W murach Bastionu, o zmierzchu w dniu przyjazdu
A zatem to miejsce naprawdę istniało!
Wielodniowa podróż przez górskie ostępy okazała się wyzwaniem, na które nawet nawykła do dziczy Greta nie była w pełni gotowa. Chłód i deszcz, niewygodne popasy, wreszcie rozliczne niebezpieczeństwa czyhające na bezdrożach sprawiały, że młoda łowczyni z każdym dniem traciła kolejną cząstkę nadziei na dotarcie do celu, pod koniec zaś żywiła jeszcze ogromną podejrzliwość, że zamiast do nowego domu zmierza wprost w paszczę jakiegoś niewyobrażalnego potwora o zastygłej w żyłach krwi.
Kiedy zatem ujrzała Bastion w całej jego nadgryzionej erozją chwale, poczuła ogromne, wręcz bezbrzeżne zakłopotanie i palący wstyd. Napotkani w górskiej twierdzy mieszkańcy, co prawda zatrważająco nieliczni, ale namacalnie żywi i zwyczajni, rozwiali swym widokiem i zachowaniem potworne obawy łuczniczki. Bastion istniał i chociaż słusznie przywodził na myśl zrujnowane pustkowie, poświadczał swoim widokiem opowieść wysłanniczek grafa usłyszaną w Lenkster. I naprawdę był daleko od innych imperialnych miast, daleko od gildii łowców nagród oraz ścigającego dotąd niezmordowanie dziewczynę Lomma.
Był miejscem, w którym po raz pierwszy odważyła się odetchnąć z poczuciem całkowitej ulgi.
Opowieść Thomasa, nadwornego skryby grafa, uświadomiła Grecie jak wiele pracy stało przed osadnikami. Twierdza marniała przez wiele dziesięcioleci, a sroga wysokogórska aura tylko przyśpieszała postępowanie zniszczeń. Jeśli miejscowi musieli się ubiegać do pomocy tak odstręczających nieludziów jak ogry, musieli być naprawdę zdesperowani. Wspomnienie tych istot, nigdy dotąd przez Gretę nie widzianych na własne oczy, ale otaczanych słusznie złą reputacją, przyprawiło dziewczynę o dreszcze i utwardziło w przekonaniu, że jeśli naprawdę będzie mogła sobie wybrać własny dom - własny dom! - w obrębie Bastionu, to nie może on znajdować się w dolnych częściach miasta, choćby i był bez dziur i z meblami. Zbyt wiele złych rzeczy mogło się wydarzyć niepostrzeżenie w tych bezludnych dzielnicach, gdzie choćby takie dwa wygłodniałe ogry potrafiłyby bez zwracania czyjejś uwagi pożreć obezwładnioną wcześniej młodą kobietę. Albo równie głodne trupojady mogły tam bez trudu zapolować na przypadkową ofiarę znikając z nią w ruinach, zanim ktokolwiek zdołałby to zauważyć.
Ale górujący nad miastem zamek sprawiał wrażenie bezpiecznego miejsca, więc wciąż jeszcze oszołomiona zakończeniem nużącej wędrówki łuczniczka postanowiła poszukać dla siebie własnego kąta albo w jego warownych murach albo tuż za nimi, w cieniu warowni.
Suto zastawiony stół wywołał u dziewczyny mimowolny ślinotok, toteż jeszcze bardziej skrępowana takim nieobyczajnym zachowaniem, Greta pośpieszyła za innymi kobietami aby się odświeżyć i przygotować do odświętnego wspólnego posiłku.