Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2022, 22:19   #54
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Mój papa przed odjazdem poradził mi abym jej zaserwowała rozkosz jakiej nie da jej Hubert. Wtedy może zmienią jej się priorytety. Niestety on jej daje całkiem sporo rozkoszy i satysfakcji. Samymi wizytami w moim loszku mogę z nim nie wygrać. Potrzebuję czegoś jeszcze aby go przebić w jej oczach. - cmoknęła nieco niezadowolona. Może to nie była jakaś pilna sprawa i ogromnej wagi. Raczej prywatna zachcianka jaką blondynka nie mogła tak łatwo zaspokoić i to ją nieco drażniło.

Joachim z trudem powstrzymał rozbawienie, zazdrość Pirory wydawała mu się niemal dziecinna ale nie chciał jednak urazić swojej sojuszniczki.
- Pytanie co takiego daje jej ten Hubert czego ty dać nie możesz, w końcu niewielu jest w stanie ci się oprzeć - uśmiechnął się do blondwłosej kultyski.
- Może spotkanie z Sorią sprawiłoby że przeszłaby na twoją stronę? W końcu Soria trzyma z nami a nie z Grubsonem. Poza tym dobrze byłoby wykorzystać urok Sorii by przeciągnąć na naszą stronę kolejne znaczące osoby w tym mieście. Takie jak na przykład Froya von Hansen.

- No taką mam nadzieję. Froya niby zdradza pewne tendencje ku takim preferencjom jak nasze ale jednak jakoś nie chce się temu poświęcić w pełni. Traktuje to raczej jako ciekawostkę i rozrywkę. A sensem życia dalej pozostają dla niej te pojedynki, treningi i te inne męskie sprawy. Może Soria by coś tu zmieniła. Froya mi się wydaje bardziej zainteresowana bronią i tak dalej. Widzieliście jak po mszy podeszła do tej kapłanki Urlyka? A do nas nie. - blondynka cicho westchnęła na znak, że ta druga blond piękność ma większość zainteresowań całkiem odmiennych od jej własnych przez co nie jest tak podatna na wpływy jakby sobie tego życzyła. Ale panna van Hansen znana była ze swoich męskich czy wręcz rycerskich zainteresowań.

- Mnie by wystarczyło abym mogła jej służyć. Zwłaszcza w łaźni albo alkowie. Chociaż czasami jest arogancka i irytująca. Ten typ rozpuszczonych damulek i kawalerów co od dziecka mieli wszystko na każde zawołanie. Czasami jest irytująca. Jakby chodziło o jakąś inną paniusię to pewnie już dawno wytarłabym twarzą jakiś bruk aby nauczyć ją moresu. No ale mam słabość do dominujących ślicznotek to mogę jej wybaczyć pewne niedoskonałości. - Łasica wciąż w swojej całkiem ładnej i solidnej sukni w jakiej mogła uchodzić za córkę jakiegoś kupca czy bogatszego rzemieślnika machnęła dłonią aby dać znac, że też dostrzega pewne mankamenty charakteru panny van Hansen. Aczkolwiek nada w jej oczach szlachcianka miała o wiele więcej plusów niż minusów.

- No tak, ona to raczej woli takie męskie rozrywki. Pojedynki, polowania i takie tam. Ale Kamila? W zimie całkiem straciła głowę dla Rose de la Vega. Z pół roku po jej wyjeździe się z tego leczyła. Dalej ją wspomina. Kto wie? Może taka egzotyczna piękność jak Soria też jej zawróci w głowie? Ona wydaje się bardziej pasować do nas charakterem niż Froya. Froya to by się bardziej na jakiegoś rycerza albo i pułkownika pasowała. - Pirora wróciła myślami do blondwłosej koleżanki jakiej tu dzisiaj nie było z nimi i odruchowo zaczęła ją porównywać z jej konkurentką o tytuł najpiękniejszej i najcenniejszej panny na wydaniu.

- Z tego co widziałam co Soria potrafi tam nad tym uroczym zakątkiem to myślę, że potrafi zrobić wrażenie i przykuć uwagę. Chociaż tutaj raczej nie będzie mogła zmieniać swojej formy. - Burgund mniej więcej zgodziła się z wnioskami koleżanek. Nawet bez metamorfozy córka Soren wydawała się mieć dar do robienia wrażenia i ściągania na siebie atencji otoczenia.

- A Fabi zobaczymy. Bardzo chętnie poszła z Sorią. Ale pewnie chętnie by poszła z każdym nowym. Jakby tu któryś z tych waszych zwierzoludzi był to z nim pewnie też by poszła. No właśnie z tym problem. Od pół roku próbuję ją sobie podporządkować i rozkochać na tyle aby przedkładała mnie nad Huberta. Hubert to nasz sojusznik i także mój partner w interesach a do tego wie o naszym zborze więc nie życzę mu źle. Ale jednak irytuje mnie, że ona wciąż się słucha go bardziej niż mnie. Właśnie dlatego szukam dla niej czegoś nietuzinkowego. Coś czego on jej nie dał. Może Soria. Może Gnak. Może coś właśnie tak skandalicznego co na pewno żadna, szanująca się szlachcianka by się nie zgodziła a nawet strzeliła w pysk za taką propozycję. No może coś takiego wreszcie by wywyższyło w jej oczach mnie nad Huberta. - Averlandka snuła na głos swoje rozważania. Chyba zdawała sobie sprawę, że to jej osobista zachcianka i ambicja. Ale jednak traktowała to jak taką irytującą rzecz co uwiera i kole jak tylko się zwróci na nią uwagę albo pomyśli. A trudno było jej nie zwracać uwagi na Bretonkę z jaką widywała się pewnie częściej niż raz w tygodniu. Zwykle raz w tygodniu spotykały się na wieczorkach poetyckich u Kamili van Zee a i często odwiedziały się nawzajem, czy obie spotykały się w teatrze bo były zaangażowane w jego działalność.

- Tak, Kamila chyba bardziej nadaje się na zrekrutowanie waszymi metodami niż Froya, zabierzcie Sorię na wasze wieczorki poetyckie i zobaczymy co z tego wyniknie - zamyślił się Joachim. Pozyskanie córki jednego z dwóch najważniejszych rodów w mieście wzmocniłoby mocno ich zbór, choć wyznawcy Slaanesha tym bardziej wysunęli by się na czoło.

- A co do Fabii to może za bardzo się starasz i przez to osiągasz przeciwstawny efekt? Jakbyś na moment odpuściła to może dało by jej to do myślenia - zaproponował Pirorze.

- Może. Sama już nie wiem. Muszę spróbować czegoś innego niż do tej pory. Widocznie samymi zabawami w loszku tak jak do tej pory to będzie miło i sympatycznie i będziemy się z nią lubić i pomagać ale Huberta w jej oczach nie zdetronizuję. - Averlandka westchnęła niezbyt rada, że sprawa miłą i chętną Bretonką wcale nie jest tak prosta i oczywista jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać.

- Ale z Sorią to tak, to oczywiste, że ją zaproszę na te spotkania poetyckie. To będzie dla niej dobre wejście w towarzystwo. Fabi pewnie też tam będzie bo zwykle co tydzień jest. - przerzuciła się na kolejną myśl co do roli herolda Slaanesha w jej ludzkiej formie jako szlachcianki z dalekich, południowych krain. Widocznie miały w planie aby odwiedzić ów klub artystyczny dla dam z towarzystwa.

---


Koleżanki poradziły aby zabrać Fabienne na to spotkanie z Gnakiem i jego stadem ale Averlandka już sądowała sprawę i może nawet Bretonka by się zgodziła no ale szanse, że urwie się na całą noc z domu poza miasto i to bez Gertrudy i to tak aby nie wzbudzić podejrzeń i pytań to były dość niewielkie. Dyskutowały o tym przez chwilę co by tutaj takiego nietypowego wymyślić aby w pełni ich kochanka przeszła na ich stronę skoro fizyczne zorganizowanie Fabienne schadzki z Gnakiem nie zapowiadało się tak lekko. Nawet wciągnęły w to Joachima pytając czy nie ma jakiegoś sposobu albo pomysłu jak tu dostarczyć jej tak egzotycznej rozrywki. Był z tym niezły ambaras gdy szlachcianka miała wyraźną trudność aby urwać się na całonocną schadzkę za miastem a zwierzoludzie znani byli ze swojej nienawiści do miast i cywilizacji więc watpliwe bylo aby zgodzili się przyjść tutaj.

- A co jeśliby np. Pirora zaprosiła by ją na polowanie poza miastem? To chyba godne szlachcianki? - zaproponował Joachim.

- No można by spróbować. Chociaż ja raczej nie organizuję polowań. Już prędzej Froya no ale jej nie może być na orgii ze zwierzoludźmi. Aż tak dobrze to się nie znamy. Hmm… - Pirora zamyśliła się nad tą propozycją. Sama raczej nie słynęła jako organizatorka i miłośniczka polowań chociaż zdarzało jej się bywać osobą zaproszoną na takie rozrywki.

- Trzeba by mieć gdzie nocować. Jakieś miejsce. Znaczy tak oficjalnie. I to nie jakiś pasterski szałas. I ona to by pewnie była z tą Gertrudą bo ta stara rura wszędzie za nią łazi. - zauważyła Burgund na razie luźno rozważając taki pomysł jaki dałby czarnowłosej Bretonce pretekst do nocowania poza miastem.

- No tak, ktoś swój musiałby nam dać przykrywkę. Bo na razie Pirora nie ma swojego domku myśliwskiego. A to by musiało być gdzieś w miarę blisko tych kamieni ofiarnych aby zdążyć wieczorem a potem nad ranem wrócić. - Łasica dorzuciła swoje trzy grosze. Niestety jak na razie Averlandka poświęciła większość czasu, uwagi i pieniędzy w swoją kamienicę w jakiej właśnie byli, mini galerię sztuki jaka też tu była no i otwierany teatr więc nie dorobiła się własnego domku myśliwskiego.

- Mogłabym kogoś ze znajomych poprosić o użyczenie. Chociaż to by pewnie trzeba zorganizować też jakieś trofea. Ale to chyba można by kupić. Poza tym żadna z nas nie poluje. - Pirora obracała na głos ten pomysł w swojej blond głowie. Trochę dziwne by się mogło wydawać jakby grupka panienek z dobrych domów nagle zapałała chęcią do łowiectwa. A jakby zorganizować prawdziwe polowanie to trzeba by zaprosić więcej osób. I nie było gdzie skoro panna van Dake nie miała własnego domku myśliwskiego. Musiałaby się z kimś dogadać w tej sprawie.

- Właściwie Rose kupiła sobie posiadłość w lesie. Ale nie tak blisko do kamieni. Jeszcze nie wróciła do miasta ale może z jej dziewczynami udałoby się jakoś dogadać. Przecież całkiem dobrze nam się z nimi układało. - przypomniała sobie Łasica. W końcu nim estalijska kapitan skończyła zimować w tym porcie to zdążyła za przywiezione z Saltburga srebrne precjoza kupić sobie jedną z posiadłości w leśnej głuszy.

- No to Rose stanowiłaby na pewno punkt zaczepienia - podsumował Joachim. - Można by też skłamać, że któryś z gości nie mieszkających na stałe w mieście organizuje to polowanie, tego się tak łatwo nie sprawdzi… - wtrącił Joachim.
- Jak bardzo ona nam jest przyjazna?

- Kto? Rose? No nam była bardzo przyjazna ale jak wypłynęła w rejs na wiosnę to od tamtej pory nie wróciła. Może znów wróci dopiero na zimowanie. - gospodyni nie była pewna o kogo kolega pyta ale widocznie założyła, że o estalijską, morska kapitan.

- A z polowaniami szlachty to zwykle cała heca. Sprasza się gości, naganiaczy, bierze się psy, sokoły i tak dalej. Ja nie mam tego wszystkiego. A potem się w towarzystwie modni panie i panowie spotykają i opowiadają sobie najświeższe plotki. Więc szybko by wyszło, że robiłam z koleżankami jakieś polowanie na które nikogo nie zaprosiłam, nie wiadomo w sumie co upolowałam i tak dalej. Zapewne nikt ambarasu by mi nie robił z tego powodu ale by się plotki rozeszły, że jakieś dziwne te moje polowania bez nagonki, zdobyczy i gości z towarzystwa. Właściwie to chyba z jakimś pretekstem na wycieczkę do lasu byłoby chyba mniej do roboty. Co by tylko parę koleżanek zaprosić. I bez mężczyzn aby niczego kto sobie nie pomyślał, że w jakichś zdrożnych celach. - jak się nad tym Pirora zaczęła zastanawiać to wychodziło coraz więcej utrudnień ze zorganizowaniem takiego polowania. Zwłaszcza, że sama nie miała takich tradycji ani zaplecza a takie wypady w dzicz były naturalną rozrywką i okazją do spotkań w większym gronie i to raczej kobiety były tam osobami towarzyszącymi. Może z wyjątkiem panny van Hansen co od dawna zdradzała męskie zainteresowania ale jak nie była wtajemniczona w sprawy zboru to trudno było ją zapraszać na takie niecne spotkanie z Gnakiem i jego bandą jakie dziewczęta ze zboru miały w planie.

Joachim zastanawiał się dalej, plan z polowaniem faktycznie miał sporo dziur.
- A może po prostu jakaś podróż żeby oddalić się z miasta. Na przykład do stolicy prowincji żeby oddać hołd zmarłej Księżnej? - rzucił kolejny pomysł.
- Jakbym miał czas, mógłbym nawet udać się z wami, chciałbym jak najwięcej informacji zgromadzić na temat zwierzoludzi - dodał.

- Podróż do Saltburga? Ale to by kilka dni w jedną stronę było. Faktycznie można by w ten sposób urwać jedną czy dwie noce. Tylko, że i tak trzeba by tam pojechać. Razem to by z tydzień mogło zająć. - Łasica zmrużyła oczy próbując sobie wyobrazić jak by to miało wyglądać. Wydawało się być korzystne aby wyjechać z rodzimego miasta na parę dni i nawet młoda Bretonka mogłaby zyskać pretekst aby pojechać z koleżankami.

- W okolicach najbliższej pełni to już będzie po pogrzebie. Jednak jakaś pielgrzymka do grobu księżnej mogłaby dobrze wyglądać. Ale rzeczywiście z tydzień pewnie by to zajęło pojechać tam, pobyć chociaż dzień czy dwa albo trzy a potem wrócić. - Pirora też obracała ten pomyśl w myślach. Wydawała się wahać co o tym jeszcze sądzić i taki wariant widocznie dziewczynom nie przyszedł wcześniej do głowy.

- Szkoda, że Gnaka i reszty nie można sprosić tutaj. Jak już by byli na przykład na dole w loszku to wystarczyłoby Pirorę odwiedzić i byłoby załatwione. - westchnęła Burgund żałując, że kopytni zdradzali tak ogromną niechęć do cywilizacji a zwłaszcza miast.

- Albo jakiś piknik. Malowanie w plenerze czy co tam by nie wyglądało podejrzanie w towarzystwie. I tak pewnie Fabi będzie z tą Gertrudą to z nią jeszcze trzeba by coś zrobić aby nasza czarnulka mogła się z nami bawić. - Łasica popatrzyła pytająco na blondynkę bardziej zorientowaną w manierach szlachetnie urodzonych gdy rzuciła swoim luźnym pomysłem.

- Zawsze możemy jej nie brać. My możemy się spotkać z Gnakiem i jego bandą bez żadnych komplikacji. No ale jak Fabi tak zależy a Pirorze zależy na niej to dobrze by było załatwić jej jakąś ekstrawagancką rozrywkę. - Burgund przypomniała reszcie, że właściwie we własnym gronie to nie mają tak kłopotliwej sytuacji jak pani von Manlieb aby się spotkać z kimś za miastem. Jednak rozumiała, że taka nietuzinkowa zabawa może da blondynce ten przełom w relacjach z bretońską żoną imperialnego kapitana statku.

- To myślę że ten pomysł z pielgrzymką może być łatwiejszy do zrealizowania niż z polowaniem - wtrącił Joachim, zadowolony, że jego pomysły mogą się okazać użyteczne dla jego sojuszniczek. Umacniało to jego pozycję.
- Tak jak wspominałem, chętnie wybrałbym się z wami, jeśli tylko to nie będzie kolidować z moimi obowiązkami.


---


- Ale byłby numer jakby przy tylu gościach spoza miasta obrobić im świątynie! A my jaki byśmy miały łup! Jej! Toż nawet jak każda z nas by wzięła po jutowym worze to pewnie i tak byśmy musiały zostawić tam mnóstwo fantów! - Burgund zapaliła się do tego pomysłu. Zastanawiały się gdzie duchowni mogli trzymać te fanty. Pewnie gdzieś na miejscu, w świątyni. Pewnie gdzieś w piwnicach albo na zachrystii. Albo w biurze? W każdym razie były gotowe powęszyć wokół sprawy. A taki zuchwały skok faktycznie mógłby mocno uderzyć w autorytet władz. Ale też uparcie szukano by sprawców tak zuchwałego napadu.

- Ciekawy pomysł, fundusze by się nam przydały. Myślę, że kosztowności najpewniej trzymają w podziemiach. Tylko radziłbym wpierw uzyskać zgodę Starszego na takie działania.

- Przy okazji, poszukuje kolejnego artefaktu w Akademii Morskiej, prawdopodobnie jest w magazynie. Jeszcze badam tę sprawę, ale jeśli chodzi o włamania, to nie znam nikogo kto mógłby wam dorównać i waszym zręcznym palcom - uśmiechnął się do Łasicy i Burgund. Jego słowa o zręcznych palcach mogły zostać zrozumiane w dwojaki sposób ale wcale mu to nie przeszkadzało.

- Może być i w podziemiach. Niewielka różnica. Zależy jakie by mieli tam drzwi i zamki. - Łasica machnęła swoją zręczną dłonią w nieco pogardliwym geście na znak, że nie obawia się spróbować takiego numeru z obrobieniem największej świątyni w mieście.

- Trzeba by się tam jakoś rozejrzeć. Ale w dzień bo na noc zamykają świątynie. - Burgund pokiwała szybko głową podłapując myśl koleżanki. W końcu odkąd zimą się pogodziły to często współpracowały ze sobą w duecie. Jak choćby dzisiaj po mszy na dziedzińcu świątyni.

- A z Akademią Joachimie nie przejmuj się. Pomogłeś nam z Sorią i ołtarzem to i my ci pomożemy. - niebieskowłosa jakby przypomniała sobie co jeszcze mówił kolega i obdarzyła go ciepłym uśmiechem na znak, że pamięta o jego pomocy w ich kultystycznych sprawach to nie omieszka się odwzajemnić.

- Tylko Akademia to całkiem sporo budynków. Musiałbyś jakoś to ograniczyć do jednego pomieszczenia, albo chociaż jednego budynku, piętra i tak dalej. Wiesz, im dokładniejszy adres tym lepiej. Bo niezbyt nam przeszukiwać cały kompleks. Jak idziemy na robotę to na dokładny adres. No i wiemy czego się spodziewać. Co może być za łup. Właściwie to czego tam szukasz? - Burgund doprecyzowała co jest im jako włamywaczkom i oszustkom potrzebne “na robocie”. Tylko jak nie chodziło o mieszki z monetami czy kosztowne precjoza jakie jumały zazwyczaj to wolały wiedzieć czego by miały szukać.

- Dziękuje, wiedziałem że mogę na was liczyć. Raczej nie będzie to zwykły przedmiot - odparł czarodziej, trochę zawstydzony że sam nie do końca wiedział jak wygląda poszukiwany artefakt. Prawdopodobnie jest w magazynie, ale potrzebuje jeszcze trochę czasu by wybadać sprawę. Albo wskaże wam dokładne miejsce i cel, albo wybralibyśmy się razem, bo ja raczej to wyczuje gdy będę dość blisko - skinął głową, bawiąc się zawieszonym na szyi amuletem.

- Ale to nawet jakbyśmy poszli razem to przecież nie możemy łazić od drzwi do drzwi, piętro po piętrze. Musiałbyś coś mieć aby, że tak powiem wiedzieć w które drzwi zapukać. Wtedy można coś podziałać. A takie szukanie igły w stogu siana to kiepski pomysł. - Łasica pokręciła swoją rudą głową na znak, że ogólnie mogą być chętne aby wspomóc kolegę w takim zaszczytnym celu ale praktyka włamywaczek podpowiadała im, że jednak wcześniej trzeba by mocno zawęzić obszar poszukiwań takiego artefaktu.

- Dokładnie, pracuje nad zawężeniem miejsca poszukiwania, dużą cześć Akademii już wyeliminowałem… myślę, że za parę dni będę miał już solidny ślad. A i może z tego coś cennego by się znalazło dla was - przytaknął mag, jednocześnie zauważając, że pozostałe dziewczyny już wracają. Ciekawe, czy planują dzisiaj jedną z tych swoich orgii?

- No to jakbyś coś miał to daj znać. Jakieś pomieszczenie, może kilka obok siebie można sprawdzić ale całe piętro czy budynek to za dużo. - Łasica rzuciła jeszcze szybko obiecując swoją pomoc o ile będzie jakiś dokładniejszy ślad ale też już dała znać pozostałym aby się uciszyli. Chyba wszyscy byli ciekawi co wyszło z tej wspólnej kąpieli obu ich koleżanek. Słychać było zbliżające się kobiece głosy i śmiechy. Więc chyba poszło dość dobrze. Po chwili drzwi otwarły się i do środka weszły Soria grzecznie i szarmancko przepuszczona w drzwiach przez Fabienne a po niej sama Bretonka.

- Muszę wam powiedzieć moi drodzy, że z Fabi to pierwszorzędna służka i łaziebna. Naprawdę mogę wam ją polecić z czystym sumieniem. - powiedziała Soria wracając na swoje miejsce. Tonem jakby dawała referencje co do usług czy wyrobu jakie sama miała okazję sprawdzić i przypadły jej do gustu.

- Oh, to była czysta przyjemność. Polecam się na przyszłość. - bladolica Bretonka też wróciła na swoje miejsce ale słowa herolda widocznie sprawiły jej sporą przyjemność. Wyglądały na odświeżone i w wyśmienitych humorach. Ale tak jak wcześniej, w tych samych sukniach. Tylko włosy jeszcze były ciemne od wilgoci co zdradzało, że brały kąpiel albo chociaż myły samą głowę. O ile dla Sorii nie była to żadna przeszkoda to jednak żona morskiego kapitana bardziej musiała dbać o pozory. Ich przyjazny i wesoły nastrój udzielił się towarzystwu bo dziewczęta też zareagowały podobnie.

- Ominęło nas coś ciekawego? - zapytała Soria wodząc swoim przyciągającym uwagę wzrokiem po reszcie towarzystwa.

Joachim przyglądał się dziewczynom z zainteresowaniem, to co się tutaj działo albo mogło się dziać mogło być......interesujące. Próbował wyczuć sytuację, czy był nadal mile widziany.

W nocy miał zamiar spróbować trochę poobserwować gwiazdy, ostatnio nie miał ku temu czasu. Może odczyta jakieś wskazówki na temat artefaktu w Akademii i tego na ile powinien wciągać w tę sprawę inne osoby. Następnie miał się spotkać z Tobiasem i Philippem, więc dobrze było opracować strategię w tym zakresie.
 
Lord Melkor jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem