Przekonywanie d20(+4 starał się ratować Butchowi życie) = 9 sukces
Mikhail
Zbir zaśmiał się boleśnie, łapiąc za okrytą pokrwawionym pancerzem pierś.
- Długi?! Po prostu cholerne długi?! - wyraźnie ciężko mu było uwierzyć. -
Jak ci się uda, młody, to długami nie będziesz musiał przejmować się do końca twojego zasranego życia! Też mi coś, długi...
Wyraźnie spodziewał się bardziej dramatycznej odpowiedzi.
- No ale dobra... - spoważniał, wsłuchując się we własne rzężenie płuc.
- Jak słychać nie pociągnę już długo, tedy bacz, co ci rzeknę...
I opowiedział mu wszystko, klnąc przy okazji na czym świat stoi, świadomy, iż to nie jemu przypadnie wielka nagroda. W końcu zabrakło mu sił nawet na to i ostatnie słowa wyszeptał słabnącym głosem.
+1PD
Kilka godzin później zostawili za sobą pobojowisko oraz wodza szajki i ruszyli w zamieć, mając w głowie jedynie jego niejasne, chaotyczne wskazówki.
Opisany bunkier znaleźli dwa dni później. Młody poszukiwacz wody faktycznie niejednokrotnie okazał się przydatny i dużo sprawniejszy niż wskazywałaby na to jego rana, choć bez wskazówek Butcha zapewne minęliby zejście zupełnie nieświadomi, że w ogóle istnieje.
Wąski szyb poprowadził ich ku rozległym starożytnym podziemiom. Duchy tych ruin nadal czuwały. Tu i ówdzie nagle budziły się z trzaskiem stare lampy wykrywające ich ruch. Musieli współpracować, by przeprawiać się przez rumowiska i rozpadliny. U ujścia jednego z niewielu zachowanych korytarzy napotkali też świeższe ślady bytności. Dziury po kulach i trupy mężczyzn, liczące pewnie koło parudziesięciu lat. Zaś w wysokiej sali wieńczącej ów korytarz zobaczyli coś, co wpierw wzięli za majestatyczną rzeźbę wojownika częściowo wprawionego w ścianę pomieszczenia. Dopiero po paru chwilach w pół mroku dało się zauważyć, iż była to potężna humanoidalna maszyna stojąca w jakimś, zapewne serwisowym, zagłębieniu.
Nagle pomieszczeniem wstrząsnął niski wibrujący głos.
- KIM JESTEŚ, CZY JESTEŚ MOIM DOWÓDCĄ? Perecepcja d20(-2 ciemno)= 13 porażka
Skupiony na znalezisku agent dopiero kątem oka zauważył, jak usta towarzyszącego mu, oczarowanego maszyną chłopaka wpierw zadrżały, a potem zaczęły się poruszać.