Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2022, 15:49   #118
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 16 - Tura końcowa 2025.06.05/06; cz/pt; noc, 22:00 - 01:15 (5/6)

Miejsce: Belgia; Bruksela, Sektor Centralny; miejsce spotkania Czwartej Drogi
Czas: 2025.??
Warunki: - ; na zewnątrz: noc, pogodnie, sła.wiatr



Wszyscy



- Zobaczycie, to wam otworzy oczy. Tak jak mnie kiedyś. - Peter usiadł na sofie a reszta towarzystwa też zajmowała swoje wybrane miejsca. W końcu im sie udało zdobyć na tyle zaufanie, że ich poprzednicy zgodzili się ich zaprowadzić “tam” na spotkanie “z nimi”. Ale do końca byli dość enigmatyczni więc nawet jak już byli “tutaj” to nadal niezbyt było wiadomo czego się właściwie spodziewać. Pomieszczenie wyglądało jak jakaś czytelnia, biblioteka czy coś podobnego. Sporo krzesesł, biurek, stołów, sof, foteli no i regałów z książkami. Nic nadzwyczajnego na uniwerku w jakim właśnie byli.

Byli też inni. Też obsiadali swoje miejsca, bez pośpiechu i nerwów. Panowała raczej przyjazna atmosfera oczekiwania i ekscytacji. Może i tajemniczości zwłaszcza dla tych co tak jak oni byli tu pierwszy raz. W ogóle wyglądało to na jakieś zebranie przed wykładem. Część osób już zdążyli poznać od czasu swojego przyjazdu do miasta. Więc mogli się pozdrowić i chyba byli tu sami spokrewnieni. Przynajmniej z tych co dali radę rozpoznać. Cała sprawa rzeczywiście przypominała jakiś mniej oficjalny wykład. W końcu się zaczął od tego, że do pomieszczenia weszła trójka ludzi. Dwóch mężczyzn i kobieta. Znali jednego z nich, to był jeden z lokalnych ancillae jaki odpowiadał za to całe zaplecze jakie zajmowało się studentami z całej Europy. Pozostała dwójka była dla nich nowa. On wyglądał jak jakiś polityk czy businessmen z wyższej półki a ona jak wiktoriańska wieszczka albo klasyczne wyobrażenie czarownicy Tremere.

Oboje rozeszli się pomiędzy stołami i studentami zamieniając z nimi słowo czy dwa. Witając się z większością z nich więc musieli się znać. Z resztą się właśnie zaznajamiali. Jak choćby z grupką paryskich świeżaków przysłanych nie tak dawno temu. Peter i Felicienne pełnili rolę pośredników i gospodarzy zapoznając jednych z drugimi. Wyglądało to wszystko całkiem przyjaźnie i życzliwie. Jednak też się skończyło zaś dwójka chyba wykładowców wróciła do tej nieco pustej przestrzeni między regałami z książkami a stołami i studentami przez co był odpowiednik sceny do wystąpień. Kobieta i gospodarz usiedli na fotelach przy niskim stoliku na kawę zaś mężczyzna w garniturze został na środku tej improwizowanej sceny i chwilę się przypatrywał dzisiejszej widowni. A oni mogli zrobić to samo.




https://i.imgur.com/e5ZWCel.jpg


Szpakowaty mężczyzna był w średnim wieku więc jak na śmiertelników to byłby dość młodym politykiem. Miał szczupłą sylwetkę zdradzającą gibkość i czujne, przeszywające spojrzenie. Przez co bardziej mógł pasować wizerunkiem do jakiegoś wojennego jastrzębia w cywilu niż do jakiegoś kierownika sekretariatu. Przedstawił się jako Theodore Meilleur. I wyglądało na to, że on tu jest głównym rozgrywającym. Zaczęło sie trochę jak na początku przemowy jakiegoś polityka czy występu kabaretu. Bo mężczyzna dostał krótkie brawa i zaciekawioną przychylność publiczności.

- Tak, od czego by tu dziś zacząć… - Theodore złożył dłonie i przeszedł się parę krótkich kroków wzdłuż tej niby sceny obserwując to ją to publiczność. Ta zaś wydawała się być zaciekawiona jakiego królika wyciągnie on z kapelusza.

- Może od telefonów? Dawno nie zaczynałeś od telefonów. - podpowiedziała kobieta jaka już wygodnie siedziała na wygodnie wyglądającym fotelu.

- O. Telefony. Tak, telefony są dobre. To zwykle przemawia do wyobraźni. Dziękuję ci Maxi. - podziękował bladolicej kobiecie ubranej po wiktoriańsku. Sam zaś zwrócił się frontem do publiczności, zatrzymał się i jeszcze raz powiódł po twarzach.

- Z telefonami jest dobre. Lubię ten przykład. - rzucił cicho Peter do swoich młodszych kolegów widocznie już rozpoznając na co się zanosi. Zanim zdążyli go o coś zapytać Theo przemówił ponownie.

- Macie telefony. Prawda? Dobrze. Chyba mało kto na świecie nie ma teraz swojego komórczaka. Dobrze to pokażcie je. Wyjmijcie je i podnieście w górę. No śmiało. - Theo zaczął mówic o tych telefonach. I wśród publiczności zapanowało zaciekawione poruszenie ale raczej w humorystycznego rodzaju jakby przypuszczali, że to początek jakiejś gry czy zabawy. Więc całkiem chętnie sięgali do kieszeni, torebek albo jak juz trzymali telefony w dłoni to po prostu unosili je w górę. Po chwili wśród tego siedzącego na fotelach i sofach towarzystwie zapanował las wyciągniętych dłoni trzymających różnego rodzaju płaskie, cudeńka nowoczesnej techniki telekomunikacyjnej. Na swój sposób to wytworzyło poczucie więzi, że mają coś w podobnym stylu jakby nagle odkryli, że należą do tego samego podgatunku.

- Świetnie. Bardzo dobrze. No jak sami widzicie prawie każdy z nas ma telefon. Ja też. - pochwalił przewodniczący tak szybką i sprawną rekację. On sam i Maxim też dołączyli swoimi telefonami do publiczności trzymając je w uniesionych dłoniach. Przez publiczność przeszła fala rozbawienia gdy wszyscy opuścili swoje aparaty.

- Dobrze. A teraz proste pytanie. Kto z was potrafi zrobić telefon? - zapytał Meilleur patrząc na nich z oszczędnym, tajemniczym uśmiechem. Na sali zaś zapanowała konsternacja.

- Ale jak to zrobić? Znaczy chodzi o jakieś aplikacje czy ustawienia? - wyrwał się jakiś chłopak spod ściany. Reszta też pokiwała głowami jakby pytanie wydało im się mało precyzyjne.

- Też się na to złapałam jak tu byłam pierwszy raz. - szepnęła do paryskich studentów Felicienne i wydawała się rozbawiona. Ale nie psuła im zabawy spoilerami.

- Nie, nie. Chodzi mi o fizyczny aparat. Ta plastikowa obudowa, obiektyw kamery, obwody scalone w środku i tak dalej no i na koniec złączyć to wszystko w jedną całość aby było w takiej ładnej i wygodnej postaci jak teraz. To co? Kto z was to umie? - prezenter cierpliwie i uprzejmie tłumaczył o co dokładniej mu chodzi. Zaś u słuchaczy poziom konsternacji rósł.

- Ale tak się nie da. To za skomplikowane. No ja bym mógł zrobić jakiś składak z paru innych ale musiałbym mieć te parę innych. Kiedyś się tak bawiłem w takie składaki. Ale tak od zera to się nie da. To jest za dużo części jakie produkowane są po całym świecie. To fabrykę trzeba mieć do robienia tych telefonów. - ten sam chłopak spod ściany odezwał się ponownie. Widocznie był niezły w tą elektronikę bo i John zdawał sobie sprawę, że tak to właśnie wygląda.

- Tak, dziękuję ci kolega. Właśnie tak mi się wydawało ale pytałem na wszelki wypadek bo sami wiecie jakie potrafimy mieć niesamowite możliwości. Dla śmiertelników to jak magia! Jak supermoce! Oni takie coś mają tylko w filmach albo grach ale sami z siebie nie. - wyjaśnił dobrodusznie o co mu chodziło a studenci roześmiali się raz uspokojeni a dwa z satysfakcji jaką była świadomość z przewag jakie mieli nad zwykłymi śmiertelnikami.

- Ale telefony potrafią zmajstrować. Nie każdy jeden ale mają zespoły inżynierów jacy projektują telefony a potem fabryki gdzie się je produkuje. - puenta Theo podziałała jak gorzka pigułka po słodkim deserze. Część głów pokiwała się, część się skrzywiła albo ktoś to skwitował machnięciem ręki.

- Dobrze. To może coś innego. Coś co wszyscy używamy. Coś mniej technologicznego. Może ubrania? Ktoś z was umie robić sobie albo innym ubrania? Tak klasycznie, wziąć kawałek materiału, pociąć go, zszyć aby wyszło coś miłego i fajnego do chodzenia. - szpakowaty mężczyzna zadał studentom kolejne pytanie. To zdawało się łatwiejsze ale większość z nich popatrzyła na siebie zdziwiona. Przecież ubrań się nie szyło tylko kupowało w sklepach.

- Ja! Ja robię swoje ubrania! I innym też. Jestem projektantką. I wiele rzeczy robię sama. Na przykład ten sweter to sama sobie zrobiłam na drutach. - zgłosiła się jakaś dziewczyna odziana w luźny ale nietuzinkowo zrobiony i ozdobiony sweter. Wydawała się być szczęśliwa, że może pochwalić się swoim hobby przed innymi.

- Brawo! Mamy kogoś kto nam będzie szył ubrania gdy świat się skończy i cywilizacja upadnie! To będziemy mieć Agnes jaka będzie nam szyła ubrania! Brawa dla Agnes! - zawołał Theo i sam zaczął bić brawo dając tym przykład reszcie. Przez chwilę młoda artystka i projektantka miała swoje przyjemne 5 minut sławy.

Ale Theodore wrócił do omawiania kolejnych rzeczy. Pytał jeszcze czy ktoś umie zrobić sobie samochód bo przecież prawie każdy ma jakiś i go używa a nawet jak jeździ metrem czy autobusem to to też są jakieś pojazdy. Podobnie było z laptopami, komputerami, samolotami i innymi przedmiotami codziennego użytku na jakie póki są to się nie zwraca uwagi bo wydają się aż tak oczywiste. W końcu Theo zabrał się za podsumowanie tego wszystkiego.

- Dobrze. Jak sami widzicie my jako gatunek Homo Nocturnus, sami niczego nie produkujemy. Używamy tego co zaprojektował i wytworzył Homo Sapiens. Pasożytujemy na nich. Nie tylko na ich krwi ale także na ich cywilizacji. Nie mamy własnej cywilizacji. Nie jestem pewien czy możemy mówić choćby o własnej kulturze. A czymże jest ta sławna i dumna Tradycja jaka jest tak hołubiona przez tuzy z Camarilli? Przecież to też jakaś kalka z obyczajów śmiertelników. Tylko zwykle sprzed paru wieków to się wydają tajemnicze i egzotyczne. Biorąc pod uwagę, że dziadki jakie się jej trzymają często mogą pochodzić z tamtych czasów to można by rzec, że powielają zwyczaje jakimi nasiąkli od kołyski. Ale z innowacyjnością to najczęściej u nich kiepsko. A mimo to jak świetnie pewnie wiecie nie przeszkadza to im patrzeć z góry na młodsze generacje wampirów a nam wszystkim, patrzeć z góry na Homo Sapiens. Przecież jesteśmy nieśmiertelni a oni nie. Możemy żyć wiecznie a oni mnie. Zwykłą bronią jest nas bardzo trudno zabić ostatecznie. Na pewno o wiele trudniej niż kogokolwiek z nich. Mamy te nasze dary krwi jakie dają nam niesamowite możliwości o jakich oni mogą pomarzyć lub oglądać w kinie. - przewodniczący tego zebrania mówił pewnym siebie, czystym, męskim głosem więc musiał być pewny swoich racji. I pewnie nie rozmawiał o nich po raz pierwszy. Parę osób zrobiło “ochy i achy” gdy tak śmiało zaatakował zamiłowanie do Tradycji jaka właśnie była fundamentem zwłaszcza u Camarilli. To już trochę zalatywało anarchistycznymi klimatami. Ale to co mówił skłaniało do zastanowienia. Nawet jeśli mało kto lubił o sobie myśleć, że jest pasożytem.

- A mimo to. A mimo to to my naśladujemy ich a nie oni nas. To oni są dla nas inspiracją a nie my dla nich. To my używamy ich wynalazków a nie oni naszych. My moi kochani jesteśmy bierni. Jesteśmy biorcami ich krwi i myśli technologicznej. To oni napędzają postęp gospodarczy, technologiczny i naukowy. A nie my. Wiecie co to oznacza? - zagaił znów tonem jakby zamierzał wyciągnąć kolejnego królika z kapelusza. Zamilkł na chwilę i powiódł po zebranych twarzach. Ci czekali na to co powie. Już nie byli tak rozbawieni jak na początku wykładu bo wnioski jakie sugerował wykładowca nie były zbyt miłe dla serca i ucha.

- Oznacza to, że jesteśmy im zbędni. A oni dla nas są niezbędni. Oni się bez nas świetnie obejdą. Będą robić to co zawsze. Kochać, nienawidzić, zabijać się, okradać, palić, niszczyć, produkować, wymyślać. Od zawsze to robią. I będą nadal. My nie jesteśmy im do niczego potrzebni. Ale oni nam tak. Potrzebujemy ich krwi do aktywnej działalności. Aby przeżyć. Potrzebujemy ich telefonów, ubrań, samochodów i całej tej cywilizacji w jakiej żyjemy. Ich cywilizacji. Nie naszej, Nie mamy swojej własnej cywilizacji. Jesteśmy od nich zależni. Nic nie wymyślamy, nic nie produkujemy, nikogo nie inspirujemy. Pasożytujemy na nich. Oni nas nie potrzebują do niczego. My potrzebujemy ich do wszystkiego. Przynajmniej tak globalnie i w perspektywie pokoleń. Kim byśmy byli bez nich? Spójrzcie na siebie. Rozejrzyjcie się. Jakbyśmy mieli żyć samodzielnie bez ich wytworów to co nam zostanie. Żadnych ubrań, telefonów, zapalniczek a jeden sweter Agnes na nas wszystkich to trochę mało. Nawet ten budynek to został wzniesiony przez śmiertelników, tak samo jak fotele, regały i cala reszta. Kim byśmy byli bez nich i bez ich cywilizacji? Jakimiś półnagimi dzikusami? I co z tego, że nieśmiertelnymi i z supermocami. Czy obraz półnagich dzikusów brzmi dumnie? Pasuje to takiego wywyższania Homo Nocturnus i patrzenia z góry na Homo Sapiens? Lekceważenia ich? Pogardzania? - mówca szybko i sprawnie obracał słowami oraz argumentami. Patrzył na swoich studentów i zwłaszcza na tych co słyszeli te słowa pierwszy raz byli wyraźnie zaskoczeni tym wszystkim. Ci co słyszeli je wcześniej kiwali w zadumie głowami. Tak indywidualnie to wydawało się, że nawet najsłabszy wampir jest mocniejszy i lepszy pod każdym względem od każdego śmiertelnika. I właśnie tak zwykle na to każdy patrzył w conocnej egzystencji. Ale globalnie? Globalnie to już nie musiało być to takie oczywiste.

- Jaki z tego wniosek? No taki, że jesteśmy dla nich pasożytami. Co się robi z wszą, tasiemcem czy innym komarem jak się go na sobie czy w sobie odkryje? Tak. Zabija się go. Pozbywa. Bez skrupułów i litości. W końcu nosiciel nie ma żadnych korzyści z karmienia pasożyta i ten nie jest mu do niczego potrzebny. Tylko go osłabia. I powiem wam, że właśnie to nas czeka gdy Homo Sapiens dowie się o istnieniu Homo Nocturnus jaki od tysiącleci na nim żeruje. Pozbędą się nas. - Theo nie tracił swojej energii z jaką mówił. Widać było, że zależy mu na tym aby dotrzeć do odbiorców. I raczej mu się udawało bo wizja była zaskakująca i ponura.

- Ale przecież mamy Maskaradę! Oni o nas nie wiedzą! Jak ktoś by zaczął chodzić wieczorem z wysuniętymi kłami to pewnie by wszyscy myśleli, że to jakiś cosplay a nie prawdziwy wampir! Przecież wampirów nie ma to tylko popkultura, filmy i miejski folklor! - wyrwał się jakiś młodzieniec widocznie poruszony tym wszystkim. I nie chcąc się zgodzić na taką wizje kreowaną przez mówcę.

- Tak. Mamy Maskaradę. Ale czy ona nadal działa? Zastanówcie się. - Meilleur odbił piłeczkę od razu. I znów zadał publiczności kolejne pytanie. Ci popatrzyli po sobie nieco zdziwieni. Wszyscy od momentu przemienienia ze śmiertelników byli wprowadzani w to BHP Maskarady i dlaczego trzeba ją stosować. Za złamanie Maskarady groziła czapa i to zarówno w Camarilli jak i u Anarchistów. Wszyscy powszechnie bowiem zgadzali się, że takie wyskoki są zagrożeniem dla nich wszystkich w danej domenie a nawet jako gatunkowi. Więc pomruk głosów i kiwanie głów po tej chwili wahania raczej były “na tak”.

- Tak? Mówicie, że działa? Na pewno? No cóż to pozwólcie, że przypomnę wam parę faktów. Wiedeń 2008 i likwidacja serca i głowy klanu Tremere. Do dziś nie mogą się po tym pozbierać. Londyn 2013. Miasto praktycznie oczyszczone z naszego gatunku. Od najpodlejszego świeżaka po jakim nikt by nie płakał po samą królową domeny. Kto nie zdążył zwiać to zginął. Marsylia 2022. Cała koteria, łącznie z heretyczkami Carny co tam urzędowały. To samo co w Londynie kto nie zdążył zwiać to zginął. Nie wiem czy o tym słyszeliście bo nie wszyscy władcy domen, nieważne z którego stronnictwa, pozwalają na szerzenie takich strasznych wiadomości. Ale na szczęście mamy tu taką mieszankę z całego kontynentu, że sami możecie o tym ze sobą porozmawiać. Po wykładzie. - Theodore przypomniał kilka wielkoskalowych ataków na całe domeny w ciągu ostatnich dwóch dekad. Te które odbiły się szerokim echem po koteriach na całym kontynencie. Wszyscy wiedzieli, że Inkwizycja ukręciła łeb Tremere w Wiedniu. Wiedzieli, że Londyn, jedna z najsilniejszych twierdz Camarilli padł pod jej oczyszczającym płomieniem i teraz to było zakazane dla wampirów miasto. W powszechnej opinii było zbyt niebezpiecznie aby tam się udać. O Marsylii słyszało mniej osób to dla części z nich to była pierwsza wzmianka. Szmer się podniósł i Theo dał im chwilę na tą gorączkową wymianę poglądów.

- A teraz poskładajmy to wszystko do kupy. Wiedeń, Londyn, Marsylia. Każda z nich to wielkoskalowa operacja służb specjalnych śmiertelników. Jedna co kilka lat, w różnych krajach. Austria, Wielka Brytania, Francja. Każda z nich musiała być poprzedzona odpowiednim rozpoznaniem które zapewne trwało jakiś czas przed. To co będzie dalej? Kto z nas jest następny w kolejce? W czyje drzwi uderzy taran trzymany przez komandosów SWAT? Paryż? Warszawa? Praga? Istanbuł? Ja tego nie wiem. Ale wiem, że kolejny taki atak się zbliża. Uderzą ponownie. Za tydzień, miesiąc, rok góra kilka lat. Staniemy się ubożsi o kolejną domenę. O kolejne miasto. Znów nam wyrwą kolejny kawałek terytorium, majątków, znów zabiją wielu z nas. A wiecie dlaczego? - mówca przesunął się wzrokiem po zwykle młodziej wyglądających twarzach niż jego własna. Płynnie przeszedł od tych ataków sprzed paru lat po tych jakie jego zdaniem na pewno powtórzą się w przeszłości. Nawet jeśli sam nie wiedział gdzie i w kogo uderzą to tego, że uderzą zdawał się być absolutnie pewny. A część studentów zapewne pochodziła z miast o jakich wspomniał. Poruszyli się niespokojnie ale profesor znów przykuł ich uwagę zadanym na końcu pytaniem.

- Bo o nas wiedzą. Bo Maskarada została złamana. Dowiedzieli się o nas. I teraz przedsięwzięli odpowiednie kroki. Zaczęli pozbywać się pasożytów. Nomenklatura nie jest ważna. Czy traktują nas jako niebezpiecznych mutantów, czy jak zarazę, czy jak drapieżniki lub potwory. Efekt jest ten sam. Namierzają nas. I likwidują. Takie akcje na skalę całej domeny są nie do ukrycia, za duże są na to. Ale ile pojedynczych zniknięć naszych braci i sióstr to ich sprawka to nie wiadomo. Ale to jest fakt moi drodzy. Maskarada przestaje działać. Przestaje nas chronić. Co prawda przeciętny Smith czy Brown nadal nie ma o nas pojęcia. I tak jak tu kolega mówił, możemy wyjść bez rumieńca życia, z kłami na wierzchu i jak będziemy mieli szczęście to uznają to za jakiś cosplay. Ale tam na górze, są już specjalne komórki w agencjach federalnych, rządowych, są specjalnie trenowane jednostki komandosów, są agenci i informatorzy. Tam już się przygotowali i zaczęli wojnę. Może to na razie jest etap wojny hybrydowej. Takiej nieoficjalnej, po cichutku, pod płaszczykiem wojny z terroryzmem i likwidacji jakichś grup terrorystów czy sekt szaleńców. Ale wojna już się zaczęła. Trwa. I będzie trwać. Ci decydenci z Homo Sapiens już wiedzą o Homo Nocturnus. I uznali nas za pasożyta. Postanowili go usunąć. Na razie działają hybrydowo, pod płaszczykiem. A i tak w ciągu niecałych dwóch dekad straciliśmy trzy prężne domeny tylko na naszym kontynencie. Nie wiem jak wy ale z tego co ja wiem likwidacja nas przez nich miała miejsce jeszcze w średniowieczu za czasów Pierwszej Inkwizycji. Potem przez kilka wieków był względny spokój. W skali globalnej oczywiście. A teraz znów się zaczęło. Śmiertelnicy znów zaczęli podgrzewać stosy. Ale dzisiaj mają o wiele większe spektrum możliwości niż w średniowieczu. A wtedy wyplenili nas ze swoich miast i dosłownie zmusili nas do zejścia do podziemia. - mówca nie przestawał kreować swojej wizji i każde kolejne muśnięcie pędzla tworzyła mroczniejszy obraz. Było to o tyle niepokojące, że przynajmniej część faktów o jakich mówił były w powszechnej świadomości dostępne i prawdziwe. Tyle, że raczej nikt wcześniej nie poskładał tego do kupy jako całość. Bardzo ponurą całość. Taką w jakiej spokrewnieni wcale nie byli na piedestale i gatunkiem dominującym na szczycie łańcucha pokarmowego tylko zwierzyną łowną.

- A co robią nasi władcy? Ci z Camarilli i Anarchistów? Mali i duzi? Mówią “Nie używajcie internetu”. Mówią “Nie korzystajcie z telefonów komórkowych.”. Mówią “Za złamanie Maskarady jest czapa.”. Wiecie co wam powiem na to wszystko? To jest chowanie głowy w piasek. To jest myślenie życzeniowe. Rozwalili Tremere w Wiedniu? I dobrze! Wszędzie się szarogęsili i stawiali swoje warunki! Nikt ich nie lubił! Dobrze im tak, będzie więcej miejsca dla nas! Rozwalili Londyn? Dobrze! To twierdza Camarilli, Camarilli trzeba dokopać! I dobrze im tak, mają za swoje ale nas to nie dotyczy! Zlikwidowali koterię Carny? I świetnie! To i tak były heretyczki! Dawno należało zrobić z nimi porządek! I tak dalej. Nie rozmawiam o tym po raz pierwszy więc przez lata nasłuchałem się tego typu argumentów. Wiecie co wam na to powiem? To mrzonki. To chowanie głowy w piasek. To jest liczenie, że jak gestapo, policja, bezpieka przyjdzie po sąsiada a ja będę cicho to mi sie upiecze. No nie. Nie upiecze. Zwłaszcza jak ta policja czy bezpieka nas wszystkich uważa za zarazę i pasożyty. To, że przyszli po sąsiada oznacza tylko tyle, że mieli na niego jakiś namiar. Albo nie mieli sił aby zająć się dwoma adresami na raz. Ale oni rosną w siłę. Nabierają doświadczenia, zyskują nowych pracowników, nowe fundusze. I zaatakują ponownie. Wiecie dlaczego? Choćby dlatego, że im się udało. Wiedeń, Londyn, Marsylia. Na pewno zyskali tam mnóstwo materiału dowodowego i nitki do kolejnych śledztw które w końcu zaowocują uderzeniem. A może muszą się obawiać naszego odwetu? Nasze riposty? Naszego ataku? No nie. Nie muszą. Co zrobiliśmy po zlikwidowaniu Tremere w Wiedniu? Nic. Co zrobiliśmy po oczyszczeniu z nas Londynu? Nic. Co zrobiliśmy po likwidacji koterii z Marsylii? Też nic. Przynajmniej nic na podobną skalę. Sami więc widzicie, że pokazujemy im wyraźnie “Tak możecie nas kopać do woli! Będziemy udawać, że nic się nie stało!”. To właśnie robimy. Nic. Pozwalamy się punktować i tracimy cenne terytoria, bezcennych naszych braci i siostry w vitae. A nasi władcy mówią “Trzeba zachować Maskaradę, Maskarada jest najważniejsza, Maskarada nas chroni!”. A gówno! Właśnie, że już nie chroni! Może nas chronić co noc w klubie, na ulicy, w kinie ale na globalnym, strategicznym poziomie przestała nas chronić! Dlatego dla mnie wniosek jest jeden! Trzeba odrzucić więzy jakie nas krępują! Skoro i tak władze Homo Sapiens ogłosiły na nas sezon polowań, skoro zaczęli z nami wojnę to walczmy! Walczmy do cholery! Przestańmy chować głowę w piasek i trzymać się jakichś durnych farmazonów które w nowej sytuacji są dla nas zabójcze! Bo sytuacja się zmieniła ale władze Camarilli czy Anarchistów tego nie raczą zauważać. Zajmują się swoimi głupiutkimi sprawami zamiast zacząć myśleć o wojnie z naszym największym wrogiem! Z Homo Sapiens! Zajmują się swoimi intrygami, tym aby dogryźć swojemu rywalowi, poszczuć jedną koterię na drugą, zamiast się zjednoczyć i pomyśleć jak przetrwać ludobójstwo jakie planują dla nas śmiertelnicy. Tak, nie ma się co łudzić. Co się robi z komarem czy pijawką jak się ją odkryje? I z nami zrobią to samo. Jak tylko zdecydują się działać bardziej otwarcie. Te trzy miasta co mówiłem to tylko drobne preludium. Wojna się dopiero rozkręca. Ma jeszcze wiele mechanizmów w budowie, jeszcze trzeba przesmarować tu czy tam, coś skrzypi, coś rzęzi, jeszcze brakuje funduszy i ludzi aby działać globalnie to na razie likwidują nam jedną domenę na kilka lat. Ale jak już to wszystko sobie poukładają, pozbierają to uderzą z pełną mocą. I to moi drodzy są nasze ostatnie lata względnego spokoju. Nim tarany dziarskich chłopców z jednostek specjalnych uderzą w nasze drzwi. - Theodore mówił jak natchniony kaznodzieja czy inny uduchowiony mówca. Ale kreślił kolejnymi maźnięciami pędzla obraz bardzo pesymistyczny. Zalatujący nawet wampirzą apokalipsą.

- Tak moi drodzy. Naszym największym zagrożeniem nie jest Sabat, Lupini, jakieś nadnaturalne istoty tylko Homo Sapiens. Nawet nie Inkwizycja. To tylko taki koordynator i ideolog ich działań. Jak oni rozkręcą tą machinę wojenną przeciwko nam to Inkwizycja może byc tylko mundurkiem i tubą propagandy. Zagrożeniem dla nas jest ich gatunek jako całość. Pojedynczo mało kto z nich jest dla kogokolwiek z nas zagrożeniem. Ale jako całość to jesteśmy niczym pijawka na łydce olbrzyma. Ich jest już 8 miliardów. I wciąż robi ich się coraz więcej. I coraz szybciej. Jak Maskarada spadnie to ten tłum rozerwie nas gołymi rękami. - powiedział nieco spokojniej i chyba sam miał w tym momencie raczej marny koniec swojej rasy z rąk Homo Sapiens. Przez chwilę panowała cisza nim się znów nie odezwał.

- Dlatego w moim odczuciu te frakcyjne walki między nami to dziecinada. Sabat, Anarchiści i Camarilla? Dziecinada. Wszyscy jesteśmy wampirami, wszyscy potrzebujemy żywych śmiertelników aby przetrwać i dla nas wszystkich oni są największym zagrożeniem. Woja Gehenny? Dziecinada! W globalnej skali to przepychanki szkolnych łobuzów! I co z tego, że jacyś sabatnicy rozerwali na strzępy jakiegoś pradawnego wampira? Cóż to zmienia dla nas? Czy jakos umniejsza to zagrożenie ze strony służb specjalnych śmiertelników? No raczej nie. Powiedziałbym, że nawet zwiększa ryzyko wpadki i tym, że jakieś służby specjalne zainteresują się nadnaturalnym pochodzeniem jakichś śladów czy szczątków. Ta cała wojna nie ma sensu. Ale cóż się dziwić, że pradawne wampiry wzywają swoje dzieci aby ich broniły. Zawsze tak było. Taka nasza tradycja. Starszy wysługują się młodymi. Młodzi mają walczyć i ginąć aby starsi mogli żyć. Tak było w czasach Pierwszej Inkwizycji. Nie mówili wam tego? Tak było. Pierwsi Anarchiści z XIV wieku to byli ci młodzi co powiedzieli “nie!” starszym. Mieli dość umierania za stare pryki na stosach Inkwizycji czy wywleczeni w dzień ze swoich kryjówek na światło słoneczne. Tak powstał ruch Anarchistów a siłą rzeczy tych co zostali przy Tradycji nazwano Camarillą. A ci co się zbuntowali przeciwko ugodzie w Thorns to zostali nazwani Sabatem. Ale zasadniczo to się nie zmieniło do dzisiaj. Starzy chowają się za żywym murem młodych. I teraz uważajcie. Bo w większości jak widzę to wy jesteście ci młodzi. A czas płonących stosów i bezpardonowej wojny zbliża się wielkimi krokami. Może nie zacznie się to dziś, za rok czy za dziesięć lat ale się zacznie. Już o nas wiedzą więc to kwestia czasu kiedy się przygotują aby uderzyć na pełną skalę. I zapewne ogłosić obywatelom całą “prawdę” o Homo Nocturnus. Ostatni nasz atut jakim jest Maskarada spadnie jak listek figowy. - pokręcił na koniec głową ale mówił i o zamierzchłych czasach i o tych które jego zdaniem nadejdą. To co mówił o początkach ruchu trzech największych sekt wampirów było dla wielu z nich nowe. Jak ktoś się nie interesował historią wampirzej rasy to raczej nie miał pojęcia poza ogólnikami jak to się wszystko właściwie zaczęło. A już na pewno nikt, zwłaszcza z Camarilli nie mówił tak otwarcie o tym bezwzględnym wykorzystaniu młodszych spokrewnionych przez starszych do własnego bezpieczeństwa. To wywołało poruszenie wśród publiczności która w zdecydowanej większości należała do kategorii potencjalnego mięsa armatniego i pionków na szachownicy starszych i ważniejszych. Taka rola raczej mało komu wydawała się pociągająca.

- I powiem wam jeszcze, że układ z Thorns był błędem. To był ostatni realny moment gdy to my mogliśmy przejąć władzę nad światem. Kierować nim we właściwą stronę. Ale nie. My zeszliśmy do podziemia. Ukryliśmy się za Maskaradą, żerowaliśmy w mrokach nocy na naszych trzodach jednak nie ingerowaliśmy w ich rozwój. No i proszę. Proszę co z tego mamy. Wtedy kusza to była najbardziej zaawansowana broń zasięgowa. Broń palna i bombardy już były ale jeszcze tak prymitywne, że było się czym przejmować. Zwłaszcza dla nas. Dłużej się to ładowało niż strzelało. Na morzach panowały kogi i karaki, przepłynięcie Atlantyku w spak w ciągu paru tygodni to był szczyt ich możliwości. W powietrzu nie było nawet balonów. A wiadomości przesyłało się kurierami. Dostarczyć wiadomość z Berlina do Paryża czy St. Petersburga to było parę tygodni. Na przykład o tym, że namierzono jakiegoś wampira. Zanim ktoś stamtąd ruszył tyłek i przyjechałby do tego Berlina to znów mógł upłynąć miesiąc. A jak więcej niż jedna osoba ze swoją świtą to nawet dłużej. W nocy panowały nocne ciemności. Poza gwiazdami i Księżycem nic nie rozświetlało tych ulic. Chyba, że ktoś szedł z własną lampą czy pochodnią. I takie były realia. Wtedy trzeba było uderzać i przejąć władzę! A nie się chować po zamkowych piwnicach! - krzyknął na koniec wyraźnie rozeźlony na decyzję dawnych generacji spokrewnionych którzy na konklawe w tym mieście w południowej Anglii pod koniec XIV wieku zdecydowali się, że priorytetem będzie Maskarada. Jedynie Sabat się z tym nie zgodził ale ich nikt nie pytał o zdanie.

- A teraz? Teraz zwykła klamka może nas zalać zwykłym ołowiem na tyle, że nas to przynajmniej spowolni. A każdy gliniarz ma taką klamkę. Jak jest ich dwóch czy kilku to już dla każdego z nas robi się grubo. Samoloty mogą pokonać Atlantyk w pół doby, statki w parę dni a nie tygodni. Wiadomości dzięki kablom i satelitom docierają w dowolny zakątek globu właściwie w czasie rzeczywistym. To raczej różne systemy prawne, procedury i czynnik ludzki je spowalnia. Dziś jak jakiś agent Inkwizycji powiedziałby teraz o tym zebraniu to i teraz w Rzymie, Tokio czy Nowym Jorku będą o tym wiedzieć praktycznie od razu. A nie za miesiąc czy dwa. Jeśli by była wola i środki to pewnie już jutrzejszej nocy ktoś z nich mógłby być tutaj. I to bez żadnych nadnaturalnych mocy. Po prostu tak działa postęp cywilizacyjny. Ten na jaki zezwoliliśmy pół tysiąclecia temu nie powstrzymując go. I teraz mamy to co widać. Te telefony i internet jakich sami używamy i całą resztę. A to nie koniec. Te wynalazki wybuchają z coraz większą siłą, postęp pędzi coraz szybciej. Na razie jeszcze dotrzymujemy im kroku dzięki Maskaradzie i swoim nadprzyrodzonym mocom. Ale Maskarada w końcu przestanie działać. A postęp się nie zatrzyma, będzie dawał im coraz lepsze zabawki. Oni w końcu zasiedlą ten Księżyc i Mars a potem resztę Układu Słonecznego a wreszcie polecą w gwiazdy. A nam nie wróżę takiej świetlanej przyszłości. Skoro nie potrafimy zbudować własnego telefonu czy samochodu to co? Zbudujemy własne centrum kosmiczne? Własną rakietę czy prom orbitalny? Własną bazę na Księżycu czy Marsie? Nie sądzę. - pokręcił głową na znak, że właśnie w ludziach i ich postępie technologicznym upatruje głównego zagrożenia dla wampirzej nacji. Sięgał w tej wizji aż do kosmosu i gwiazd jakie dla większości spokrewnionych wydawały się dość abstrakcyjne. Ale nie trudno było pójść jego tropem rozumowania, że skoro ich własna nacja ma kłopot zaprojektować i wyprodukować coś tak trywialnego jak telefon komórkowy to raczej nie zbuduje rakiet i baz kosmicznych.

- A my? Co my takiego robimy? Camarilla. “Trzymajmy się Tradycji, wypominajmy sobie kto jest z jakiego pokolenia, liczmy moc swojej krwi”. Anarchiści. “My się nie słuchamy nikogo, wiemy najlepiej co jest dla nas dobre, będziemy walczyć między sobą i z każdym innym o nasze poletka z kwartałów ulic.”. Sabat. “Chcemy pozabijać wszystkie matuzalemy a poza tym uważamy, że wampiry powinny rządzić światem.”. Czy to wam brzmi jak program na wygranie wojny z silniejszym, zdeterminowanym nas zabić przeciwnikiem? Jaki już swoją technologią i wymiana informacji nas osacza i zaczyna coraz bardziej likwidować nasze przewagi jakie tak uwielbiamy i dzięki nim lubimy myśleć o sobie jako rasie wyższej? No nie. Moim zdaniem to nie jest dobry program na wygranie tej wojny. Gówniarskie przepychani szkolnych łobuzów. Tak to mi wygląda. Tą metodą nie wygramy wojny z Homo Sapiens. - pokręcił znów głową na znak, że widocznie nie ma zbyt wielkiego mniemania o poczynaniach wampirzych władz, bez względu na to jakiego są pochodzenia i motywacji. Raczej nie dostrzegał w nich mobilizacji sił i zasobów przed nadchodzącą wojną jakiej zdawał się być pewien.

- A postęp zasuwa coraz szybciej. W połowie poprzedniego wieku rozpowszechniły się latarki. Małe, poręczne źródło stabilnego światła jakiego nie da się zdmuchnąć. Potem poprzyczepiali te latarki do swoich karabinów. Ale światło latarki wciąż zdradza pozycję swojego właściciela więc nam dawało to w porę ostrzeżenie. Pod koniec XX wieku już powszechne były gogle i celowniki noktowizyjne. To już wyrównało szanse bo dla nich noc przestała być nocą. Stała się seledynowym obrazem w goglach. Mogli już tak jak my poruszać się w niej bez zdradzania światłem swojej pozycji. A na początku tego wieku rozpowszechniły się termowizory. W pojazdach, goglach, celownikach, kamerach. Też nie zdradzają swojej pozycji a pozwalają widzieć ciepłe obiekty. Na przykład chodzące, rozmawiające zwłoki bez rumieńca życia. Ale jeszcze to większość z nas może zalepić stosując ten rumieniec o ile jesteśmy w swojej aktywnej fazie. Ale to nie koniec. Jak mówiłem postęp pędzi coraz szybciej. - popatrzył znów po swoich sluchaczach gdy nakreślił jedną linie ewolucyjną tych środków technologicznych używanym przez ludzi. Głównie mówił o siłach zbrojnych i specjalnych jednak wiadomym było, że takie zabawki można kupić obecnie i na rynku cywilnym. Nawet w sklepie internetowym.

- Teraz wymyślili już nową technologię. Bazującą na termowizji ale z bajerami nowoczesnych procesorów i mocy obliczeniowych, z uwzględnieniem pewnych zaburzeń jakie rozróżniają ciepło żywego organizmu od pseudociepła jaki powstaje dzięki naszemu rumieńcowi życia. Na razie to eksperymentalna technologia. Testują ją w formie bramek, podobnych jak te standardowe do skanowania pasażerów na lotniskach. Kto powie “E! To wystarczy nie korzystać z lotnisk, zwłaszcza tych dużych!”. I tak, będzie miał rację. Chwilowo. Bo postęp nie zasypia. Dziś to jest eksperymentalna technologia na jaką pewnie nikt z nas się nie zetknął i pewnie przez najbliższe lata to nadal będzie abstrakcyjna plotka jaka jakiś tam stary piernik rozgłaszał jako ciekawostkę na swoim wykładzie. Tylko, że w końcu oni to usprawnią i rozpowszechnią. Najpierw na dużych lotniskach, potem na średnich i małych. Nie wszędzie się na to władze albo właściciele lotniska zgodzą. Ale jeśli rozgłosza już wojnę z nami to pewnie klientów na to cudo nie zabraknie. A to nie koniec. Postęp nigdy się nie zatrzymuje na długo w jednym miejscu. W końcu oni zmniejszą te technologię do rozmiarów przenośnych aparatów montowanych na pojazdach, w końcu do ręcznych detektorów albo gogli. Wyobrażacie to sobie? Taki skaner przy każdych światłach ruchu, w goglach każdego policjanta czy komandosa? Rumieniec życia i sprawna bajera już tu nie pomoże. Będą nas rozpoznawać masowo, ledwo wyjdziemy na ulicę. A jak tu polować bez wychodzenia na ulicę? - o tych skanerach to raczej nikt nie słyszał. Ale brzmiało całkiem sensownie. Z tą termowizją to chyba było jak mówił. Czyli owszem wampir w letargu albo bez rumieńca życia to był zimny, sztywny trup. I termowizja mogła to wykryć jako kolejny obiekt jaki pokazuje temperaturę podobną do otoczenia. Jednak pobudzeni krwi i jej napływ w postaci rumieńca życia tak na chłopski rozum powinien ukryć ten feler. Bo skoro na dotyk ciało wampira było wówczas jędrne i ciepłe jak ciało żywego śmiertelnika to i to samo powinna pokazać kamera termowizyjna. Ale jak teraz do tego dodać coś co pozwala odróżnić to pseudociepło rumieńca życia od prawdziwego no to nie brzmiało to zbyt różowo. Wampir straciłyby tą wygodną maskę dzięki której od zawsze kryły się wśród śmiertelników wyglądając tak jak oni. Wizja zaś takich skanerów rozsypanych powszechnie po mieście była zaś bardzo dobijająca. Nawet jeśli teraz brzmiała trochę jak film sf.

- A biochemia? Co jeśli opracują skanery krwi jakie będą odróżniać krew śmiertelników od naszego vitae? Jedna kontrola, “Proszę wysunąć palec”, ukłucie i po chwili czytnik pokaże czy to krew czy vitae. A też nad tym mają pracować. I kto wie co jeszcze wymyślą. Na razie to są projekty i eksperymenty. Ale za 10, 20, 50 lat to już będą rozpowszechnione technologie. Dlatego tak zależy mi na was, na naszej młodzieży i przyszłości narodu. Dziś większość z was to studenci, to świeżaki, żółtodzioby, góra nowicjusze. Ale za 10, 20, 50 lat ci którzy przetrwają będą zapewne wyżej w hierarchii swoich domen niż obecnie. Będziecie bliżej władzy, będziecie mieli na nią większy wpływ i wszyscy będą z wami liczyć się bardziej niż obecnie. A to właśnie wtedy przypadnie okres decydujących zmagań z Homo Sapiens. Przynajmniej jeśli my pozostaniemy bierni tak jak do tej pory. To są te ostatnie dekady dawnego życia gdy będziemy mieć względny spokój. Zanim oni rozbudują i uruchomią swoją machinę wojny przeciwko nam. Potrzebują na to czasu. Tak jak projektowali te swoje amerykańskie myśliwce Lightning czy Raptor. Pomysł był z lat 90-tych ale latają dopiero od paru lat. Teraz dopiero stają się standardem na polu walki. Tak samo przewiduje będzie ze środkami i technologiami jakie obecnie opracowują i wdrażają przeciwko nam. Potrzebują na to czasu i zasobów. A my? A my też możemy się przygotować albo zaatakować od razu. Póki jeszcze my możemy liczyć na inicjatywę i jakąś przewagę. Póki ich technologie są na etapie prób i eksperymentów i wciąż bazują na środkach zaprojektowanych do zwalczania innych śmiertelników. - nie przestawał kreślić obrazu zbliżającej się wojny z Homo Sapiens. I brzmiało to jakby to miała być wojna totalna. I wcale to nie kainicy byliby w niej faworytami.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline