Gordon wypalił, ale jego szczęście w tym momencie się skończyło. Jeden z bandytów odepchnął atakującego go psa i strzelił w jego stronę. Pocisk uderzył w kamienny krzyż a odłamki poleciały na gordona. Sam pocisk zrikoszetował i wbił się może stopę od jego kolana. Kobieta również nie zamierzała odpuścić. posłała dwie serie nisko pociski odbijały się od płaskich nagrobków. Gordon był osaczony i przyciśnięty do ziemi.
Gutierez widział ruch swojego kompana... Wiedział, że go nie przekona... Motocyklista odwrócił się i pociągnął za spust. Grubas w ostatniej chwili się uchylił... POciski zgruchotały stary nagrobek, który pękał i rozpadał się.
Kontem oka dostrzegł tylko jak ostatni z motocyklistów chyba, przeżył bo ruszył biegiem w ich stronę i schował się za figurą anioła o ułamanym jednym skrzydle.
Cruz był w amoku. Doskoczył wrzeszcząc i wypalił... Tym razem prosto w twarz i niemal z przyłożęnia... Uderzenie śrutu wbiło głowę przeciwnika w grzązką ziemię miedzy grobami i paskudnym odgłosem rozkwasiło ją jak zepsute jabłko... Krew i odłamki kości wraz z szlamowatą mazią rozbryznęły się po okolicy ochlapując cruza niemal od stup do głów... Zupełnie jakby jakiś krwawy demon pokonał kruczego demona... Wielkie Łowy zamieniały ludzi w bestie!...
Psy dopadły reszte naganiaczy i rzuciły się na nich... Większość z nich strzelała bez wahania zabijając zwierzaki, jednak i te ich dopadły... Szarpały i gryzły...