Wieś przy rzece Amazonka, Brazylia.
26 czerwiec, 1930 rok.
Czwartek, około 17.
Popijający gdzieś na boku Ebenezer, między chatami, z dala od wścibskich oczu(zwłaszcza towarzyszy wyprawy), był już w połowie flaszki, gdy…
- Olá papai! - Usłyszał gdzieś z boku jakiś słodki głosik.
Młode dziewczę, przy jakimś jakby straganie, albo sklepiku, uśmiechało się do niego, i machało rączką. Ile mogła mieć lat? Trudno powiedzieć… może 17,18? Na pewno nie więcej niż 20.
- Olá papai! - Powtórzyła z milusi uśmieszkiem dziewczyna.
Wielebny nie miał pojęcia co oznacza "papai", ale te "ola" to chyba było jakieś powitanie… a te "papai"... kij wie. O owoc chodziło?? Przywołała go do siebie skinieniem paluszka, no to Ebenezer ruszył się w końcu z miejsca…
- Você quer sexo? - Szepnęła do niego młódka, gdy w końcu był blisko niej.
Ale, że co? Zaraz! Moment! "Sexo"?? Ona chciała sexu??!! Znaczy się, pytała, czy wielebny chce?? Na wszystko co święte…
- Dwa funt - Powiedziała w końcu dziewczyna łamliwym angielskim, i uchyliła rąbek koszulki, pokazując na moment jędrną, opaloną pierś - Ty fiku-fiku?
~
Iris podziękowała za rzeczy przyniesione przez Mathew, i oczywiście za wszystko zwróciła pieniądze… po czym zabrała się za ciepły posiłek, i jedno piwko.
W tym czasie, bosman zszedł na ląd, idąc i po coś do jedzenia dla siebie, i Jimmiego, który z karabinem w łapach pilnował na chwilę sam ich łajby…
Reporter siedzący na swoim "posterunku obserwacyjnym", jako pierwszy usłyszał, i zauważył, nadciągające rzeką kłopoty.
Rzeczni piraci.
Ci sami, na jakich się już natknęli kilka godzin temu, ta sama banda drabów, płynęli swoją zdezelowaną krypą w te same miejsce, gdzie cumował "Venture".
Jimmy zrobił się nerwowy, przeładował, i mocniej ścisnął broń.
Iris sięgnęła po karabinek thompsona.
Rzeczni piraci przybili zaś do brzegu, przez chwilę przypatrywali się statkowi i znajdującym na nim osobom, po czym głośno się roześmiali. Czterech zeszło na ląd, dwóch zostało na ich łajbie.
….
Oczywiście czwórka drabów skierowała swoje kroki do baru… a wioska jakby mocno opustoszała. Miejscowi pochowali się szybko po chatkach. Piraci chcieli zaś ciepłej strawy, i alkoholu, i jakoś było wątpliwe, by mieliby za cokolwiek płacić…
- Rápido! Rápido! - Ponaglali obsługę, rżąc na całego, i nawet kilka razy strzelając z rewolweru(chwilowo jeszcze tylko) na pokaz.
~
Sarah i Daniel, włóczący się gdzieś na obrzeżach wioski, stawiając pierwsze kroki w dżungli, po pewnym czasie usłyszeli kilka strzałów, dobiegających z centrum tutejszej ostoi cywilizacji. Jak nic kłopoty, i to duże kłopoty. Tylko jaki dokładniej ich rodzaj? Musieli wracać, i to szybko, prywatne wycieczki wśród zieleni musiały chwilowo poczekać.
***
Komentarze jeszcze dzisiaj.