Kiedy dotarli w pobliże Sieperting dzień powoli się kończył, a wczesnowiosenny chłód rósł z każdą chwilą. Olga podziękowała w myślach Shallyi za łaskawość, a głośno Falko Bestianowi za spryt i pomysłowość, dzięki którym oboje zyskali na drogę całkiem ciepłe płaszcze. Co prawda Edgar mruczał coś o zwrocie, ale chyba nie mówił poważnie. Oddawanie tak pożytecznego przyodziewku byłoby wszak z ich strony karygodną lekkomyślnością.
Widząc pierwsze dachy domostw, prowadzący ich Łowca przystanął nagle i oświadczył, że jego zadanie skończone. Mara zdziwiła się, ale skoro nie chciał wejść do wsi, to pewnie postanowił przenocować tutaj. Miejsce nawet nieźle się do tego nadawało, bo opadającą w tym miejscu drogę z obu stron porastał młody las.
Niepewna, co robić dalej, Olga zwróciła się ku Manfredowi i Falkonowi. - Mości panie Acker, panie Bastien, myślę że naradzić nam się trzeba, co dalej czynić. Wejść do wsi otwarcie, czy korzystając ze zmierzchu przekraść się ku tej chacie, co w pobok od innych najbliżej lasu stoi? Postawiłabym miedziaka przeciw orzechom, że to tam mieszka owa zielarka Nora. Aby zaś zestrachana larum z nagła nie podniosła, mogłabym ja wpierw do drzwi jej zapukać. Niewiasty nie zlęknie się przecie i po zmroku. Rzeknijcie tedy, jak rzecz widzicie?
__________________ Życie to ciągłe czekanie: na dorosłość, na miłość, na autobus, na ulubiony serial, na szczęście, na wakacje, na przyjaciela... aż w końcu na śmierć. |