03-12-2022, 20:38
|
#180 |
| Dziedziniec myśliwskiego dworku Nigdy nie miałam dość,
Mimo tylu szczęśliwych chwil,
Uścisków kochanków i śmiechu przyjaciół,
Sukcesów, wygranych bojów,
Nigdy nie będę miała dość
Uniosła się, stopy lewo tykały powierzchni białego puchu. Wybiła ponad przeciętność, nie dzięki dzikiej mocy lasu skradzionej podstępnie. Sprytem powaliła wskórzonego w wilkołyca czarodzieja. Tryumf, choć tylko chwilowy uskrzydlił adeptkę w ogień, przemieniał w podstępnego ifryta. Ogniki tańczyły około jej dłoni, kreśląc wstęgi ku coraz bardziej luźnemu warkoczowi, na ramiona i policzki. Całowała się z iskrzykiem.
Pycha puchła, niemniej twarde lądowanie, choć na miękkiej pupie spowitej w kożuchy, przywróciło Olivii dość przytomności. Wizg jeszcze nie zamilkł, a za moment zapewne. Potwór zwalił pół ganku na którym ukrywała się ze srebrzystowłosą, bramy nikt nie otworzył, wilcy zawiedli, za to do przodu wyrwał Mauer i chłopi, czas na bombę, ach bombę, ta zatańczyła na drewnianym blacie wiedziona ku uskrzydlonym w aqshy dłoniom panny Hochberg. Nie było lontu, nieco siarki i czarnego prochu wąską szyjką do głównego ładunku. Pozbyć się od razu, tak zrobiła Olivia, kiedy tylko zobaczyła iskry. Czy od pochodni, czy to jej osobisty żarnik, cisnęła w przemieńca. Liczyła w duchu, że nabiegający za traperem chłopi nie wystraszą się wybuchu i że ten nastąpi.
Pozbywszy się asa, porwała widły, srebrzystowłosą i kopiąc w beczkę z węgłami dała nura wzdłuż ganka stajni. Duchowym ogniem topiła śnieg do lodu. Po prędkim ślizgu wylądowały z widźmicą za ośnieżona furmanką. Płomienie trawiące dworek grzały jej prawe ramię. Lewe położyła na łonie srebrzystej powstrzymując jej gniew i przypominając przepowiednie. Sama zaś splotła uważna kolejne zaklęcie. Nie mogła się powstrzymać dając w splecionych strumieniach pierwszeństwo aqshy
Ostatnio edytowane przez Nanatar : 03-12-2022 o 20:55.
|
| |