Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2022, 09:53   #113
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Z podziękowaniami za poświęcony czas dla MG i współgraczy.

John po obudzeniu u wysłuchaniu relacji Margoux milczał. Nie wiedział na ile poważna jest sytuacja. Nie chciał spekulować. Na ten moment wiedział, że coś poszło zgoła nie tak jak powinno pójść wedle planu. Miał też niejasne wrażenie, że miało to związek z patrolem policji, który się pojawił po odjeździe punktów. Reszty mógł jedynie domniemywać,jednak odpuścił. Nie miał kołka w sercu. Nie miał ściętej głowy. Nie siedział w celi. Nie leżał w kostnicy. Oznaczało to, że wszystko za chwilę miało się wyjaśnić.

Żałował, że nie czekały na niego inne ubrania. Z żalem musiał to przyznać, ale nie czuł się dobrze w eleganckich przestrzeniach Olimpu paradując z łańcuchem przy pasku, w bojówkach i skórzanej kurtce.

John obejrzał powoli zdjęcia.
Przejrzał fotografie i podał je Margaux. Od niej odbierając pakiet pozostałych zdjęć, które sama przeglądała. Również te obejrzał. Po wszystkim odłożył zdjęcia przed sobą na biurku.

Aurora zakończyła swój wywód malujący ich sytuację w ciemnych barwach.

- Po pierwsze chciałbym podziękować za pomoc. Przepraszam za zaistniały problem. - Nie czekając na reakcję szeryf kontynuował odpowiedź na jej pytanie:
- Połamałem ich. Nie rozmywałem się w powietrzu. Nie świeciłem czerwonymi oczami. Połamałem ich. Rękami i nogami. Jednemu wygarnąłem z czoła. Przyjąłem kilka ciosów. Jeden kijem. Gdy dwaj uciekli, to piłem krew z nieprzytomnych dwóch pozostałych. Zalizałem rany obydwu. Z każdego piłem trochę, żeby ich nie zabić, i żeby nie zostawić za sobą jednego typa bez krwi. Na korytarz wychodzili ludzie patrząc co się dzieje. Część z nich robiła nam zdjęcia, które oglądamy. Ale nie dawałem autografów. Margo nie brała w tym czynnego udziału. Jedynie zorganizowała nocleg w “Miroir Noir”.

Tym razem John dał chwilę na przetrawienie Szeryf informacji.
- Kilka dni temu pobiłem dilera i zostawiłem go dzwoniącego na policję. Zatrzymano go z towarem. Postawiono zarzuty. Towar wylądował w magazynie dowodów, a jego właściciel potrzebował znaleźć winnego. Wymierzyć sprawiedliwość i takie tam. Przyszedł z tym problemem do mojego znajomego, a ja w ramach przysługi zasugerowałem, że mogę rozwiązać problem. Zwłaszcza, że zostawiam za sobą mieszkanie. Ustawiłem się na nich. Podałem namiary mojego mieszkania Siergiejowi Iwanowiczowi, wysłałem zdjęcia z przeprowadzki, żeby zachęcić ich do szybszego działania. Nie mogłem ryzykować, że przyjdą w dzień.

Ryan obejrzała zdjęcia i milczała. Milczała długo aż wreszcie przewróciła oczami. Sprawa śmierdziała gorzej niż zwłoki topielca wyciągnięte po tygodniu lipcowej kąpieli gdzieś w nieuczęszczanych odnogach Sekwany. Oczywiście przed wyjazdem zbierano haki aby kolejne popychadła nie urwały się ze smyczy tak łatwo jak poprzednie.
Miała ochotę splunąć ale się powstrzymała.
- Zadzwonię potem do Hugo - stwierdziła po prostu, odkładając zdjęcia.

- Rozumiem. No nie miejsce ustawki nie zostało wybrane zbyt najszczęśliwiej. I piłeś z nich. Dobrze, że nie do końca. Wysuszone z krwi zwłoki za bardzo rzucają się w oczy nawet ludziom spoza Maskarady. A jakiś ubytek krwi czy anemię to zawsze łatwiej wytłumaczyć czymś innym. - szeryf pokiwała głową do tego co mówili oboje. Zapisała coś w swoim notesie jaki miała otwarty po swojej stronie biurka. Popatrzyła na swoje zapiski zastanawiając się co teraz z tym wszystkim zrobić.

- I jeszcze sprawa z krewnym dilerem sprzed tygodnia. Jak mają to samo nazwisko albo policja wie o tych powiązaniach no to raczej do tego dotrą. Mogą was o to pytać. Czy tam też były jakieś zdjęcia albo świadkowie? - bladolica szeryf podniosła głowę i znów spojrzała na dwójkę siedzącą po drugiej stronie biurka.

- Na pewno było zdjęcie. Nie widać na nim naszych twarzy. Jedynym świadkiem o jakim wiem jest diler. Tamten napad był w Butte-Montmartre. Być może ktoś jeszcze coś nagrał. Co zaś do miejsca, to wybrałem mój blok dlatego, że mieszkałem w nim od ośmiu lat i nigdy dotąd nikt nie wychodził na korytarz gdy się coś działo w nocy. Przeliczyłem się - wzruszył ramionami.

- Bywa. Wszyscy popełniamy błędy. Ot następnym razem weźcie to proszę pod uwagę jak to się skończyło ostatnim razem. Gdzie jest ten filmik? Policja go posiada? - zapytała szeryf znów coś zapisując w swoim notesie.

- Mhm. - mruknęła Margaux.

- Nie wiem czy policja go posiada. Ten, kto kierował tą czwórką go posiadał. Jeżeli kierował nią osobiście i policja zabrała ich telefon, to może go posiadać. Na pewno ma go Siergiej Iwanowicz - John odpowiadał spokojnie i powoli. - Co teraz? - zapytał na koniec.

- Co teraz… -
czarnowłosa skinęła głową po tym gdy przez chwilę obserwowała sylwetkę małomównej Tremere. Po czym przeniosła spojrzenie na bardziej dzisiaj rozmownego Brujah.

- Teraz pójdziecie porozmawiać z Rochelle. Czeka na was w pokoju konferencyjnym tam gdzie rozmawialiśmy w zeszłą niedzielę. Powiedzcie jej proszę o tym napadzie sprzed tygodnia i filmiku bo o tym nie wiedziałyśmy a byłoby niezręcznie aby dowiedziała się tego w momencie rozmowy z policją. - odparła szeryf już szybciej po tej chwili namysłu.

- Postaram się trzymać rękę na pulsie w tej sprawie. Szeryf jest nie tylko od pilnowania porządku i Maskarady ale i aby chronić koterię. Więc postaram się wam pomóc. No ale musicie współpracować. Szkoda by było aby 40% mojego nowego zespołu przepadło gdzieś w słonecznych odmętach policyjnych aresztów albo było listy gończe na karkach. Aha. I jutro tutaj, w pokoju konferencyjnym, o 23-ciej jest zebranie całego waszego zespołu. Przynieście teczki jakie wam dałam w niedzielę. Ruszacie do Brukseli jutro w nocy. Chciałabym abyście na spotkaniu z Maską byli wszyscy. Ale jeśli z waszą dwójką sprawy tutaj się przeciągnął to trudno, najwyżej dojedziecie do Brukseli później ale lepiej dojechać z wyczyszczonym kątem. Skoro nie było trupów i Maskarada nie została złamana to myślę, że zdołamy to jakoś załatwić. - powiedziała nieco więcej i dłużej nieco tracąc ze swojej chłodnej aury jaka zwykle ją otaczała.

John wstał i ukłonił się lekko. Zasunął za sobą krzesło, po czym spojrzał jeszcze raz na Aurorę.
- Mam nietypową prośbę. Nie zakładałem przeniesienia w nocy do innego lokalu. Czy jest szansa gdzieś dostać inne ubrania? Zwłaszcza jeżeli mielibyśmy jechać na policję.
Brujah zerknął na swoje wysokie buty zastanawiając się chwilę, czy są na nich ślady krwi po kopnięciu jednego z napastników.

- No tak, ubrania… rzeczywiście byłoby trochę dziwne jakbyście nie przebrali się od zeszłej nocy… I nie ma co drażnić policję kontrowersyjnym wizerunkiem. Lepiej coś stonowanego. Dobrze, po rozmowie z Rochelle podejdźcie tutaj do mojej sekretarki. Ktoś was zaprowadzi do garderoby. - Aurora przyjrzała się obu punkowo wyglądającym sylwetkom i widocznie uznała prośbę Johna za słuszną. I zgodziła się w tej zmianie wizerunku.

- I tu są wasze telefony. - dodała wyjmując je oba i kładąc na blat biurka po czym przesunęła je na drugą stronę ku dwójce pracowników.

- Są wyłączone. Chyba wiecie dlaczego. Proszę was abyście ich nie włączali na terenie hotelu. Jak będziecie już jechać z Rochelle to w porządku. - powiedziała bo obie komórki faktycznie były wyłączone.

- A w razie czego macie tu dwa dodatkowe. Są czyste. I prawie puste. Mają numer do mnie i do Rochelle. Resztę możecie sobie dodać jakie potrzebujecie. Jak nie będą wam potrzebne to możecie je wyrzucić. Z tych możecie dzwonić od razu. - wujela kolejne dwa telefony z ładowarkami i też przesunęła w tym samym kierunku.

Po odpowiedzi Aurory przeszli do sali konferencyjnej.

John dosunąl krzesło i oparł dłonie splecione ze sobą na stole.
- Niezmiernie miło panią poznać. Ubolewam, że w takich okolicznościach - powiedział Brytyjczyk wywołując pewien dysonans poznawczy. Oto przed primogen siedział mężczyzna o szerokich barach, w skórzanej kurtce, bojówkach urban camo i z szerokim łańcuchem zwisającym przy pasku.

- Zacznijmy od tego, że ekipa, która napadł moje mieszkanie jest powiązana z początkującym dilerem, który oberwał w Butte-Montmartre w nocy w niedzielę 1 czerwca. Nad ranem. W jego samochodzie była kamera, która nagrała mnie i Margoux - Tremere wychwyciła, że pierwszy raz odkąd się znali nie przekręcił jej imienia - z tego co widziałem nagrała nas z tyłu. Nagranie dostał Siergiej Iwanowicz. Lokalny szef grupy Tambowskiej. Jak się okazało to do niego zwrócono się z pomocą o identyfikację sprawców. Ponieważ w niedzielę pierwszego czerwca to właśnie Siergiej Iwanowicz podesłał informację, gdzie mogę znaleźć potencjalną ofiarę, to pomyślałem, że pomogę mu załatwić sprawę szukających zemsty, tak, żeby już więcej niczego nie szukali. Ponieważ i tak wynoszę się z miasta, to była to moja przysługa na pożegnanie z przyjacielem. Filmik z nagrania może być na telefonie kogoś z czterech napastników. Powinienem traktować ludzi, jakby nie byli idiotami i założyć, że umieją blokować telefony, ale niestety moje doświadczenia pokazują, że jest zgoła inaczej i policja może mieć filmik z tym nagraniem.

Potem John mówił jeszcze długo starając się nie pominąć żadnego faktu z przebiegu zdarzenia. Papuga-wampir była czymś absolutnie genialnym. Nie musiał się hamować przy zwrotach: “kopnąłem go w twarz, a potem gdy upewniłem się, że nie kontaktuje piłem z niego krew. Może około litra. Może trochę więcej”. Mówił spokojnie i monotonnie. Patrząc z boku można było odnieść wrażenie, że nie jest to pierwszy raz gdy opisuje przebieg przestępstwa.

- Mhm… to czyli Siergiej Iwanowicz ma też ten filmik sprzed tygodnia… mhm… z grupy tambowskoej… tak, kojarzę. W zeszłym roku broniłam jednego z jego ludzi. Właściwie to moja kancelaria. - kiwała głową, coś zapisywała co jakiś czas i chociaż ogólny rysopis młodej, ciemnowłosej kobiety w office dress byłby podobny do szeryf wydawała się ulepiona z całkiem innej gliny. Zachowywała się ciepło, życzliwie i przyjaźnie daleko jej było do firmowego chłodu z jakiego słynęła Demers.

- No cóż w takim razie to ten Siergiej ma teraz na was haka. No i mam nadzieję, że rozstaliście się z nim w przyjaźni. Bo ktoś taki raczej nie powinien zgłosić takiego filmiku na policję póki nie chciałby komuś dopiec. A jak to zostało uwiecznione na telefonach tych czterech to pewnie dowiemy się na komisariacie. Dobrze, że o tym mówicie bo Aurora nic mi o tym nie mówiła. - popatrzyła na swoje notatki jakby zastanawiając się nad tym wszystkim. W końcu podniosła swoją ciemno kasztanową głowę i uśmiechnęła się pokrzepiająco.

- Mam dla was dobrą wiadomość. Sprawa nie jest tak straszna jak to by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. - poinformowała ciepło swoich klientów.

- Po pierwsze i najważniejsze - nie ma trupów. Trupy z zawsze wszystko komplikują. Gdyby tam w bloku padł choć jeden trup sprawa zrobiłaby się od razu że 100 razy trudniejsza. Ale po kolei. - powiedziała podnosząc nieco przy tym palec chcąc podkreślić tą zasadniczą różnicę.

- Po pierwsze to Aurora poprosiła mnie aby z powodu waszego wyjazdu do Brukseli sprawę załatwić w miarę szybko. To jest możliwe ale musicie mnie w tym wesprzeć. Mamy kilka całkiem dobrych atutów w tej sprawie. Wystarczy tego nie zepsuć. - mówiła dalej tym pokrseouajscym tonem.

- Po drugie na razie macie kategorie podejrzanych a nie sprawcie i polecono was zatrzymać do wyjaśnienia. Jak się sami zgłosimy na policję to będzie działać na naszą korzyść. Wiele zależy od wrażenia jakie wywrzecie na policjantach. Na detektywach a nie jakichś krawężnikach co was wczoraj spisywali. Dlatego dobrze abyście się przebrali w coś bardziej stosownego. I byli jak najdalej od agresywnego i roszczeniowego tonu. Mamy spore szanse zakwalifikować to jako nieporozumienie, efekt stresu i szoku w wyniku brutalnej walki i napasci. Dlatego sporo właśnie zależy od waszego wyglądu i zachowania. Jeśli zrobicie odpowiednio dobre wrażenie to być może sprawę da się załatwić polubownie i od ręki. - tłumaczyła dalej jak to widzi od strony prawnika i mecenasa.

- A co do tego co mówić no to musimy to ustalić teraz a potem się tego trzymać. Pamiętajcie, że zawsze macie prawo do odmowy zeznań jednak każda taka odmowa sprawia negatywne wrażenie, że coś ukrywacie i macie opory przed współpracą z policją. A jak wam mówię to wiele zależy od wrażenia jakie wywrzecie na detektywach. Gdybyście czuli, że nie możecie zgrabnie wybrnąć z jakiegoś pytania to dajcie mi znać. Ja przejmę pałeczkę no ale dla was najlepsza wersja to jakbyście odpowiadali chętnie i wyczerpującą. - zaczęła omawiać poszczególne opcje jakie widziała w tej sprawie.

- I co ja wam mogę zaproponować to trzymać się jak najbardziej prawdziwej wersji wydarzeń. No bo przy tylu świadkach, zdjęciach i hak tam była ekipa techników kryminalnych to trudno będzie wmówić coś innego. Ale można nadać inny odcień tym wydarzeniom jaki zmieni ich charakter - mówiła płynnie, wyraźnie i wydawała się być pewna swoich racji.

- Więc proponuję wam abyście przedstawili to jako nocny napad. Drzwi otworzyliście dobrowolnie sądząc, że to Emma albo Melvin których oczekiwaliście. To też wyjaśni ich obecność na dole I podczas bójki. Potem była walka i tego etapu nie widzę powodu zmieniać. Oprócz tego wysysania krwi. Mam nadzieję, że nikt z sąsiadów tego nie nagrał. Ciała znieśliście na dół i wezealuscie ambulans. Ale pod wpływem stresu, obaw i chwili ulegiście i uciekliście z miejsca zdarzenia. Musicie wymyślić jakąś kryjówkę w pobliżu klubu waszej znajomej aby ich w to nie mieszać. Potem spędziliście tam większość dnia aż ochłonęliście i zadzwonił iście do mnie. No i dlatego po rozmowie ze mną przyjechaliśmy na policję aby wyjaśnić to wszystko. Jak wam się to podoba? Czujecie się na siłach rozmawiać w ten sposób? Bo jak nie to jeszcze możemy coś zmienić. W końcu to głównie wy byście musieli przekonać detektywów. Przynajmniej w tej optymalnej wersji. No ale jeszcze jestem ja i mogę to przejąć no ale jak mówiłam najlepiej będzie wyglądać jak opowiecie to policji swoimi słowami. - przedstawiła im zarys podstawowe linii obrony jaka na tą chwilę przygotowała.

- Myślę, że damy radę. Proszę mi powiedzieć czy zgodnie z francuskim prawem technicy mogli wejść do zamkniętego mieszkania jeżeli posiadamy status podejrzanego? Ile trwa wypracowanie takiego nakazu? Samo zbieranie materiału dowodowego to kilka godzin, prawda? Czy technicy już mogą mieć jakieś wyniki?
- John pytał z ciekawości, bo mieszkanie było w jego przekonaniu czyste.

- Myślę, że powinniśmy jechać tam jak najszybciej, żeby uwiarygodnić naszą wersję - powiedział John wstając.

- Jeżeli chodzi o miejsce przestępstwa to policja ma prawo i obowiązek zabezpieczyć takie miejsce. I wtedy jak najbardziej mogą trwać wszelkie prace zabezpieczające ślady. Tak mogli na przykład postąpić w przypadku klatki schodowej. Ponieważ to jedyna droga wydostania się lub dostania się do mieszkania to zakładam, że ściągnięto ich jak najszybciej aby nie blokować tej drogi. W przypadku zamkniętego mieszkania prywatnego można tam wejść, nawet siłowo, jeśli jest uzasadnione podejrzenie przestępstwa. A także jeśli właściciel mieszkania wyrazi na to zgodę lub nawet wbrew jego woli jeśli policja posiada nakaz. Wypracowanie nakazu technicznie to parę machnięć piórem prokuratora. Ale biuro jego jest otwarte od 8 rano. I zwykle to trochę trwa ale raczej policja i prokuratura współpracuje ze sobą niż utrudnia sobie życie. Biorąc pod uwagę, że mieli do dyspozycji cały dzień to prawie na pewno zdołali uzyskać taki nakaz. A jak sę właściciel zgodził na otwarcie mieszkania to nawet nie musieli go posiadać. - ciemnowłosa odparła wyczerpująco na ten temat. I wyglądało jakby spodziewała się, że w ten czy inny sposób, prędzej czy później policja raczej dostała się do zamkniętego mieszkania na 8-mym piętrze.

- Samo zbieranie śladów to zależy ile tych śladów i z jakiej powierzchni. Jak tutaj chodzi o małe mieszkanie to jeśli na przykład weszli rano do południa powinno być po sprawie. Z wynikami różnie. Zeskanowanie odcisków palców i wrzucenie ich w komputer to nie trwa aż tak długo i do tej pory mogą to już mieć na tapecie. A jak nie dziś to jutro już prawie na pewno. Badania krwi trwają nieco dłużej, na dziś raczej tego nie powinni mieć. Ale jutro czy pojutrze już raczej tak. Podobnie jak wszelkie próbki petów, śliny i podobnych. Najpóźniej w ciągu trzech, czterech dni powinni mieć pełen gotowy pakiet, niektóre rzeczy jak te odciski palców mogą mieć już dzisiaj. Jeśli będą chcieli mogą grać na zwłokę aby właśnie poczekać na wyniki badań. Chyba, że pójdą nam na rękę bo wzbudzicie ich zaufanie i pozytywne wrażenie. Wtedy też będą czekać na komplet wyników ale to już na przykład zgodzą się załatwić z moją kancelarią jaka będzie was reprezentować. Dlatego właśnie takie ważne jest zrobienie na nich dobrego wrażenia. - podkreśliła ponownie, że sporo właśnie zależy od tego co sobie o jej klientach pomyślą detektywi, jak potraktują ich zeznania.

- Dobrze, czy jeszcze mamy coś do omówienia? - zapytała zerkając na ich oboje.

John pokiwał przecząco głową.

Ryan zrobiła to samo patrząc z politowaniem.
- Powiemy że to bójka przy libacji. Wszystko szło dobrze póki John nie powiedział, że konotacyjne cechy semantyczne desygnatów w poezji Beauduina są niejednoznaczne. *


W samochodzie John milczał i patrzył za okno na mijane ulice. Dobrze czuł się w marynarce. Sięgnął po moc krwi, żeby dodać sobie nieco różowej barwy.na twarzy. Wtedy też zgodnie z instrukcją Aurory włączył telefon i sprawdził wiadomości. Po tym był już gotów zeznawać w swojej sprawie.

Detektyw porozmawiała krótko z Hugo w tym czasie.

Jechali we trójkę. Rochelle za kierownicą eleganckiego Audi razem z dwójką swoich klientów. Ci mogli wreszcie sprawdzić swoje telefony. John odkrył sporo nieodebranych połączeń od swojego land lorda oraz wysłanych wiadomości. Oraz odkrył ich stopniową ewolucję w ciągu pogranicza nocy i poranka od całkowitego zdumienia i prośby o wyjaśnienie dlaczego policja do niego dzwoni o tej porze w sprawie jakiejś bijatyki w mieszkaniu aż po stopniową irytację spowodwaną ciągłym nie odbieraniem wiadomości i telefonów aż ostatecznie wypowiedzenie umowy najmu gdzieś w okolicach południa.

Zaś Margaux miała rozmowę z Hugo. Ten już był po rozmowie z policją i Aurorą więc już wiedział o całej sprawie. Ale chciał wiedzieć czy jego podopieczna jest cała. I, że przyjedzie na rozmowy w komisariacie. Wybór Rochelle uznał za dobry i poradził trzymać się tego co ona radzi bo już niejednemu z rodziny pomogła w podobnych tarapatach. Odkryła też ze trzy połączenia od Ryana. Też był mocno zaskoczony, że policja wypytuje go o jego ex. Wydawał się być dość przytłumiony no ale życzył jej powodzenia w czymkolwiek co się działo.

Gdzieś w tym momencie ciemnozielone Audi zajechało pod komisariat 162 w XV Dzielnicy. Mecenas wysiadała, zabrała swoją teczkę, poczekała aż pasażerowie wyjdą i zamknęła auto. Potem we trójkę szli przez parking.

- Pamiętajcie, dobre wrażenie i wzbudzenie zaufania jest tu kluczowe. - powtórzyła im jeszcze nim pchnęł frontowe drzwi do komisariatu. Tam pewnym krokiem podeszła do recepcji i chwilę rozmawiała ze starszym policjantem jaki pełnił dyżur. Przedstawiła się, także jako mecenas, poinformowała, że reprezentuje tą oto dwójkę klientów i, że przyjechali wyjaśnić owo nieporozumienie z ostatniej nocy. Policjant pokiwał głową, pogadał z kimś przez telefon, po chwili powiedział, że “zaraz ktoś przyjdzie” więc spoczęli na parę minut. W końcu do recepcji wszedł mężczyzna z brązowej marynarce, podszedł do recepcji a gdy tam wskazano mu na czekającą trójkę podszedł także do nich.

- Dobry wieczór. Jestem detektyw Timothy Laberge. Państwo w sprawię tej rozróby z ostatniej nocy? No dobrze to zapraszam do mnie. - powiedział gdy na przywitanie obserwując całą trójkę. John na powitanie wyciągnął rękę do uścisku i również się przedstawił. Był wyprostowany. Ze skupioną miną. Nie pokazywał strachu czy irytacji. Przyjechał tu jako gość, a nie sprowadzony w kajdankach uciekinier. Starał się to pokazać całym sobą. Jednocześnie dbał o detale takie jak przepuszczanie kibiet w drzwiach, czy pomoc z ich płaszczami. Potem poszli na piętro komisariatu gdzie usiedli w pokoju przesłuchań. Dwójka klientów po jednej stronie, ich mecenas nieco z brzegu a dwóch detektywów po drugiej. Uprzedzili, że rozmowa będzie nagrywana a w dwóch narożnikach pokoju były umieszczone kamery.

- Oczywiście ja i moi klienci przyszliśmy wyjaśnić to okropne nieporozumienia z zeszłej nocy. - mecenas zaczęła wstęp do tej rozmowy a dwóch detektywów spojrzało na siebie.

- Nieporozumienie? Czterech ludzi w ciężkim stanie wylądowało w szpitalu na OIOM. Mamy raport z obdukcji. Siniaki, zwichnięcia, złamania i tak dalej. A potem ucieczka z miejsca zdarzenia i ukrywanie się przed policją. No ale jak pani klienci mogą to jakoś wyjaśnić to słuchamy. - brwi detektywa podeszły do góry na znak, że trochę inaczej rozumie termin “nieporozumienie”. Ale dał znak, że gotów jest wysłuchać tego wyjaśnienia. Rochelle spojrzała sondując czy są gotowi mówić za siebie.

- Może zacznijmy od tej ucieczki. Gdy zobaczyłem w jakim stanie są dwaj mężczyźni to chciałem im pomóc. Budynek ma osiem pięter, winda często nie działa. Spróbowałem ich sprowadzić na parter - mówił bardzo powoli, delikatnie tylko gestykulując prawą dłonią - Miałem szczęście, winda akurat działała. Chciałem zadzwonić po karetkę i wtedy zobaczyłem jednego z sąsiadów, który zamiast próbować w jakikolwiek sposób pomóc nagrywał wszystko telefonem. Wystraszyło mnie to. Wie pan, panie Laberge, nie jestem Francuzem. Nie ukrywajmy, że mieszkam w jednej z najbardziej konserwatywnych dzielnic Paryża. Nie ma u nas imigrantów z Afryki, ani ze wschodu Europy. Kiedyś mi na tym osiedlu przebito opony w samochodzie. Nikt tam nie lubi obcych. Pomyślałem, że on chce wykorzystać to nagranie, żeby narobić mi problemów. Nie wiem co było potem, wydaje mi się, że w panice odbiegłem z tamtego miejsca.
John pochylił się nieco nad blatem, przy którym siedzieli i zniżonym, pełnym troski głosem zapytał:
- Czy tym panom nic nie jest? To znaczy, rozumiem co znaczy “są na OIOMie”, ale czy ich stan jest stabilny? Wyzdrowieją?

- To się jeszcze okaże. Złamania kości to się tak prędko nie goją. I jak ma pan tyle obaw co do swoich sąsiadów i mierne zdanie o nich i okolicy to zaskakująco długo pan tam mieszka. - detektywi trawili chwilę słowa Brytyjczyka i widać było, że tak lekko tego wszystkiego nie kupią. A liczny materiał dowodowy, zeznania świadków i zachowanie Johna z zeszłej nocy sprawiło, że byli podejrzliwi co do jego tłumaczeń.

- I widział pan, że ktoś was nagrywa? A to ciekawe. Weź przynieś laptop i obejrzymy sobie te nagrania. - detektyw poprosił kolegę i ten wstał, wyszedł, po chwili wrócił z laptopem, trochę podłączania kabelków i już mogli oglądać ten filmik nagrany pewnie telefonem przez któregoś z sąsiadów Johna z trzeciego piętra czy jakoś tak. A tam było widać z góry jak Melvin i Emma w swoim punkowym wystroju nerwowo czekają pod klatką, potem jak szybkim krokiem wychodzi pozostała dwójka, z czego John, wlokąc i niosąc dwójkę pobitych i bezwładnych “panów” o jakich teraz tak troskliwie sie dopytywał. Jeszcze jak wyjmuje telefon jednego z nich, jak Melvin coś do niego krzyczy, oboje nawet wiedzieli co, popędzał ich aby się zawijać zanim gliny przyjadą. A jeszcze potem jak cała czwórka odbiega przez podwórko i wsiada do zielonej Hondy Civic po czym odjeżdża w te pędy. Ale przez całą tą nagrana akcji nikt z tej czwórki nawet przez moment nie spojrzał w stronę kamerzysty więc wyglądało, że nie zorientowali się, że ich nagrywa.

John zagrał jeszcze jedną kartą. Wedle papierów był weteranem. Opowiedział o pamięci maszynowej, o tym, że całe dorosłe życie szkolono go do walki. Gdy zobaczył napastników zagrażających mu ciało działało szybciej niż zdrowy rozsądek. Tak złamał nogę jednemu z nich. Tak, wygrał drugiemu kij bejsbolowy i uderzył go w splot słoneczny. Bo tak go szkolono. Miał jak najszybciej eliminować wroga na polu walki. Potem znów zaczął przepraszać. Wspomniał o leczonym kilka lat PTSD, który spowodował że nie potrafił się opanować. Utrzymywał na przykład, że nie pamiętał drogi z Melvinem, ani wysiadki z samochodu. Mrgoux potrzebowała kilku godzin, żeby go uspokoić po napadzie paniki jaki go dotknął. Potem spał, bo ciało było wykończone po tak ogromnym wyrzucie adrenaliny. Gdy tylko doszedł do siebie, to w mieszkaniu była już Rachel, po którą zadzwoniła Margoux. Niezwłocznie przyjechali na komisariat złożyć wyjaśnienia.

Ostatecznie jednak ugodowa a momentami pełna żalu i skruchy postawa Johna jaki stosował się do zaleceń jakie jeszcze w “Olimpie” przedstawiła im Rochelle przyniosła pożądane rezultaty. Detektywi pytali o zdarzenie sprzed tygodnia w innej dzielnicy które też nosiło cechy podobieństwa z dzwonieniem na 112 z telefonu ofiary oraz podejrzaną anemią nieznanego pochodzenia i brakującą krwią jakiej nie można było się doliczyć. Tutaj Rochelle zgrabnie nakierowała rozmowę na tożsamość ofiar podkreślając nieposzlakowaną dotąd opinię czyli braki w kartotece kryminalnej u pana Blacka oraz byłej policjantki w kotraście do ofiary sprzed tygodnia i obywateli którzy przyjechali napaść na mieszkanie w bloku a sami też mieli swoje za paznokciami. Skończyło się to wszystko gdzieś o 1-szej w nocy na tym, że detektywi podziękowali za wyczerpujące wyjaśnienie. Zarzutów na razie im nie postawili ale ostrzegli, że czekają jeszcze na wyniki z laboratoriów. No i możliwe, że Hasan z kolegami będzie mógł wnieść skargę. Dało się jednak wyczuć, że panowie policjanci niezbyt w to wierzą oraz do podejrzanego elementu zamieszanego w handel narkotykami nie pałają zbytnią sympatią. A gdy się okazało, że brytyjski obywatel i francuska ex policjantka podstawili w miarę sensowne wyjaśnienia i wykazali się chęcią do współpracy to nie szukali dziury w całym. No chyba, żeby z laboratoriów coś jeszcze przyszło albo Hasan okazał upór i jednak zgłosił sprawę do sądu. Z tym jednak już mogła sobie poradzić kancelaria Rochelle. Gdy więc we trójkę wyszli na pochmurną, paryską noc przed komisariatem 162 nadal nie mieli na nadgartkach kajdanek ani żadnych zarzutów w plecy. Rochelle była zdania, że na wszelki wypadek warto odczekać 24 h ale raczej sprawa powinna być załatwiona po ich myśli.

John wyszedł z kobietami. Nie odzywał się póki nie wsiedli do zielonego Audi. W samochodzie przezornie znów wyłączył swój telefon i dopiero po przejechaniu kilku ulic odezwał się:
- Rozumiem, że wracamy do Aurory powiedzieć jak poszło. Czy jest szansa, żebyśmy zatrzymali się gdzieś, kupić papierosy?
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline