Rzezimieszek nie był przyzwyczajony do regularnych bitew. Nie dla niego była walka w szyku, ramię w ramię z innymi. Szczególnie, że doskonale wiedział, że ich wartość w takiej bitwie jest znikoma. Niewyszkoleni, niezdyscyplinowani, w dodatku byli Middelandczykami, co do których Niers wiedział, że w Sigmara to nie wierzą, za to uwielbiają swoją zimę, wilki i inne nieprzyjemności.
Niers z rozmysłem więc nie rzucił się na oślep w tą ciżbę walczących, wiedzac, że cierpliwość bardziej mu się opłaci. Liczył, że pierwsza fala złożona z trapera i osłaniających go Middenlandczyków skupi uwagę potwora na tyle długo, by odsłonił gardło.
- Nuże, osłaniać pana Franza, kanalie. Bić, zabić to wilcze ścierwo! - zaklął, popychając jednego służącego z widłami prosto w stronę potwora.
Potem czekał już tylko na dobrą sposobność, ze sztychem pałasza skierowanym prosto w stronę potwora, krążąc wokół walczących niczym pies koło jeża.