Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2022, 21:17   #336
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 78 - 2526.I.15; agt; popołudnie

Czas: 2526.I.15; agt; popołudnie
Miejsce: 6 dni drogi od Leifsgard, dżungla, główny obóz
Warunki: - na zewnątrz: jasno, odgłosy dżungli, powiew, zachmurzenie, skwar (-10)



Wszyscy



Dzisiejsze zebranie w namiocie narad zaczęło się nieco wcześniej niż to wczorajsze gdy pierwszy raz dało się spotkać z amazońskimi sojuszniczkami. Wczoraj chyba wszyscy w obozie staroświatowców odczuwali nieopisaną ulgę i radość z ich przybycia. W ciągu jednego momentu ich nieco już nadkruszone przez dżunglę i walki siły liczebnie się podwoiły. Do tego nowy, barwny kontyngent wojowniczek o egzotycznym wyglądzie nie tylko pociągał swoim interesującym wyglądam ale też uchodził za ekspertów od walk w tym klimacie i terenie. Zwłaszcza, że wszystkie Amazonki uważały kompleks piramid za swoje święte i niezbywalne dziedzictwo o jakie były gotowe walczyć. Po zebraniu wczoraj wieczorem gdy oficjalnie wódz staroświatowców pożegnał się z dostojną królową Amazonek i jej barwną świtą poprosił jeszcze oficerów jacy zostali w namiocie na słowo.

- Panowie. I panie. - kapitan skłonił się szarmancko swojemu sztabowi jakby i jemu przybycie sojuszniczek przywróciło nieco przygaszony po poprzedniej bitwie blask. Zaczął tak zwyczajowo mówić jak do panów oficerów ale zreflektował się w porę, że chociaż panie są tu w wyraźnej mniejszości to jednak choćby ze względu na dzielną Kislevitkę, pancerną kapitan czy przemiłą siostrę Bertranda panie też tutaj są.

- Sami widzieliście jak są odziane nasze sojuszniczki. A właściwie prawie rozdziane i wiele rzeczy mają na wierzchu jakie nasze panie i panny zwykle ukrywają pod ubraniem. Do tego złota jak widać im nie brakuje. Proszę więc abyście dopilnowali swoich ludzi aby nie doszło na tym polu do żadnych niestosownych incydentów. Tylko tego brakowało aby za kobiece pokusy czy garść błyskotek zaprzepaścić ten bezcenny w tej chwili sojusz. Uprzedźcie swoich ludzie, że będę bezwzględny wobec wszelkich naruszeń dyscypliny na tym polu. - wódz naczelny z nieco rozczochraną brodą był dość stanowczy i klarowny, że nie ma ochoty ryzykować swarów z Amazonkami przez czyjąś chuć czy chciwość. I na wszelki wypadek na pierwszą noc wyznaczył swojego przyjaciela, kapitana Rojo aby ustanowił kordon oddzielający oba obozy i wyłapywał tych którym zebrałoby się na jakieś nocne wycieczki do obozu młodych i skąpo odzianych kobiet do tego obwieszonych złotem i onyksem. Poza tym czarnobrody, estalijski kapitan i jego ludzie ponieśli względnie małe straty podczas walk ze skinkami na flankach obozu. A nadal de Rivera wolał dać spokój i okazję do odpoczynku jak największej ilości oddziałów bo chociaż jeszcze nie było wiadomo kiedy to jednak wiadomo było, że bitwa o piramidy może się zacząć lada dzień. Nawet jeśli nie było jeszcze wiadomo kto ją rozpocznie. Nie było przecież wykluczone, że jaszczury ponowią atak na obóz.

Jeśli w nocy ktoś próbował przekraść się przez kordon pikinierów kapitana Rojo to jakoś musiało to umknąć uwadze obozu. No albo nikt nie próbował. Rano kapitan został zluzowany przez następny oddział. I tutaj kapitan de Rivera wyznaczył kogoś kto już miał doświadczenie w takich zadaniach. Czyli czarnowłosego porucznika Carstena. Dostał do dyzpozycji swoich pomocników, Bastard sam się przypałętał oraz drużynę ciur obozowych uformowanych w coś na kształt improwizowanej milicji uzbrojonych w-co-popadło. No ale zadanie nie było zbyt trudne. Wystarczyło trzymać straż na tych paru tuiznach kroków między obozem staroświatowców a tym jaki od rana kontynuowały wznoszenie Amazonki królowej Aldery. Dla Carstena niewiele się to różniło od odpoczynku tyle, że zamiast w namiocie czy obozie musiał go spędzać na tej ziemi niczyjej. Przy okazji miał nieco wglądu jak to się urządzają Amazonki. Też budowały namioty ale całkiem inne niż staroświatowcy. Zbudowane na wysokich, prostych tykach wznosiły się wyżej niż te staroświatowców. Do tego podstawą każdego była taka konstrukcja z belek i desek na jakiej rozkładały jakieś płachty jakie potem stanowiły podłogę obozu. No a potem te tyki ustawione w sztorc i w zbieżnym czubku a na to naciągały płachty namiotowe. Każdy jeden był inny, w inne wzory, barwy i kolory. Co prawda rycerstwo i zacni panowie też prawie za punkt honoru uznawali mieć indywidualny wzór i najlepiej herb wymalowany czy wyszysty na namiocie to może i tutaj było podobnie. Ale jak tak godzina za godziną siedział, przechadzał się albo stał tam czy tu to jednak dostrzegł, że tam czy tu na obrzeżach obozu Amazonki też wystawiły strażniczki.

Umiejętności dzikich wojowniczek w walce w dżungli dzisiaj były bardzo widoczne. Wczoraj na naradzie kapitan de Rivera poinformował królową Alderę o tych uciążliwych atakach nękających jakie cały dzień przeprowadzały skinki. Głównie na czujki ale przenikały też sprytnie pod sam obóz atakując strażników albo tych jakich zdołali dosięgnąć swoimi oszczepami czy strzałkami z dmuchawek. W skali całego obozu nie było to realne zagrożenie ale też szarpało to nerwy wszystkim obecnym. A służbę na tych czujkach szybko uznano za bardzo niewdzięczne i niebezpieczne zadanie. Zwłaszcza jak potykali się marynarze to było to słychać gdy gdzieś tam w dżungli strzelali ze swoich pistoletów. I tak przez cały dzień. Królowa wedle tłumaczenia Majo obiecała, że “coś z tym zrobi”.

No i dzisiaj się okazało, że chyba “coś zrobiła”. Z obozu jej wojowniczek nie było za bardzo widać no ale i własnych czujek też nie. Ale strzałów z dżungli i odgłosów walk było wyraźnie mniej. A czasem gdzieś z dżungli dolatywał bojowy zew Amazonek wytłumiony przez ścianę dżungli ale wciąż słyszalny. Potem jak w południe nastąpiła roszada i ci pechowcy z pierwszej zmiany wrócili do obozu wprost rozpływali się w zachwycie nad talentami wojowniczek królowej Aldery. Staroświatowcom wydawało się, że one “mają trzecie oko do tych gadzin” i w ogóle wydawały się je umieć wykrywać wcześniej niż ktokolwiek ze staroświatowców psując najlepszy atut skinków w takich podchodach - zaskoczenie. A na dowód ci czy tamci wrócili z ubitymi ścierwem skinków niczym myśliwi z udanego polowania. Olmedo jaki znów wraz ze swoimi góralami był na tym najbardziej niebezpiecznym odcinku najbliższym piramid postulował aby do każdego patrolu przydzielić chociaż jedną Amazonkę w roli “trzeciego oka”. Bo w tym wykrywaniu skradających się małych, gadzin były wprost niezastąpione. Zresztą kapitan oraz królowa chętnie przystali na taki pomysł.

W południe kuchnie już pracując normalnym a nie mocno przyspieszonym trybem podały obiad co niejako świadczyło o powrocie do swego rodzaju normalności obozowej. A po obiedzie kapitan zwołał ponownie naradę dowódców znów z udziałem zaproszonej królowej i jej egzotycznej świty. Dzisiaj przyszły w większym komplecie. Oprócz samej królowej, jej wyroczni i niezawodnej Majo jako tłumaczki była też miedzianoskóra Kara która jak się okazało pełniła rolę odpowiednią do oficera kawalerii. Tylko zamiast koni Amazonki używały drapieżnych culhanów. Czarnoskóra Meda wywalczona z niewoli u Norsmenów okazała się być przywódczynią oddziału zwiadowców. Zaś kontrastowo jasnoskóra blondynka jaką była Maanena była liderką grupy łowczyń używających wielkich kotów do polowań a czasem i jako wierzchowców.

I bez zapowiedzi zjawiła się lady von Schwarz. Właściwie nikt chyba nie zauważył momentu jej przybycia do obozu, po prostu razem ze świtą królowej przybyła na to popołudniowe spotkanie. W swojej tradycyjnej kreacji czyli czarno - czerwonej, eleganckiej sukni jakby dopiero co wyszła z jakiegoś imperialnego przyjęcia albo na takie się wybierała. Jak zwykle promieniowała nienagannymi manierami i czarowła sonowanym uśmiechem. Jedynie ozdobny rapier u pasa świadczył, że niekoniecznie jest płochą damulką. Dała sobie ucałować dłoń kapitanowi de Riverze i przyjąć ukłony i komplementy od pozostałych kawalerów i oficerów jacy byli w namiocie. Jej niezłomna postawa co do tradycyjnego wyglądu wydawała się jakby powiewem domu i normalności zza oceanu. Tutaj bowiem ten tropikalny upał, zaduch, wilgoć i błoto na wielu wymusiły różne odstępstwa i kompromisy co do stroju.

- Dobrze, to już chyba wszyscy są to możemy zaczynać. - główny kapitan widząc, że już chyba wszyscy co mają być na tym zebraniu to już przybyli oficjalnie zaczął to spotkanie. Dzisiaj obok niego siedziała królowa Aldera aby podkreślić, że łączą ich partnerskie i sojusznicze relacje i traktują się nawzajem jako równych sobie.

- Jak wiecie jaszczury nas dzisiaj nie zaatakowały. To dobrze. A my potrzebujemy paru dni spokoju aby jak najwięcej naszych ludzi wylizało się z ran po ostatniej walce. Ale to nie oznacza, że musimy próżnować i czekać na rozwój wypadków. - estalijski wilk morski zaczął od czegoś oczywistego. Co wywołało uśmiechy na wielu twarzach. No tak, jakby jaszczury przeprowadziły atak tej skali co dwa dni temu to na pewno nikt by tego nie przegapił. Zwykle trochę czekał z kolejną wypowiedzią aby Majo zdążyła przetłumaczyć jego słowa swojej królowej i jej świcie. A gdy ona coś mówiła to postępowała ponownie tylko oprócz Majo kapitanowi doradzał jeszcze Togo który siedział obok niego.

- I dlatego nocna wycieczka do piramid aby rozpoznać sytuację co tam się dzieje wydaje mi się dobrym pomysłem. Mała grupka powinna mniej zwracać na siebie uwagę niż cała armia. - kapitan przedstawił swój plan na nadchodzącą noc. Na razie był środek dnia i to całkiem skwarnego. Co chwila ktoś ze staroświatowców ocierał chusteczką perlący się na twarzy, czole, albo karku pot. Wieczorem albo w nocy zwykle było jednak znośniej. Chociaż wtedy było kompletnie ciemno i bez światła lampy czy pochodni można się było potknąć o kamień czy jakąś kłodę, zaplątać w krzaki czy liany albo uderzyć w jeszcze coś innego. Klapnięć dłoni zabijających latające insekty było jakby mniej bo Amazonki przyniosły jakieś wonne kadzidła jakie chyba je odstraszały przy okazji emanując przyjemnym zapachem.

- Ja już tam byłam to mogę iść jeszcze raz. Chociaż nie byłam w środku miasta tylko na obrzeżach. - Zoja zgłosiła się na ochotnika do ten nocnej wycieczki. Szablistka ze swoim zawadiackim charakterem wydawała się w sam raz do tego zadania.

- Jak to ma być cicha i dyskretna akcja to ja i moi ludzie odpadamy. - mruknęła rozbawionym tonem kapitan Koenig i to też nieco rozbawiło resztę. Jasne było, że ona i jej pancerni gwardziści to typowa, ciężka piechota rzucana w zapalne punkty bitwy ale do roli zwiadowców kompletnie się nie nadawali.

- Jak to będzie możliwe trzeba zniszczyć albo uszkodzić ten posąg co jaszczury wybudowały na placu. To święty posąg, wzmacnia on ich wojowników i zabija ich przeciwników. - dorzuciła Majo gdy przetłumaczyła słowa swojej wyroczni w założonej, rogatej masce. Coś co dla staroświatowców było dziwnym, obco wyglądającym posągiem wysokim na dwóch, może trzech ludzi, wyszczerzonym wielkimi zębami dla Amazonek nie było aż tak tajemnicze. A o tym posągu już raportowali zwiadowcy od pierwszego dnia jakiego tu przybyli. Tylko wówczas wydawał się być kolejnym elementów miasta piramid niewiadomego pochodzenia i przeznaczenia.

- Gdzieś też muszą robić “nocny wywar”. To taki magiczny eliksir jakiego używają ich nocni wartownicy aby nie zasnąć. Dla nas jest trujący. Ale ich wzmacnia, pobudza i rozgrzewa. Bez tego wywaru raczej zapadają w letarg chociaż tak jak i my mogą się wybudzić jak coś ich zaalarmuje. Dobrze by było też zabić kapłanów jacy robią ten wywar. Ale to może być trudne bo ci są dla nich cenny także i z innych powodów, mają u nich bardzo duże poważanie więc na pewno bedą pilnowani. - Majo przetłumaczyła tym razem słowa królowej.

- My też wyślemy kogoś od nas. Meda i Maanena wezmą w nich udział razem ze swoimi wojowniczkami. - tłumaczka królowej wskazała na czarnoskórą wojowniczkę z włócznią i blondwłosą łowczynię z barwnym kołczanem i sajdakiem na plecach. Obie w milczeniu skinęły głowami ale nie znająć reikspiel nie odzywały się.

- Ja też się chętnie przejdę. Dawno tam nie byłam. Poza tym nasza kochana Majo się nie rozdwoi w tłumaczeniu wszystkim, wszystkiego na raz. - odparła skromnie bladolica dama w czerni i czerwieni.

To ożywiło dyskusję bo zaczęto rozważać różne warianty i co by można zrobić na takiej nocnej wycieczce no i kto mógłby się tam wybrać. Gdyby zgodzić się z sugestią gospodyń i zaatakować oba cele to by trzeba było raczej podzielić siły. Wielki posąg ze straszną paszczą był na środku placu przed wielką piramidą. Było to o tyle niebezpieczne miejsce, że chociaż nocą wydawało się raczej pustawe to w okolicznych budynkach były cale chmary gadów różnych ras więc gdyby coś je obudziło każdy nie-jaszczur przyłapany na tym placu byłby w bardzo kiepskiej sytuacji. No i na pewno gdzieś tam kręcili się jacyś nocni strażnicy. Jednak kapitan był skłonny użyć ładunków prochowych licząc, że jakby udało się je tam umieścić i odpalić no to może by wysadziły albo chociaż uszkodziły ten przeklęty posąg.

Zaś gdzie kapłani skinków ważyli swoje eliksiry tego nikt nie wiedział. Amazonki sądziły, że pewnie na szczycie największej albo którejś z mniejszych piramid ale tak naprawdę tego nikt nie był pewny jak nikogo z ciepłokrwistych tam nie było. Aż Vivian rzuciła pewnym siebie tonem, że to sprawdziła i widziała kapłanów skinków na szczycie tej największej piramidy. Śmierć każdego z nich na pewno byłaby dużą stratą dla jaszczurów. Nawet większą niż zniszczenie ich eliksirów bo póki byli kapłani to mogli zrobić nowy. Nawet jeśli nie tak od razu. Ale największa piramida była sercem całego miasta. I na pewno była najlepiej pilnowana. Poza tym nawet w razie powodzenia akcji odwrót stamtąd stawał pod znakiem zapytania gdyby już walki czy wybuchy postawiły gady na równe nogi. Było więc nad czym deliberować.

W sprawie tajemniczych zagrożeń w piramidzie Amazonki były powściągliwe i zbyły to pytanie. Zresztą skoro przybysze zza oceany zobowiązali się tam nie wchodzić i nie buszować to i tak nie mieli właściwie pretekstu aby tam wchodzić.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline