- W końcu! – pomyślała Roksana widząc, jak pociąg wtacza się do jej ukochanej Warszawy. Az łza się jej w oku zakręciła.
Jeszcze z okien pociągu wypatrzyła rondo Żaba i wiedziała, że za moment będzie u siebie. Nie planowała jechać na Centralny – po co niby miała się pchać do miasta? - , jej miejsce był po tej stronie Wisły.
Podniosła się ze swojego siedzenia , kiedy tylko megafon ogłosił, ze zbliżają się do Warszawy Wschodniej. Nie było dużo czasu na pożegnanie, bo decyzje podjęła spontanicznie. - Żegnajcie, kochani – powiedziała, wycałowując wszystkich w przedziale, nie wyłączając pani Grażynki. – Ja stąd do domu mam dwa kroki… dalej z wami jechać nie będę. Tutaj są moi znajomi, pomogą mi dostać się za wschodnią granicę. A tam życie już spokojne będzie.
Wysiadła, jak tylko wagon wtoczył się na Wschodni. Jakby wychylili się z okna, mogli by jeszcze zobaczyć, jak znika w przejściu podziemnym, kierując się w stronę Kijowskiej.
I tyle ją widzieli.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |