Gent z pewnym zdziwieniem popatrzył na kryjące się w głębi chaty sylwetki. O skavenach słyszał i wiedział, jak wyglądają, ale do tej chwili żadnego nie spotkał.
"Pięciu na sześciu" - pomyślał z niezadowoleniem sięgając po miecz i szykując się do nieuniknionej walki.
Słowa szarego skavena powstrzymały gest w połowie drogi...
Z ukosa spojrzał na bezbronnego rudzielca.
"Mówiłem, że coś jest nie tak, a ten pcha się jak do knajpy w mieście" - przemknęło mu przez głowę.
Widząc zachowanie wielkoluda zrobił mały krok wstecz, równocześnie powoli do końca wyciągając miecz. Nie był pewien, jak zareagują inni.
- Gdyby nie tamta stodoła, to bym podyskutował z nimi, kto ma prawo spać pod dachem - rzucił w stronę Garotha. - Ale tak to raczej nie ma sensu...
Bacznie obserwował skavenów, czekając na jakikolwiek wrogi gest z ich strony. Ruchem głowy zachęcił towarzyszy do opuszczenia chaty. |