Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2022, 11:16   #149
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Walka z Marchem, ciąg dalszy.
Kostucha wylądowała na podłodze i wystawiła rękę w stronę Marcha, wprawiając spoczywający na nim pył w łączący się w małe larwy które pełzły właśnie do wszystkich otworów w jego głowie. Musiała się upewnić czy on naprawdę sobie nie robi nic z jej korupcji.
Silver nie wiedział co o tym myśleć, widział efekty swoich ataków, ale jednocześnie Hideki wydawał się zupełnie nie reagować na zadane rany. Czy tak szybko się regenerował, czy po prostu ignorował ból? Nie było za bardzo czasu się zastanawiać, atakował więc dalej, licząc, że w końcu prześcignie
Ataki Silvera wystarczyłyby, aby poszatkować wszystkich wrogów, z którymi zmierzył się w ostatnich latach. Hideki z kolei wydawał się tylko testować, ile jest w stanie wytrzymać, nim będzie musiał pisnąć z bólu. Eidith widziała bardzo dokładnie, że miesiąc nie zbliżył się jeszcze do swojej śmierci. Nie była pewna, czy magia Februarego odnawia jego witalność, zdecydowanie jednak utrwalała jego formę mimo zniszczenia, jakiego doświadczała z ręki demona.
Gdy Armstrong zdał sobie sprawę, że nie wyprowadzi Marcha z równowagi, rzeczywistość jego ataku zaczęła stawać się nieunikniona. Zebrana w pięści energia wydawała się zaginać przestrzeń wokół nich. Czuł, że nie będzie w stanie jej uniknąć, na pewno nie w pełni. Absorpcja takiej mocy zgromadzonej w jednym uderzeniu też wydawała się niemożliwa. Świat jakby zwolnił, gdy Hideki zrelaksował swoje mięśnie i zaczął ruszać z atakiem w przód, gdy nagle Silver dojrzał skrzywienie i zgorszenie na jego twarzy.
Ze stąpnięciem, Hideki zatrzymał swoje ciało i zamaszystym ruchem skierował pięść w stronę swojej twarzy, otwierając ją. Plaskacz wywołał falę uderzeniową, która skruszyła dwa filary za miesiącem, a jego głowa stanęła w ogniu.
- Jasny huj, moment, przerwa. - odskoczył w tył, uderzając się ręką w ucho. - Myślałem, że coś mi wlazło, ja pierdolę. Fuj. - wyglądał na kompletnie rozkojarzonego. - Dobra, w ogóle co z wami. Taki przerost ego, czy w ogóle nie polujecie na April. Nie jesteś z Magicą? - ostatnie pytanie March skierował prosto do Eidith.
- Owszem. Ale to ty zdecydowałeś nam na drodze stanąć. - Zauważyła Eidith prostując się odpaliła papierosa. Jak przerwa to przerwa.
Hideki oparł piąstki na twarzy uśmiechając się do Eidith. - Awww, nawet komponujesz zdania jak edgelord.
- aWwWw, nAwEt KoMpOnUjEsZ zDaNiA jAk EdGeLoRd. Tak właśnie brzmisz. - Odparła kostucha wciągajać całego papierosa do filtra potem wypluła peta na bok.
Silver wyhamował tak gwałtownie, że zdarł spory kawałek podłogi. Pogaduszki przy fajce w środku starcia?
-Czy wy sobie jaja robicie?! - Spojrzał krzywo na oboje. Z drugiej strony, atakowanie w takiej chwili suspensu, byłoby ciosem poniżej pasa. - Ja poluję przede wszystkim na ciebie i Lazarusa. - Odpowiedział, ale w przeciwieństwie do Eidith, nie rozluźnił się nawet na jedno uderzenie serca.

- Uroczo się złościsz. - ekscytował się March. Energia jednak szybko z niego zeszła. Odwrócił się do Silvera, wyglądając, jakby miał zamiar złożyć skargę. - Mam za swoje. Wiedziałem, że Octobera nie da się w nic wrobić. Po reakcji Viktora wolałem trzymać cię w ciemni, ale subtelność nie jest moją mocną stroną. - przyznał się. - Jeden pies z Lazarusem. Miał być nośnikiem na odrodzenie Azazela, ale chłopaki spieprzyli pomysł. Nie wiem, czy on ma pojęcie, jak się nazywa. - Hideki wydawał się tym rozbawiony. - Więc… zaciągnęliśmy tu April, abyście mogli ją zabić! - z uradowaniem szeroko rozłożył ręce na boki. - Yaaay! Gratulacje! Any takers? - spytał. - I can explain.
- Więc po co to całe przedstawienie? Chcesz powiedzieć, że mnie do niej po prostu przepuścisz? - Kostucha skrzyżowała ręce pod piersiami, oczekując odpowiedzi.
-I myślisz, że ci z tego powodu odpuszczę? - Silver wciąż się krzywił. Bynajmniej, nie zamierzał puścić Marcha żywego, niezależnie od wyjaśnień jakie ten mógł im obiecać. Zwłaszcza, że April nie była jego celem. - Kto zaplanował tę całą szopkę? I kto jeszcze w tym siedzi?
- Tak. Leć! - obiecał Eidith, przed zaadresowaniem Silvera. - Wszyscy magowie Silver. Nie każdy w pełni świadomie. - zdradził March, stając naprzeciw demona. - Jeszcze pewnie tego nie odczułeś, ale wszyscy magowie są połączeni. W końcu mamy w sobie fragmenty tej samej duszy. - mówił z pełną powagą. Silver był w stanie stwierdzić, że March nie kręci. - Jesteśmy więc połączeni z jej miłością. Nie mogę rozpętać wojny na skalę galaktyki, bo kocham ludzi. December nie mogła zniszczyć całego istnienia, bo kochała ludzi. Żaden October nie jest w stanie przejąć kontroli nad uniwersum, bo za bardzo kocha ludzi. Myślisz, czemu tak szybko odpadacie? Kilkaset lat i zacząłbyś odczuwać to cudze kłucie w sercu. - złapał się za pierś. - Nie ma już demonów, bo są niepotrzebne. Dzieląc swoją moc w ten sposób April stworzyła sytuację, w której żaden z nas nie może wpłynąć na przyczynowość uniwersum. Kod już jest napisany, rezultaty tylko się odgrywają. Dostaliśmy moc która może uwolnić nas od przeznaczenia, ale póki ona tu jest, nie jesteśmy nawet w stanie z niej skorzystać. - uśmiechnął się. - Ale wreszcie pojawiły się osoby, które są w stanie obejść tę klątwę. Jeżeli masz w sobie cokolwiek ambicji, to mnie zrozumiesz. Potrzebujemy, żeby April zniknęła. My! Jako miesiące!
-A kiedy April zginie, pojawi się nie jedna, a dziesięć jednostek zdolnych zniszczyć ciąg przyczynowo-skutkowy. - Zauważył Silver. Kto wie, może nawet jedenaście, jeśli July wróci zza grobu. Co nie było takie niemożliwe, gdyby zabrakło przyczynowości. - Jak myślisz, co wtedy czeka ludzkość? Demony wrócą, zeżrą tę galaktykę żywcem i wysrają resztki, bo szarpana przez każde z was w inną stronę, nie będzie miała jak się obronić. - Nie żeby jakoś specjalnie zależało mu na większości ludzi. Był gotów spalić Cesarstwo do gołej ziemi, gdyby mógł w ten sposób ocalić swoją rodzinę, ale sam by ich przed tak ogromnym chaosem nie ochronił. Nie był wszechmocny, jeszcze. - Tylko utwierdzasz mnie w przekonaniu, że April nie powinna ginąć. A nie ubyło mi powodów, żeby zabić ciebie. - Czekał na jeden fałszywy ruch ze strony Hidekiego, by zerwać się do ataku. Nie mógł pozwolić, by March się zregenerował, bo wtedy cała karuzela zacznie się od nowa.
Kostucha wzruszyła ramionami i podeszła do Silvera. Zza pazuchy wyciągnęła granat błyskowy i wcisnnęła mu go w rękę. Skinęła mu głową po czym skierowała się w stronę sali tronowej. Śpieszyła się bo musiała zdążyć przed dotarciem April do rozgłośni.
- A więc wciąż przejmujesz się ludźmi? Wiesz, jacy są słabi i nieistotni, wiesz, że są więźniami przeznaczenia, pozbawieni wolnej woli… dlatego próbowaliśmy was wrobić w to morderstwo. Nie przejmujemy się ludźmi. Chcemy osiągnąć prawdziwy szczyt! - Zadeklarował. Energia zaczęła strzelać wokół niego. - Boisz się dziesięciu innych magów? Zabij ich i przejmij ich fragmenty! Nawet nie będę zły! - rzucił wyzwanie. - Póki April istnieje, nie będziesz w stanie tego zrobić! - ostrzegł. Wydawał się nie przejmować biegiem Eidith, teraz gdy już zdradził swój plan. - Plan B wymaga, bym rozmazał twoją mordę na każdej ścianie w tym pomieszczeniu. Na pewno nie dojdziemy do porozumienia?
-Może April jest naszym wspólnym wrogiem, ale to nie zmienia faktu, że jesteś mi winien jedną śmierć. Jak zamierzasz spłacić ten dług? - Zapytał, zastanawiając się, jak daleko March jest gotów się posunąć, by zrealizować plan A. - Azazel jest częścią mnie i ta część nie wybaczy ci, ot tak. - Wyjaśnił, żeby Hidekiemu od nadmiaru myślenia nie wybuchła głowa. Choć może to by było najlepsze rozwiązanie. Nie żeby były jakieś szanse na porozumienie. Silver chciał jego duszy.
- Hah! Czy wyglądam na kogoś, kto odmówiłby ci pojedynku? Możemy to zrobić, kiedy ci się podoba. - obiecał. - Tell you what. Zabij April i Lazarusa, weź jego fragmenty, to powiem ci, kto ma czaszkę. - zaproponował. - Wtedy będziesz mógł się ze mną zmierzyć z pełnią mocy demona. Oczywiście, mnie też nic nie będzie powstrzymywać. - wyglądało na to, że March nie kłamał. Wobec tego obecność April ograniczała też jego destruktywną moc.
-Mam lepszy pomysł, teraz powiesz mi, kto ma czaszkę. - Odparł Silver z mocą Rozkazu. Prosty i niegroźny, więc Hideki nie powinien być w stanie się obronić. Dziewiąty fragment, nie wiedziała o nim ani Zoanne, ani nawet September, ciekawe kto go tak dobrze ukrył. Chciał go mieć, ale nie zamierzał ulegać gierkom tego chujka, zwłaszcza że miał on kilkaset tysięcy lat doświadczenia przewagi, gdyby moc April przestała go ograniczać, prawdopodobnie nie miałby szans, nawet z potęgą Azazela. Najpierw musiał nauczyć się z niej korzystać, a March raczej by w tym czasie nie próżnował.
- Interminus. - odparł March, po czym zdziwiony złapał się za usta. - O ty chuju. Jeżeli nie zamierzasz ze mną współpracować, zaraz tak bardzo cię kurwa zabiję. - zagroził.
Ta reakcja warta była każdej ceny. Szkoda tylko, że imię które podał Hideki, nic Silverowi nie mówiło.
-Nie wiem, co to za jeden. Chciałeś mnie wydymać na współpracy, rzucając jednym słowem, które nie niesie ze sobą odpowiedzi. - October nie pozostawał dłużny. Uniósł ostrze wyzywająco. - Konkrety proszę, albo możemy od razu przejść do części, w której się nawzajem zabijamy, jeśli planujesz dalej ze mną pogrywać.

- Oh, powiem ci więcej. Jak wypełnisz swoją część umowy. Nie będę wypluwał z siebie więcej, niż twoja magia ze mnie wymusi. Nie udawaj uczciwego, powołując się na takie sztuczki. - March ponownie przyjął postawę bokserską, tracąc pewność, czy Silver ma jakiekolwiek zainteresowanie jego ofertą.
Armstrong opuścił nieco miecz i westchnął.
-Eh… wygląda na to… - Zniknął, by pojawić się przy przeciwniku i wznawiając starcie z niesłabnącą zajadłością. - Że nie mamy o czym rozmawiać! - Wysyczał w nawałnicy ciosów, miał nadzieję, że ta mała finta sprawi, iż Hideki choć na ułamek sekundy się odsłoni, tyle mu w sumie wystarczyło. Włożył w to natarcie tyle energii życiowej, że przez chwilę czuł jakby serce miało mu stanąć, jednak się nie zawahał.

March spodziewał się kolejnych pytań, nie był więc gotowy na nagłe pojawienie się Silvera przed jego twarzą. Gdy demon zalał go nawałnicą ciosów, March dał się posiekać mimo swojej gardy. Tym razem, demon nawet przeciął jego głowę. Forma szybko się regenerowała, Hideki nie wyglądał jednak na zadowolonego. Gdy odzyskał panowanie nad sobą, dojrzał otwarcie i spiętą w pazur dłonią uderzył Silvera w mięśnie brzucha, podbijając go w górę. Z tą okazją March odskoczył. Silver nie odniósł obrażeń od uderzenia, poczuł jednak energię iskrzącą w jego mięśniach. March ponownie używał swoich sztuczek.
-Daleko jeszcze?! - Warknął Armstrong, ponownie ruszając do natarcia. Hidekiego najwidoczniej dało się złapać na zmyłki, a przynajmniej raz się udało. Silver postanowił więc nieco zmienić strategię, na nieco bardziej złożoną. Wykorzystując perfekcyjne panowanie nad swoim ciałem, zaczął zmieniać kąty uderzeń w najmniej spodziewanych momentach. March wprawdzie i tak nie mógł parować uderzeń ostrza energetycznego, ale taki manewr powinien utrudnić mu robienie uników.
- Nah. Pajacowanie z tobą nic mi nie da, więc plan B to twoje flaki na ścianach. - March przyjął poprzednią pozycję do ciosu, po czym zaczął gromadzić energię w pięści, pozwalając Silverowi na jego natarcie. Przyjmował cięcia ze spojrzeniem pełnym determinacji. - Szanuję, jak daleko zaszedłeś, mając powód do walki. Szkoda, że brakuje ci motywacji zajść dalej, ani rozumu przetrwać nasze spotkanie. - drwił ze starań demona.
-Mam własne metody, by pokonać ograniczenia. Nie będę marionetką rozpuszczonego bachora z kompleksem boga. - Silver odpłacał złośliwością za złośliwość. March go irytował, ale nie na tyle by tracił nad sobą panowanie, ale kto wie, może uda mu się sprowokować dziecinnego maga. Zaatakował ponownie, tym razem skupiając swoje wysiłki na prawej ręce Hidekiego. Liczył, że zdoła ją odrąbać, albo chociaż na tyle zdestabilizować jej kod, by przeciwnik nie zdołał wyprowadzić ciosu.
- Zależnie od twojej definicji boga. - uśmiechnął się March. - To nie kompleks, tylko fakt! - Miesiąc był gotowy na to, że Silver spróbuje przerwać jego zaklęcie. Zachłannie wystawił swoją rękę na drogę miecza Silvera, ostrze jednak przeszło przez nią jak masło, zmuszając Marcha do wczesnego ataku. Uderzenie nie w pełni zasilonej pięści nie wywołało aż takiego efektu jak jego wcześniejsza demonstracja. Wciąż jednak było dość silne, aby odrzucić Silvera w tył.
Unosząc się z ziemi, Armstrong zrozumiał, na czym polegał popis Marcha. Atak z tej techniki był potężny, nie było to jednak jego główne zastosowanie. March wykorzystał ciało Silvera, aby odbić swoją własną moc w siebie. Zjawisko to wykorzystał jako przyczynę, aby magicznie wzmocnić swoje ciało. - Choć przyznam się do bycia bogiem na smyczy. - westchnął Hideki.
Pomimo odniesionych obrażeń miesiąc wciąż stał wyprostowany, a teraz wyglądał nawet potężnej. Skacząca po jego ciele energia napinała jego mięśnie, a nawet wydawała się je powiększać.
Nie wszystko było jednak stracone. W oddali Silver zauważył nadciągającą Eidith. Jeszcze chwila i będzie znów w stanie mu pomóc. W tym momencie usłyszał też szum w komunikatorze:
- Znalazłem April. Spróbuję zatrzymać Lazarusa. - poinformował zwięźle Zachary.
Kurwa, tym razem naprawdę zabolało. Gdyby Armstrong nie przerwał Marchowi ładowania, ten mógłby go po prostu zdmuchnąć. I jeszcze przy okazji kutasiarz się wzmocnił, to już przechodziło pojęcie.
-Graj na zwłokę ile zdołasz, my wciąż jesteśmy w polu… - Odparł Zacharemu. Hideki wcale nie wydawał się bliższy śmierci, mimo siekaniny jaką urządził mu Silver. Demon szybko przeskanował nową “formę” swojego przeciwnika, nie znalazł jednak żadnego słabego punktu. Wóz albo przewóz, trzeba było walczyć dalej. Armstrong postanowił skupić się na kończynach wroga, by utrudnić mu manewrowanie i atakowanie, skoro ciosy w korpus i głowę nie przynosiły żadnych efektów.

Pewny siebie March stanął w pozycji bokserskiej i przyjął na siebie atak Silvera. Najwidoczniej chciał wytestować możliwości jego wzmocnionej formy. Dzięki temu demon zdołał przejechać mieczem przez obie jego nogi bez większego problemu. Niestety, tak jak pozostałe części ciała, nogi natychmiast się zrosły czy uzupełniły pod wpływem jakiejś magii.
- Co to za pojebana moc?! - Hideki był szczerze zdziwiony, że Silver jest w stanie tak bezproblemowo ciąć przez jego ciało. Zamachnął się szeroko, aby kopnąć recollectora. Silver zasłonił się jednak ręką, zostając odepchniętym w tył.
Mag nie wyglądał na ani odrobinę bliższego śmierci. Ton jego głosu jednak zdradził, że w pewien sposób obawia się, że zostanie pokonany.
- O! Zobacz, kto wrócił! - March odwrócił się chwilowo do Eidith, która właśnie wpadła do sali. - Mam nadzieję, że nic tam nie zepsułaś. Nawet nie wiesz, jak dokładne muszą być te kółka, pierdolca dostawałem. - zadrwił. - Namyśliłaś się może jednak zabić April? Wiesz, że po prostu sobie stąd pójdę, jak będzie po sprawie? - obiecał.
- Och April umrze, to nie ulega wątpliwości. - Zaczęła powolnym krokiem zbliżać się do Marcha. - Za to dziękuj koledze, że zmieniłam zdanie. Miałam zamiar tylko usunąć April, but you have to go first. - Eidith wyciągnęła dłoń za siebie i uformowała halabardę po czym opuściła na głowę miesiąca. To była podpucha, jeżeli March zareaguje lub nie halabarda wygnie się i zawinie wokół gardy Hidekiego, by błyskawicznie sformować się w sferę która miała zamknąć się na jego głowie. W sferze tej z ciemności wypadną dwa granaty błyskowe.
-Mam nadzieję, że zrobiłaś swoje. - Mruknął jedynie Silver, gdy inkwizytorka ponownie włączyła się do walki.
-A to jest najpotężniejsza moc w galaktyce, technologia! - Zaśmiał się, ruszając na Marcha. Dzięki swoim soczewkom widział, co planuje Eidith, “skakał” więc wokół niego, markując natarcie, by ułatwić jej zadanie i dopiero potem naprawdę zaatakować.

- Poszłaś TAM i to jest twoja decyzja? Na cholerę nam tyle planowania, jeśli żadne z was nie zgadza się czuć ogranym? Nie możesz mnie zabić, a nawet gdybyś mogła, fragment April do niej wróci, lub trafi do tego, kto ma ze mną kontrakt. Jeśli ktoś taki jeszcze żyje. - March wciąż starał się wykazać, jak bezsensowna jest upartość Silvera i Eidith, choć żadne z dwóch nie miało pewności, czy nie blefował. Hideki chciał złapać za nadlatującą kosę dziewczyny, więc jej transformacja w niewielkie więzienie go zaskoczyła. Gdy Eidith odsłoniła kulę, Silver od razu na nią opadł, przecinając oślepionego Marcha wzdłuż. - Oh, jesteś tak kurwa martwa. - obiecał Hideki. Oślepiony stał z zamkniętymi oczyma. Wykorzystywał jednak ten czas, aby gromadzić energię. Tym razem nie w jednej ręce, a obu. Na rozbrzmienie jego intencji po sali zaczął roznosić się szum i chrobotanie metalu.
Widząc co szykuje miesiąc Eidith postanowiła nie być w jego zasięgu. Z jej pleców otworzyły się motyle skrzydła gdy piruetem podleciała w górę rozrzucając wszędzie swój pyłek. Gdy już wzleciałą niemal do sufitu, wycofała się daleko w tył gotowa do uniku.
- Rozgłośnia jest “FUBAR”. A to że zaczyna szczekać miast nas pozabijać, przypomina mi zwierze zapędzone do rogu. Głośne i chce sprawiać wrażenie większego niż jest. Pathetic -

-Załatwmy go wreszcie jak należy. - Odparł. Eidith znacznie lepiej radziła sobie z wyprowadzaniem Marcha z równowagi, może dlatego, że na nią leciał. Doskoczył do oślepionego przeciwnika i sprzedał mu prztyczka w czoło by dodatkowo go sprowokować do uderzenia przed siebie, po czym błyskawicznie teleportował się za jego plecy i zaatakował w ramiona, by możliwie osłabić natarcie Hidekiego, jeśli ten jakimś cudem trafi bez patrzenia.
Hideki dał się pstryknąć w czoło, wyglądał jednak na skupionego. Może był i ślepy, ale nie głuchy. Gdy Silver skierował miecz w jego stronę, miesiąc obrócił się jak robot, waląc w broń pięścią. Jego postawa ani celność nie był dokładne w tym ataku, dzięki czemu Silver przebił się przez pięść, rozcinając ją na pół. Sama energia która ją otaczała mimo wszystko spiekła twarz demona. Atak udało się rozwiać na tyle dobrze, że Hideki nie zdołał odbić energi z powrotem w siebie. March splunął demonowi przed buty, po czym odbił się od ziemi, lecąc z drugą, naładowaną pięścią, prosto w stronę Eidith.
Szum i chrobotanie które rozlegało się od dłuższej chwili po sali, raptownie wzmocniło się, gdy March wzleciał w górę. Martwe ciała gwardzistów zaczęły się podnosić, rzucając sobą nawzajem jak jeden mąż. Gdy pięść Marcha wystrzeliła w Eidith, między Hidekim a kostuchą znalazła się ściana czterech martwych żołnierzy, którzy przyjęli na siebie uderzenie, dezintegrując się w pył.
Dopiero po opadnięciu na ziemię March otworzył oczy. Gdy spojrzał na Eidith uśmiechnął się lekko. - Przeżyłaś to? - zapytał z niedowierzaniem. Silver był w stanie zauważyć, że energia która uderzyła w Marcha odbiła się do niego i zebrała w jego stopach. Mogą oczekiwać, że miesiąc będzie teraz jeszcze szybszy.
Mało brakowało, musiała naprawdę trzymać się z dala od jego pięści. Ale ten dziwny zbieg okoliczności dał Eidith pewien pomysł. Kostucha zaczesała kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się demonicznie.
- Takie miałeś wrażenie prawda? Że mnie trafiłeś i zostałam rozbita na atomy. Tak samo wcześniej miałeś wrażenie, że coś ci łazi po twarzy. Masz też wrażenie, że tam stoi Silver prawda? - Wskazała palcem na demona. - Ciekawe co jeszcze ci się teraz wydaje? Hmm? - Z końca każdego palca Eidith wyszło cienkie pnącze, które przejechało po skrzydłach kostuchy. W ten sposób pokryła pnącza swoim pyłkiem. Z szeroko rozłożonymi palcami przeleci obok miesiąca smagając go wszystkimi. Nie miało to na celu zadać jak największych obrażeń, lecz by uderzyła jak największą ilością pnączy by w ranach pozostała jej ciemność.

-Kurwa, zdechnij wreszcie gnojku. July czeka na ciebie z utęsknieniem na dnie Piekła. - Silver ponownie zakpił, choć ta walka zaczynała go boleć w ego. Był dumny ze swojej szybkości, a jednak March za każdym razem jakoś dawał radę go trafić. Nie wiedział do czego służy pył, który rozrzuciła Eidith, ale poprzednio gdy obsypała Hidekiego, tamtemu na chwilę odwaliło. Może warto było zrobić z niego użytek… Rzucił się dookoła przeciwnika ostrymi zakosami, wzbijając tumany, przez które następnie przelatywało jego ostrze, ciągnąc za sobą czarne smugi, by pozostały w ranach. Nie był pewien, czy zaklęcie, które go stabilizowało, usuwało ciała obce, ale nie szkodziło spróbować.
March zacisnął pięści, po czym je rozluźnił. Stojąc w miejscu zaczął brać głęboki wdech i wydech. Wdech i wydech. Zarówno Silver, jak i Eidith bez trudu posiekali w tym czasie jego ciało, upychając je pyłem kostuchy, aż po dwóch minutach przerwy miesiąc machnął ręką, wywołując falę uderzeniową, która zachęciła walczących do odskoku. Nim wznowili natarcie, Hideki przemówił:
- Wiecie, bardzo się starałem. Nie jestem jajogłowym ale chciałem tu tak z cztery, pięć osób na waszym poziomie. Większa szansa, że któryś mnie posłucha, a jak nie, to walka byłaby ciekawa. Mogę więcej swojej mocy użyć, im bardziej jestem zagrożony… No ale się nie dało. Los nie chciał, stłamsił potencjały. Iskry się rozeszły. - zaczął tłumaczyć, unosząc lekko ręce. - Wiem, że to rzeczywistość, bo nic przy was nie czuję. W tym tempie musielibyście wytrzymać ze mną jeszcze trzy razy tyle. Jeżeli przyszliście tutaj z myślą mnie zabić, cóż… czas pogonił was zbyt szybko, żebyście byli w stanie to zrobić. - March odsłaniał karty z pogodnym, wręcz miłym wyrazem twarzy. Silver w teorii nie walczył z nim wcale tak długo, miał jednak nadprzyrodzoną wizję i niespotykany intelekt. Analizując Hidekiego sprzed kilku minut do jego obecnego zachowania, mowy ciała…wbrew pozorom był prawie jak inna osoba. Coś wywierało na nim wpływ.
Akcja toczyła się jednak szybkim tempem. Zaraz, gdy March zamilkł, Eidith i Silver usłyszeli krótki szum w uszach, który zaraz zastąpił komunikat od Sheepa.
- Mamy szczęście… udało mi się porozumieć z Lazarusem. Pewnie przez magię mylił April z Cesarzową. Ku mojemu zdziwieniu, sama April wyjaśniła mu ten błąd i uwolniła go od iluzji. Jest teraz po naszej stronie. Planujemy ekstrakcję April na nasz okręt, chyba że macie inny plan. Jak mu zaufacie, możemy przyjść do was ze wsparciem.
- Trzy razy tyle. Got it. - Mruknęła Eidith wyciągając jedną dłoń w stronę Marcha a drugą przyłożyła do słuchawki w uchu. - Sheep. Zapytaj April co wie na temat sztuczki Marcha którą nauczył go February. - Zaraz po tych słowach zmusiła czerń wewnątrz miesiąca by atakowała Hidekiego zakończenia nerwowe. Nie zrobi mu to krzywdy zapewne ale powinno utrudnić mu poruszanie się.
W efekcie korupcji Eidith, ciało Marcha zaczęły obejmować losowe tiki. Jego twarz wyrażała zdziwienie na tą nagłą przypadłość.
-Uważaj na Lazarusa, podejrzewam, że może coś ukrywać. - Nadał młody Armstrong do Sheepa. Nawet jeśli chwilowo cierpiał na amnezję, z jakiegoś powodu próbował wcześniej zatrzymać Silvera, blokując jego "awans próbny".
-Blefujesz, coś się z tobą dzieje i nie kontrolujesz tego. Chcesz się wywinąć, zanim zmiana zajdzie za daleko. - O ile nie wątpił, że March sporo może jeszcze wytrzymać, o tyle przerywał walkę już po raz drugi. Jeśli wzorzec był ten sam, oznaczało to, że Hideki tracił panowanie nad własną sytuacją.

W odpowiedzi miesiąc tylko wzruszył ramionami.
-Jak wolisz. - Demon sparodiował gest Miesiąca i ponownie zaatakował. Nie zamierzał się cofać, postanowił, że go zabije i tego się trzymał.
March przyjął postawę bokserską. Wydawało się, że chciał uchylić się przed pierwszym cięciem Silvera, jednak między celnością demona a drgawkami Marcha nie było to możliwe. Miesiąc zaczął wyprowadzać szybkie, krótkie uderzenia. Wsparty energią nie czuł potrzeby wkładania całej siły w jedną mocną pięść, choć mógł nie zdawać sobie sprawy, że Silver jest w stanie wchłonąć część wzmocnienia, jakie teraz miały jego ataki. Ciosy i tak wstrząsnęły ciałem demona, a lądując splunął krwią na ziemię.
- Mam ochotę was winić, że przyszliście tu z założeniem, “wezmę i zabiję Marcha, pewnie mam na to siły. Z drugiej strony, ja założyłem, że po prostu zabijecie April i też nie przygotowałem niczego oprócz swoich pięści. - Hideki brzmiał na zawiedzionego.
Oglądając sytuację z góry, Eidith widziała, jak krew Silvera zaczyna rozbiegać się we wgłębieniach podłogi, powoli dążąc do ścian okrętu. Nie miała pojęcia, co to może znaczyć. Dostała też ważniejsze informacje, gdy przemówił Sheep.
- Zdaniem April, March wykorzystuje magię, aby cofnąć stan swojego ciała. Pomyśl o tym, jak wczytanie starego zapisu. Z czymś takim nie możecie go zranić. Z drugiej strony, to powinno kosztować krocie energii magicznej, więc może da się go zmęczyć.
Kilka kosmyków włosów uciekło z gumki która trzymałą włosy Eidith w kucyku. Poprawiła się lewitując w powietrzu ponownie zaczesała rękami włosy w jedno miejsce, by ponownie je spleść w jednym miejscu.
- Wczytywanie stanu… trzy razy tyle czasu… Yea, w końcu wyciągam jakiś sens from that clusterfuck of an enemy. - Przemówiła na głos obserwując też zachowanie krwi. Na wszelki wypadek zapamiętała miejsce gdzie wpłynęła krew. Zakasałą nieistniejące rękawy i jej dłonie pokryte czernią trzykrotnie się zwiększyły. Latając jak rąbnięty gazetą szerszeń zaczęła pruć ściany i sufit aby odkryć jakieś instalacje. W bunkrze nie byli, więc kable i rury nie mogły być głęboko zakopane. Możliwe że zostały tylko przykryte warstwą budulca by nie psuć pięknego niegdyś wyglądu tej sali.

Wraz z agresją Eidith, nieumarli zaczęli podnosić się i w miarę możliwości odrywać płyty ze ścian zgodnie z wolą śmierci. Swoimi działaniami odkryli konstrukcję sali: pod marmurowymi płytami znajdowały się kable i rurociągi. Kolory wyraźnie ostrzegały, gdzie płynie ściek, a gdzie gaz. Za instalacją znajdowała się druga ściana, stworzona ze złotego metalu wyglądającego jak ten, który pokrywa zewnętrzną stronę piramidy. Znajdowały się na nim przedziwne runy i symbole. Silver kojarzył te znaki. Do złudzenia przypominały ikonografię wyrytą na pułapce, którą otrzymał od Maximiliana, aby uwięzić Tima.
Armstrong miał jako taki obraz tego, co planuje Eidith, w tym czasie musiał zająć uwagę Marcha, atakował więc dalej. Przy okazji próbował też odcyfrować te znaki na ścianach, ale dzielenie uwagi tym razem nieszczególnie mu wychodziło. Między innymi dlatego, że Hideki się na niego zawziął. Mag przestał się łudzić, że jego przeciwnicy nagle postanowią ni stąd, ni zowąd podzielać jego poglądy, a tym bardziej odkorkują jego magię usuwając April. Wydawał szybsze, słabsze ciosy starając się stłamsić Silvera przez jego ataki, wciąż odważnie przyjmując je na siebie. Gdy krew prysnęła z rozciętej rany Silvera, wydawał się poświęcić jej dodatkową uwagę. Krople zaczęły powoli dążyć w stronę runicznych ścian.
Eidith uśmiechnęła się widząc rury z gazem, to jest dokładnie to czego szukała. CHwyciła za rury i ostrożnie je wygieła do przerwania by czasami nie wywołać przedwczesnego zapłonu. Rury sycząc gazem przypominały teraz swoiste kolce, gotowe do przyjęcia Marcha w swoje objęcia. - Moi drodzy róbcie to co ja. - Rzuciła do zwłok, by także w różnych miejscach stworzyli taki pułapki. Wątpiła czy zrobią to tak sprawnie jak ona ale byli tylko wyłącznie do zużycia.
- Silver! Nogi! - Kostucha odbiła się od ściany lecąc jak pocisk w stronę Hidekiego, po drodze tworząc dwuręczny kij bejsbolowy najeżony gwoździami.

Czyżby Eidith postanowiła powtórzyć jego numer ze starcia z Victorem? Tak to wyglądało. Musieli znaleźć sposób by przeciążyć reset Marcha, bo choć zużyta przez niego do ataków witalność odnawiała się błyskawicznie, ataki Hidekiego sukcesywnie pozbawiały go sił.
-Nauczymy gówno latać? - Zapytał. Okrążał przeciwnika, próbując go zdezorientować i przy okazji przyjrzeć się tym runom. Był szybszy od Eidith, mógł więc wybrać okrężną drogę i dopasować timing tak, by przecięte nogi Marcha nie zrosły się, zanim oberwie tym przerośniętym kijem.

March starał się wyprowadzić pięść w Silvera, który skakał wokół niego. Hideki był szybki, wręcz błyskawiczny. Silver miał jednak wrażenie, że jak jest wystarczająco skupiony, potrafi poruszać się szybciej od swojego przeciwnika. Wykorzystał to, aby sprowokować Marcha do ciosu, który następnie zablokował otwartą dłonią, odpychającą energię. Ponieważ ciosy Marcha były teraz wzmocnione czystą energią magiczną, którą demonowi było jeszcze łatwiej kontrować od kinetycznej, pięść miesiąca eksplodowała w zderzeniu z dłonią Silvera, rozbryzgując się na wszystkie strony. Oczy Marcha zwęziły się w zaskoczeniu, gdy Silver obniżył się do prędkiego cięcia, oddzielając nogi od tułowia jednym ruchem.
Hideki był w stanie zregenerować się, za nim jego tors w ogóle opadnie na ziemię. Kończyny zrastały się w miejscu cięcia. Tym razem jednak dwójka mesjaszy działała razem. Eidith nie marnowała czasu i w momencie cięcia wymierzyła z rozpędu cios swoim batem. Kolce wbiły się w tors, pozwalając kobiecie na wykręcenie dwóch piruetów i wyrzucenie mężczyzny w jedną z wygiętych rur, na które rzucali się jej nieumarli. Przebity March ledwo zdążył złapać rurę ręką, gdy ta zaczęła zionąć w niego ogniem, pochłaniając tors w płomieniach.
Ciężko było przewidzieć, czy to wystarczy, aby zatrzymać regenerację miesiąca. Chwila spokoju pozwoliła z kolei Silverowi przyjrzeć się runom zdobiącym wewnętrzne ściany pomieszczenia. Zajęło mu to chwilę — dość długą jak na niego — ponieważ nie były to znaki w żadnym, istniejącym ludzkim języku. Silver ich nie znał. Azazel już tak.
Były to demoniczne symbole, odnoszące się do idei więzienia, barier, klatek. Choulula nie była ludzkim okrętem. Musiał to być artefakt, którym Azazel trafił do tej galaktyki. Z tego, co sugerowały runy, było to mobilne więzienie.
Z zamysłu Silvera wyciągnął szum radia. Był to Sheep.
- Zbliżamy się grupą do doku cesarskiego, jest bliżej od tego, którym tu weszliśmy. Armia twierdzi, że niedługo się do nas przebije, więc możemy liczyć na ekstrakcję i wsparcie. Jeżeli wciąż walczycie, myślcie o dołączeniu do nas. - zaproponował
-March wciąż żyje, nie można go zostawić samopas. - Odparł Zacharemu na komunikatorze, po czym odwrócił się w kierunku nowej "pozycji" Hidekiego.
-Skoro już usiadłeś, to zostań na miejscu. - Zwrócił się do Miesiąca i po raz drugi od przybycia do Piramidy wzniósł ręce jak dyrygent, podrywając z posadzki metalowy szrot, głównie długie pręty. Skierował złom na Marcha, nie planował jednak go ranić, wątpił czy zdoła trafić w te mikrosekundowe interwały gdy korpus wroga się odtwarzał, a unieruchomić mu kończyny, przez oplecenie ich stalą.
-I powiedz mi grzecznie. Kim jest Interminus? - W sumie, lepsza okazja do przesłuchania mogła się nie zdarzyć. Moc Rozkazu upraszczała sytuację.

Eidith widocznie spanikowała słysząc, jak April ma zostać ewakuowana. Już miała zgłosić swój sprzeciw, lecz dotarło do niej, że wykonywanie rozkazów Zoana może się nigdy nie skończyć.
- This will never end… im just his tool… no more. - Kostucha odetchnęła głęboko. Pewnie Klaus będzie nią zawiedziony, ale nie mogła wiecznie karmić swoich daddy issues. Czas zacząć myśleć za siebie jak to Gerard jej polecił. Przyłożyła palec do słuchawki i przemówiła.
- Wsparcie to coś czego March by chciał, jest silniejszy, im więcej ma przeciwników. Opuście stacje z April i dajcie znać, kiedy możecie otworzyć ogień z dział. - Odwróciła się do zwłok gwardzistów i zarządziła.
- Formacja dwurzędowa, ci z przodu przyklęknąć, z tyłu oprzeć broń na barku ścierwa przed wami. Strzelać w Marcha, póki wam nie każę przestać. - Wydała rozkazy, po czym zwróciła się do Silvera.
- To trzynasty miesiąc, właśnie go spotkałam. Also on też chce byś zabił April, będzie chciał cię szantażować głową. - Wzruszyła ramionami. Lothun czuła się jakoś lżej, lepiej. Moment, gdy zerwała się ze smyczy Zoana wprawił ją w dobry humor. Nawet na jej twarzy widniał zadziorny uśmieszek.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline