Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2022, 17:29   #131
Pliman
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Wiśnia jechał sobie na zajumanym rowerze i podśpiewywał, fałszując okrutnie. Udawanie podstarzałego smakosza napoi alkoholowych wychodziło mu naprawdę dobrze. Na tyle, że po drodze zaczepił go prawdziwy pijaczek, wracający do siebie po wieczornej popijawie. I tak od słowa do słowa zgadali się, że jeszcze flaszkę by zrobili, z tym że tamten nie miał pieniędzy. Miał je za to Wiśnia. Niestety, najbliższy sklep nocny był w Nakle… Czyli trzeba samochodem. A, że pijaczek miał w domu starego malucha, to i do Nakła było czym pojechać. Koleś był mocno wstawiony, więc prowadził przemytnik, który w dodatku dostał od nowo poznanego kumpla czyste ciuchy. Może nie jakiejś super jakości, ale w miarę przyzwoite. To co wieczorem wypił już mu dawno wyparowało, tak więc z prowadzeniem nie było problemu.
- Nie boisz, tak po pijaku? - zagadnął pijaczyna.
- A co mi zrobią?! - odpowiedział pytaniem retorycznym Wiśnia – cały czas udając wstawionego.
W Nakle zrobili flaszkę, po czym pijaczyna zasnął na siedzeniu malucha. Tadek z wdzięczności kupił mu jeszcze dwie półlitrówki i racę szlugów, a potem się ulotnił. Nie miał serca pozbawiać chłopiny jego fiacika. Pewnie jak się obudzi to będzie wracał po pijaku, ale może go nie złapią.
Wiśniewski zapakował się do pierwszego porannego autobusu jadącego w kierunku Bydgoszczy celem udania się do poleconego przez Zenka Czwórnoga fałszerza. Cały czas zastanawiał się też co z resztą uciekinierów, a w szczególności z Ryżym. Odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewał. O ile oczywiście wierzyć oficjalnym informacjom. W radiu, które miał włączone kierowca autobusu podano bowiem wiadomość, że w obławie urządzonej na uciekinierów z Czerska, w pobliżu Nakła nad Notecią ujęto jednego uciekiniera, który został postrzelony podczas stawiania oporu i obecnie przebywa w przywięziennym szpitalu. W akcji śmierć poniósł funkcjonariusz policji, drugi zaś został ranny. Pozostali uciekinierzy tymczasowo zdołali zbiec, jednak policja jest wciąż na ich tropie. Ujęcie przestępców jest więc tylko kwestią czasu.

Roxy, posłusznie wykonała polecenie Witolda, przekazując mu kierownicę. Do volkswagena przesiadł się również Robert, który daleko by już i tak Tarpanem nie ujechał. Paliwa zostało najwyżej na kilka kilometrów. Przedstawiciel Neosanacji tak jak obiecywał zawiózł ich do swojej znajomej. Jak się okazało, nawet bardzo bliskiej znajomej, bo chyba tylko taką całuje się na powitanie w usta.
- Cześć Agniesia, przepraszam że tak w środku nocy, ale to są uciekinierzy z Czerska. Pomogą w naszej sprawie. Z resztą ten młodzieniec to nawet jeden z naszych. Skombinuj im jakieś czyste ciuchy, daj coś zjeść, niech się umyją i prześpią. Rano musimy się zmywać.
- Wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem – odpowiedziała dziewczyna, wskazując Roksanie, Robertowi i Kornelowi łazienkę. A potem pokój, w którym mogli się zdrzemnąć. Do świtu zostało wszak jeszcze kilka godzin.
W międzyczasie Roxy kombinowała, jakim cudem policja jest tak nieudolna. Może mamy jakiegoś cichego sprzymierzeńca? – pytała sama siebie w myślach. Okoliczności, a zwłaszcza radiowóz, który zamiast kontynuować pościg, zjechał na złomowisko, faktycznie na to wskazywały. Jeśli jednak była jakaś pomoc, to pytanie jak duże rachunki będą musieli za nią zapłacić?

Jako, że nikt nie zakwestionował planu Witolda, rankiem, czyści, najedzeni, choć może nie do końca wypoczęciu zbiegowie z Czerska, ruszyli do Bydgoszczy. Na początek do fałszerza.
Na miejscu okazało się, że trzeba będzie trochę poczekać, bo mimo że, miejscowy poligraf, ściśle współpracujący z Neosanacją, dysponował całkiem pokaźnym zestawem skradzionych dowodów osobistych, to jednak trzeba było każdemu dobrać dokument, jako tako, pasujący do jego cech fizycznych, no i wymienić zdjęcie. Po za tym fałszerz właśnie przygotowywał dowód dla innego klienta. Wszyscy stanęli jak wryci gdy okazało się, że tym klientem jest Tadeusz „Wiśnia” Wiśniewski, a właściwie, zgodnie z nowym dowodem: Kazimierz Rosół, lat 69, rozwodnik. W dowodzie miał też wykreślone wpisy dotyczące dwojga dorosłych dzieci. Tak więc ekipa znów była w komplecie. No prawie, brakowało Karola… Żeby było śmieszniej okazało się, że do Roberta najlepiej pasował dowód, który zabrał złomiarzowi. Tak więc od tej chwili nazywał się Bogumił Gasiński, lat 44, bezdzietny, kawaler. Tumakowi przypadły personalia: Sebastian Majewski, lat 23, kawaler z dwuletnią córką. Najbardziej zadowolona była jednak Roxy, która wreszcie miała dowód z prawdziwą – przynajmniej w jej przekonaniu – datą urodzenia: Joanna Osińska - Bartczak, lat 34, mężatka, bezdzietna.
Fabrykowanie dokumentów zakończyło się w okolicach obiadu, tak więc cała piątka, z Witoldem na czele, załapała się dopiero na pociąg Bydgoszcz – Warszawa o 13.27. Początkowo podróż przebiegała bez żadnych zakłóceń. Przeszedł konduktor, sprawdził bilety. Wszystko było ok. Witold dla pewności wykupił przezornie również szóste miejsce, żeby uniknąć dodatkowego pasażera w przedziale.
Po około godzinie spokojnej jazdy Neosanata odebrał telefon, po który zdenerwowanym głosem powiedział:
- Muszę wysiąść we Włocławku. W Warszawie udacie się pod adres Ossowskiego 31/12, na Targówku. Zadzwońcie 2 razy i powiedzcie, że jesteście ode mnie. Wilkosz, obgadaj z naszymi akcję, o której rozmawialiśmy. Pamiętaj, że czas pracuje na naszą niekorzyść.
Zaraz po tym jak Witold opuścił pociąg do przedziału władowała się bezceremonialnie jakaś tęga kobieta, która nie potrafiła zamknąć jadaczki. W dodatku uparcie twierdziła, że ma miejscówkę akurat w tym przedziale. Nikt nie chciał robić chryi, z oczywistych względów, tak więc wszyscy siedzieli i przewracali oczami słuchając historii życia pani Grażynki. Po około godzinie ciągłego trajkotu kobieta wreszcie się zamknęła. Wyjęła gazetę i zaczęła czytać. Co za ulga, pomyśleli zbiegowie, gdy nagle Tumak trącił Roberta, wskazując mu ukradkiem na to co babka przeglądała. A gapiła się właśnie na reprodukcję ich listów gończych. Po chwili przeniosła spojrzenie z pisma i przebiegła wzrokiem po współpasażerach, skupiając się zwłaszcza na Tumaku i Wiśni...
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline