Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2022, 15:26   #82
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Zaraz zrobię wam wszystkim coś do jedzenia, ale najpierw... - Lilly zaczęła grzebać coś w szafce, najpierw jednej, później drugiej, aż w końcu z zadowoleniem coś znalazła. W ręce miała jakąś płytę opisaną markerem, którą zaraz włożyła do odtwarzacza i podsunęła ekran TV do małej Amy. Jeszcze jedno trzaśnięcie sprzętu, lekka regulacja obrazu, głośności i zadziałało! Na ekranie zaczęły pojawiać się animowane postacie, pojawiły się głosy... The Looney Tunes Show! Zadowolona z siebie "Śruba" wyszczerzyła zęby, a chyba, żeby wznieść toast za udane podłączenie sprzętu, sięgnęła do następnej szafki, gdzie zaczęła wyciągać różnej maści szklanki oraz nalewać do nich solidne porcje przeźroczystego napoju z butelki.
- Thomas, Mach, porozdawajcie wszystkim! - Zachęciła mężczyzn do zajęcia się napojami. - Oczywiście poza małej! Tooo... domowy bimberek, poczęstujcie się!
Szykowała się ciekawa impreza powitalna. Przynajmniej tak wyglądało na pierwszy rzut oka, a Thomas nie zamierzał się wyłamywać ani psuć nastroju. Przejął z rąk Lilly dwie szklanki i podał je Evelyn i Dove.
- Dla Amy też znajdziesz coś ciekawego do picia? Neutralnego, że tak powiem? - zwrócił się do gospodyni.
- Hmm… mleko już się skończyło… ale może jakiś soczek się jeszcze gdzieś zapodział… - Podrapała się po głowie. - Muszę sprawdzić w kuchni! To nalejcie do końca wszystkim, a ja pójdę tam, wstawię od razu kolację do grzania! - Wypaliła Lilly, szybko wyskakując z pokoju i kierując się do kuchni.
- Mach, polejesz? - spytał Thomas, gotów przekazać obowiązki 'nalewacza' w ręce konowała. - A ja pomogę naszej gospodyni.

Konował parsknął śmiechem na propozycję Thomasa, który ewidentnie chciał być sam na sam z młodą gospodynią owego sympatycznego schronienia. Machnął ręką.
- Tia tia, jasne - stwierdził konował. - Poleję i idę spać. Zamiast imprezy wolę wypocząć. Mach polał, wypił za powodzenie i stwierdził, że walnie się gdzieś na boku spać. Hałasy jednak telewizora przeszkadzały mu. Nie był przyzwyczajony. Grunt właśnie, że wszyscy bezpieczni, ocenił zadowolony spod półprzymknietego oka obserwując co się dzieje wokoło oraz całą właściwie imprezę.

W kuchni Lilly wyciągnęła z szafki kilka porcji żarcia z puszek, które włożyła do garnka z wodą i wstawiła na piecyk, by zaczęło się podgrzewać. Po tym dopiero zaczęła przegrzebywać szafki kuchenne w poszukiwaniu czegoś do picia nadającego się dla małej, ale było to już trudniejsze zadanie, bo sama preferowała albo wodę, albo napoje procentowe.
- Można ci w czymś pomóc? - spytał Thomas, który stanął w progu kuchni.
- Jak możesz, to przyszykuj talerze i spróbuj dobrać jakoś sztućce… chyba, że wolicie jeść z puch. - Odparła “Śruba”, grzebiąc w kolejnej szafce, aż w końcu trafiła! Mały soczek jabłkowy w szklanej butelce, za mały, by otwierać na jakąś popitę, więc jeszcze przetrwał. - I podaj to małej, jak będzie chciała, to przelej do szklanki. - Podała Thomasowi butelkę i sprawdziła, jak się grzeje ich jedzonko.
Thomasowi co prawda było obojętne,czy jedzenie było w puszce czy na talerzu, ale uznał, że warto potraktować kolację jako w miarę uroczystą, więc wyciągnął z oszklonej szafki stosik talerzy, a z jednej z szuflad - garść noży i widelców.
- Już, zaraz - powiedział.
Odstawił naczynia na stół, a potem wziął i otworzył butelkę. Wyciągnął szafki szklankę i przelał do niej sok.
Powąchał.
- Ładnie pachnie. - Uśmiechnął się do Lilly, a potem przeszedł do pokoju.
- Amy... - Podał dziewczynce szklankę z jabłkowym sokiem.
- A. Co. To? - Powiedziała mała, pomagając sobie dłońmi, używając ich do języka migowego.
- Sok. Z jabłek - odpowiedział. - Bardzo ładnie pachnie. Spróbuj.

Powąchała, spróbowała, skrzywiła się.
- Pfu… - Oddała szklankę.
- Szkoda - powiedział. - Będzie woda - zrymował niechcący. Amy pokiwała jedynie potakująco głową, po czym wróciła do oglądania bajek na tv…

Po chwili Thomas ponownie był w kuchni. Odstawił szklankę bez wdawania się w szczegóły.
- Co dziś poleca pani domu? - spytał żartobliwym tonem.
- W małżeństwo się bawicie, czy co? - W kuchni zjawiła się Evelyn, z durnym uśmieszkiem, jarając fajkę.
- Dopiero zaczynamy.... chcesz się przyłączyć do zabawy? - odparł Thomas.
- Ehhh… nie - Eve przewróciła oczami, po czym jednak zaparkowała tyłek na blat kuchenny, i kiepowała do zlewu, przypatrując się "kucharzeniu" Lilly.
- Co do małżeństw, to ktoś z waszej ekipy tworzy jakąś parę? - Z ciekawości zapytała Lilly, pilnując podgrzewających się w wodzie gotowych dań, nie miała zbyt wiele już do roboty.
- Ja nic o tym nie wiem - odparł Thomas. - Raczej wszyscy są do wzięcia... ale o zainteresowaniach poszczególnych osób nic nie wiem. Jak na razie to nie było tematem naszych rozmów przy obozowych ogniskach - zażartował.
- A coś z nimi nie tak, że w ogóle się za nich nie zabieracie? - Zaśmiała się "Śruba", pytając Eve i zerkając niedyskretnie na Thomasa.
- Amy jest za młoda, a Eve pilnuje swojej siostry - odpowiedział Thomas z uśmiechem. - A panami nie jestem zainteresowany - doprecyzował swą orientację seksualną.
- ...ale i tak gania za każdymi cyckami, co na drzewo nie spieprzają - Dodała Evelyn z wieeeelce szerokim uśmieszkiem do Lilly.
- Nie za każdymi. - Thomas pokręcił głową. - Ale nie będę się spierać o drobiazgi.
- Drobiazgi? Czyli małych cycków nie lubisz? - Zaśmiała się Śruba.
- Małe zgrabne cycuszki zawsze są mile widziane. I nie tylko widziane... - dodał, bez skrupułów przypatrując się 'atutom' rozmówczyni, które to atuty do małych bynajmniej nie należały. - Większe również.
- Czy mam już szukać drzewa, na które mam spieprzać? - Zapytała Lilly, nawiązując do wcześniejszych słów Evelyn.
- Tylko jeśli odczuwasz gwałtowną potrzebę ucieczki - odparł.
- Wolałabym najpierw skończyć grzać jedzonko, zjeść, a później się zobaczy, czy trzeba będzie uciekać. - Obróciła się, sprawdzając, jak ciepła jest woda w garnku. - Ał! Chwila i będzie gotowe!
- Na wszystko, ponoć, jest czas i miejsce - zgodził się z rozmówczynią - a ciepłe jedzenie jest zdecydowanie lepsze, niż zimne. Chyba że chodzi o lody - dodał z lekkim uśmiechem.
- Och, ponoć kiedyś ludzie mogli jeść lody praktycznie codziennie, a teraz bardzo ciężko o nie, chętnie bym dała małej jakiegoś, ale nie mam. - Zmartwiła się Lilly. - Mam nadzieję, że nie będzie wybrzydzać na wieprzowinę z warzywami i ryżem…
- Miałem maszynkę do lodów - przyznał Thomas. - A mała do tej pory nie wybrzydzała na to, czym ją częstowaliśmy.
- Stałam się niewidzialna! - Powiedziała nagle Evelyn, patrząc na Thomasa, gasząc fajek w zlewie - Albo coś…? Więc sobie pójdę, a wy możecie śmiało dalej o cyckach i lodach gadać…
- Ależ w każdej chwili mogłaś się wtrącić do rozmowy. - Thomas przeniósł wzrok na Eve. - Wszak jeden i drugi temat jest ci znany.
- Po co mam cokolwiek odpowiadać, skoro robisz to za mnie, nawet gdy jestem pytana z imienia przez Lilly? - Powiedziała Eve.
- Z imienia? - zdziwił się Thomas. - No to uprzejmie przepraszam, nie usłyszałem.

Evelyn wzruszyła ramionami, po czym już wyszła z kuchni…
- Poszła akurat, jak pojawiła się robota, haha! - Zaśmiała się Lilly. - Bierz się za otwieranie puch z jedzonkiem i ładuj na talerze. - Dziewczyna sama szczypcami wyciągała gorące puszki z wody, kładąc je na blacie kuchennym.
- Lepsze to, niż gdyby miała przeszkadzać lub krytykować - uśmiechnął się Thomas. Wziął otwieracz do puszek i, wykorzystując jakiś ręcznik zamiast kuchennej rękawicy dla ochrony przed nadmiarem ciepła, zabrał się do roboty.

Jakiś czas później, wspólnymi siłami Lilly i Thomasa, wszystkie talerze były przygotowane. Zaczęli je roznosić tam, gdzie byli rozlokowani ludzie w pokoju, gdzie wszyscy się zebrali - niestety duży stół, jaki kiedyś był w zajętym przez “Śrubę” i jej chłopaka domu, nie wytrzymał próby czasu… albo czegoś innego.
- Hej, Mach, porcja też dla ciebie! - Powiedziała głośniej do próbującego spać mężczyzny, po czym zwróciła się już do wszystkich. - Mam nadzieję, że trochę mi to pozwoli się wam odwzajemnić za uratowanie mnie. Jeszcze raz dziękuję. A teraz smacznego! - Powiedziała, po czym sama już będąc głodna, czując zapach jedzenia w kuchni, zabrała się za pałaszowanie swojej porcji, pokazując przy okazji, że puszkowe jedzenie… cóż, było jakie było, ale głód był najlepszym środkiem na nabranie apetytu.
- Dziękuję - konował wziął od niej jedzenie. Skoro nie udawało mu się przedrzemać, mógł równie dobrze zjeść. Nawet było smaczne. - Smacznego. Dziękuję - powtórzył. - Przyznaję, że robi pani naprawdę smaczne jedzenie oraz wierzę, że Thomas świetnie kucharzył przy pani - zażartował sobie.
- O tak, pilnowanie wody, trudna sprawa! - Zaśmiała się Lilly do konowała. - Cóż, lepsza jestem w przygotowywaniu napojów, niż bardziej stałego pokarmu, więc jesteśmy zmuszeni zdać się na to, co serwują nam puszkowi kucharze. Zresztą i tak wszelkie świeższe składniki mi się skończyły, bo jak mówiłam, mój chłopak miał przyjechać z zakupami…
- Puszki jakoś przynajmniej pozostały jeszcze z wcześniejszych czasów - skomentował konował. - Ale te są niezłe, naprawdę niezłę. chyba wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni je wcinać ze smakiem, chcemy czy nie. Jeśli ktoś uważa inaczej przy obecnej sytuacji, byłby śmieszny.
Darowanemu jedzeniu nie patrzy się na etykietę, pomyślał Thomas, zajmując się, podobnie jak inni, za jedzenie.
- Pod takim światłym przewodnictwem gotowanie to nic trudnego. - Mrugnął do Lilly.
- No… pożartowaliśmy sobie, wracajmy do jedzenia, nie po to grzałam, żeby jeść zimne. - Odparła Lilly, lekko już zmieszana, czy wszyscy czasem nie stroją sobie z niej żartów.
- Nie, serio... Od wyjazdu z Chicago nie jedliśmy w takich dobrych warunkach - powiedział Thomas. - Za udane spotkanie - powiedział, unosząc szklankę z bimbrem. Konował się przyłączył wznosząc kubeczek. Nie wlał tam zbyt wiele, ale zawsze coś na swoim języczku.
- Za udane! - Z nieco poprawionym humorem odpowiedziała Lilly. Dalej kontynuowała jedzenie, zerkając przede wszystkim, czy smakuje ono Amy.
 
Kerm jest offline