Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2022, 17:41   #86
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- To co się u ciebie działo w tych latach, kiedy się nie widzieliśmy? - Gdy wyszli już nieco poza obręb niewielkiej wioski na nieco dziksze tereny, zapytała Sarah, nawiązując do ich umowy na początku spotkania, że jej o tym kiedyś opowie.
Daniel przez moment milczał.
- Większość czasu spędziłem tu. - Machnął wolną ręką, obejmując szeroki kawał krajobrazu. - Nie masz pojęcia, ilu ludzi pcha się w te okolice, do dżungli, nie mając pojęcia, co i jak trzeba tu robić i jak się zachowywać. Potrzebują niańki.
Uśmiechnął się.
- A jak się domyślasz, byłem idealnym kandydatem do tej roli - dodał.
- Do bycia niańką? - Zaśmiała się Sarah. - Raczej po tym, co było u nas w kajucie na Olympicu, nie powiązałabym ciebie z byciem dobrą niańką. Ale już nie wracając do tego, co najgłupszego ktoś zrobił i później musiałeś go z tego ratować? - Lekarka z ciekawością spojrzała na Daniela.
Ten udał, że nie słyszał przytyku.
- O takich drobiazgach jak siadanie na pniu będącym domem ognistych mrówek czy próba pływania w rzece pełnej piranii nie warto wspominać - powiedział. - Jakiś geniusz naczytał się książek o Tarzanie i chciał się pohuśtać na lianach.Innych chciał zerwać pięknego storczyka z rosnącego na bagnach krzaczka... oczywiście nie uwierzył, że nie można się tam dostać. Z trudem go wyciągnęliśmy, a wyglądał niczym potwór. Pół człowiek, pół roślina. - Pokręcił głową. - A na dodatek trzeba było z niego ściągnąć garść pijawek.
- Ałć… - Skrzywiła się Sarah na myśl o tym, jaki sposób spotkał mężczyznę. - Chociaż pijawki może akurat go trochę uratowały, upuszczając trochę chorej krwi… ale właściwie nie wiem, nie jestem specjalistką od pijawek, raczej się od nich odchodzi, przynajmniej przy takich możliwościach, jakie mamy już w szpitalach w Londynie.
- Ten, hmmm, pacjent, zdecydowanie nie był zachwycony kuracją - przyznał Daniel. - Ale tubylcy, szamani czy znachorzy, jak zwał tak zwał, czasami z nich korzystają. Oczywiście nikt nie podważa ich wiedzy czy umiejętności - dodał. - Czasami, przyznaję, mają ciekawe efekty. I są skuteczni. Ale wiedzą dzielić się nie chcą - stwierdził.
- Szkoda, chciałabym się czegoś tu nauczyć… - Nieco zawiedziona odpowiedziała Sarah. - Może uda się ich jakoś przekonać… chociaż niestety, nie mówię po portugalsku…
- W tym chętnie ci pomogę - zapewnił. - W rozmowach. Może się powiedzie handel wymienny. Wiedza za wiedzę - sprecyzował.
- Och, no zobaczymy. Z drugiej strony, może lepiej byłoby ich nie spotykać, przynajmniej nie w jakiejś potrzebie. - Zafrasowała się nieco Sarah. - Bo jak czytałam o tym, co może spotkać w dżungli… no sam mówiłeś, że potrzebne jest sporo wiedzy, żeby tam się poruszać, a co dopiero leczyć. Mogłam o tym tylko czytać, przygotowując się do wyprawy, ale niestety nie jest to też najlepiej opisane miejsce na świecie. - Skrzywiła się nieco i posmutniała lekarka.
- Na początek najważniejsze jest wiedzieć, czego nie dotykać i czego nie jeść - spróbował ją pocieszyć Daniel. - Nie sądzę, byś należała do osób, które biegają w te i wewte z okrzykiem "jaki ładny kwiatek!" czy "jaki piękny motylek!". - Uśmiechnął się.
- Mam nadzieję, że nie… - Odpowiedziała dość poważnie, choć po chwili się trochę rozpromieniła. - No cóż, od ochrony siebie mam was, mam nadzieję, że podołacie sprawnie zadaniu.
- Zwarci, silni i zawsze gotowi stanąć w obronie pięknej kobiety - zapewnił Daniel.
- A jakbym była brzydka, to byś już nie był gotowy stanąć w mojej obronie? - Zapytała, prowokująco wyciągając i pokazując mu języczek. - Albo jakbym spuchła jak ten typ, co się chciał dostać do krzaczka?
- Nie jesteś brzydka, a mówimy o tobie... przynajmniej w tym momencie. - Wyciągniętego języka nie skomentował. - I z przyjemnością pomógłbym ci w pozbyciu się tej bagiennej otoczki. I w sprawdzaniu, dokładnym, czy gdzieś się nie zapodziała jakaś obdarzona dobrym gustem pijawka - dodał, z poważną na pozór miną.
- Oj, dziękuję za tą ofiarność. - Zachichotała Sarah. - A są jakieś szczególne miejsca, gdzie lubią się zawieruszyć amazońskie pijawki?
- Jestem przekonany, że najchętniej dobrałyby się do takiego pięknego biustu albo kształtnego tyłeczka - stwierdził bez chwili wahania. - Mógłbym się założyć, że wiedzą, co jest warte uwagi.
Na moment przeniósł wzrok z twarzy rozmówczyni nieco niżej, zahaczając spojrzeniem o wspomniany wcześniej fragment anatomii.
- Myślisz, że aż tak? - Odparła Sarah, dość ostentacyjnie udając, że nie widzi, gdzie wylądował wzrok Daniela. - A jest jakaś metoda, by się przed nimi ochronić?
- Tylko jedna... unikać miejsc, gdzie się znajdują - odparł,tym razem poważnie. - Trzeba uważać, gdy ma się do czynienia ze stojącą wodą. No i nie kąpać się samemu, bo jak cię dopadnie kilkanaście takich stworków to nie jest to zbyt przyjemne.
- To będziesz wchodzić pierwszy, żeby sprawdzić, czy ich nie ma? - Ze sprytną miną zapytała lekarka.
- To jest propozycja wspólnych kąpieli? - odpowiedział pytaniem na pytanie..
- Raczej będziesz sprawdzać miejsca, gdzie będą się kąpać kobiety, czyli ja i Iris? No i pilnować, żeby ktoś nas wtedy nie podglądał? - Tą samą metodą odparła Joyce.
- Mam komuś żałować pięknych widoków? Pies ogrodnika? - zripostował kolejnymi pytaniami. Zdecydowanie w żartobliwym tonie.
- Nie obawiasz się, że te wielkie, cudne cycki Iris przyniosłyby za dużo uwagi? - Zaśmiała się Sarah.
- Innych przeganiać i samemu się gapić? - Udał, że się zastanawia. - Niezły pomysł. Poza tym można by ustrzelić paru ciekawskich... Twój biust też by przyciągał ciekawskich, więc miałbym dwa razy tyle pracy. Ale i dwa razy ciekawsze widoki...
- Myślisz, że nadaję się tylko na przynętę… i tylko do oglądania? - Spojrzała na niego z udawaną powagą.
- Ależ skąd... gdzież bym śmiał... ograniczać się do oglądania... - Odpowiedział podobnym spojrzeniem.
- Tak bym właściwie przypuszczała… - Wypaliła po chwili Sarah. - Hmm… chyba już przyzwyczaiłam się do kapelusza, nawet zapomniałam, że go noszę… - Dodała, nagle w dłoń chwytając nowy, podarowany jej nabytek.
- Tak źle, i tak niedobrze. - Daniel nie wyglądał na osobę, która by się przejęła kolejnym zarzutem. - Do twarzy ci w tym, zdecydowanie. - Podobnie jak Sarah gładko przeszedł do innego tematu.
- Mam nadzieję, że mogę ci pod tym względem zaufać, bo o porządne lustro było ciężko u tych handlarzy. Ale tak czy tak dziękuję jeszcze raz. - Uśmiechnęła się do niego szerzej.
- Zawsze do usług... - Wykonał całkiem udaną parodię dworskiego ukłonu. - Poza tym... w tym przypadku kłamstwo miało krótkie nogi. Do chwili znalezienia wspomnianego lustra. - Odpowiedział uśmiechem.
- Mógłbyś mi raczej wmawiać, że to odpowiednia moda w tych stronach świata, w końcu bywałeś tu często. - Zaśmiała się Sarah.
- Odpowiednia moda w tych stronach to przepaska biodrowa - odparł. - Znaczy w stronach położonych nieco w głąb dżungli...
- Dla kobiet również tylko przepaska na biodrach? - Znów z ciekawością zapytała Sarah.
- No, czasami spódniczka z trawy. W takich bardziej uroczystych okazjach - odparł. - Są też tacy.... czy takie... co nie dbają o takie drobiazgi. Pod tym względem to jest raj.
- Ah, no jak byłam w Kenii, też różnie z tym bywało, więc się domyślam… - Zamyśliła się na moment lekarka, przywołując tamte obrazy do głowy. - Ale nie zawsze to takie korzystne. Więcej ciała wystawia się na ugryzienia owadów, tam chociażby malaria jest wielkim problemem…
- Mam wrażenie, że tutejsi Indianie niezbyt się przejmują takimi drobiazgami jak owady. - Daniel pokręcił głową. - Może to robactwo odróżnia swoich od obcych. Indianie pewnie pachną naturą. - Uśmiechnął się lekko. - A jak ci mrówka wejdzie pod koszulę, to trudniej ją zauważyć...
- Pewnie jedno, że wiedzą jak ich odstraszać, więc ten zapach może czasem nie być przypadkowy, a dwa, że pewnie wychowując się w takich warunkach, mają też naturalnie większą odporność… - Zastanowiła się Sarah, po czym lekko wzdrygnęła się. - I nie mów tak o tych mrówkach, bo teraz mam wrażenie, jakby jakieś mi tam łaziły! - Powiedziała głośniej, lekko zdenerwowanym, ale i rozbawionym głosem.
Rozłożył ręce.
- Jak tylko jakąś na tobie zauważę, to pomogę ci się jej pozbyć - obiecał. Trudno było ocenić, na ile jest poważny. - No i może oswoisz gekona... będzie ci siedzieć na ramieniu i łapać wszystko,co podleci...
- Fajnie byłoby mieć takie zwierzątko! - Uśmiechnęła się lekarka. - Ale wiesz co, chyba coś mi jednak wlazło pod bluzkę… - Skrzywiła nieco minkę i nieco pociągnęła swoją bluzkę, jakby chcąc zobaczyć, gdzie coś jej tam łazi.
Daniel rozejrzał się w poszukiwaniu ewentualnych świadków.
- Już ci pomagam... Z przodu czy z tyłu? - Nie czekając na odpowiedź podciągnął wyżej bluzkę Sarah. Trzeba się było spieszyć, by intruz nie narobił jakiejś szkody.
Materiał był dość gruby, więc nie do końca było to spod niego widać, ale Sarah pod nią nie miała już nic, więc unosząc ją, odsłonił całe jej nagie piersi.
- Z przodu coś czułam… widzisz coooś? - Zapytała lekarka.
- Taaakkk... - odparł. Co prawda widział coś całkiem innego niż to, o czym wspomniała lekarka, ale zdecydowanie nie kłamał. - Tu coś jest...
Przesunął dłonią po jednej z bliźniaczych półkul.
- Och? A co? I nie ugryzła mnie czasem? - Lekko nerwowo zaczęła dopytywać Sarah.
- Nie, nie... - zapewnił, przyglądając się bliżej, najpierw jednej, potem drugiej piersi. - Ale... - zawiesił głos.
- No co “ale”? - Ponagliła go zniecierpliwiona Joyce.
- Ale trudno się oprzeć takiej pokusie - przyznał. - To coś miało naprawdę dobry gust.
- Och, a co to było? - Zapytała Sarah. - I skoro miało, to już sprawa załatwiona?
- Jakieś niegroźne coś... I tak, załatwiona. - Skinął głową.
- Czyli mogę już opuścić bluzkę? - Na twarzy lekarki był lekki uśmieszek, gdy pytała.
- Ależ skąd... muszę dokładnie sprawdzić, czy nigdzie nic cię nie atakuje - odparł, na moment przenosząc wzrok z biustu dziewczyny na jej twarz.
- A gdzie chcesz sprawdzać? - Z zaciekawieniem spojrzała Sarah na Daniela.
- Wszędzie. - Zabrzmiało to tak, jakby Daniela zaskoczyło, że lekarka pyta o takie oczywiste rzeczy.
- Och, na wszędzie chyba nie mamy już czasu. - Uśmiechnęła się, ale ciągle nie opuszczała swojej bluzki. - Ale to jest podziękowanie za kapelusik i bycie w końcu dżentelmanem. Wcale nic tam nie czułam, gdzie cokolwiek znalazłeś. - Zachichotała.
- Profilaktyka też jest ważna... - W zgoła niedżentelmeński sposób wziął w dłonie piersi swej rozmówczyni. - Są piękne... Ale może i masz rację, że robienie czegoś w pośpiechu to byłaby zbrodnia...
- Ale czasami takie zbrodnie też są przyjemne... - szepnął jej do ucha.
- Przyjemność przyjemnością, ale uciekający statek… - Odparła Sarah, ale swoje dłonie położyła na męskich dłoniach Daniela, uciskających jej jędrne cycuszki i ścisnęła je jeszcze bardziej, by mocniej odczuł jej miękkości. - Więc jak mamy chwilkę, skupmy się na tym, co już mamy… ach… - Dodała z lekkim jęknięciem pod wpływem mocnego dotyku.
- Do syreny zostało jeszcze trochę czasu... - Na skutek sugestii lekarki zwiększył jeszcze nacisk na mięciutkie krągłości, zamieniając po sekundzie ucisk w masaż. A potem musnął ustami płatek jej ucha.
- Po całym tym wykładzie o nieostrożnych turystach, chcesz tak na szybko w takim buszu? - Zerknęła po dzikiej okolicy, w której się znaleźli po nieznacznym oddaleniu od wioski. - Jak rzeczywiście wtedy jakieś mrówki nas oblezą? - Uśmiechnęła się i odwróciła nieco głowę, by jego usta przestały muskać jej ucho, a zbliżyły się do ust.
- Nie jesteśmy turystami i nie będziemy nieostrożni... - odparł, po czym skorzystał z kolejnego zaproszenia i pocałował Sarah, nie chcąc niepotrzebnie tracić czasu na konwersację. Sarah wpiła się w jego usta, kosztując smaku mężczyzny, jego języka. Jej dłoń zaś pomknęła w kierunku krocza mężczyzny, by sprawdzić jego gotowość do działania. Zdecydowanie był, co można było wyczuć bez problemów.
Daniel z pewnym żalem zrezygnował z zajmowaniem się biustem dziewczyny. Mimo wszystko czas ich gonił, więc lepiej było przejść do konkretów, niż potem żałować. Kontynuując pocałunek zabrał się z rozpinanie spodni swej "rozmówczyni", chcąc dobrać się do jeszcze bardziej interesujących rejonów jej ciała.
 
Kerm jest offline