Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2022, 22:33   #339
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 79 - 2526.I.15; agt; wieczór

Czas: 2526.I.15; agt; wieczór
Miejsce: 6 dni drogi od Leifsgard, dżungla, obrzeża piramid
Warunki: - na zewnątrz: noc, odgłosy dżungli, sła.wiatr, zachmurzenie, umiarkowanie



Wszyscy



Poobiednia narada pozwoliła ustalić, że nocna wycieczka w obręb piramid się odbędzie tej nocy. I kto w niej weźmie udział. Stronę przybyszy zza oceanu miała prezentować blondwłosa Zoja Glebova jedna z przybocznych kapitana de Rivery i do tego często biorąca udział w takich rozpoznawczych misjach. No i była już dwukrotnie w pobliżu piramid, raz gdzieś z przeciwległej strony gdy kapitan wysłał swoich zwiadowców aby w ogóle ktoś od nich zobaczył jak to te piramidy wyglądają i ta cała sprawa z jaszczurami jakie je zajęły. Wtedy między innymi i Vivian von Schwarz brała też udział w tej wyprawie jak i porucznik Carsten Eisen. Oboje też zgłosili się i do obecnej wycieczki. Do tego Zoja była jedną z tych co kilka nocy temu widzieli te nocne walki skinków czy raczej jaszczury wychodzące ze szczytu piramidy jakby były po jakiejś walce. Miała więc całkiem świeży wgląd w tą sprawę.

Oprócz tego zgłosił się także bretoński kawaler Bertrand de Truville. Zaś główną siłę bojową mieli stanowić ochotnicy z górali Olmedo oraz marynarzy. Te lekkie, oddziały górskich i morskich zawadiaków wydawały się najodpowiedniejsze do takich śmiałych, nocnych działań.

Zaś siły królowej Almedy reprezentować miały ciemnoskóra Meda i kontrastowo od niej różna blondwłosa Maanena. Obie miały zabrać grupy swoich wojowniczek. Więc liczebnie obie strony były mniej więcej wyrównane. No i w roli tłumaczki i przewodniczki ponownie wystąpiła miedzianoskóra Majo.

Zaś zadania były bez zmian, zniszczenie złowrogiego posągu ładunkami prochowymi czym mieli się zająć marynarze porucznik Lano Solany pod wodzą Zoji ze względu na ich doświadczenie z używaniem prochu. Do nich miała dołączyć Meda ze swoimi włóczniczkami. Zaś Majo miała powieść drugą grupę ku piramidzie. Tu trzon grupy stanowił Olmedo ze swoimi góralami oraz Maanena ze swoimi łowczyniami. W ten sposób kapitan i królowa osiągnęli kompromis aby żadna ze stron nie czuła się ta gorsza i podporządkowana to jedną grupą miał dowodzić ktoś z jednej strony a drugą to z tej drugiej.

- Bertrandzie to nocne zadanie stawia na skrytość i podstęp. A temu sprzyjają mniejsze grupki a nie całe armie. Siłowo nie ma co się tam fatygować z całymi kompaniami. Poza tym sprawdzimy jak te jaszczury no i my też, radzimy sobie w nocy. - wódz naczelny wyprawy do pewnego stopnia zgodził się z wątpliwościami Bretończyka. Ale widocznie traktował to jako nocny rajd na wrogi port czy inny obóz jaki stawiał na śmiałość działania i zaskoczenie ale raczej niewielkich sił. Do tego dał znać, że traktuje tą nocną wyprawę jako próbę przed podjęciem decyzji o wyborze pory doby na decydującą bitwę. Bo jak takie w miarę zgrane i doświadczone oddziały by się pogubiły w dżungli albo miały inne kłopoty to to wszystko zostanie jeszcze zwielokrotnione gdyby chodziło o całą armię. A nawet dwie jeśli siły królowej liczyć jako tą drugą armię. Zaś do podłożenia ładunków pod posąg, wywalenia kadzi z “nocnym naparem” czy poderżnięcia gardłu jakimś znaczniejszym skinkom to wiele ludzi nie trzeba było. Raczej niewielu ale takich którym nie brakuje śmiałości w nocnych działaniach i potrafią działać samodzielnie. Właśnie dlatego skład i liczebność dobrano tak a nie inaczej.

Królowa od siebie zapropnowała, żeby poszła jeszcze jedna grupa jej łuczniczek ale została na skraju dżungli nie wchodząc do świętego miasta Amazonek. Wedle planu mogłyby pomóc nawigować powracającym zwiadowcom bo po ciemku to mogło być trudne. I wesprzeć ich strzałami gdyby mieli jaszczurzy pościg na karku. Wszyscy bowiem zdawali sobie sprawę, że ryzyko wykrycia przez jaszczury będzie rosło z każdą chwilą przebywania pośród piramid. A ostatecznie gdyby udało się podłożyć ładunki prochowe pod pomnik i go wysadzić to już to na pewno rozbudzi całą okolicę. Nie można było też wykluczyć, że sama wielka piramida nie będzie łatwa do spenetrowania jako najcenniejszy obiekt kultu zarówno dla Amazonek jak i jaszczurzych zdobywców. Dlatego o ile grupka Zoji miała bliżej do swojego celu i dość klarowne zadanie to grupka Majo miała po prostu spróbować dostać się do piramidy i działać na własną rekę w zależności od tego co tam zastaną. Ani kapitan ani królowa nie chcieli im krępować ruchów jakimiś odgórnymi rozkazami. Ot, dobrze by było jakby zabili jak najwięcej skinków - kapłanów i zniszczyli kadzie z wywarem jaki pozwalał jaszczurom działać w nocy zamiast zapadać w letarg.

Wiedząc zawczasu kto i po co ma się udać na nocną wyprawę można było się przygotować. Planowano wyruszyć zaraz po zmroku. Na specjalny rozkaz kapitana ochotnikom tej nocnej wycieczki kuchnie wydały posiłek trochę wcześniej. I zebrali się na ostatnią odprawę o zmierzchu właśnie gdy reszta obozu dopiero ustawiała się w kolejki do kuchni polowych a tym znaczniejszym osobistościom służba nosiła posiłki do namiotów. Przybyli górscy rozbójnicy Olmedo ze swoimi łukami, Zoja ubrana w samą koszulę ale tym razem jakąś ciemną i z okrągłą tarczą na plecach. Złoty warkocz na kislevską modłę miała owinięty wokół głowy. Wojowniczki królowej prezentowały się egzotycznie chociaż mniej barwnie niż jeszcze za dnia. Morskie wilki porucznik Solano sprawdzały ostatni raz swoje pistolety a na stole leżały walcowate, podłużne worki z prochem jakich mieli użyć do wysadzenia posągu. Oraz trzy zwoje liny jaka okazała się lontem. Właśnie jego trzeba było podpalić aby zdetonować podłożone ładunki. I modlić się do dobrych bogów aby żaden jaszczur nie usłyszał charakterystycznego syku czy nie zobaczył dymu albo iskier sunących w stronę ich świętego posągu. Dlatego też w miarę możliwości ta grupa miała poczekać z odpaleniem ładunków albo na powrót tej drugiej spod piramidy albo odpalić jak tamci i tak zostaną zdemaskowani. Liczono na to, że eksplozja na głównym placu powinna wprowadzić dodatkowe zamieszanie.

- Brawo moi śmiałkowie! Jestem z was dumny, że starczyło wam hartu ducha abyśmy mieli się czym chlubić przed naszymi sojuszniczkami! Pamiętajcie! Bogowie kochają śmiałków i awanturników! Będą nam sprzyjać! - kapitan przyszedł na tą odprawę o zmroku. Podobnie jak królowa. Oboje przeszli się po oddziałach ochotnikow, kapitan zamienił słówko czy dwa z każdym z dowódców, pożartował ze zwykłymi żołnierzami. Królowa postąpiła podobnie i dla sporej części ochotników to była pierwsza okazja gdy mogli tą niesamowitą kobietę i władczynię tej egzotycznej, obcej krainy zobaczyć z tak bliska. Powiedziała też coś pokrzepiającego co Majo przetłumaczyła na reikspiel.

- Nasza królowa życzy wam powodzenia. I cieszy się, że mamy tak słownych i honorowych sojuszników którzy potrafią dotrzymywać słowa i okazują śmiałość w działaniu. Razem zwyciężymy. A gdy już będzie po tej wojnie każdy z was będzie mógł być naszym gościem. - ciemnskóra i ciemnowłosa wojowniczka z włócznią w ręku i łukiem na plecach dumnie przetłumaczyła słowa swojej władczyni które na słuch to też brzmiały równie dumnie nawet jak nikt ze staroświatowców nie znał języka Amazonek.


---


A potem trzeba było opuścić obóz. I zagłębić się w nocną, straszną i obcą dżunglę. Chyba mało kto ze staroświatowców chciałby się po niej błąkać dobrowolnie. Pomagała świadomość, że nikt z nich nie jest sam. No a ich sojuszniczki pomagały w nocnej nawigacji przez te nocne, podstępne ostępy więc można było zdać się na nie przynajmniej w kwestii odszukania właściwej drogi. Poza Majo to chyba żadna z nich nie mówiła w języku staroświatowców. A w nocy raczej odpadała mimika twarzy i gestów. Dla większości staroświatowców Amazonki objawiały się jako postacie co szły przed nimi, czasem klepnięciami lub łapiąc za ramię czy nadgarstek kierowały we właściwą stronę. Ale i tak nocny marsz po tych bezdrożach był tak samo trudny i znojny jak każdy kto tego próbował wcześniej. Szkoda było liczyć ile razy ktoś oberwał od jakiejś gałęzi, kogoś coś ukąsiło w nogę, zaklął gdy wlazł niespodziewanie w kałużę z wodą po kostkę czy syknął przestraszony gdy coś niespodziewanie uciekło mu spod nogi. Zdecydowanie ten nocny marsz szarpał nerwy staroświatowcom. Zwłaszcza, że trzeba było zachować dyskrecję a więc obyć się bez pochodni i lamp oraz zachować ciszę. Jedynie co jakiś czas w jakiejś przerwie po drzewnym olbrzymie jakiego zmógł wiek czy siła silniejsza od jego była przerwa gdzie było widać nocne, pochmurne niebo i znajome światło Mannlieba.




https://images.pond5.com/night-sky-t...848_iconl.jpeg


Ten szarpiący nerwy marsz nie uspokajała świadomość, że mimo wszystko jakieś nocne jaszczury mogą ich zdybać. A wedle Amazonek wokół piramid rozstawiły sidła i pułapki. To, że to nie były tylko czcze pogróżki dowiedzieli się gdy jeden z marynarzy niespodziewanie przewrócił się na ziemię. To nie było jeszcze dziwne bo co jakiś czas ktoś potykał się o jakieś niewidoczne w nocy korzenie, kłącza czy kamienie. Ale teraz marynasz przestraszonym szeptem oznajmił, że coś go złapało i trzyma. Po chwili zamieszania ktoś do niego podszedł i po omacku zbadał sprawę, że to musiały być jakieś sidła. Dało je się przeciąć nożem jak się miało na to czas. Chwilę potem jedna z Amazonek krzyknęła cicho i krótko. Potem upadła na ziemię. Znów chwila zamieszania. Tym razem to też była pułapka tylko inna. Po ciemku nie dostrzegła potykacza czy co tam ją uruchamiało i grzmotnęła ją nagle zwolniona gałąź. Wojowniczkę złamało w pół jak po potężnym ciosie w żołądek. Zwijała się cicho na ziemi i chwilę otaczały ją koleżanki. Ale była już wyłączona z akcji. Jedna z łuczniczek jakie miały pozostać na obrzeżu z nią została. I ten atak jakby nieco zachwiał wiarą staroświatowców w prawie nadprzyrodzone zdolności poddanych królowej Aldery do wypatrywania zagrożeń w dżungli jakie zdążyły się od rana rozbudzić. Widocznie one też mogły coś przegapić tak samo jak inni, zwłaszcza w nocy.

- Zoja będzie atakować posąg. A ja się raczej przejdę na piramidę. Dawno mnie tam nie było. A wy? Jakie macie panowie zamiary? - w ciemnościach na dnie ocenu nocnej dżungli milady von Schwarz jawiła się jako bladolicy owal jej twarzy i szyi. I jaśniejsze plamy tam gdzie miała dłonie i ramiona póki nie skryły jej rękawy krwisto - czarnej sukni. Imperialna szlachcianka zagaiła i do Bretończyka i do Sylvańczyka ciekawa do której grupy zamierzają dołączyć. Bo wedle planu do obrzeży piramidy wszyscy mieli iść razem. Tam rozejrzeć się jak to wygląda obecnie. I jak nie będzie nic alarmującego to dwie grupy miały zanurzyć się pomiędzy prastare budynki zaś łuczniczki zostać na miejscu. Z tych dwóch Zoja miała bliżej do tego posągu za to ten stał na raczej otwartej przestrzeni placu. Zaś Majo powinna pójść głębiej w miasto ale niezbyt bo w końcu zwieńczeniem tego samego wielkiego placu był właśnie front największej piramidy. Tylko raczej nie zamierzali podchodzić od tego frontu tylko z flanki.

- Oh nie obawiaj się mój drogi Bertrandzie. Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze z tym wszystkim. - czerwonoczarna szlachcianka odparła z dostojnym i enigmatycznym uśmiechem w swoich niesamowicie żywych, błyszczących oczach gdy ten ją przywitał dzisiaj parę dzownów wcześniej podczas poobiedniej narady.


---





https://backdropsbeautiful.com/imgs/JF-5022-C0567.jpg


W końcu dało się dostrzec jasniejsze odcinki granatu między drzewami co zwiastowało jakiś skraj dżungli. Albo chociaż jakąś polanę. Jednak pod przewodem Amazonek dotarli bezbłędnie na skraj miasta piramid. I przez chwilę mogli chłonąć te niecodzienne widoki. Budowle wzniesione przez nieznanych twórców w od dawna zapomnianych eonach czasu wyglądały całkiem obco w porównaniu do jakichkolwiek konstrukcji zza oceanu. A widok emanował majestatem i spokojem, wydawał się być odporny na upływ czasu czy kaprysy pogody. W sam raz aby go uwiecznić na jakimś malowidle.

- Pamiętasz Carstenie jak byliśmy tu za pierwszym razem? - zagiła cicho imperialna szlachcianka do czarnowłosego Sylvańczyka. - Tylko wtedy byliśmy dokładnie z przeciwnej strony. Przeklęta Bagna są po przeciwnej stronie. - Vivian wskazała na ciemną bryłę masywnej piramidy. I jak się nad tym zastanowił to mogło być tak jak mówiła. Wtedy rzeczywiście front piramidy widać było z profilu a teraz nieco z boku i profilu. Tylko z drugiej strony.

- Dobra chyba wszyscy śpią. To jak ktoś ma zrezygnować albo coś powiedzieć to teraz. Jak nie to zasuwamy. Świt nie będzie na nas czekać. - Zoja też do nich podeszła ale dała znać jak to wygląda okiem jej i zwiadowców. Jednak i pozostali widzieli, że pradawne, egzotyczne budowle sprawiają dość kojące i senne wrażenie. Podobne właśnie do uśpionego miasta nocą. Cała wyprawa wyruszyła zaraz po zmroku aby właśnie jak najbardziej wykorzystać nocne ciemności. Teraz były pewnie ze dwie godziny do północy. Może trochę więcej lub mniej. Do świtu i dnia było od północy jeszcze z pięć do sześciu dzwonów. A Kislevitka pytała o coś do powiedzenia bo gdy się podzielą na grupy to już trudno było liczyć na wzajemne porozumiewanie się. Może wewnątrz własnej grupy to jeszcze dało się szeptać ale nie z tą drugą jaka powinna być w innej części miasta.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline