatnią noc. Jak choćby pożegnanie z załogą. Albo to co znalazł w archiwach firmy o brukselksich klientach. Nie było ich jakoś strasznie wielu. Jeden albo dwóch spokrewnionych co pewnie byli niewiele starsi stażem nieżycia od niego. Jakiś random który załatwiał wszystko przez swojego agenta a i ten tylko dzwonił przy zamówieniu i omówieniu. Potem raz czy dwa w trakcie postępu prac. I raz czy dwa przy wysyłce do Paryża. Więc chociaż miał nazwisko i telefon to tak naprawdę nie miał pojęcia kto to właściwie był. Do tego jakiś młody chyba raczej nie spokrewniony ale tego do końca nie był pewny. Był tutejszy, z Paryża ale wkrótce po odebraniu motocykla przenosił się do Brukseli i zabierał go ze sobą. I jeszcze ktoś ze stolicy Belgii jakiego skusiła oferta na stronie internetowej zakładu co przysłał im swój motocykl do przeróbki.

Cechą wspólna tych wszystkich kontaktów było to, że były rozsypane jak parę punktów przez parę lat działalności zakładu i to, że ci klienci nadal mogli być w Brukseli. Ale czy są to Bruno nie miał pojęcia. Kontakty z nimi było czysto biznesowe więc gdy zrobili przelew, odebrali zamówione jednoślady to kontakt zwykle się urywał. No ale jednak jakiś był. Mógł spróbować je odnowić.

Zeszło mu jednak w tej firmie na tym pożegnaniu i gmeraniu przy komputerze. Dlatego jak wsiadł na motocykl i dojechał na imprezę na jaką zapraszali go kumple to już na samą końcówkę. Była już ta druga, połowa nocy i zostały same niedobitki i najwytrwalsi zawodnicy. Z czego spora część już miała mocno w czubie i była zmulona wypitymi browarami. Ale mimo to paru jeszcze się trafiło co kręcili bączki na motocyklach, urządzali jazdy bez trzymanki czy różne popisy motocyklowych akrobacji. A w końcu pojechali na obwodnicę jaka okalała miejskiego molocha aby tam dać upust demonowi prędkości.

Skoro Aurora chciała się z nimi spotkać jutro o 23-ciej w “Olimpie” no to raczej dzisiejszy bilet powinno dać się przebookować na jutrzejszy lot. Sam lot między miastami zajmował około godziny więc był względnie krótki. A nocą loty były po dwa lub trzy. W dzień było ich więcej ale dla spokrewnionych ta dzienna opcja raczej odpadała. W grę wchodził właściwie lot o 3 rano bo na ten o 1-szej to nie było pewne czy by zdążył z zakończonego spotkania dojechać na lotnisko. Kolejny był o 6 rano ale to już było za późno, wtedy już o tej porze roku zaczynał się pełnoprawny dzień.




Miejsce: Francja; Paryż, sektor centralny; Dzielnica VII Palais-Bourbon, hotel “Olimp”
Czas: 2025.06.04/05; śr/cz; noc, g 00:00 - 01:00; ok 4-5 h do świtu
Warunki: wnętrze budynku; jasno, cicho, ciepło; na zewnątrz: noc, pogodnie, sła.wiatr



Margaux i John



To, że coś jest nie tak pierwsza odkryła Margaux. Co nie było dziwne bo zwykle ona wstawała pierwsza od swojego mniej ludzkiego partnera. Gdy otworzyła oczy było ciemno. Ale w pomieszczeniu bez okien w jakim nie paliło się, żadne światło to było normalne. Dojrzała w tych ciemnościach pomarańczowe cyfry elektronicznego zegara jaki pewnie stał na szafce nocnej obok. Trochę po 21-szej. Na zewnątrz pewnie zapadał wieczorny zmierzch kończąc pełny dzień i w ciągu paru kwadransów powinien przejść w pełnoprawną noc. Wtedy powinien wybudzić się John. Jednak jak wymacała włącznik nocnej lampki odkryła, że są kompletnie gdzie indziej niż gdzie zasypiali. Kładli się w jednym z VIP-roomów w klubie jakim zarządzała Alessandra. Nawet jak jej wczoraj tam nie było. To jednak załatwiła im ten dzienny nocleg. Gdy Melvin wysadził ich niedaleko “Miroir Noir” to już była jakoś 4 rano. Na szczęscie XV i VII Dzielnice sąsiadowały ze sobą. Ale młody Brujah z irokezem śpieszył się bo chciał przed świtem podrzucić jeszcze Emmę i siebie. A miał na to mniej więcej godzinę do świtu. Więc pożegnanie było dość krótkie, nerwowe i zdawkowe. John i Margaux widzieli jak rusza swoją zieloną Hondą i znika im z widoku za pierwszym zakrętem. Parę chwil później z innej strony podszedł do nich łysy mężczyzna który jakby rozsadzał swoją marynarkę od środka swoimi mięśniami.

- Cześć. Chodźcie. Szefowa mówiła aby was przenocować. Jesteście ranni czy coś? Potrzebujecie czegoś? - zagaił do nich gdy jednocześnie dał reką znak aby szli za nim. I tak ich doprowadził przez jakieś tylne wejście do klubu, potem na zaplecze, potem do jednego z VIP-roomów. Wyglądało na to, że blond Torreador wydała wystarczająco jasne instrukcję aby obsługa klubu traktowała ich jak gości. Nawet w małej lodówce były przygotowane worki z krwią dla Margaux. No i właśnie to było to. Teraz jak Ryan usiadła na łóżku zorientowała się od razu, że w ogóle nie byli w tym VIP-roomie w jakim zasypiali. Tylko w czymść co wyglądało jak pokój hotelowy. Całkiem przyzwoity. Bez okien. Kompletnie go nie rozpoznawała. Ale ona sama i John leżący trupem obok byli cali. Gdzie są to się też wyjaśniło prawie od razu bo na tej samej nocnej szafce leżała kartka wyrwana z jakiegoś notesu.


Cytat:
“Jesteście w “Olimpie”. Jak wstaniecie wyjdźcie z pokoju w lewo, do recepcji. Tam was pokierują dalej. Aurora was oczekuje. Zabraliśmy wasze telefony. Policja was szuka”.

Była policjantka miała więc te parę kwadransów dla siebie nim John zaczął zdradzać oznaki nieżycia. Gdy się wybudził też przechodził przez podobne etapy jak ona no ale ona mogła go uprzedzić czego powinien się spodziewać. Telefonów faktycznie przy sobie, w szafkach ani w ogóle w pokoju nie znaleźli. Poza tym jednak reszta rzeczy była. Łącznie z wytłumionym Glockiem Margaux jakiego zabrała na akcję z Brudasem.

To, że policja ich szuka nie było wcale dziwne. Regularne mordobicie, takie z uzyciem niebezpiecznych narzędzi jak nóż, kastet czy bejsbol, takie w którym wszyscy uczestnicy ciężko dyszą, krzyczą, wyją z bólu od pękających kości, broczą krwią z wybitych zębów, rozbitych nosów czy zadanych ran no nigdy nie było ciche i dyskretne. Tak samo jak zbieganie hurmem po schodach jak to uczyniło dwóch ostatnich napastników i kolejna walka gdzieś tam na niższych piętrach gdzie zbiegowie pewnie wpadli na młodszych Brujah. Ale jeszcze jak John tak skutecznie zbierał swoje krwawe żniwo zapaliły się na klatce światła, otwierały się drzwi, ludzie wychodzili sprawdzić co to się do diabła dzieje. I co chwila było słychać aby wezwać albo się wezwało policję. Jak John wlókł tych dwóch już nieprzytomnych do windy zostawiał po sobie krwawy, rozmazany ślad. Jakiś dziadek z drzwi odprowadzał ich wzrokiem aż do windy, ktoś inny dopiero otwierał drzwi. Margaux aż za dobrze wiedziała, że w tym nocnym napadzie policja świadków zdarzenia będzie miała całkiem sporo.

- Człowieku co ty się tak z nim bawisz! Dawaj! Spierdalamy stąd! Gliny już tu jadą! - ponaglał ich zdenerwowany Melvin patrząc gorączkowo to na Johna jaki symulował, że to poszkodowany zadzwonił na 112 to na kierunek skąd dobiegał alarmujący odgłos zbliżających się policyjnych syren. Zresztą w bloku zapaliły się światła i w oknach nawet na pobieżny rzut oka widać było jakąś sylwetkę to tu to tam. W końcu pobiegli grzmiąc swoimi ciężkimi butami do tej zielonej Hondy Civic gdzie upchnęli się we czwórkę. Melvin bez wahania odpalił maszynę i z piskiem opon odjechał z parkingu kierując się ku wylotówce z osiedla.

Potem była dość bezpieczna jazda na północ, ku VII Dzielnicy. Brujah z irokezem zwolnił aby nie rzucać się w oczy. Jechało się dość dobrze bo między 3 a 4 rano ulice były dość puste. W pół godziny byli na miejscu zostawiając za sobą mocno już wytłumione echo policyjnych syren. Dalej młodzi Brujah odjechali dalej a ich przejął ten mięśniak z ochrony klubu. W końcu ulokowali się w tym VIP-roomie i zasnęli. A obudzili się tutaj, w “Olimpie”.

Gdy w końcu wyszli z tego pokoju na korytarz widać było rząd podobnych drzwi jak te w jakich stali. Na lewym końcu było jaśniej oświetlone pomieszczenie. Tam zaś recepcja a za nią jakiś typ w marynarce z logo “Olimp Security” w klapie.

- Wstaliście. Dobrze. Szeryf was oczekuje. Tam na końcu tamtego korytarza są windy. Wciśnijcie 5-te piętro. Dalej to już chyba sami traficie. - poinformował ich ochroniarz wskazując gestem kolejny korytarz. Drugi się nie odzywał. Potem winda i to piąte piętro. Tu już bywali na spotkaniach z Aurorą więc znali drogę do jej biura. Gdy weszli do gabinetu sekretarka poprosiła ich aby poczekali. Wcisnęła jakiś przycisk i powiedziała krótko “Już są”. “Niech poczekają, zaraz ich przyjmę” odparła niewiele dłuższa odpowiedź. Czekali tak z kwadrans nim drzwi się otwarły i pokazały się w nich dwie brunetki. Sama gospodyni oraz Rochelle Cornier, primogen Pariasów no a przy okazji główny mecenas paryskiej koterii. Uśmiechnęła się do nich krótko ale ciepło po czym opuściła gabinet. Aurora nie uśmiechnęła się wcale. Emanowała swoją lodową czernią i chłodem. Wezwała ich gestem kiwającego palca aby weszli do środka. Potem zamknęła drzwi i dała im znać aby usiedli. Sama obeszła swoje biurko i wzięła z niego jakąś aktówkę.

- Podobno obraz potrafi powiedzieć więcej niż 1000 słów. - powiedziała krótko do swoich pracowników i położyła na blacie pierwsze zdjęcie. Na nim widać było vana ekipy Brujah przed blokiem Johna. Zrobione pewnie z któregoś ze środkowych pięter bloku naprzeciwko. Widać było jak dwóch punków niesie komputery do otwartego vana.

- To to zgłoszenie jakie ściągnęło do was tą dwójkę gliniarzy o północy. Widzieli te zdjęcia jeszcze zanim do was przyjechali. - poinformowała ich sucho. Potem dorzuciła kolejne zdjęcia. Na oko Johna to pewnie uchwycone kadry z nagranego filmiku. Ale potem je ktoś obrobił i powiększył pewnie szukając najbardziej charakterystycznych detali. Marka, kolor i numery samochodu. Ładowane komputery. Zdjęcia twarzy wyszły tak sobie ale z połowa mogła się przysłużyć identyfikacji.

- A po tej waszej chryi w bloku do policji zgłoszono jeszcze to. - tu położyła na stole kilka zdjęć Melvina i Emmy jacy siedzieli w znudzonych pozach na stole do ping ponga. Pewnie przed tym zanim podeszło czterech nieproszonych gości.

- To pewnie też rozpoznajecie. - dorzuciła kilka zdjęć, pewnie też z nagranego filmiku gdzie John robił numer z dzwonieniem na 112 z telefonu nieprzytomnego napastnika. A pozostała trójka stała obok.

- Potem władowała się tam ekipa techników kryminalnych do zabezpieczania śladów. Na pewno mają wasze odciski palców i jak któreś z was oberwało to także próbki krwi. Oraz zapewne każdego kto przewinął się przez to mieszkanie. Zgaduję, że większość ekipy Hetmana jaka wam pomagała. Pobrali też próbki z tego stołu do ping ponga więc Melvina i Emmę pewnie też już mają z tymi odciskami. - poinformowała ich szeryf nie ukrywając, że wcale nie cieszą jej takie wieści.

- Mają też rysopis Hondy Melvina. Nie wiem czy mają jego numery. Ale jak szukali was całkiem blisko w klubie to musieli mieć jakiś trop. Na szczęście Jean Marc nie stracił głowy i udało mu się spławić gliniarzy. Ale gdyby wrócili z nakazem to mogliby przeszukać lokal. Dlatego zapadła decyzja aby ściągnąć was tutaj. Hetman już zajął się swoimi ludźmi. I Hondą Melvina. I prosił aby ci przekazać John, że wisisz Melvinowi nową furę skoro ją przez ciebie stracił. Oczywiście Hetman nie użył słowa “proszę”. - informowała ich dalej co się działo przez czas gdy ich dwójka była w letargu.

- Macie szczęście, że obyło się bez trupów. Przynajmniej nie doszły mnie wieści, że któryś z tych czterech kopnął w kalendarz. To szukają was do wyjaśnienia i jako podejrzanych o ciężkie pobicie a nie morderstwo. Ale szukają was. Słusznie, że was ściągnięto tutaj. W pełni aprobuję tą decyzję. - mówiła stojąc za swoim biurkiem i ani na jotę nie tracąc uroku królowej zimy.

- Dzwonił do mnie Hugo. Podałaś swoją legitymację więc dzwonili do niego w sprawie jego detektyw. Powiedział, że o niczym nie wie no i prosił abyś przedzwoniła jak dasz radę. Chciał tu przyjechać ale nie zgodziłam się. Mogą go śledzić a nie chcę aby nas kojarzono z tą sprawą. - tym razem zwróciła się bezpośrednio do Margaux mówiąc o jego mauli.

- Jak widzieliście ściągnęłam Rachelle aby z nią przedyskutować możliwe opcje. Uważa, że macie szansę się wybronić jeśli postawicie na atak chwilowej paniki. Zgodziła się być waszym obrońcą i być z wami podczas rozmową z policją. Za chwilę z nią porozmawiacie. Zgłosicie się sami na policję bo trzeba to odkręcić. Nie chcę takich pozostawionych brudów w moim mieście. - szeryf wskazała na drzwi do gabinetu za jakimi została główna mecenas paryskiej koterii.

- I teraz wam zadam pytanie. I naprawdę lepiej by było dla was abyście mnie nie robili w konia. Bo to i tak dość szybko wyjdzie. Czy Maskarada została złamana? Zostawiliście za sobą wyssane ciała z brakującą ilością krwi? Ślady zębów? Ślady po nadnaturalnych zdolnościach? - zapytała przenosząc spojrzenie z mężczyzny na kobietę i z powrotem. Pytanie o Maskaradę dla kogoś pełniącego obowiązki szeryfa było oczywiste i bardzo ważne. W końcu do obowiązków kogoś takiego należało także utrzymanie Maskarady i karanie tych co ją złamali. W końcu to właśnie wywołało akcję z odnalezieniem i zlikwidowaniem Brudasa z Orly.

- No i w ogóle. Co tam się wydarzyło? O co poszło? - dorzuciła jeszcze ostatnie pytanie i czekała teraz na to aby dwójka młodszych spokrewnionych przetrawili to wszystko i dali jej odpowiedzi na zadane pytania.


----


Mecha 15


Test Głodu (1k10)


Alessandra: https://orokos.com/roll/960442 2 > por = 1>2/5

John: https://orokos.com/roll/960443 9 > suk = 1>1/5

Bruno:https://orokos.com/roll/960444 3 > por = 1>2/5

Carl: https://orokos.com/roll/960445 10 > suk = 1>1/5

Margaux: https://orokos.com/roll/960446 9 > suk = 1>1/5
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline