Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2007, 23:37   #115
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Veinsteel szybko odskoczył, by nie zostać poparzonym oraz, żeby ogień nie zaczął trawić nowo nabytego płaszcza. Co prawda udała mu się ta sztuka, ale niestety nie zdołał dosięgnąć przeciwnika, gdyż wypadł na ulicę, wrzeszcząc przenikliwie. Na nieszczęście Veina i Aquodayro patrol strażników zauważył całe zajście.
-Tam! To oni go podpalili, brać ich!-jeden z nich krzyknął, wskazując starca i brudasa, w którego zmienił się Półelf.
-Biegiem!-ponaglił starca, biegnąc na tyle wolno, by nie zgubić Aquodayro, lecz również na tyle szybko, żeby nie dać się złapać oraz by być na przedzie.
Biegł alejką myśląc o drodze ucieczki.
Jeżeli jeszcze długo będzie prosta droga to będzie pojedynek wytrzymałości pomiędzy strażnikami i starcem. Jeżeli on zmęczy się szybciej, ja również będę musiał przystanąć, zaś jeżeli oni wyczerpią swój zapas sił pierwsi, zyskujemy sporą przewagę. Mimo wszystko trzeba jak najszybciej opuścić tą dróżkę, gdyż nie wolno kusić losu.
Ta przeklęta alejka musi się kiedyś skończyć, ale oby nie kończyła się przy strażnicy pełnej żołnierzy
-pomyślał i biegnąc obejrzał się na starca.
Wygląda całkiem nieźle... Nie radzi sobie z biegiem tak najgorzej...-pomyślał, lecz gwałtownie przerwał, gdyż jakiś kot przebiegł mu drogę, a by go nie poturbować musiał nad nim przeskoczyć, co też zrobił. Obejrzał się ponownie, żeby zobaczyć czy kot przebiegł bezpiecznie i ku swemu zadowoleniu z przeciwległej strony alejki błysnęły piękne kocie oczy, zaś w zębach trzymał mysz.
Vein uśmiechnął się do siebie, biegnąc dalej.
Czy oni nigdy się nie zmęczą?-pomyślał, widząc powoli oddalających się strażników. Za chwilę oczom Półelfa ukazało się ubogie targowisko, a na nim tłum ludzi.
-Wmieszamy się w tłum-powiedział do Aquodayro nie wybijając się z miarowego tępa oddychania, które pozwalało mu na lepsze dotlenienie mięśni, a w efekcie dłuższy bieg bez zmęczenia.
Wpadł pomiędzy ludzi, gdzie szybko zaczął się przepychać, a następnie dostosował się do szybkości ludzi. Miało to na celu jak najszybsze dostanie się głębiej pomiędzy ludność, a następnie, by zmniejszyć możliwość wykrycia, zwolnienie do prędkości z jaką idzie reszta.
Obejrzał się na starca, który był niedaleko niego.
-Niah niah niah. Tobie się tak jak mi podobała pochodnia z nogami?-zaśmiał się, szczerząc zęby do Veina, który odwzajemnił uśmiech.
-Pochodnia była bardzo dobra, szkoda tylko, że musiała tak krzyczeć oraz że nie udało mi się go złapać. Gdybym go chwycił, to nie wydałby z siebie żadnego dźwięku, co niezmiernie by nam pomogło, ponieważ mieliśmy zgubić ogon, a nie wzbudzać jeszcze większe zainteresowanie, co niewątpliwie się stało... Nie ma co rozpaczać, trzeba myśleć co z tym zrobić-to wszystko mówił cicho, nachylając się w stronę starca, by znacznie utrudnić możliwość podsłuchania.
Idąc wraz z tłumem, w pewnym momencie odbili w boczną alejkę, którą kluczyli pod poleceniem Veina, który wybierał te najmniej uczęszczane oraz te z największą ilością zakrętów oraz rozgałęzień. W pewnym momencie przestał widzieć lub słyszeć kogokolwiek oprócz nich. Byli sami, zaś idąc dróżką Vein doprowadził ich do Pałacu, z czego był wielce zdumiony.
-Szukamy włazu-mruknął, prowadząc w kolejną alejkę, którą dokładnie zlustrował, lecz nie dostrzegł żadnego niebezpieczeństwa lub jakiejkolwiek oznaki życia w tymże miejscu.
-Niewidzialni staniemy się. Zaklęcie to tutaj rzucę, bo nie zorientują się ludzie Ci wszyscy nawet, że tu byliśmy-rzekł starzec, a Vein skinął głową, zaś po chwili czarodziej dotknął ramienia Półelfa. Po chwili byli już niewidzialni.
-Może i jesteśmy niewidzialni, ale dalej można nas usłyszeć i dotknąć, więc od tej chwili ani słowa w obecności kogokolwiek z osób trzecich. Chodźmy-rzekł, wychodząc z alejki i szukając studzienki ściekowej. Znaleźli ją po niedługim czasie, a widząc, że nikogo nie ma w pobliżu, odsunął właz.
Nagle w wrażliwy nos Półelfa uderzył przykry zapach, lecz szybko się do niego przyzwyczaił, a Aquodayro rzekł:
-Ja tutaj będę na czatach stał. Wiadome nie jest jakie pomyje będą chciały wlać się tutaj...Sprawny tez nie jestem jak kiedyś. Jako pół-leśny chyba infrawizję po rodzicu odziedziczyć musiałeś? Oświetlanie nie będzie potrzebne więc, nie?
-Kręcisz czarodzieju. Po prostu nie chcesz tam wchodzić, ale dobrze. Zostaniesz tutaj, ale musisz pilnować. Jak będę w środku to zasunę właz z powrotem. Są w nim otwory, więc wrzucisz trzy kamyczki w przypadku alarmu lub czegoś co jest niepożądane, a jeden kiedy będziesz chciał odwołać alarm...-rzekł, a następnie wziął małą, dziurawą miskę, jakiś sznurek oraz starą sparciałą gąbkę.
-Co do infrawizji to rzeczywiście masz rację. Będę widział w ciemnościach, gdyż połowa mojej krwi należy do Elfów-dodał i już miał wchodzić, gdy rzekł:
-Jakby ktoś wszedł do kanałów to odczekasz chwilę, żeby sprawdzić czy nikt więcej nie idzie, a następnie sam zejdziesz, dopadniesz tego, który wszedł i wyjdziesz, ale lepiej, żeby nikt tu nie wszedł. To chyba tyle-powiedział, po czym włożył gąbkę do miski, po czym zszedł na dół.
Panował tam jeszcze większy smród niż wydawało się to z góry, ale również do tego Vein się przyzwyczaił.
Półelf przykucnął umieszczając miskę przy drabince, do której przywiązał ową miedniczkę, sznurkiem tak, by kamyczki wpadały idealnie do środka, na gąbkę, nie wydając większego hałasu.
Ponownie wskoczył na drabinkę, wchodząc na szczyt oraz zasuwając właz za sobą, po czym zszedł ponownie na dno, gdzie poczekał chwilę aż wzrok przyzwyczai mu się do ciemności.
 
Alaron Elessedil jest offline