Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2022, 12:04   #7
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację




DOTYK NIEBIOS


Pomieszczenia na parterze kipiały życiem. Poszukiwacze złomu wracający z Pollenu do wschodniej Borki zatrzymywali się w tym miejscu, aby coś zjeść i odpocząć, mieszając się w ciżbie ludzkich ciał z miejscowymi osadnikami, z wędrownymi klanytami oraz okazjonalnie spotykanym tam zbłąkanym i pijanym prezerwistą. Było to bezpieczne miejsce pośrodku ziemi niczyjej - doskonale schronisko przemytników. Osman nie miał szpiegów w tym rejonie, a sami apokaliptycy znali skuteczne sposoby na unikanie janitów patrolujących ubite szlaki sześćdziesiąt mil dalej na północ.

Na piętrze budowli gwar wypełniający wnętrze sali gościnnej był ledwie słyszalny. Te pomieszczenia należały do Białych Lotek i wstęp tam mieli jedynie członkowie koterii oraz ich specjalni goście. Białe Lotki kontrolowały drogi przerzutu Płonu do Borki i prowadziły swoje przemytnicze operacje z wielu podobnych kryjówek umiejscowionych w pobliżu ubitych dróg wiodących w głąb popękanej panoramy Pollenu.

Arath przyglądał się w skupieniu ułożonym przed sobą nożom. Każde ostrze miało własny niepowtarzalny wygląd i kształt, ciężar każdego z nich mężczyzna znał na pamięć. Sztuka po sztuce polerował swoją kolekcję poddając metal ostrzy drobiazgowej kontroli mającej wyłapać ich nawet mikroskopijne skazy. Kiedy tylko odnosił wrażenie, że jakiś skrawek klingi jest nie dość ostry, przeciągał po nim kawałkiem czarnego kamienia zwilżanego ustawicznie wodą.

- Podobają ci się moje cycki?

Arath odsłonił w bezwolnym grymasie zęby. Był tak skupiony na swojej pracy, że nawet nie usłyszał dźwięku wchodzącej do pokoju Livy. Dziewczyna zdołała go podejść niepostrzeżenie i zaskoczony tym faktem nie potrafił zdecydować, czy mu się to spodobało czy nie.

- Kochałbym je bardziej, gdyby były gładkie - odparł z udawanym westchnieniem

- Już ci się nie podoba mój stygmat? - Liva stanęła u jego boku rozsznurowując bluzkę i odsłaniając przykryte dotąd cienkim materiałem okrągłe znamię - Myślałam, że mnie kochasz bez względu na wszystko!

Oczy Aratha przesunęły się po jej wiotkim ciele, wzdłuż linii długiej szyi ku delikatnym rysom twarzy. Przyjrzał się czerwonym ustom, ostremu noskowi i bursztynowym oczom okolonym burzą kasztanowych loków. Utrwalił samego siebie w przeświadczeniu jaka była piękna, zanim ponownie otworzył usta.

- Jesteś najcudowniejszym stworzeniem jakie kiedykolwiek widziałem - odpowiedział.

Liva usiadła na jego kolanach obejmując mężczyznę w ramionami.

- Tak się cieszę, że wróciłeś - zapiszczała z nieudawaną radością obsypując jego twarz deszczem chaotycznych pocałunków. Arath roześmiał się próbując odsunąć ruchliwą dziewczynę od siebie.

- Przywiozłeś mi coś?

- Oczywiście. Sprawdź tamtą torbę - kiwnął głową w kierunku przeciwnej strony pokoju.

Liva zeskoczyła z niego w mgnieniu oka, śmignęła w stronę czarnej torby wskazanej przez Aratha. Nie potrafiła powstrzymać gardłowego pomruku ekscytacji, kiedy otwierała bagaż, ale jego zawartość wyłożyła na pobliskie łóżko z ogromną delikatnością. Były to zamknięte kielichy Płonu różnych kształtów i kolorów, co najmniej pięć tuzinów nasion ułożonych jedno obok drugiego na prześcieradle. Skończywszy rozpakowywanie Liva odwróciła się w stronę gościa z zaróżowionymi policzkami i wyrazem bezkresnego szczęścia w oczach.

- Jesteś cudowny, Arath! Uwielbiam cię! Dziękuję za nie!

- Wstrzymaj wodze, dziewczyno, nie wszystkie są dla ciebie! - rzucił szybko mężczyzna kwitując żarłoczną chciwość Livy parsknięciem śmiechu. Odpowiedziała mu prychnięciem rozczarowania.

- Mogę za wszystko zapłacić cipką! - oznajmiła wyzywającym tonem.

- Weź tamten fioletowy - odparł Arath nie zważając na jej kusząco powłóczyste ruchy bioder - Ten jest dla ciebie, reszta dla klientów, rozumiesz?

Uniósł palec w wyrazie ostrzeżenia, ale Liva nie zwróciła na ten gest uwagi podnosząc purpurowy kielich w dłoniach i obwąchując go z lubością.

- Co to jest? - w jej głosie dźwięczała prawdziwie dziecięca ekscytacja.

- Bion. Najlepszej jakości w tym sezonie. Prosto z macierzystego pola. Jest cholernie silny, więc lepiej uważaj. W przyszłym tygodniu przyjedzie cała skrzynia, ale ten jeden zabrałem już wcześniej dla ciebie.

Oczy dziewczyny wypełniły się blaskiem, który doskonale współgrał z wdzięcznym szerokim uśmiechem.

- Jeśli chcesz spróbować, weź z mojej torby inhalator - powiedział Arath odwracając się w krześle ku swojej kolekcji noży.

Liva nie potrafiła utrzymać na wodzy swojej żądzy. Otworzyła drżącymi rękami składany inhalator, wbiła jego szpic w papierową powłokę kielicha. Zgarnęła paznokciem malutkie białe płatki wysypujące się przez krawędź otworku, docisnęła mocniej inhalator i przyłożyła jego ustnik do warg.

- Brałeś to już kiedyś? - wymamrotała ledwie zrozumiale poprzez wylot inhalatora.

- Wiele razy. Przed każdym zabójstwem - odparł Arath pochylając się nad stolikiem i przesuwając mokrą osełką po krawędzi klingi. Słyszał jak Liva uwalnia pneumatyczny cylinder inhalatora i wstrzeliwuje sobie w usta zawartość kielicha. Usłyszał jak osuwa się na łóżko pojękując z ekstatyczną rozkoszą. Zaczął odliczać w myślach. Kiedy dotarł do dwunastu, do jego uszu dobiegł odgłos silnego kaszlnięcia. Raz, trzy razy pod rząd. Cała seria upiornych dźwięków jeden za drugim. Arath znał tę melodię. Powoli podniósł się z krzesła przenosząc spojrzenie z powrotem na Livę.

- Mówiłem ci, że Pióro nie lubi, kiedy ktoś ją okrada. Ostrzegałem cię już wcześniej, dziewczyno. To nie jest zabawa.

Liva zacharczała, zakrztusiła się ponownie, potrząsnęła rozpaczliwie głową. Jej wytrzeszczone oczy pokryte były siateczką szkarłatnych wybroczyn, po policzkach ciekły strumienie łez mieszających się z mleczną wydzieliną spływającą z nozdrzy. Zaczęła się konwulsyjnie miotać po łóżku, zlana potem, bezskutecznie łapiąca oddech i przeszywana zwierzęcą paniką. Kiedy ześlizgnęła się z posłania próbując stanąć na nogi, Arath obalił ją silnym pchnięciem na podłogę. Uderzyła w drewniane deski wciąż nie mogąc zaczerpnąć oddechu. Jedną dłonią drapała podłogę, drugą biła z całej siły w piersi. Z kącików jej ust wypadały wilgotne drobinki bieli.

Arath spoglądał na nią z góry kręcąc w wyrazie rozczarowania głową.

- Wstyd, dziewczyno. Mogłaś mieć to wszystko.

Bez pośpiechu przeszedł nad jej podrygującym spazmatycznie ciałem i zaczął pakować do torby wyciągnięte wcześniej kielichy Płonu. Poczuł na nodze uścisk palców Livy, kiedy ta złapała go za łydkę próbując uklęknąć, ze spienionym białym śluzem wyciekającym z jej nosa i ust. Pomyślał zimno, że nie była już wcale taka piękna jak sądził. Odtrącił ją kopnięciem i upadła z powrotem na podłogę dygocząc w spazmach niewyobrażalnego bólu.

Życie zaczynało uchodzić z jej oczu.

Arath zaczekał jeszcze chwilę wpatrując się w martwe ciało leżące na podłodze z rozrzuconymi na boki rękami, nasuwające na myśl truchło bezpiórego ptaka. Potem uklęknął, aby zamknąć jej powieki.

- Jeśli nie zabije cię Płon, zrobi to Dyskordia. Słodkich snów, dzieciaku.


Płon występuje w sześciu znanych w Europie i Afryce odmianach, pięciu powiązanych z kraterem pochodzenia oraz szósty, który nie współgra z pozostałymi wchodzącymi w harmonijną zależność odmianami - to właśnie Dyskordia, pozornie Płon taki same jak inne, ale jeszcze bardziej śmiercionośny.

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem