Aquodayro miał wciąż w pamięci widok płonącego człowieka wijącego się z bólu. Fakt, taki spontaniczny czar jaki rzucił czarownik nie był zbyt rozsądny, ale starzec jakoś o to nie dbał. Było coś fascynującego w ogniu, coś czego sam mag nie mógł pojąć, a co dopiero inni ludzie. Pozatym, czy widok ludzkiej pochodni nie był fajny [
]? Dziad biegł teraz ile sił w nogach, bowiem towarzyszy gonił teraz patrol strażników, który dostrzegł nagły rozbłysk. W końcu Aquodayro wraz z Veinem zgubili pościg gdy wmieszali się w tłum ludzi zgromadzony na niewielkim rynku.
-
Niah niah niah- zaśmiał się pociesznie starzec-
tobie się tak jak mi podobała pochodnia z nogami?- zagadał starzec do półelfa szczerząc zęby...
Po paru chwilach łowcy smoków dochodzili już do pałacu.
-
Niewidzialni staniemy się- rzekł dziad-
zaklęcie to tutaj rzuce, bo nie zorientują się ludzie Ci wszyscy nawet, że tu byliśmy- dokonczył i począ mruczeć inkantacje. Rozszerzenie niewidzialności na kogoś jeszcze prócz rzucajacego wymagało dość dużego skupienia, ale staruch nie miał z tym wiekszych problemów. Gdy wypowiedział odpowiednie słowa, dotknął ręką ramienia Veina. Następnie zaczęli jakby błyszczeć, po czym zniknęli...
Kiedy odnaleźliwłaz do ścieków, Aquodayro uderzył smród wychodzący z tego miejsca. Choć mag nie zwracał zbytnio uwagi na takie rzeczy teraz zasłonił sobie nos rękawem swej szaty.
-
Ja tutaj będę na czatach stał- powiedział czarownik-
wiadome nie jest jakie pomyje beda chcialy wlac się tutaj...Sprawny tez nie jestem jak kiedys. Jako pół-leśny* chyba infrazie po rodzicu odziedziczyc musiałes? Oświetlanie nie będzie potrzebne więc, nie?- z tą sprawnością to była marna wymówka. Vein z pewnością się w niej połapał, ale Aquodayro naprawdę nie miał ochoty wchodzić do miejsca, które cuchnie bardziej nież jego ubranie...