Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2022, 13:03   #180
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Kerm, Wilk, Campo

Widok był niezbyt przyjemny, chociaż nie dało się ukryć, że powinni byli spodziewać się takiej paskudnej niespodzianki.
Przez ułamek chwili Mark żałował, że nie ma obok niego Bryana, zdecydowanie bardziej wojowniczego niż Bart.

- Dobry wieczór, Wilczku - powiedział, sięgając po latarkę i równocześnie cofając się w stronę wyjścia.
Wiedział, że światło latarki niewiele zdziała, ale uznał, że lepiej mieć w dłoni coś ciężkiego Wszak kule działały na sukinsyna z piekła rodem.

Wilk, powoli, niespiesznie, jakby celebrując każdą chwilę, ruszył w stronę Marka i Barta.

Bart w pierwszym odruchu chciał uciekać. Instynkt przetrwania wskakiwał na wyższy bieg strachu każąc zwiewać, aby wyjść z konfrontacji bez szwanku. I ciężko było ten bodziec opanować mimo, że podczas podróży dużo o tym myślał i planował, jak się zachować stając twarzą w twarz. Uzbroił się najpierw w gaz na niedźwiedzie, potem wodę święconą, siekierę a na koniec magiczny proszek na demony. Jedne miały uderzać w materialność przeciwnika, a drugie w jego moc.
Spineli robiąc analizę działań wiedział jak ważne jest, aby bronić się zębami i paznokciami przed odebraniem sobie życia, lecz prawdziwy atak miał odbyć się na zupełnie innej płaszczyźnie. Teraz wiedzieli już wiele, jeśli nawet nie wszystko co było potrzebne do walki. Gdzieś w każdym wilku był cierpiący, skrzywdzony, niewinny chłopiec o niegdyś czystym sercu, zdeformowanym i wypaczonym na swoje przeciwieństwo przez negatywne emocje i ból. Bart widział w tym niesamowity potencjał, bo ten Wilk był osłabiony elementem niepoczytalności upośledzonej umysłowo ofiary. Kamień węgielny był bardziej kruchy niż zło było zakotwiczone swoją mocą w czystym, świadomym i bez reszty oddanym ogniu zła i destrukcji. I może był przez to tym bardziej rosnący w siłę konsumując w zapomnieniu bez opamiętania rządzę zaspokajania potrzeby, której kompletnie nie rozumiał. A czy sprawny intelektualnie umierający z głodu i pragnienia wody myśli racjonalnie?

Spineli wyobraził sobie Billa Macruma w szponach pętli wiecznego amoku na trefnym towarze, który jest samonakręcającą się spiralą koszmarnej jazdy.

Odebrać najwiecej mocy Wilkowi mógł chyba tylko sam Bill.

- Billy! - Bart przemógł się na najbardziej wyluzowany i sympatyczny ton głosu, jaki mógłby mu w tej chwili przecisnąć się przez gardło. - Billy pomóż Lucy. Uspokój się Billy. Lucy się boi. Lucy cię potrzebuje. Lucy cię woła. Chodź do Lucy. - mówił z taką naiwną wiarą jakby naprawdę mógł obudzić w Wilku niezabitą przez demona cząsteczkę skrzywdzonego dzieciaka. - Billy pomóż Lucy! Spokojnie. Uspokój się Billy. Dla Lucy!

Wilk zawahał się. Zatrzymał na krótką chwilę. Cienie wokół ludzkiej sylwetki nieco się "rozluźniły" i przez chwilę obaj - Mark i Bart - mogli zobaczyć martwą, obwisłą twarz koroner za tym welonem z ciemności. A potem maska Wilka znów przykryła ciało i stwórz skoczył w stronę próbującego mu przemówić do rozsądku Barta.

Gdyby nie dramatyzm i niebezpieczeństwo w jakim się znajdowali, to uczucie jakie poczuł Bart można by porównać do pełnej nadziei radości. Z pewnością była to ulga, że chłopiec nadal tam jest. Teraz miała przyjść kolej na kolejną próbę.

- Trzymaj się Billy! Nie bój się! Dla Lucy! - krzyknął Spineli dodając tym i sobie otuchy wierząc, że go duch zamordowanego słyszy.

Widząc, że Wilk zwyciężył pierwszą bitwę z Billem, w kierunku biegnącego korytarzem koroner w masce Wilka strzelił z kilku metrów gęsty strumieniem sprayu na niedźwiedzie, z nadzieja trafienia cieczą w pysk demona, gdzie była głowa koronera.

Negocjacje, mimo początkowego sukcesu, zakończyły się totalną klęską, bowiem Wilk wyglądał na wściekłego i, zamiast bawić się w kotka i myszkę ze swymi ofiarami, postanowił jak najszybciej przejść do konsumpcji.

Ociekające krwią pazury nie zachęcały do dalszej konwersacji ani do walki na pięści, więc Mark spróbował spowolnić przeciwnika. Przewrócił stojącą przy ścianie szafkę na papiery, a potem zerwał ze ściany gaśnicę, gotów najpierw ostudzić nieco zapał Bestii strumieniem piany, a w ostateczności walnąć oponenta gaśnicą w łeb.

Wilk skoczył, potknął się o wrzuconą mu pod nogi szafkę. wyprostował wściekle i uniósł pysk, w który psiknęła struga odstraszacza na niedźwiedzie, a zaraz po tym, krztusząc się gazem wystrzelonym w zamkniętej przestrzeni korytarza, Markowi udało się wystrzelić w bestię pianę z gaśnicy.

Wilk zawył wściekle. Gniew i zło w tym wyciu było niemal fizyczną manifestacją jego demonicznej natury! Zatrzymał się na krótką chwilę kierując w stronę obu chłopaków pozlepianą pianą mordę. Jego oczy jarzyły się teraz czerwienią, niczym podświetlony, zbryzgany krwią lód. Zyskali inicjatywę, ale na jak długo te dwa środki zaradcze zatrzymają potwora?

- Trzy zero dla Oaks Boys - z wisielczym humorem powiedział Mark, równocześnie kopniakiem posyłając kosz na śmieci w stronę Wilka. - Do wyjścia! - rzucił w stronę Barta.

Sam zaczął się wycofywać w stronę prowadzących na zewnątrz drzwi, nie spuszczając Bestii z oka.
Spineli posłuchał kolegi.

Bestia skoczyła, gdy Bart już wybiegał na zewnątrz. Nie czuł zmęczenia bo adrenalina dodawała mu energii. Mark zdołał zatrzasnąć drzwi - solidne, wzmocnione metalem, tuż przed pyskiem Wilka. Uderzenie, które spadło na barierę, jaka oddzielała ludzi od demona, zadrżało, na powierzchni drzwi pojawiły się wybrzuszenia, w miejscu, gdzie zapewne trafiła w nie łapa potwora.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 19-12-2022 o 00:13.
Campo Viejo jest offline