Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2022, 13:57   #20
Dekline
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Drużyna rozmówiła się co do dalszych postępowań i każdy udał się swoją stronę. Olga z Falko wiedzieli w którą stronę iść, więc otaczając wieś bardzo szerokim łukiem skierowali swe kroki w stronę domu Nory.

Tymczasem kapłan wraz z przewodnikiem weszli frontalnie do wsi gdzie ich pojawienie się nie wywołało takiego entuzjazmu jakiego życzyłby sobie Manfred.

Dla Mary i Trajoty.

Bohaterowie idąc przez lasy i krzaki, najpierw poczuli, a dopiero później zobaczyli chatę zielarki. Faktycznie znajdowała się na uboczu, dala od innych zabudowań wsi. Konstrukcja samego budynku niezbyt różniła się od typowego domostwa, lecz jej otoczenie oraz ozdoby nie pozostawiały złudzeń. Ściany oraz płotki obwieszone były wszelkiego rodzaju bibelotami, od których to zapewne pochodziła woń. Gospodarzem chaty musiała być Nora, lub ktoś podobny jej profesji. Bohaterowie obserwowali otoczenie przez chwilę, siedząc w krzakach w zupełnej ciszy. Przez te kilka chwil nie zdarzyło się nic, zupełnie nic, także tak jak mówili się wcześniej, Olga ruszyła w stronę chaty, zostawiając Bestiana i jej wiernego pieska w bezpiecznym, ukrytym miejscu.

Kobieta bez problemu podeszła pod same ogrodzenie, otworzyła skobel furtki i zbliżyła się pod samą ścianę, zaczęła nasłuchiwać. Z chaty oraz jej otoczenia nie dochodziły żadne dźwięki poza jednym, ktoś był wewnątrz i cicho pojękiwał. Jeżeli Mara miałaby zgadywać, to głos był typowo męski, wskazujący na rannego lub chorego.

Dla Manfreda i Joachima

Dwójka bohaterów szła główną drogą prowadzącą do wsi. Łowca doskonale zdawał sobie sprawę z zastawionych przy wejściu ostrzegaczy, lecz zgodnie z tym co mówił kapłan, ich misję nie jest skradanie się a jawne wejście do wsi. Dzwoneczki zabrzęczały, a zanim Manfred wkroczył do wsi, wieśniacy już stali na centralnym placu i czekali na niego dzierżąc w łapach co tam kto miał pod ręką. Młot skupiony był na wywieraniu wrażenia na wieśniakach, to też mogło umknąć mu to co bez problemu zauważył Świst. Mianowicie większość osób zebranych na placu, to były kobiety, młodsze dzieci oraz mężczyźni który bliżej było do grobu aniżeli do ożenku.

Wieśniacy widząc iż do wsi wkracza tylko dwoje ludzi, a jeden z nich nie wygląda na zbójce, jak jeden rozróżnili się i wypuścili powietrze z płuc. Przemowa Ackera, może nie wywołała cudu, aczkolwiek ludzie jeszcze bardziej spokojnie i z uwagą przesłuchiwali się jego słowom. Po chwili ciszy, przed szereg wyszła starowinka:

- I wy bądźcie pozdrowieni Panie. Zanim jednak pogodacie z naszym starszym, żegnajcie nieco; kim wy skąd, w jakiej sprawie, i cóż to za ponurak za Waszymi plecami stoi. Hę? U nas wszystkie sprawunki razem rachujemy, to i tajemnicy nie ma. Proszę.

Staruszka wyglądała na bardzo ususzoną, lecz umysł i język dalej miała bystry. Otaczający ją chłopi, w skupieniu wsłuchiwali się w rozmowę, Manfred zauważył uśmiechy na twarzach kilku z nich. Nie były to gesty kpiące, a raczej przedstawiające radość. Mieszkańcy jak jeden skłonili swe głowy na słowo błogosławieństwa wypowiedziane przez a Ackera.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline